DOM Z PAPIERU



piątek, 23 grudnia 2016

Ciepła Bożego Narodzenia



„Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.”
C.K.Norwid
Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim ludziom dobrej woli.

niedziela, 30 października 2016

ŻEBY CZYTAĆ, TRZEBA BYĆ OTWARTYM…



To hasło tegorocznych Targów Książki w Krakowie. Gościem honorowym targów miał być Izrael, ale nic to! Tradycyjnie pojechałam i przy wejściu niespodzianka! Skanują nas! Chyba miałam antysemityzm wypisany na twarzy, bo pracownicy wiadomej nacji wzięli mnie na bok. Na pytanie, czy mam przy sobie coś niebezpiecznego, buńczucznie odpowiedziałam: „Tak! Siebie!” Przecież są tu tylko książki! - o ja naiwna! Było co ochraniać, bo na stoiskach wydawniczych brylowały elyty i pisarze promowani przez różowy salon. Choćby Miller, Michnik, Biedroń, Stuhr, Wiśniewski, Tokarczuk… No nie będę o nich... 
Dzięki Bogu można było spokojnie podejść do niezastąpionego ojca Leona, porozmawiać z Leszkiem Żebrowskim czy Ireneuszem Lisiakiem.
Z bezliku spotkań w salonikach wybrałam dwa. Jedno „Jezuici kontra dominikanie, czyli kto jest bardziej papieski?”. To była uczta duchowa! Pojedynek na słowa, anegdoty, wzajemne przekomarzanki… Tak mogą mówić wyłącznie ludzie świadomi swojej wiedzy, a jednoczenie głęboko zanurzeni w świecie wartości.


Drugi salonik to dyskusja o ponadczasowym wymiarze twórczości Sienkiewicza. Wszak jego rok! A tu cisza i toniemy w zalewie bestsellerów. Zatem hajda na „Trylogię”! I nie tylko, bo nawet „Rodzina Połanieckich” może nas czegoś nauczyć. Spotkanie zaowocowało zakupem tomu „Sienkiewicz dzisiaj”. 
Przyznaję się do rozpusty, bo ksiąg i książeczek było sporo. Ale takie święto czytelników jeno raz w roku! Bo warszawskich nie lubię…

środa, 17 sierpnia 2016

Bo Baczyński wielkim poetą powstania (nie)był...



