DOM Z PAPIERU



piątek, 22 grudnia 2017

ANIOŁ NA NAS WOŁA Z NIEBA...

Mieniących się uśmiechem najbliższych świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim i każdemu z osobna. Pochwalony po wsze czasy!

niedziela, 3 grudnia 2017

WRACAĆ DO LITERATURY PIĘKNEJ, czyli WIELKIEJ


W zimowy wieczór usiąść w domowym kąciku, włączyć lampkę i zagłębić się w lekturę Wielkich Mistrzów.... Przenieść się w świat wyobraźni i wartości, których ze świecą szukać w dzisiejszej literaturze  zwanej tylko piękną. Może to będą książki Josepha Conrada? Zbyt zapomniany...
Józef Konrad Korzeniowski urodził się 3 grudnia 1857 roku w Berdyczowie. To

autor "Jądra ciemności", "Lorda Jima", "Tajfunu", "Nostromo" czy "Smugi cienia". Opisywał piękny i bezwzględny żywioł morski, a przy tym szukał tego, co człowieka wywyższa i czyni szlachetnym. Rzadki dziś rys, bowiem w powieściach brak piękna, miłości, a powstaje literatura (i inne tak zwane sztuki) naznaczona  defektem.
Mija rok 2017 - Rok Josepha Conrada - Korzeniowskiego. Nie wiem, co w kraju zrobiono (o ile zrobiono cokolwiek), żeby uczcić tego pisarza. Mamy jeszcze miesiąc...
 


czwartek, 16 listopada 2017

UCIECZKA OD… CZY UCIECZKA DO…



Uciec z Prowansji? Czyste szaleństwo! Żeby choć do Toskanii, ale gdzie tam! Azymut Alaska! Jest runaway. Musi wędrować, by nie umrzeć z nudów.
„Być małą kobietką, to nie dla mnie” – mówi Lili. Boi się domów, ścian i szczęścia bogatych ludzi. Uciekinierka  z pokrytego pyłem miasteczka, gdzie wszystko jest nieruchome, przeistacza się z ziemianki w rybaka (rybaczkę?). Wkracza do krainy wypełnionej lodowatą wodą i niebezpieczeństwami. Wśród szorstkich mężczyzn próbuje być taką jak oni. Nadziewa na haki przynętę, łowi karbonelę, patroszy ryby, „maluje na czerwono” portowe miasteczka (czekam, aż zacznie sikać na stojąco). Wciąż stawia opór i nieustannie walczy z zimnem, zmęczeniem, przekracza granice ciała. „Aż do śmierci jestem niepokonana” – młodsza wersja Hemingwaya?
Nie jestem w stanie zrozumieć tego wyboru. Wokół rybie wnętrzności, zaschnięta krew, przyklejone wszędzie kawałki przynęty, śmierdzące haki… Do tego seks pod mostem po wypiciu skrzynki piwa z cuchnącym „wielkim marynarzem”. Turpizm w czystej postaci budzący we mnie odrazę. Od pierwszej strony niby już wszystko wiem, ale nie dowierzam i odwracam kolejne kartki. Bezskutecznie. Szukam tropów w biografii autorki, która dokonała takiego wyboru i dziesięć lat pływała na statkach rybackich. Uwiarygodniła to w powieści choćby słownictwem. Czytam: set, poler, bakista, sejner, taklowiec, przypon, okrężnica, bojrep… Jest tu wszystko oprócz odpowiedzi na pytanie: DLACZEGO? Powieść niesie drobiazgowy opis pracy rybaków, zaciekawia przez kilkadziesiąt stron, ale później wyłącznie nuży i czytam już  tylko w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie znalazłam. Z kartek wyciekają smutki i szarości, ziąb i brzydota. W internetowych opiniach przeważają  motywy poszukiwania siebie, ucieczki od lądu i przeszłości,  determinacji i walki, apoteoza wolności… Nieprzekonujące. Nie ujął mnie fenomen wyboru i zamiany  piękna w brzydotę,  ciepła w zimno,  bezpieczeństwa w igranie z życiem… Nie uwiodła mnie opisana wyprawa na koniec świata w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Ta próba mojego powrotu w aktualny obieg czytelniczy skończyła się fiaskiem. Jak daleko odeszłam wybraną literacką tropą! Jakże inni autorzy wywołują zaciekawienie i wypieki podczas czytania! A przecież miałam nadzieję na dobre czytanie, bo kilka nagród literackich, pozytywne opinie... Ech...
Książkę przeczytałam w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki:

piątek, 27 października 2017

BĄDŹ WIERNY. IDŹ...



