Wśród pięknych dworów polskich uhonorowany jest Czarnolas. Kolejny raz przyciągnął mnie
tam najsławniejszy poeta między poetami... Tym razem gości witała Basia z
Podlasia, czyli Barbara Wachowicz,
której powyższy tytuł nadali harcerze. Teraz też przybyli tłumnie, otoczyli ją
wianuszkiem i usłyszeli:
- Nie ja jestem bohaterką tego spotkania, tylko Jan z Czarnolasu - zaczęła. - Leczmy serca jego
poezją.
Tak potoczyła się gawęda o tym, który chciał serca ucieszyć
pieśniami swymi. Dzieciństwo, młodość, służba na królewskim dworze, aż w końcu
powrót do ojczystego gniazda. Co nam zostawił w spadku, że do dziś czytamy i
recytujemy z pamięci liczne utwory? Gospodyni wieczoru przywołuje poetyckie
strofy, pozwala zasłuchać się w głosie Leszka Długosza, by w końcu przekonać
wszystkich o niezwykłej żywotności twórczości sprzed pięciuset lat.
„Czarnoleskiej ja rzeczy chcę” – marzył Norwid. Echa lirnika z Czarnolasu
pobrzmiewają u wciąż gnanego jaskółczym niepokojem Słowackiego, jak i w
Mickiewiczowym Panu Tadeuszu... Zazdrościli
romantyczni poeci Kochanowskiemu czarnoleskiej sielanki! Ba! Nie chce się
wierzyć, że i malarski talent odłożył na chwilę sam mistrz Matejko, by własnymi
strofami uczcić imiennika!
Z nostalgią przeglądam Siedziby wielkich Polaków ozdobione
dedykacjami i zda się, że widzę, jak idzie ku mnie Jan Czarnoleski. W rękach
założonych z tyłu staropolskiej sukni trzyma różę...
Ale, ale... Pani Barbara choćby nie wiem o czym mówiła, to i
tak dojdzie do harcerzy! Teraz też przeegzaminowała „bachory”, a maleńki zuszek
na pytanie:
- Kto ty jesteś?
- Asia! – odpowiedział.
Starsi zostali przepytani na okoliczność harcerskiej lilijki
i liter nań umieszczonych (O.N.C. - nota bene autorstwa Mickiewicza). Nie
obeszło się bez przypomnienia Kamieni na
szaniec, uczących braterstwa i służby, a także prezentacji najnowszej
książki Bohaterki powstańczej Warszawy, której okładkę zdobią słowa
Krahelskiej: „My musimy być mocne i jasne”. W końcu okazało się, że przybyła
drużyna zdobywa imię bohaterskiej INKI, Danusi pochodzącej również z Podlasia,
o której Pani Wachowicz pięknie powiedziała, że powinna cieszyć się życiem, a
nie walczyć o życie... Bo:
... jeśli komu droga otwarta do nieba
Tym, co służą Ojczyźnie...
Już na koniec wspólne wzruszające wykonanie pieśni „Jak
długo na Wawelu...” Takiego wieczoru się nie zapomina...
PS
Jestem wdzięczna Beatce za udostępnienie informacji o tym
czarownym spotkaniu. I druga wiadomość dla czytelników Barbary Wachowicz -
powstaje książka o matkach wielkich Polaków!