Wybaczcie, że wzruszeniem
Głos mi się zakatarza...
W tej chwili ważną kartkę
Zerwałem z kalendarza - M.Hemar
To już cztery lata, jak powstał Dom z papieru. Wcześniej była papierowa wersja. Raptularz istnieje naprawdę...
To jego tytułowa strona. Oto co zapisałam 25 lutego 2011 roku:
Stało się... Bloguję...
Mój "dom z papieru" urealnił się. Po co, na co i dlaczego?
Pisanie jako terapia. Owszem, ale mam przecież tę papierową wersję. Wirtualne znajomości? Przecież nie zastąpią tych rzeczywistych. Bieżące nowinki ze świata książki? Można zdobyć i bez własnego bloga. Szlifowanie pióra? Tu też pracuję nad stylem. Ucieczka od szarości dnia codziennego? Ekshibicjonizm? Zaistnieć? Nie mam pojęcia. Wszystko po trochu i nic. Czuję wewnętrzny przymus i już.
Jak daleką drogę przeszłam niech świadczy fakt, że z pierwszych gości nie ostał się nikt! Wykruszali się w miarę okopywania się przeze mnie w narodowych szańcach. W miarę oddalania się od blogosfery zmniejszała się liczba komentujących, ale wciąż rośnie liczba odwiedzających. To daje nadzieję, że problematyka, która mnie zajmuje, i innym jest bliska. Nie zamierzam wracać do "bestsellerów" Kalicińskiej, Nurowskiej czy Picoult, więc żegnam zawiedzionych. Zaś niniejszym zapraszam wszystkich, którym na sercu leży sprawa naszej Ojczyzny. Przy tym trwam. Chętnie przytulę się do innych blogów o podobnej tematyce.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich gości i obiecuję obdarzać was swoją pisaniną, dopóki licznik kręci się...
Gratuluję z całego serca i życzę dalszej owocnej pracy. Jak założę własny, to mogę liczyć na ciepłe przytulnie? :) Ela Glen
OdpowiedzUsuń~ To byłby najlepszy prezent urodzinowy, jaki dostałam kiedykolwiek. Że ja na to nie wpadłam?! Tak, tak, tak! Przytulam się zaocznie :)
UsuńCztery lata to sporo czasu. Nie zmarnowałaś go. Blog ewoluował i nabrał swoistego charakteru, i to jest cenne, jak to że jesteś tu prawdziwa , a Twoje "posty" są jak lekcje, których nie mogła byś prowadzić w szkole. Czekam na każdy z wielkim zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńA że komentujących brak...... myślę, że z czasem pojawią się nowi i dyskusja się znów ożywi czego Ci z okazji kolejnej rocznicy bloga gratulując jej życzę.
~ Parę razy "dom z papieru" omal nie odfrunął, ale teraz trwa niczym albański bunkier. Dojrzewałam razem z moim blogiem i nie zmieniłabym profilu za żadną ilość komentarzy. Coś za coś. Rozumiem, że proporcje w blogosferze są jak w życiu, czyli niewiele osób interesuje się prawdą i historią. Wciąż stoję na rozstajach między marzeniami a rzeczywistością.
UsuńDziękuję za pamięć i dobre słowo :) Tobie, Aniu, szczególnie :)
Jak tu miło, ładnie, stylowo... Zdjęcia pełne czaru i elegancji.
OdpowiedzUsuńCztery lata to jest wynik! Życzę kolejnych - twórczych, ciekawych, pełnych nowych odkryć, a jednocześnie trwania na swej wyznaczonej drodze.
~ Sama nie wiem, kiedy to zleciało! Dajcie czasowi czas - jak śpiewa SDM - i niech się spełnia. A wielowątkowa codzienność niech trwa pełna czaru i elegancji. Pięknie dziękuję:)
UsuńWielkie gratulacje! I oby do przodu!
OdpowiedzUsuń~ Dziękuję, Awiolu:)
UsuńWierzę w potęgę słowa, a te zapisane nie ulatują. Przynajmniej póki blog trwa...
