To 102. post na moim blogu. Ponieważ liczba ta niezmiennie kojarzy mi się z czołgiem, wsiadam do "Rudego" i wyruszam na wojnę do Teheranu.
Azar Nafisi Czytając "Lolitę" w Teheranie
Ile ja się nawklepywałam na allegro, żeby tę książkę mieć! W końcu wystawił ją osobnik o nicku kojarzącym się z narkotykami i każdy bał się licytować. Wygrałam, a raczej zdobyłam walkowerem za grosze. Dobrze, że tak się stało, bo gdybym przepłaciła, plułabym sobie w brodę. A miało być tak pięknie, bo przecież kocham książki o książkach! Ale po kolei.
To literatura faktu. Azar Nafisi opowiada o pobycie w Iranie na przestrzeni około 18 lat. Gdy w 1995 roku zrzekła się posady wykładowcy na uniwersytecie, zgromadziła wokół siebie grupkę ulubionych studentek i prowadziła z nimi spotkania w swoim domu. Czwartki - przywodzące na myśl przyjęcia u króla Stasia - poświęcone były dyskusjom o literaturze. Zapowiada się bardzo ciekawie. Co czytały i omawiały? Już na pierwszej stronie pada nazwisko Muriel Spark z jej
Pełnią życia panny Brodie. Czytały klasykę perską, jak np. Szeherezady
Księgi tysiąca i jednej nocy oraz najważniejsze pozycje literatury zachodniej -
Dumę i uprzedzenie, Lolitę, Daisy Miller, Panią Bovary.
Cel tych zajęć?
Chodziło mi o to, żebyśmy czytały utwory literackie, omawiały je i reagowały na nie. Każda z nich miała prowadzić prywatny dziennik, w którym notowałaby swoje reakcje na czytane powieści oraz to, w jaki sposób te lektury i dyskusje odnoszą się do jej doświadczeń osobistych i społecznych [s.34]. Moc literatury miała wynagrodzić uczestniczki i odmienić ponurą rzeczywistość. Dziewczęta słyszały wielokrotnie słowa Nabokova, że "czytelnicy rodzą się wolni i powinni zostać wolni". Zgodnie z tą dewizą analizowano opowieści Szeherezady. Królowa i dziewice oddają życie bez sprzeciwu, czyli wyrażają cichą zgodę na panowanie okrutnego monarchy, akceptując narzucone prawa. Dopiero Szeherezada przerywa cykl przemocy, używając wyobraźni i refleksji. Dużo miejsca Nafisi poświęca
Zaproszeniu na egzekucję Nabokova. Ucieczka przed okrucieństwem totalitarnego ustroju to prowadzenie zapisków przez Cyncynata - głównego bohatera. By przetrzymać fizyczny ból i tortury, zamyka się we własnym świecie. Nie chce się on upodobnić do innych, a swą postawą ukazuje, że siły zła nie są wcale wszechmocne.
I tak będzie z każdą kolejną lekturą, bo
każde wielkie dzieło sztuki to akt uświęcenia, niesubordynacji wobec zdrad, potworności i nielojalności życia. [s.71]
Ale to nie książki, nie spotkania i nie studentki są główną osią powieści. Najważniejsze jest to, przed czym uciekają. Totalitarna Islamska Republika z jej rewolucją kulturalną, która dyskryminuje kobiety, nakazuje im włożyć hedżab, poddać się kontroli obyczajowej policji... I tu następują opisy: zakaz spożywania alkoholu, kanapek z szynką, zakaz pojawiania się kobiet bez asysty mężczyzny (męża, brata), kontrola długości paznokci, rzęs, różu na policzkach, a nawet zbyt uwodzicielskiego wgryzania się w jabłko! I tak przez wiele, wiele stron. Rząd islamski jako pokaz hipokryzji i hańby. Ajatollah Chomeini usiłujący życie milionów ludzi przeobrazić w wytwór własnej chorej wyobraźni. Książka staje się bardzo polityczna, opisująca przemoc w kraju - manifestacje, naloty, więzienia, egzekucje, starcia... Czyta się ciężko, coraz wolniej... Początkowe zaciekawienie zamienia się w odruch buntu i próby wyjaśnienia. To dla mnie sprawy dalekie i obce. Może tak było, ale trudno wydarzenia oceniać z obecnej perspektywy. Początki rewolucji w Iranie to koniec lat 70. Też byłam wtedy studentką. Tam dochodziło do rozruchów na uniwersytetach, walczono o programy, o wykładowców, a ja musiałam zdawać egzaminy z filozofii marksistowskiej i z ekonomii politycznej socjalizmu. Tam młoda para marzyła o antenie satelitarnej, a ja marzyłam o kupieniu papieru toaletowego. W czasie ich rewolucji były pełne więzienia, a u nas wprowadzono stan wojenny i internowano tysiące ludzi. Tam studentki musiały kserować książki, bo znikały ze sprzedaży, a u nas powstawał drugi obieg czytelniczy i w ruch szły powielacze. Wiele bohaterek wyjeżdżało do Ameryki na studia, a w Polsce otrzymanie wizy graniczyło z cudem. To był ten sam czas!
Hedżab lub płaszcz z chustą wracają na kartach powieści dziesiątki razy. Wydaje się nam to straszne, ale przecież wiele kobiet uznaje je za symbol świętego związku z Bogiem i nosi z własnej woli. Wiele zakazów dotyczy też mężczyzn, o czym się praktycznie w książce nie mówi. To mężczyźni osądzają kulturę amerykańską jako amoralną, protestują przeciw "wywrotowym" autorom. Gdy doktor Nafisi jako kluczowe słowo charakteryzujące główne postacie - w tym Gatsby'ego - podaje beztroskę, pan Nijazi wykrzykuje:
-
Beztroska to za mało! - zareplikował. - Nie wystarczy jeszcze, żeby uczynić z tej powieści dzieło moralne. Ja pytam cię o grzech cudzołóstwa, o łgarstwa i zdrady małżeńskie, a ty mi prawisz o beztrosce? [s.171]
Niełatwo w świecie islamu zaistnieć "niemoralnej amerykańskiej kulturze". Czy należy to potępiać? Przyznaję, że niewiele mnie interesowały historia i teraźniejszość krajów arabskich, dlatego próbowałam doczytać, grzebałam na forach internetowych. Generalnie - według odwiedzających - ludzie są serdeczni, przyjaźni, a turysta przestrzegający zasad (np. kobiety nie obnażają ramion, nie pije się alkoholu w miejscach publicznych) czuje się bezpiecznie.
Natarczywie nakładają mi się obrazy z filmu obejrzanego w trakcie ostatniej podróży. "Regulamin zabijania" to relacja z rozprawy sądowej. Główny bohater - chluba marines - zostaje oskarżony o zmasakrowanie cywilów w trakcie akcji w Jemenie. Przekonuje sąd, że demonstranci mieli broń i nie strzelano do bezbronnych. Co łączy film z książką? Nienawiść. Komuś bardzo zależało, żeby poczuć sympatię do amerykańskich bohaterów, a bać się wyznawców islamu. Książka pełna gniewu, a jeśli USA i Iran są (były?) w konflikcie zbrojnym, to nie dziwię się, że jest promowana. Lektury były tu tylko pretekstem do pokazania sytuacji w kraju. Nie na to liczyłam. Problemów poruszonych mnóstwo i pewnie tyle zdań, ilu czytających. Z szacunkiem traktuję inne religie, nie interesuję się polityką. Nawet wyrzuciłam z domu telewizor, żeby zaoszczędzić sobie straszenia mnie terrorystami. Książka nie dla mnie - to najkrócej.