DOM Z PAPIERU



czwartek, 28 stycznia 2016

DZIECI GENERAŁA ANDERSA... – część pierwsza (jeśli chcecie, będą dalsze)...



I tak oto mimochodem stałam się specjalistą od Andersa. Po publikacji „10 pytań do Anny Anders”, internauci zainteresowali się rodzinną historią generała. Zatem parę słów o Jerzym Andersie – to syn z pierwszego małżeństwa. Słynny Władysław Anders ożenił się w 1923 roku z Ireną Jordan-Krąkowską. Mieli dwoje dzieci - Annę i Jerzego. W 1946 roku do Ankony dotarł najpierw syn Jerzy, a potem żona Irena z córką Anną, jej mężem Jankiem i wnuczką Ewą. Sytuacja stała się dramatyczna. Generał związany był z młodszą kobietą i nie zamierzał się z nią rozstać. Jak potoczą się losy rodziny?
Jerzy urodził się w 1927 roku. Dorastał w towarzystwie siostry Anny i nic nie zwiastowało tragicznych wydarzeń. Po wybuchu wojny ojciec znalazł się w centrum wojennej zawieruchy, a udało im się spotkać jeszcze we Lwowie. Gdy ojca przetransportowano do moskiewskiej Łubianki, rodzina ulokowała się w Warszawie. Jerzy od razu rozpoczął działalność konspiracyjną. Tkwił w niej głęboko aż do Powstania 44. W maju 1945 roku pod zmienionym nazwiskiem wyszedł z Polski, dotarł do generała Pattona, a ten umożliwił mu przelot do Rzymu do ojca. Spotkanie było gorzkie. Ojca Jurek właściwie nie znał. Był dzieckiem, gdy wybuchła wojna, a generał zniknął z jego życia niemal na osiem lat... Syn nie zaakceptował kochanki w wieku siostry i „dał się wysłać” na południe Włoch do Szkoły Podchorążych Artylerii. Gdy do Włoch dotarły mama z siostrą, zaczęli się zastanawiać nad dalszym losem.  Generałowa postanowiła udać się do Wielkiej Brytanii, tam podążył też Jerzy. Ożenił się jeszcze w Londynie z młodą dziewczyną, sprzątającą w pracowni matki. Małżeństwo  przetrwało – mimo nieobecnego myślami Jerzego. Młodzi opuścili  Londyn i pojechali do Kanady. Syn generała został magistrem ekonomii, pracował w urzędzie federalnym, choć wcześniej imał się różnych zajęć, między innymi mył okna na wysokościach, był listonoszem czy zaopatrzeniowcem. Jego syn Władysław junior jest jedynym żyjącym Andersem.   Tragiczny los Jerzego, to śmiertelne strzały obłąkanego byłego pracownika... I śmierć głupia, niepotrzebna, przypadkowa...

poniedziałek, 25 stycznia 2016

ŻYJEMY TAK JAK ŚNIMY – SAMOTNI...




Dziś niespodzianka dla stałych gości "papierowego domu". Czasem jestem normalna i czytam - jak inni blogerzy - współczesne powieści. Zero martyrologii i politykowania. Nie wierzycie? No to poczytajcie...