16 sierpnia 1944 roku zginęli Tadeusz Gajcy i Leon Stroiński. Kto pamięta o tych poetach - żołnierzach Powstania Warszawskiego? Kto pamięta o kolejnych zamordowanych przez Niemców redaktorach „Sztuki i Narodu” – konspiracyjnego miesięcznika literackiego, wywodzącego się z ONR Falangi i Konfederacji Narodu działającej w ramach AK? Stańcie do apelu! – Kopczyński, Bojarski, Trzebiński, Gajcy... Wśród POETÓW POWSTANIA winniśmy pamiętać o J.A.Szczepańskim („Pałacyk Michla...”, „Czerwona zaraza”), Z.Jasińskim („Krwią i rymem”), S.R.Dobrowolskim („Niezwyciężona”), S.Marczaku-Oborskim („Do powstańca”), K.Krahelskiej („Hej, chłopcy! Bagnet na broń!”)...  Wielu ich było, ale z okazji rocznic powstańczych podsuwa się nam niepolskie autorytety! Na dodatek ubarwiając ich życiorysy!
Ikoną PW został BACZYŃSKI, o którym zdań kilka. Przyjęto niczym aksjomat opinię, że był diamentem, którym strzelano do wroga. Dla mnie to po prostu bryłka węgla...
Kilka faktów biograficznych... Rodzice Krzysztofa Kamila żyli w separacji, a chłopiec był wychowywany przez matkę.  To dla niej (Żydówki/przechrzty) syn tolerował praktyki religijne, a nawet wziął ślub kościelny.  Dla  niej także popełnił kilka religijnych wierszy. Kolejna spora grupa utworów uważanych za powstańcze to znów wielka pomyłka!  Dotyczą powstania, ale w getcie (wyraźnie widoczne w twórczości solidarność i krew łączące go z żydowskim ludem)! Zatem nie może być poetą Powstania Warszawskiego! Ostatni wiersz Baczyńskiego powstał 13 lipca, a sam poeta zginął po dwóch dniach powstańczych walk i to nie z bronią w ręku! Okoliczności opisuje Kalina Błażejowska w „Tygodniku Powszechnym” – 4 sierpnia, ok. godz. 16,  Pałac Blanca, pora obiadowa:
 „W  sali  na  dole,  na  długim  stole  nakrytym  białym  obrusem  są  już  porcelanowe  talerze  z  parującą  zupą  i  kryształowe  kieliszki  z  czerwonym  winem.  Wszystko  odbija  się  wielokrotnie  w  obramowanych  złotem  lustrach.  Można,  by  pomyśleć,  że  nie  ma  żadnego  powstania,  gdyby  nie  rozsypane  na  czerwonych,  puszystych  dywanach  okruchy  szkła  z  wybitych  okien.  Baczyński.........stoi........w  narożnym  oknie  na  pierwszym  piętrze  pałacu........Nagle  osuwa  się  na  czerwony  dywan,  trafiony  przez  snajpera  w  głowę.  Nad  okiem,  w  lewej  skroni......dziura...”.
Także inaczej niż nam się to imputuje wyglądała śmierć jego żony. Basia nie była sanitariuszką, lecz ukrywała się z rodzicami w piwnicach. W  końcu  sierpnia  wyszła  na  podwórze, by  odetchnąć  świeżym  powietrzem, wtedy  spadła  na  nią  rozbita  szyba,  uszkadzając  mózg.  Zmarła  pierwszego  września...
To manipulowalne fakty. Nie neguję wartości poezji Baczyńskiego, jednak stanowczo zaprzeczam, jakoby pierwszym poetą powstania był! Warszawskiego – podkreślam!  Niech go sobie czczą bohaterscy powstańcy getta.
Tak powoli, krok o kroku, zabiera się nam pamięć o Powstaniu. Pracują nad tym specjaliści od PRL-u. Zacznę od tego, czym mnie karmiono w peerelowskiej szkole. Obowiązkowo Kamienie na szaniec A.Kamińskiego, bo jeszcze o Niemcach można było mówić źle, a harcerstwo było modne. Skoro jednak młodzież zbytnio identyfikowała się z bohatersko walczącymi chłopcami i ochoczo czytała, co dziś jest rzadkością (a nuż zacznie pogłębiać temat?), postanowiono dopisać im nowe elementy życiorysu [wiadomo jakie]. Druga lektura „Kolumbowie rocznik 20” Bratnego zaczyna się prawdziwie, niestety koniec wieńczy dzieło.
Co w tym zestawie robi Świrszczyńska? W czasie powstania była sanitariuszką i zostawiła po sobie cały tomik wierszy o tym, jak warszawiacy bali się, głodowali, w końcu ginęli. To wszystko prawda, ale nie ma tu mowy o idei, wolności, nadziei, radości... Wyłącznie hekatomba. Wdzięczna GW przypomina poetkę, ustawiając ją na feministycznej barykadzie.
Dodałabym jeszcze - wciąż niestety lekturowy - Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego. Już zaraz po publikacji został właściwie oceniony przez ówczesnych. Wojciech Żukrowski napisał recenzję pt. Mironek w powstaniu, a Michał Kurkiewicz o Mironowym siedzeniu w piwnicy podczas powstania. Bo przecież tak było.
 Żeby uciec od legendy, a znaleźć prawdę o powstaniu, sięgnęłam ostatnio do dwóch relacji uczestników. „Był dom...” Anny Szatkowskiej zawiera ponad sto stron powstańczych zmagań córki i matki (Zofii Kossak). Jakże one inne od Świrszczyńskiej! Kolejne wspomnienia są autorstwa Anny Anders-Nowakowskiej. W książce „ Mój ojciec generał Anders” otrzymujemy wojenną panoramę widzianą oczyma generalskiej córki, a rozdział zasługujący na uwagę szczególną to właśnie etap Powstania Warszawskiego. Jakże różny od tych popularyzowanych!
Zatem NIE DAJMY SOBIE ZABRAĆ POWSTANIA... Szukajmy lektur zbójeckich, które uruchomią chęć poszukiwania prawdy, a nie będą połknięte jak hamburger, po którym zostaje tylko smak stęchłego mięsa...

czwartek, 12 maja 2016

Maj i Piłsudski...