Wszystkiego dobrego i powodzenia w dalszym blogowaniu :)
OdpowiedzUsuń~ Witaj jako nieliczna z wiernej gwardii:) Gdzieś te nasze historyczne ziemie i nieba stykają się na linii horyzontu. Oby słońce świeciło jak najdłużej. Serdeczności:)
UsuńGratuluję rocznicy i życzę kolejnych owocnych lat blogowania ;)
OdpowiedzUsuń~ Przy każdej kolejnej rocznicy zastanawiam się, jak długo będą jeszcze blogi, a nowinkom technicznym nie podołam. Ale jeszcze może rok, może dwa... Dziękuję i pozdrawiam:)
UsuńZacznę od gratulacji :) - okazją jest nie tylko kolejna rocznica prowadzenia bloga, ale przede wszystkim fakt pozostania sobą w odważnym głoszeniu swoich poglądów. Gratuluję konsekwencji w bezkompromisowym pisaniu o naszych polskich sprawach i tego życzę na przyszłość.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego :)
A problem komentarzy (czy raczej ich braku) to kolejna charakterystyczna cecha polskiej blogosfery - niechęć do wysiłku umysłowego, nieumiejętność dyskutowania, brak rzetelnych podstaw do konstruktywnej krytyki, brak wiedzy w zakresie poruszanych tematów.
Jak czytelnicy bloga mają komentować skoro nie mają zielonego pojęcia o tym, co tu przeczytali?
~ Ty najlepiej wiesz, ile kosztuje trwanie przy swoim zdaniu. I choć boli dawność, uwiera teraźniejszość, a jutro paraliżuje lękiem, nie będę niczego zmieniać. Uśmiechnęłam się radośnie do Twoich słów:)
UsuńRozsądnie tłumaczysz problem z komentowaniem. To może być jedną z przyczyn. Na FB każdy biegnie oczami, lajkuje, udostępnia cudze teksty, a o swoje trudno. Widzę, że przenosi się ten zwyczaj na blogosferę, która była dla mnie ostoją Słowa.
Zgadzam się z komentarzem El - nie mam zielonego pojęcia, o czym tu przeczytałam...Ale to nic, raz cały wpis, raz jedna trzecia, ale do przodu...
OdpowiedzUsuń~ Dziewczyno inteligentna i oczytana, za skromna jesteś! Idź do przodu, a nuta patriotyzmu ulatniająca się z papierowego domu Ci nie zaszkodzi ;)
Usuń~ Dziękuję za wizytę, pamięć i dobre słowa :)
OdpowiedzUsuńTrwaj :*
OdpowiedzUsuńPrzytulam i życzę wiele radości z dalszego blogowania. Cieszę się, że kiedyś Cię odnalazłam :)
~ Oleńko, wiem wszystko:) Raduję się i będę póki blogger trwa:)
UsuńZ małym poślizgiem, ale najserdeczniej - gratuluję blogowej wytrwałości, czytelniczej własnej ścieżki,
OdpowiedzUsuńżyczę zadowolenia z czytania, pisania, dzielenia się wiedzą i przemyśleniami. Wszystkiego , co dobre, piękne i mądre.
PS. Zaglądam, ale przyswajam w pokornym milczeniu.
Pozdrawiam ciepło!
~ Ależ żaden poślizg! Dziś mamy poprawiny! Na zdrowie:)
UsuńDziękuję za cudne życzenia, niech się spełniają i odwzajemniam serdeczności:)
Tak...ciężko jest iść pod prąd w tym naszym polskim piekiełku (szczególnie okrutnym w internecie, bo to niby większa wolność i anonimowość rozumiana jako bezkarność).
OdpowiedzUsuńJa sama mam często ochotę rzucić to publiczne pisanie, a jeśli jeszcze nie rzuciłam to tylko dlatego, że szkoda mi pozbawiać siebie tej przyjemności. Jednak w pewnym sensie zrezygnowałam, świadomie stanęłam z boku i nie podejmuję trudniejszej tematyki, bo ze względów zdrowotnych nie mam teraz na nią tyle czasu i siły.
Kilka tematów jednak czeka od dawna w kolejce i chcę je poruszyć, nawet jeśli to będą krótkie wpisy.
Wszystkiego najlepszego:).
UsuńJa wprawdzie mniej komentuję i rzadziej zaglądam, ale tak jest ze wszystkimi blogami, nie tylko z Twoim. Nie bierz więc tego osobiście...
~ Elu, miewam identyczne myśli dotyczące istnienia w internecie - świat niby wirtualny, a boli namacalnie. I znowu tak samo - pokochałam tego mojego czterolatka i zostawić? O nie!