Małgorzata Maria Borochowska Złamane pióro
 Pierwsze strony i uderza kontrast pomiędzy mroczną okładką, a wejściem w sielankowy świat. Emily odziedziczyła wiejski dom po dziadkach i przyjeżdża doń, by pisać... I udomawia nową siedzibę. Jeśli spodziewasz się brodzenia po rozlewiskach, szukania poziomek czy błądzenia po sosnówkach, to się zawiedziesz! To pułapka zastawiona przez autorkę, by wciągnąć nas w swoją pisarską przestrzeń. Stopniowo poznajemy bohaterów. Po pierwsze – Emily – myślicielka, władczyni pióra, obdarzona emocjonalną inteligencją, ale od początku przeczuwamy, że pragnie ukryć swoje niepotrzebne, bo niedoskonałe istnienie, a przeszłość wymazać, jak wymazuje się ołówek...
Następny jest Jacob. Ma fascynującą pracę, pieniądze i prestiż. Jest nieziemsko przystojny, a w swojej powieści Emily uczyni zeń nieskazitelnego, elitarnego Wojownika. Niczym motyl ubarwi karty Alicja – pani architekt spowita w dobry gust... To oni wypełnią treści, zachowując się czasem irracjonalnie, tocząc rozmowy przy lampce wina czy kawie. Zajmują ich uprzedzenia rasowe, obrońcy zwierząt, Hitler, architektura, muzyka Wagnera, kościół, filmy... Dla każdego coś ważnego. Z każdą przewróconą kartą widzimy twarze bohaterów w kolejnych odsłonach. Zaciekawiają. Jaki sekret ukrywa Emily, której pisanie sprawiało ból, ale i radość, a dotykanie traumatycznych wspomnień nasuwa myśl o nieustającej potrzebie zasłużenia na życie? Jakże innym językiem posługuje się autorka, by wciągnąć nas w równolegle toczącą się opowieść, w której mają głos mroczne sekrety i pragnienia! Czy uda się głównej bohaterce przekroczyć granice tych światów i wkroczyć w kolejny etap z nową tożsamością?
A po drodze wyławiam i przenoszę do mojego raptularza myśli nie dla wszystkich złote: „Jeśli nie masz wyobraźni i nie potrafisz się nią posługiwać, to zawsze będziesz już uwięziona w ciasnej celi własnego umysłu spowitej przez mrok.”... Dalej: „Bez mężczyzn kobiety starzeją się, głupieją i przedwcześnie umierają. Takie po prostu są kobiety. Potrzebują miłości, dotyku, podziwu...” Albo: „Bóg dał nam czas. Dużo czasu zupełnie za darmo i intuicję.” Czy robimy z nich użytek?
Z żalem docieram do ostatniej strony i z pragnieniem, by zaszyć się w bliźniaczej głuszy i   napisać swoją wersję rozliczeń z życiem... Samotny, hermetyczny świat... Do pokonania...

PS
Dodatkowy atut powieści to zabawa słowami. Czuć filologiczne przygotowanie pisarskie (nie wiem, może się mylę), ale pomysł z  synonimami zaraża! Sama zaczęłam mówić niczym Emily, bawiąc  się przy tym niebywale. Zatem powieść jest barwna,  frapująca, intrygująca, niebanalna, wzbudza zainteresowanie, wciąga, przykuwa uwagę i trzyma w napięciu. Czego chcieć więcej?