12 maja 1926 roku Józef Piłsudski dokonał zamachu na legalnie i demokratycznie wybrany rząd. Przygotowania trwały rok, a prowadzili je głównie generałowie Orlicz-Dreszer, Rydz-Śmigły, Sosnkowski, Wieniawa-Długoszewski i Żeligowski. Dywersyjną pracą w sejmie i w prasie kierowali Świtalski, Sławek, Prystor i Skwarczyński. To oni wciągnęli Piłsudskiego do zamachu dla własnych, osobistych, materialnych korzyści, co nazwijmy po prostu zbrodnią.  Miejscem spotkań był najczęściej Sulejówek lub dom Świtalskiego. Piłsudski, który sam nie umiał kupić nawet papierosów i pudełka zapałek (tak o tym mówił), chciał objąć władzę w państwie, a dokładniej miał zamiar skupić w jednej ręce sprawy wojska i polityki zagranicznej. A wszystko w imię ratowania Polski przed nieprawymi ludźmi. Mimo ścisłej tajemnicy prezydent otrzymał informację o planowanym puczu i dwa dni przed zamachem wezwał Piłsudskiego do Belwederu. Tenże zaprzeczył przygotowaniom. Jednak na dowódcę wojsk przygotowywanych do zamachu już od dawna był wyznaczony wspomniany Orlicz-Dreszer (chłopiec, który sprzedawał „Robotnika” i został później generałem).
Rano 12 maja Piłsudski wyjechał z domu z zamiarem powrotu na obiad. Był pewien, że przejęcie władzy odbędzie się po demonstracji siły, a nie przewidział odmowy zgodnego zazwyczaj prezydenta Wojciechowskiego (też dawny kompan związany z „Robotnikiem”).  Podczas słynnego spotkania na moście Poniatowskiego usłyszał kategoryczną odmowę, bo prezydent i rząd postanowili STAĆ NA STRAŻY PRAWYCH WŁADZ PAŃSTWA I HONORU WOJSKA POLSKIEGO. A Piłsudski jeszcze podszedł do kompanii podchorążych i dobrotliwym głosem zapytał: „no cóż, moje dzieci, nie przepuścicie mnie?”... Usłyszał gromkie: „nie przepuścimy!” połączone ze szczękiem zamków karabinowych.
Potoczyły się tragiczne wydarzenia, w czasie których swoi ze swoimi bili się w Warszawie. Dowódcą wojsk rządowych został gen.T.Rozwadowski, a szefem sztabu W. Anders. Ich sytuacja była bardzo trudna, gdyż przygotowywany przez zamachowców na premiera Bartel zlecił kolejarzom zatrzymywanie pociągów wiozących wojsko na pomoc prezydentowi.
Walki trwały. Z Okęcia nadleciały samoloty pod dowództwem gen. Zagórskiego i zrzuciły bomby [za co zresztą Zagórski, podobnie jak Rozwadowski – za wierność przysiędze wojskowej - zapłacili później śmiercią]. Tragiczną była sytuacja cywilów, którzy nie spodziewając się użycia broni, tłumnie wylegali na ulice, zwiększając liczbę ofiar. Po trzech dniach walk straty wyniosły  379 zabitych (wojskowych i cywilów) i 920 rannych. To Polacy strzelali do Polaków... Tej zbrodni Piłsudskiemu zapomnieć nie możemy...
Nazwał tak zamach sam ks.Panaś - były kapelan wojsk legionowych Piłsudskiego – i w czasie pogrzebu ofiar bratobójczych walk wypowiedział pełne żalu słowa, że musiał patrzeć na największą zbrodnię popełnioną przez Piłsudskiego. Zerwał z piersi ordery i rzucił je pod nogi gen. Dreszerowi. W kościele zalegała grobowa cisza, a obecna generalicja pospuszczała głowy...

Piłsudski po krwawym przejęciu władzy rozpoczął formowanie swojego rządu i wszczął represje wobec przeciwników politycznych, czym pogwałcił podstawowe prawa w demokratycznym państwie.

W tym samym dniu, w którym dokonał zamachu, zmarł również kilka lat później... Nasz "drogi" wódz... 

sobota, 23 kwietnia 2016

Książki w roli głównej...



Dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Książki 📖
Czy wiesz że:
- na powstanie jednej 100 kartkowej książki potrzeba 3 drzew;
- najmniejsza książka świata waży 0,064 grama, ma 6,3 mm, 4,5 mm szerokości i składa się z 34 stron, na których wydrukowano wiersze Omara Chaijama;
- największa książka - super book, mierząca 2,74 x 3,07 m została wydana w Denver w stanie Colorado - USA w 1976 r., składa się ona z 300 stron i waży 252,6 kg;
- w średniowieczu za jedną ręcznie pisaną książkę można było kupić kilka wiosek, okładki i brzegi takich książek wykańczane były złotem i drogimi kamieniami.

sobota, 26 marca 2016

NIE WOLNO JEST BYĆ DRZEWEM NA NICZYJ KRZYŻ...