UsuńZatem bądźmy, rządźmy po swojemu i niech nam ten internetowy dziennik radość niesie. Popatrz na tytuł w moim raptularzu: OBOK... ;)
~ Izuś, dziękuję:) Moja częstotliwość spacerów po innych blogach też maleje, więc to nasze wspólne zauważenia. Nic to, jesteśmy i niech tak zostanie:)
Odwiedzam Twój blog niecałe trzy lata i chyba należę już do grona coraz bardziej wiernych gości, aczkolwiek mało komentujących. Mój kierunek zainteresowań też ewoluował i obecnie podążam praktycznie w tym samym kierunku co Ty. Czytając Twoje posty czuję się jak na lekcjach, które później inspirują mnie do dalszych poszukiwań. Cieszę się z tego, bo mam wrażenie jakbym odmłodniała. Przypominają mi się czasy, gdy za młodu siedziałam w bibliotekach i szperałam szukając historycznej, ale starożytnej wiedzy. Teraz jest to komputer.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twój blog od deski do deski i muszę przyznać, że odniosłam wrażenie, jakby niektórzy postawili sobie za cel dokuczyć Ci. Łapanie za słówka, przeinaczanie zdań, odmienna interpretacja miała ( ma ?) służyć , by wykrzywić może skompromitować Twój blog, Ciebie. A przede wszystkim byś zwątpiła w sens tego co robisz. By przekonać Cię, że to co piszesz jest nieciekawe, błędne, że ośmieszasz sama siebie. Byś czuła , że w blogosferze jesteś samotna, nikt Cię nie czyta, nikt takimi tematami ani książkami nie jest zainteresowany. A najlepiej byś zniknęła z blogosfery i nigdy nie miała ochoty wracać. A jeśli już to najlepiej ohasłować się i udostępnić tylko nielicznym. Absolutnie tego nie rób. Albowiem nie jesteś ani sama ani samotna w blogosferze. Czytam Cię ja i jak widzisz są też i inni. Czekając na Twój post równie niecierpliwie jak ja.
Dlatego przyłączam się do grona życzących Ci wszystkiego najlepszego, wspaniałych książkowych odkryć, konsekwencji, wytrwałości, siły i odwagi. Nie jesteś sam a to dodaje skrzydeł.
Basia
~ Oniemiałam... Czytam powtórnie i uczucie trwa... Przecieram oczy, a komentarz nie znika...
UsuńCzuję, jakby te słowa wypowiedział mój profil-cień. Niesamowite!
Dziś nie można podążać w innym kierunku i radość moja zwielokrotniona, że nie maszeruję sama! Bo bywało, że dawałam odpór komentatorom ze łzami w oczach. Niczym osaczone zwierzę trwałam przy swoim zdaniu, ganiona za upór i za nieumiejętność dyskutowania, argumentowania. Co gorsza - dyskusje przenosiły się na inne blogi, gdzie nie miałam możliwości wypowiedzenia się. Komuś bardzo zależało, żeby wyłowieni przeze mnie autorzy i ich książki nie zaistnieli/nie zaistniały, dlatego "odkrywano" (dlaczego używam czasu przeszłego?) ich/je na nowo, namaszczając na nieudaczników i wodząc czytelników na manowce. To ciągły proces! Przeplatały się moje sensy i bezsensy istnienia w blogosferze, ale poczucie lojalności wobec garstki czytelników, którzy trwają niczym ostatni mohikanie, nie pozwala zamknąć papierowych drzwi.
W takim radosnym dniu nie będę wspominać komentarzy, które zostały na poczcie, by nie ranić czytelników. Dają one wyraz furii, z jaką odbywa się atak. Przyjęłam je ze świadomością, że walka trwa. Ale victoria należy do mnie.
Basiu, jestem wdzięczna Ci ogromnie. OGROMNIE. Jesteś lekiem na całe zło;) Szkoda, że nie wiedziałam, iż mam takich sprzymierzeńców, bo czasem zamiast z łzami, szłabym do łóżka z kolejną powieścią, by rozjuszyć lemingi. Moc serdeczności. I uśmiecham się:)
Miło mi :) Dziękuję. Obawiałam się, że podeszłam do tematu zbyt emocjonalnie.Jestem bowiem w trakcie czytania "Kryptonim LIRYKA " Joanny Siedleckiej a czeka jeszcze "Obława".Każda strona tej książki to dowód jak nieograniczona jest podłość ludzka.