czwartek, 21 stycznia 2016

WITOS – WŁAŚCICIEL WIELKIEJ BIOGRAFII



W styczniu kolejna rocznica urodzin Wincentego Witosa. Wydała go galicyjska ziemia i może być dumna, bo wyszedł poza opłotki rodzinnej wsi, by trzykrotnie stanąć na czele rządu. Nic nie zapowiadało takiej kariery. Rodzina mieszkała w jednym pomieszczeniu, często głodując. Pięcioletniego chłopczyny pasącego krowę nie rozczulała ukwiecona łąka, falujące złote łany ani dzwoniący skowronek. Twardo postanowił zawalczyć o swój byt. Dane mu było spędzić cztery zimy w szkolnej ławie, ale już wtedy wyróżniał się wśród rówieśników i zagłębił się w lekturach. „Czytałem, wierzyłem i bolałem. Nieraz szlochałem całą noc, nie mogąc znieść krzywdy, jaką Polsce i Polakom wyrządzono” – wspominał potem czas zaborów. Został samoukiem i zawzięcie zaspokajał głód wiedzy, przy okazji kształtując prawy światopogląd. Po zdjęciu wojskowego szynela, sięgnął po pióro. Pisał o tym, co mu najbliższe, a więc o sprawach wsi i o ruchu ludowym. W szybko postępującej politycznej karierze niezmiennym punktem programu była integracja chłopów z narodem. „Stać chcemy na naszym narodowym gruncie!” – podkreślał.
            Z nadzieją – jak i inni Polacy – upatrywał szans na odzyskanie niepodległości w momencie, gdy za łby wzięli się nasi zaborcy. „Bez wielkiej wojny i wstrząśnień nie może Polska powstać” – prorokował. I nie stał biernie z boku. M.in. wyjechał do Szwajcarii, gdzie spotkał się z uwielbianym Sienkiewiczem. O czym rozmawiali rozmiłowani w narodzie?...
            Druga Rzeczpospolita to już udział w pracach rządu. Przyszły premier ocenił jednoznacznie powołany przez Piłsudskiego lewicowy rząd Moraczewskiego, włączając się do działania dopiero wtedy, gdy na czele rządu stanął Paderewski. Witos stał się duszą kampanii wyborczej „Piasta” z hasłem - ILE ZIEMI, TYLE OJCZYZNY. Jeszcze później będzie się zwracał do niego Piłsudski z propozycją objęcia sterów, a powód? Jak na marszałka przystało – prozaiczny. Przypominał sobie o ludziach wtedy, kiedy byli mu potrzebni, a tym razem zależało mu na pozyskaniu mas chłopskich w chwili zagrożenia niepodległości. Gdy Witos w 1923 roku po raz kolejny stanie na czele rządu, podkreśli konieczność utrzymania narodowego, polskiego charakteru w ustroju, głosząc: „rząd tworzyć będą wyłącznie Polacy!”. To już się mniejszościom nie spodobało... PPS wywoływała strajki w całej Polsce, a przedstawiciele stawali przed premierem z warunkami przerwania zamieszek, jednak Witos był niezłomny.
            Największy cios dla polskiego parlamentaryzmu dopiero miał nadejść... To „gwałt warszawski” w 1926 roku, po którym Piłsudski i „włodarz sejmu” stali się wrogami.  Mawiano, jak to premier-chłop został obalony przez marszałka-szlachcica, aresztowany i uwięziony w brzeskiej twierdzy. Po latach wspomnienia Witosa są wstrząsającą lekturą! Więźniowie byli bici, poniżani  i traktowani jak szkodliwa zwierzyna. Zatrzymano niemal pięć tysięcy działaczy, w tym 80 posłów i senatorów. Ostateczne przejęcie władzy przez Piłsudskiego przebiegało w atmosferze represji, szantażu, pogróżek... Na nic zdało się uznanie prokuratora dla trzykrotnego premiera, który w czasie procesu brzeskiego powiedział o nim:  „Polska może być dumna, że ma takiego chłopa”.
            Witosowi pozostała ucieczka przed wyrokiem i uwięzieniem. Wygnany  z ojczyzny i z ojcowizny w Czechosłowacji działał nadal, kontaktując się m.in. z J.Hallerem, W.Korfantym, I.Paderewskim i Wł.Sikorskim. To realizacja koncepcji zjednoczenia autorytetów, w finale mająca doprowadzić do konsolidacji ogólnej. Ale i Niemcy o naszym dzielnym polityku nie zapomnieli i próbowali namówić go do tworzenia „polskiego rządu”. Nie udała im się sztuczka jak z Piłsudskim! Jednak Witos podupadał na zdrowiu, a przed nim jeszcze aresztowanie córki, śmierć żony, kolejne więzienie... Zmarł 31 października 1945 roku w Krakowie. Lawecie towarzyszyły las sztandarów i tysiące wieńców. Chłopi o nim nie zapomnieli... Wszak „wyrósł z ludu, wychował się pod strzechą chłopską i pozostał wierny tej chłopskiej strzesze i środowisku, w którym wyrósł...”

[szkic do portretu oparłam na biografii napisanej przez Andrzeja Zakrzewskiego – cytaty stamtąd]

niedziela, 17 stycznia 2016

10 pytań do ANNY ANDERS



- Dlaczego Anna Maria Costa od niedawna zaczęła się przedstawiać jako Anna Anders?
- PO czy PiS? – program której partii jest pani bliższy?
- W jakim stopniu czuje się pani Polką?
- Jakie są pani kwalifikacje i kompetencje - poza historycznym nazwiskiem – do pełnienia znaczących funkcji w rządzie?
- Co to znaczy, że jest pani osobą międzynarodową?
- Czy będąc osobą niepolityczną (jak się sama pani wyraziła), można działać na niwie politycznej?
- Czy planuje pani przeprowadzkę z Bostonu do Warszawy?
- Czy nie widzi pani sprzeczności  w tym, że całe życie jako obywatelka innego państwa, urodzona i mieszkająca z dala od Polski, ubiega się pani o wysokie stanowisko w tym kraju?
- Czy kilka wizyt w naszym kraju daje pani moralne prawo do występowania w imieniu Narodu?
- Jaki jest pani stosunek do Kościoła rzymsko-katolickiego?