Henryk Sienkiewicz- „Osiczyna”


„Gdy Żydzi chodzili po lesie wypatrując, z czego by wyciosać krzyż dla Chrystusa, wszystkie drzewa drżały z przerażenia i żadne nie chciało być krzyżem.
Nie zadrżała jedna tylko osiczyna - więc uczynili z niej krzyż i przybili na nim Chrystusa.
Od tego czasu nawet w chwilach największej ciszy w lesie, gdy wszystkie drzewa stoją spokojnie, osiczyna drży i trzęsie się zawsze.
I dawno byłaby już wyschła i nie stałoby jej na świecie, gdyby nie to, że wszystkie dusze ludzkie, które za życia były dla kogoś krzyżem, Chrystus zmienia po śmierci w osiczyny, by nie zaznały spokoju i drżąc wiecznie czekały na sąd.
Albowiem nie wolno jest być drzewem na niczyj krzyż.”

piątek, 25 marca 2016

EX LIBRIS



Tak się cieszę! Nick „książkowiec” zobowiązuje, a więc wszystko co związane z książkami, nie jest mi obce. Teraz mam swój ekslibris! Wikipedia informuje: „Posługiwanie się ekslibrisem jest uważane za wyraz wysokiego szacunku i dbałości o książki, jak również wysokich potrzeb kulturalnych ich właściciela.” Ba! Raz mogę jej przyznać rację. Pierwsza próba bicia pieczęci nieprzypadkowa. A poza tym - ile pięknych chwil przede mną! To będą najmilsze godziny nadchodzących świąt! Opieczętować tyle miłości...


piątek, 18 marca 2016

ZBIERA PAMIĘĆ O PISARZACH



Republika książek to wymarzone miejsce na spotkanie z autorem. Czego chcieć więcej?
JOANNA SIEDLECKA zawsze chciała pisać. Wyszła z dziennikarstwa, dopiero potem przyszły książki. Ich siłą jest dociekanie istoty, prawdy bohaterka spotkania się nie boi, a procesów unika, bo okopuje się faktami! Najpierw pochyliła się nad przeszłością Gombrowicza i tak otrzymaliśmy „Jaśnie panicza” (pisanego z osobna, by nie promować jaśniepaństwa)... Potem przekonała nas, że jest sprawiedliwość w literaturze, bo „Malowany ptak” najpierw wyniósł Kosińskiego, a potem go zniszczył. O miłości Ameryki do mitów przeczytamy w „Czarnym ptasiorze”. Moją ukochaną biografią jest ta o poecie niezłomnym, w której autorka pokazała Herberta wielowymiarowo, odczarowując jego czas lwowski czy późniejszy – związany z (nie)przynależnością do AK, bo bez tego „O dwu nogach pana Cogito” nie da się odczytać.
Po 1989 roku, kiedy otwarto archiwa, wykluł się nowy temat, czyli życie literackie PRL-u. Wszak władza komunistyczna wpływała nie tylko na dzieła, ale i na życie osobiste pisarzy. Trafiali oni do więzień, do psychuszki, rozpijano ich, podsyłano fałszywych przyjaciół i prostytutki, sterowano karierami... Zapiera dech w piersiach czytanie „Obławy” czy „Kryptonimu Liryka”... I ostatnio wydane „Biografie odtajnione”...
Ponieważ spotkanie odbyło się w Rzeszowie, nie brakło miejscowych odniesień do literackiego światka. Nie sposób tu pominąć Wiesława Zielińskiego i opisanych przezeń  donosicielskich macek. Temat wymuszonej i dobrowolnej współpracy z bezpieką poruszył w „Bagnie”, a kontynuował w „Sprawie obiektowej – Kryptonim MUZA”. Cała Polska zna też sfilmowaną „Syberiadę”, ale o  prokuratorskiej działalności w czasach Stalina już mało kto wie. Zatem i rzeszowianin - pan Domino - zaistniał przez moment w czasie spotkania. W ogóle trzeba podkreślić, że choć nieliczne, ale jakże elitarne towarzystwo stawiło się w księgarni „Libra”. Przyjemność ogromna!
Warto na podsumowanie przytoczyć słowa Kąkolewskiego (nota bene pani Siedlecka była jego ulubioną studentką i uczennicą największych nadziei), że dziennikarstwo to wytapianie tak cennego kruszcu, jakim jest prawda. I tego życzymy wszystkim reporterom!