UsuńJeszcze raz życzę kolejnych książkowych lat "Domowi z papieru"
Basia
~ Moje recenzje wciąż nieprofesjonalne, bo emocjami pisane;)
UsuńObie książki Siedleckiej mam, przeczytane na dodatek, a nie pisałam o nich. "Wisi" w raptularzu do zrealizowania temat rozliczeń pisarzy z PRL-em i chciałam porównać "Obławę" i "Lirykę" z widzeniem wiernych redaktorek Gaduły Wyrodnej "Lawina i kamienie", plus "Kawior i popiół" M.Shore... Chyba czas na emeryturę, bo inaczej śledztwo trzeba będzie odwiesić na kołek. Pracuj za nas obie! Miłego wieczoru z dobrymi książkami w tle:)
Gratulacje :) Niewielka liczba komentujących wynika pewnie z braku czasu wielu czytelników. Sam zaglądam do prawie każdego Twojego wpisu, ale rzadko decyduję się na napisanie paru słów komentarza. Liczba komentujących o niczym jednak nie świadczy :) Zresztą sama stwierdziłaś, że liczba odwiedzających rośnie, a to jest ważne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
~ Dziękuję:) Ważne, że jesteś. Coś z tym czasem dzieje się niepokojącego. U nas wszystkich. Hmmmm... Pozdrawiam radośnie - mimo wszystko:)
UsuńTroszkę spóźnione, ale szczere uściski urodzinowe :)
OdpowiedzUsuńCoś jest na rzeczy z tym komentowaniem, ja sama po sobie widzę, ze coraz mniej czasu mam na czytanie (z mniejszym lub większym żalem zrezygnowałam z odwiedzania części blogów) i pisanie (coraz częściej własne teksty piszę głęboką nocą...). I zupełnie tego nie rozumiem - obowiązków mi nie przybyło, TV dalej nie oglądam, komputer w normie, nawet dzieckiem nie mam się jak zastawić, bo dziesięciolatek jest właściwie samodzielny. Chyba racje ma mój mąż własny, który twierdzi, że się starzeję, a przez to procesy życiowe mi się spowolniły...
~ Dziękuję bardzo, Aniu:)
UsuńW naszym przypadku brak rezerw czasowych to może też praca. Właśnie z koleżankami wspominałyśmy z sentymentem dawne spotkania, konferencje, znaliśmy się wszyscy, odwiedzaliśmy... Dziś każdy pędzi do domu i wpada w kolejny młyn, choć pralka sama pierze, a zmywarka zajmuje się naczyniami. Telewizora nie mam, ale chyba komputer go dzielnie zastąpił, odgrywając tę samą rolę złodzieja czasu. Godziny na czytanie muszę wyrywać z doby... I recepty nie ma. No ale jeszcze tylko marzec, kwiecień, maj, czerwiec i .... :)
Droga Książkowcu - najlepsze życzenia i w ogóle wszystkiego...
OdpowiedzUsuńCzytam Twój blog regularnie, nieodmiennie z dużym zainteresowaniem. Nie ze wszystkim zawsze się zgadzam, ale muszę przyznać, że przywiązanie do wartości patriotycznych, a zwłaszcza dzielność w płynięciu pod prąd liberalnych poprawności napawa mnie otuchą i często jest mi przypomnieniem, że warto być bezkompromisowym.
Tematami blogowymi zajmuje się nieregularnie, stąd opóźnienie (a w moim bloxie żadne przypominajki z blogspota się nie wyświetlają). Nie należy z tego wnosić o braku stosownego zainteresowania. Za to spróbuję coś napisać w nawiązaniu do Twojego bloga.
Serdeczności
Dijkstra jg
~ Witaj, gdzieś się zgubiłyśmy, ale nick otulam pamięcią:) Dziękuję za wierność czytelniczą, choć sama widzę, jak zaniedbuję blogowe spacery. Sporo mnie teraz na FB, który daje żywy kontakt, błyskawiczny przepływ informacji, no i zaangażowałam się tam w działalność przedwyborczą jedynego słusznego pozasystemowego kandydata. Jak widzisz od tematyki tu prezentowanej daleko nie odchodzę. Nie wymagam od czytelników jedności światopoglądowej, bo byłoby nudno i sama niczego bym się nie nauczyła. To dzięki takim osobom jak Ty mam bodziec do dalszych poszukiwań i to jest piękne. Obiecuję sobie zwiększenie aktywności tutaj, bo po fejsbukowym lajkowaniu i komentowaniu tęsknię za czymś bardziej trwałym. Bóg zapłać za wizytę i dobre słowo. Moc serdeczności:)
UsuńI think this is among the most vital info for me. And i'm glad reading your article.
OdpowiedzUsuńBut wanna remark on few general things, The web site style is perfect, the articles is really
great : D. Good job, cheers
Take a look at my website :: commentator