I garść wyjaśnień... Odetchnęłam z ulgą, gdy w listopadowych wyborach pani Anna Maria Costa nie została senatorem. Niestety właśnie okazało się, że premier Szydło powołała ją
na stanowisko Przewodniczącej Rady Pamięci Walk i Męczeństwa i na stanowisko pełnomocnika rządu ds. dialogu międzynarodowego. W związku z tą nominacją wróciły niepokoje... Dlaczego? Bo tuż przed wyborami zastanawiała się, czy startować z ramienia PO czy PiS. „Do kandydowania przekonał mnie prezydent Duda” – powiedziała podczas wywiadu (a matka wspierała w 2010 r. kampanię prezydencką Komorowskiego). Mnożą się pytania. Dlaczego Anna Anders przypomniała sobie teraz o polskich korzeniach? – kusi wysokie stanowisko i atrakcyjna pensja? Gdzie mieszkała przez całe życie? Co zamierza zrobić dla Polski? – ma dbać o amerykańskie interesy w naszej ojczyźnie? Czy historyczne nazwisko daje kwalifikacje do pełnienia ważnych funkcji? Dlaczego jeszcze do niedawna przedstawiała się: „Jestem Anna Maria Costa”, a nagle stała się córką Andersa? Dlaczego w wywiadach mówi o sobie, że jest osobą międzynarodową? (córka Ukrainki, wyszła za mąż za Rumuna, a jedyny syn Robert - wnuk generała - nie mówi i nie pisze po polsku)...
Sporo odpowiedzi można sformułować po zapoznaniu się z pokrętnymi dziejami rodziny Andersa. Konsekwentnie następuje znikanie pierwszej rodziny generała – jego żony Ireny Anders, dzieci Anny i Jerzego, a zastępowanie przez drugą Irenę Anders i jej córkę – także Annę! Szczęśliwe dwudziestoletnie pożycie Władysława Andersa i pierwszej żony Ireny (Reny) Marii z domu Jordan – Krąkowskiej przerywają tragiczne wydarzenia wojenne. Wszyscy biorą udział w kampanii wrześniowej, syn i córka walczą w mundurach, potem w konspiracji, w Powstaniu Warszawskim. Gdy po pięcioletniej gehennie uda im się przedrzeć przez granice i dotrzeć do Włoch, tam mąż i ojciec jest zajęty romansem z młodą ukraińską piosenkarką, której nie chce odprawić mimo niechęci towarzyszy broni, a i potem w Londynie parę dotyka ostracyzm. Rozgoryczone dzieci generała opuszczają Europę, a żona ciężko pracuje, by przetrwać. W jakże innej sytuacji jest Irena Młodsza! W nowym związku 60-letniemu generałowi rodzi się dziecko - Anna i to ona dziś uzurpuje sobie prawo do bycia ukochaną córką znanego ojca. Po śmierci generała Iryna Jaroszewicz/Renata Bogdańska/Irena Anders stała się znana i przejęła jego legendę. Dziś córka chce kontynuacji... 

PS
W związku z niedosytem informacji dotyczących Anny Anders publikuję zestaw pytań, na które warto poszukać odpowiedzi. Z mocą chciałabym podkreślić jedno -
Co zamierza zrobić dla Polski? – ma dbać o amerykańskie interesy w naszej ojczyźnie?

sobota, 16 stycznia 2016

MASONERIA, ISLAM, UCHODŹCY – czy czeka nas wielka apokalipsa?


Spotkanie autorskie ze Stanisławem Krajskim z Sandomierzem w tle. Słowa - klucze: masoni, loże, islam, dżihad, hidżra, panteizm, sufizm, antyislamizm, Soros, PO i PiS, Cegielski, Syria, Turcja, Ukraina, Rosja, Chiny, Francja, Niemcy, USA, zdrada, pakt azjatycki, Fallaci, okrągły stół, WSI, pobudka, strzelnica, wartości, chrześcijaństwo, Koneczny...
To było piękne, budujące spotkanie, które poukładało mi pomieszane puzzle.






Może jeszcze cytat z gęsto przytaczanej Oriany Fallaci (Wściekłość i duma):

Zaślepieni krótkowzrocznością i głupotą Politycznie Poprawnych, nie zdajecie sobie sprawy lub nie chcecie zdać sobie sprawy, że toczy się już wojna religijna. Wojna, którą oni nazywają dżihadem. Wojna, która (...) ma na celu podbój naszych dusz i zlikwidowanie naszej wolności. Wojna, która jest prowadzona po to, by zniszczyć naszą cywilizację... (...) Otępieni propagandą fałszu nie przyjmujemy do wiadomości, że jeśli nie zaczniemy się bronić, jeśli nie będziemy walczyć, dżihad zwycięży. (...) Zmiecie naszą kulturę, naszą sztukę, naszą naukę, naszą tożsamość, naszą moralność, nasze wartości.

sobota, 9 stycznia 2016

JESTEM EUROBABCIĄ, czyli o EMIGRACJI słów kilka...