niedziela, 6 marca 2016

KŁAMCA, MITOMAN CZY KONFORMISTA – RZECZ O TOWARZYSZU Andrzeju WAJDZIE



Dziś fetuje urodziny Andrzej Wajda – przez wielu uważany za naszego wielkiego reżysera, bo przecież nagrodzony Oscarem (za polityczną poprawność - mój przypisek).  No cóż... Garść rzetelnych informacji o nim przekazuje Piotr Włodarski w książce „Pan Andrzej”. A wie, co mówi, bo z jednej filmówki byli. I bazuje na dokumentach podpisanych przez samego Wajdę, choć ten pewnie wolałby o nich milczeć! O istnieniu książki wiedzą nieliczni...
Ja odniosę się krótko do wybranych filmów.
„Kanał” – główny przekaz jest taki, że walka o wolną Polskę jest beznadziejna, bo wszyscy – co do jednego! – zginiecie marnie! A w Powstaniu Warszawskim odnieśliśmy tak wielkie straty, że komuna łatwiej weszła do Polski (dopowiedział w wywiadzie 1 sierpnia 2007 r., a niektórzy powtarzają tę bzdurę do dziś).  
 W „Lotnej” powtórzył scenę z niemieckiej propagandówki z 39 roku, jak to polscy ułani w kampanii wrześniowej  lancami atakują czołgi! Tymczasem z regulaminu wiadomym jest, że kawaleria atakuje pieszo, a przemieszcza się konno! Wajda wie lepiej...
„Popiół i diament” to kunszt inżyniera dusz, bo komuniści są tu dobrzy, uczuciowi, wrażliwi, a akowcy rozhisteryzowani, beznadziejni. Jeśli ktoś docenia film, bo przecież jest tam zapadająca w serce kultowa scena ze zniczami sunącymi po blacie baru, to wspomnę tylko, że pomysł Wajdzie podsunął Morgenstern! A z mitem Maćka Chełmickiego rozprawił się Kąkolewski („Diament odnaleziony w popiele”- tam o uwolnieniu więźniów z kieleckiego więzienia przez „Szarego”).
Może „Katyń” bez wad? Warto zacząć, że Wajda zablokował na przykład Roberta Glińskiego, który jako pierwszy chciał zrobić film o mordzie katyńskim.
Film Wajdy jest wielkim usprawiedliwieniem tych, którzy zgodzili się na współpracę z komunistami (autobiografia?).  Nie ma tu chociażby postaw Żołnierzy Wyklętych, którzy na taką propozycję nie przystali i nie zrezygnowali z pamięci o wolnej Polsce. Nie ma też  głównych winnych zbrodni (jak np. w „Pasji” M.Gibsona). Mamy za to dobrego oficera Armii Czerwonej, który ratuje polską rodzinę. Pominięto okrutne sceny przesłuchań, inwigilacji, zastraszana – główne elementy sowieckiego systemu zniewolenia, za to wprowadzono próbę rozmycia win niemieckich i sowieckich. Że ojciec Wajdy nie zginął w Katyniu, to już chyba wiemy... Antyrosyjskości w tym filmie nie znajdziemy.
Czy można napisać coś złego o „Panu Tadeuszu”? Przyjrzyjmy się, jak cichy jest to film! Choćby w scenie grzybobrania – postaci snują się wśród drzew niby senne mary! Takie cmentarzysko, które ma nam uświadomić, że nie ma już dworów, szlachty, zaścianków! Nie mamy do czego tęsknić!
O Wałęsie wiemy już wszystko, ale z filmu o nim warto wyłowić kilka przekłamań, jak np, scena z milicjantką karmiącą dziecko Wałęsy, a na jej szyi dynda medalik... Generalnie to Wałęsa był wielki, a Polacy to ciemnogrodzianie.
Do kompletu propagandowe dziełka „Człowiek z żelaza” i „Człowiek z marmuru” ...
Dobrze, nie będę się pastwić. Oddam głos profesorowi Jackowi Trznadlowi, który stwierdził, że „cała twórczość Wajdy nie uczy historii, ale ją fałszuje”. Warto wysnuć własne wnioski.

Dodatkowo film na ten sam temat... https://www.youtube.com/watch?v=bVbbP7zBP3E 

 

środa, 2 marca 2016

DZIEWCZYNY WYKLĘTE...


...WALCZYŁY, KOCHAŁY I UMIERAŁY ZBYT MŁODO DLA OJCZYZNY...