Posłowie przyjęli dziś przez aklamację uchwałę ustanawiającą rok 2018 Rokiem Zbigniewa Herberta. Oddano w niej hołd „jednemu z najwybitniejszych poetów polskich i europejskich XX w.” w związku z mijającą w przyszłym roku 20. rocznicą jego śmierci.
„Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, głęboko przekonany o wyjątkowym znaczeniu Jego twórczości, ustanawia rok 2018 Rokiem Zbigniewa Herberta” – zaakcentowano w uchwale. Podkreślono w niej, że Herbert wprowadził do polszczyzny wiele zdań „budujących naszą tożsamość i wyobraźnię”, z których najważniejsze brzmi: „Bądź wierny / Idź”.

sobota, 14 października 2017

PIĘKNIE BYŁO ŻYĆ DLA PISANIA PRAWDY



14 października 2017 roku mija pięć lat od śmierci pisarza… Janusz Krasiński wciąż zapomniany, zabijany ciszą. Jak głośno trzeba krzyczeć, żeby o nim Polska słyszała? Kolejne tomy powieści pojawiały się na rynku wydawniczym bez echa, a przecież zatroskanych Ojczyzną u nas wielu. Tymczasem niewiele ze współczesnych dzieł oddaje z taką siłą walkę o prawdę powojennych losów tych, którzy nie poddali się systemowi, jak pięcioksiąg Krasińskiego. Ostatni tom „Przełom” zawiera przejmujący obraz współczesnych zawirowań i lęk w czasie, który wydaje się nam być bezpiecznym, oswojonym. Jednak to on popchnął autora do tragicznego finału. Dlaczego? – tego możemy się domyślać po lekturze pentalogii. Bo Szymon Bolesta – główny bohater – to alter ego i bez trudu możemy poszukać analogii z przeżyciami Krasińskiego.
Jak przedstawił się sam autor?
„Jestem pisarzem. I choć odniosłem szereg sukcesów w kraju i poza jego granicami, pozostałem pisarzem niezbyt znanym. Mówię to nie z żalu niedocenionego twórcy, a jedynie świadom tego, iż grunt, na który padają moje słowa, nie wszędzie jest mi przychylny. Jeszcze wtedy, gdy odsiadując swój wieloletni wyrok, myślałem o napisaniu książki, w której dałbym prawdziwe świadectwo najlepszemu z systemów, nie wierzyłem, że będzie ona mogła ukazać się za mego życia i dla nienapisanego jeszcze rękopisu szukałem w wyobraźni głębokiej dziupli w starej wierzbie. Po wyjściu z więzienia i po zatrzymaniu mojej pierwszej książki przez cenzurę, długo dojrzewałem do napisania tego, o czym marzyłem w więziennej celi. Wreszcie napisałem, cztery tomy. Są, nawet pięknie wydane, tylko trudno dostępne, przemilczane. Piszą o nich nieliczni, za to wybitni krytycy. Kto przeczytał bodaj jeden z tego cyklu, domyśli się, komu tak niewygodna jest zawarta w nich prawda, choć nie szukałem w niej odwetu. A ta mała książeczka jest jedynie wspomnieniem mojej jakże niebezpiecznej drogi, którą dochodziłem do tego nie najlepiej przez wielu widzianego tematu.” – napisał w „Tabliczce chleba”.
Cóż ja mogę? Wołam, proszę, przypominam… Czytajmy i recenzujmy powieści Krasińskiego. Żeby na stałe zagościł w naszej pamięci.