Dzwoni Skype... Na ekranie pojawiają się cudne uśmiechnięte Słowianeczki. Opowiadają na wyścigi o swoich wielkich małych sprawach. Chwila szczęścia... Buziaczki do oczka kamerki, mizianie ekranu... I w oczach pojawiają się łzy... Babi, dlaczego nie możesz nas przytulić? No właśnie – dlaczego?

Emigracja jest wpisana w polski los. Do XVIII wieku właściwie jej nie było, tylko przemieszczanie grup ludności na lepsze ziemie. Potem przyszła ta polityczna, połączona z nostalgią i „dumaniem na paryskim bruku”... Nie mieli też powrotu wywiezieni na Sybir, pozbawieni rodzin i przyjaciół. Przełom XIX i XX wieku to już sprytnie zmanipulowane  wyjazdy ludności wiejskiej „za chlebem”. W galicyjskich wsiach pojawiali się żydowscy agenci, którzy w zamian za bilet do raju przejmowali chudobę. Zwabieni chłopi brnęli potem w brazylijskich lasach albo umierali w kopalniach... Wszędzie towarzyszył im niemiecki szwargot. [polecam „Amy Foster” J.Korzeniowskiego – mechanizm prowokowania wyjazdów; albo „Pana Balcera w Brazylii” M.Konopnickiej!]. Czas na współczesność i powojenną emigrację polityczną i zarobkową. Jednak nigdy nie miała ona takiego oblicza jak późniejsze wyjazdy, gdy na fali emigracji postsolidarnościowej kraj musiało opuścić około miliona patriotów! Ich BANICJA – tak, nie bójmy się użyć tego słowa – była starannie wyreżyserowana. Dostali bilet w jedną stronę, bez prawa powrotu, a z nimi wyjechała pamięć.  Już o nich zapomnieliśmy... 

Jednak najbardziej perfidną okazuje się dzisiejsza gra wyrodnych, sprzedajnych elit, które wymuszone wyjazdy młodych ludzi potrafią przekuć w swój sukces! [sondaże – 90% młodych chce wyjechać z kraju!] Tak, niebywałym osiągnięciem jest wypchnięcie kilku milionów obywateli z kraju, by dokonać wyludnienia, przejąć kontrolę i dokonać podmiany narodu! To zaplanowane wyjazdy! Przed młodymi otwierają się zawodowe perspektywy, mogą się realizować, ale przede wszystkim – utrzymać rodziny. Wyjeżdżają „z własnej woli” na 3-4 lata, które przedłużają się w nieskończoność. To ziszczenie marzeń zaborców i realizacja ich diabelskiego scenariusza. A Polki – niczym kukułki – rodzą dzieci już niepolskie. Bo dostają benefity czy kindergeld, a dziecko wyrusza do przedszkola,  do szkoły i wrasta w obcą kulturę. W domu rozmawiają  po polsku, ale maluchy operują już wyłącznie kodem ograniczonym. Początkowo dwujęzyczne, stopniowo stają się obywatelami wrogiego mocarstwa, wrastają w nową cywilizację...

Co dalej? Jaką cenę zapłacimy za emigrację? Czy pozwolimy wynarodowić nasze dzieci i wnuki? Oddamy Polskę bez walki?
Nigdy! Trzeba ratować Ojczyznę i jej najwrażliwszą tkankę, czyli dzieci. Zaszczepmy w nich miłość do Macierzy!  Nasączmy pięknem polskiego krajobrazu, uczmy historii prawdziwej, pokazujmy skarby naszej kultury, nauczmy słuchać muzyki... Niech zatęsknią za babcinymi pierogami, szarlotką i jej bajaniem... Niech przejdą z rozpostartymi rękami pomiędzy łanami złotej pszenicy... Niech zbierają jagody i nawlekają poziomki na trawki... Niech uklękną przed krzyżem przydrożnym, a kiedy trzeba – niech z radością krzeszą hołubce albo dostojnie odtańczą poloneza... WTEDY WRÓCĄ... Dla nich Ojczyzną ma być zawsze POLSKA!