Jest 31 marca 1945 roku. Nad brzegiem Sanu zatrzymuje się samochód. Po przeprawie promem wysiadają dwaj uzbrojeni mężczyźni, a między nimi widać młodą kobietę. Idą w kierunku zabudowań.  Nagle jeden skinieniem głowy nakłania dziewczynę do ucieczki. Gdy ta podrywa się do biegu, pada trafiona serią z pistoletu maszynowego...
Kim była zamordowana?
Janina Przysiężniak z d. Oleszkiewicz urodziła się w podkarpackiej Kuryłówce w 1922 roku. W wieku osiemnastu lat miała już małą maturę i za sobą zaprzysiężenie do NOW-AK. Po przeszkoleniu w zakresie sanitarno-łącznościowym  nie miała wątpliwości, że trzeba stanąć do walki. Przybrała pseudonim „Olcha”, który zmieniła po poznaniu „Ojca Jana”. Została wtedy „Jagą”. A kim z kolei był wspomniany „Ojciec”? Niech nie zmyli nikogo konspiracyjny pseudonim. Ten młody, przystojny i opiekuńczy wobec swoich podkomendnych dowódca (stąd miano) i piękna blondynka o niebieskich oczach poznali się na weselu przyjaciółki i... zakochali. Ślub zaplanowali w drugi dzień Bożego Narodzenia 1943 roku, niestety na skutek zdrady nadciągnęły niemieckie tyraliery i rozegrała się bitwa. Franciszek i Janina stanęli na ślubnym kobiercu po dwóch tygodniach, ale tym razem bez partyzanckiej asysty, z jednym świadkiem, a akt małżeński został głęboko ukryty w jarocińskim kościele. Niepokój panny młodej budził wystawiony katafalk i rzeczywiście małżonkom nie było dane żyć długo i szczęśliwie.
Ostatni raz widzieli się w Wielki Piątek 1945 roku. Święta ze względów bezpieczeństwa mieli spędzić osobno. Smutne, ale konieczne było to rozstanie. Wiedzieli, że są poszukiwani przez NKWD. Jan miał spędzić Wielkanoc w leżajskim klasztorze, a Jaga – będąca w błogosławionym stanie – udała się do domu siostry Marii Dolnej. Tam znaleźli ją ubowcy, wywlekli z domu, by po całonocnych torturach odwieźć na miejsce kaźni. Znane jest nazwisko mordercy – to Andrzej Machaj strzelił do brzemiennej kobiety, raniąc ją śmiertelnie...
Pogrzeb w Wielkanocny Poniedziałek  był wielką manifestacją. Kilka partyzanckich oddziałów w pełnym rynsztunku, gotowych na wszystko. Ostatnia droga Jagi i zamordowanego z nią dzieciątka z honorami – szpaler przed kościołem, salwa nad grobem... A na skromnej mogile wciąż ktoś dopisywał: „Zamordowana przez UB”. Kiedy po latach Franciszek Przysiężniak opuścił więzienie, często widziano go pochylonego nad mogiłą najbliższych...
Historię Jagi opisał m.in. Szymon Nowak w książce "Dziewczyny Wyklęte". Znajdziemy tam jeszcze kilkanaście porywających opowieści o walce i dramatycznych wyborach. Do czytania nie tylko 1 marca z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.



czwartek, 25 lutego 2016

Sama się dziwię...

... że tak kruchy i łatwopalny papierowy dom trwa już PIĘĆ LAT.
Dziś są jego urodziny... Przetrwał, choć gospodyni ta sama, ale jednak menu inne. I goście inni. Wierni, jednak też przypadkowi. Zapukali, ugościli się i wracają. To cieszy. Bo wydawać by się mogło, że teraz epoka homo videns. Wystarczą obrazki, a jeszcze lepiej filmiki.
Zatem i ja Was uraczę deserem w postaci propozycji lekturowych dla najmłodszych. Bo starsi już wiedzą, co czytać.
Rozsiądźcie się wygodnie, popatrzcie i posłuchajcie... Świat prawych lektur istnieje...



niedziela, 21 lutego 2016

KANON PATRIOTYCZNYCH LEKTUR

Film zawiera listę pięćdziesięciu ważnych książek, które powinien znać każdy Polak. Zestaw jest subiektywny i otwarty. W komentarzach mile widziane własne propozycje. Oglądaj - udostępniaj!

czwartek, 18 lutego 2016

ANNA ANDERS – generalska córka z klasą



Anna Nowakowska, primo voto Romanowska, to córka generała Władysława Andersa i jego pierwszej żony Ireny Marii z domu Jordan-Krąkowskiej. Rodzina znana, ale ponieważ dziś lansowana jest Anna Anders II, a wspomnienia pierwszej żony (też Ireny) i pierwszej córki (też Anny) są zamazywane, warto przypomnieć biografię ukochanej córki Hanusi...

