Nie będę zdradzać szczegółów śledztwa, bo drugi ważny plan powieści to rozmowy polsko-polskie. Bohaterów mamy dostatek. Różnorodnych i barwnych. Od lewicującej inteligencji z "Wyborczej" do tych spod znaku "Gazety Polskiej" i biało-czerwonej flagi widocznej przed domem. Wszyscy mają swoje zdanie, argumentację, dyskutują, ale przekonać się nie dają. Dużo tych wyplutych jadów i opinii. Posłuchać warto. Dla mnie - być może - to ważniejszy wątek. A z jaką wirtuozerią autor stwarza swoje postacie! Czasem bardzo krótko, a jak celnie i obrazowo.
Sobieraj zamieniła się w gigantyczny foch - i taką ją od razu widzę!
Inspektor wyglądał raczej na typ człowieka, któremu należałoby oszczędzić tortury tłumaczenia, czym są esemesy. - no.
Był okres, kiedy nie zasnął, dopóki nie wsączył w siebie paru kropel erotycznego przygnębienia Iwaszkiewicza. - to się nazywa klasyczne wykształcenie.
I najważniejszy Sandomierz! Ten pocztówkowy cukierek i ten drugi, podziemny. Uroczy w każdym calu i w każdym momencie. Od lochów ciągnących się kilka pięter pod starówką do wieżyczki gotyckiej katedry. Sam autor dopowiada, że spędził w mieście kilka miesięcy i widać, słychać i czuć, że poznał je dogłębnie. Jakże inaczej opisuje znane zaułki, chociażby Piszczele.
W poszukiwaniu świeżej myśli i świeżego powietrza wyszedł z prokuratury, minął stadion, gdzie trwała jakaś afera w obronie budek z ziemniakami, i zaczął iść Staromiejską w stronę kościoła Świętego Pawła, mijając wille sandomierskiej elity i nowoczesny park Piszczele, urządzony w wąwozie o tej samej nazwie. Szacki nie widział tego miejsca przed remontem, ale podobno był to typowy zaułek pod wezwaniem Świętego Jabola, gdzie o każdej porze dnia można stracić dziewictwo wbrew swojej woli.
Rozpisałam się wyjątkowo. Oderwać się od tej książki nie mogę. Czas zatem na fanfary i przypinam na piersi autora kolejne odznaczenia: za język, za miejsce akcji, za barwnych bohaterów, za zmierzenie się z mitem, za inteligentny humor, za...
Dopiszecie zresztą sami po przeczytaniu. I na zakończenie. Miasto, które od strony literackiej kojarzyło mi się głównie z Myśliwskim, teraz będzie również grodem Miłoszewskiego, a literackie ścieżki na planie miasta zamieniają się w utwardzony dukt. Sandomierz literaturą stoi.
Zygmunt Miłoszewski, Ziarno prawdy, Warszawa 2011
Dodatek - dwie fotki z prywatnego archiwum. Zakotwiczone niebo na rynku i wąwóz lessowy - urokliwe miejsce spacerów.