Jej życie w dwudziestoleciu to pasmo przyjemności. Kolejne ziemiańskie rezydencje na kresach, rodzinne spotkania, ożywione życie towarzyskie, prywatna nauczycielka, galopady z ojcem. Bo miłość do koni ich połączyła – od niego dostała pod choinkę ukochanego kucyka Fi-fi, potem klaczkę Donnę. Była dla ojca Pepitą, a on Don Fernandem... Przeskokiem Anny do starszej generacji było wczesne zamążpójście. Wybrankiem został starszy o ponad dwadzieścia lat rotmistrz, na dodatek podwładny Andersa. Na miłość kładł się powoli cień wojny. 

Front, bezładne ucieczki, dezorientacja... Jeszcze ostatnie spotkanie z ojcem w szpitalu lwowskim i okupacyjna rzeczywistość w Warszawie. Tam w lutym 41 roku przyszła na świat Ewa Maria. I tak rodzina borykała się, walcząc co dzień o przetrwanie. Dzielne kobiety robiły makaron, sprzedawały płaszcze od deszczu, prowadziły antykwariat, a nawet handlowały wódką. Gdy wybiła godzina „W” Anna nie zawahała się nawet minuty i – zostawiając maleńkie dziecko – ruszyła na powstańcze barykady! Pięknie wypowiada się na temat zrywu warszawiaków! To czysta idea patriotyzmu, odwagi i poświęcenia. A powstanie musiało wybuchnąć i za lata upokorzeń nadeszła chwila czynu. Potem podzieli los mieszkańców stolicy. Pruszków, ukrywanie się pod zmienionym nazwiskiem, a po zakończeniu wojny karkołomna przeprawa do Włoch, do niewidzianego od sześciu lat ojca...

Moment euforii i niedowierzanie. Ojciec związał się z kobietą w jej wieku! Słabła nadzieja na powrót do przedwojennej sytuacji. Wybór ojca odbił się tragicznie na losach całej rodziny. Mama mimo straszliwego zawodu zaczęła realizować program społeczny. Syn Jerzy zerwał wszelkie kontakty z ojcem, a Anna zdecydowała się na wyjazd najpierw do Francji, później do Kanady. Tam pracowała w sekcji polskiego radia, dzieląc czas między rodzinę i zaprzyjaźnionych Polaków. Tam też czytała ukradkiem gazety donoszące o narodzinach córki Andersa -  której rodzice dali na imię Anna („jakby nie było innych pięknych imion w kalendarzu!” – napisze matka w liście  z Londynu). I Anna Pierwsza ogląda zdjęcia z pobytu ojca z nową rodziną w Wenecji... Czy ta uśmiechnięta kucająca obok fontanny dziewczynka jest podobna do niej? Łyka gorzkie łzy. Z ojcem nawiąże kontakt dopiero kilka lat przed jego śmiercią. Rewelacje o jej przyjaźni z Ireną Młodszą i jej córką Anną Marią Costą są nadużyciem...

środa, 10 lutego 2016

rocznicowe wspomnienie...



KOLEJNA ZBYT PIĘKNA BIOGRAFIA – rocznicowe wspomnienie...
Kimże jest właściciel owej biografii? Feliks Koneczny. To gigant myśli, nauki i wiary. Wciąż aktualny. Zatem dlaczego tak słabo znany polskiej nauce, jak również opinii publicznej?               O tym dziś słów parę...
Krakus z pochodzenia (ur. 1 listopada 1862 r.). Wcześnie osierocony przez matkę, dzielnie piął się po kolejnych szczeblach edukacji, by już w 1888 roku uzyskać stopień doktora. Potem badania w watykańskich archiwach,  powrót do kraju i wykłady, publikacje historyczne. Niejako przy okazji zajął się działalnością publicystyczną, recenzencką i oświatową. W 1919 roku trafia na Uniwersytet Wileński, gdzie broni rozprawę habilitacyjną. Już wtedy zaprezentował własną koncepcję nauki historii, której osią była oryginalna teoria rywalizujących cywilizacji. Warto się z nią zapoznać, bo dziś trwa wielkie starcie cywilizacji atlantyckiej i eurazjatyckiej, gdzie po jednej stronie są Europa i Ameryka, a po drugiej dominująca w Europie i Azji Rosja. Europa Zachodnia ma wybór  - eurazjatyzm lub atlantyzm – pójdzie z Rosją albo Ameryką. Polska jako obszar ścierania się kilku cywilizacji jest w tragicznej sytuacji! Od stu lat niezmiennym jest przekonanie, że naszą cywilizację może ocalić tylko Kościół, czyli kapłani i wszyscy wierni Bogu i Kościołowi. Tak oto wielki admirator cywilizacji łacińsko-chrześcijańskiej, uczony i myśliciel, nie mógł się spodobać panującej sanacji i w 1929 roku został pozbawiony przez władze państwowe katedry uniwersyteckiej! To jeszcze nic! Bo po zakończeniu II wojny światowej, w czasie której wymordowano przeszło 90 % inteligencji polskiej, na UJ z tego samego powodu nie znalazło się miejsce dla krakowskiego uczonego! Został skazany na niebyt za prezentowanie ducha polskiego katolicyzmu i patriotyzmu, bo nikt tak jak on trafnie nie opisywał rzeczywistości. A był to dla Konecznego czas tragiczny. Tuż przed wojną zmarła ukochana żona, wojna zabrała mu synów i synową... Najpierw Niemcy, a potem komunistyczne władze zarekwirowały mu dom. Został samotny, schorowany, a jednak opiekujący się osieroconymi wnukami, mimo ogromnie trudnej sytuacji materialnej. Zmarł 10 lutego 1949 roku. W pogrzebie nie wzięły udziału władze państwowe ani uczelniane... Miał zostać zapomniany...
Nie udało się jednak pogrzebać dorobku wielkiego myśliciela. Wciąż na nowo odczytujemy jego teorię cywilizacji. Do obiegu wszedł myślowy harmider etyk, pięciokształt życia, koołobieg  czy statolatria (kult wszechpotężnej władzy państwowej, jaki prezentują Niemcy czy Rosja)... Z jaką radością przeczytałam o państwie łacińskim i zależnościach od czynników takich jak: moralność, nauka, własna produkcja i armia. Wszak to analogia z przesłaniem Grzegorza Brauna: Kościół – Szkoła – Strzelnica – Mennica!
Do tej pięknej postaci wrócę, a wpis dedykuję Jackowi, który zainspirował mnie Konecznym. 

 Przy opracowaniu posta korzystałam m.in. z książki Wojciecha Reszczyńskiego.

czwartek, 28 stycznia 2016

DZIECI GENERAŁA ANDERSA... – część pierwsza (jeśli chcecie, będą dalsze)...



I tak oto mimochodem stałam się specjalistą od Andersa. Po publikacji „10 pytań do Anny Anders”, internauci zainteresowali się rodzinną historią generała. Zatem parę słów o Jerzym Andersie – to syn z pierwszego małżeństwa. Słynny Władysław Anders ożenił się w 1923 roku z Ireną Jordan-Krąkowską. Mieli dwoje dzieci - Annę i Jerzego. W 1946 roku do Ankony dotarł najpierw syn Jerzy, a potem żona Irena z córką Anną, jej mężem Jankiem i wnuczką Ewą. Sytuacja stała się dramatyczna. Generał związany był z młodszą kobietą i nie zamierzał się z nią rozstać. Jak potoczą się losy rodziny?
Jerzy urodził się w 1927 roku. Dorastał w towarzystwie siostry Anny i nic nie zwiastowało tragicznych wydarzeń. Po wybuchu wojny ojciec znalazł się w centrum wojennej zawieruchy, a udało im się spotkać jeszcze we Lwowie. Gdy ojca przetransportowano do moskiewskiej Łubianki, rodzina ulokowała się w Warszawie. Jerzy od razu rozpoczął działalność konspiracyjną. Tkwił w niej głęboko aż do Powstania 44. W maju 1945 roku pod zmienionym nazwiskiem wyszedł z Polski, dotarł do generała Pattona, a ten umożliwił mu przelot do Rzymu do ojca. Spotkanie było gorzkie. Ojca Jurek właściwie nie znał. Był dzieckiem, gdy wybuchła wojna, a generał zniknął z jego życia niemal na osiem lat... Syn nie zaakceptował kochanki w wieku siostry i „dał się wysłać” na południe Włoch do Szkoły Podchorążych Artylerii. Gdy do Włoch dotarły mama z siostrą, zaczęli się zastanawiać nad dalszym losem.  Generałowa postanowiła udać się do Wielkiej Brytanii, tam podążył też Jerzy. Ożenił się jeszcze w Londynie z młodą dziewczyną, sprzątającą w pracowni matki. Małżeństwo  przetrwało – mimo nieobecnego myślami Jerzego. Młodzi opuścili  Londyn i pojechali do Kanady. Syn generała został magistrem ekonomii, pracował w urzędzie federalnym, choć wcześniej imał się różnych zajęć, między innymi mył okna na wysokościach, był listonoszem czy zaopatrzeniowcem. Jego syn Władysław junior jest jedynym żyjącym Andersem.   Tragiczny los Jerzego, to śmiertelne strzały obłąkanego byłego pracownika... I śmierć głupia, niepotrzebna, przypadkowa...