Linki do wspomnianych recenzji:


I jeszcze film, w którym głos mają emigranci z Wysp... http://dom-z-papieru.blogspot.com/2014/12/dlaczego-kochasz-polske-mieszkasz-w.html

środa, 6 stycznia 2016

SIENKIEWICZ - DLA POKRZEPIENIA SERC



Został patronem 2016 roku, byśmy oddali mu hołd w setną rocznicę śmierci, ale też zasłużył sobie na przypomnienie jak mało kto! Był pisarzem na wskroś polskim. To on w czasie, gdy Ojczyzna zniknęła z map, wzniecał marzenia o niej - wielkiej i niepodległej. Pielęgnował pamięć historyczną, sarmatyzm, szlachecką tradycję i sentyment do Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Obyśmy i dziś dali się uwieść Skrzetuskim, Wołodyjowskim czy Kmicicom! Bo nic tak krzepi ducha, jak wiara w polskiego obrońcę, dla którego najważniejszą jest triada: BOGU-OJCZYŹNIE-DAMIE. Zadbajmy, by Sienkiewiczowe powieści znów trafiły pod strzechy. Nawdychajmy się z nich polskości!

Kto dołączy?

niedziela, 3 stycznia 2016

SWASTYKA KONTRA KRZYŻ



Jeśli wierzysz, że biskupi niemieccy błogosławili Wehrmacht idący na wojnę... Jeśli winisz Papiestwo za kontakty z nazistami... Jeśli wydaje ci się, że zakaz używania nazwy świąt Bożego Narodzenia to dzisiejszy wynalazek... Jeśli odpowiedziałeś TAK, to jest to        z pewnością książka dla ciebie!
            Ireneusz Lisiak nie ugiął się przed poprawnością polityczną i napisał książkę, o której nie usłyszysz w mainstreamowych mediach. To „Sutanna w cieniu swastyki. Holocaust duchowieństwa katolickiego w czasie II wojny światowej”. Autor przerwał ciszę wokół tematu, dotarł do ogromu źródeł i poddał je drobiazgowej analizie. O kim? o czym? - jest ta książka? Kilka moich uwag...
            Warto najpierw przyjrzeć się  dążeniom Niemców do supremacji nad światem. Lata trzydzieste, zatem Adolf Hitler. Powszechna jest wiedza o tym, że był ochrzczony i wyrastał w wierze katolickiej. Zdecydowanie mniej przenika do świadomości fakt, że już w szkolnych latach sam postawił się poza Kościołem katolickim, a chrystianizm uznał za religię niewolników, aż w końcu wypowiedział słynne zdania: „Można być albo Niemcem, albo chrześcijaninem” oraz „Największym nieszczęściem ludzkości jest chrześcijaństwo”. Tak otwarta została droga do tego, by usunąć z życia publicznego czynnik religijny, a naród niemiecki doprowadzić do jedności. By wypełnić powstałą lukę, Niemcy stworzyli czyste niemieckie chrześcijaństwo pozbawione elementów judaistycznych (Deutsche Christen). Działo się tak za aprobatą protestantów i wśród krytyki katolików. Rozpoczęła się na niesłychaną skalę walka propagandowa, mająca na celu  ośmieszenie i zohydzenie duchowieństwa. A więc duchowni byli leniwi i gnuśni, klasztory pełne bogactwa, zakonnicy prowadzili się niemoralnie (kwitła pedofila), dopuszczali się dewizowych przestępstw (np. zbiórki misyjne)... Skąd to znamy? A obóz koncentracyjny w Dachau zapełniał się księżmi...
           
Gdy postanowiono zniszczyć Kościół będący strażnikiem moralności, jedynymi protestującymi byli duchowni katoliccy! To oni jako pierwsi ujawnili zjawisko eksterminacji nieuleczalnie chorych! To w III Rzeszy rozegrały się walki o krzyże w salach lekcyjnych (w jednej tylko miejscowości do walki stanęło 4 tys. mężczyzn i była to bitwa wygrana!).  Bezwzględna walka z Kościołem katolickim to również słynny Konkordat z Watykanem podpisany po wielu konsultacjach i szantażu Hitlera związanym z groźbą likwidacji wszystkich katolickich szkół. Zatem zadajmy kłam lewackim opowieściom o powszechnym poparciu Kościoła katolickiego dla Hitlera czy błogosławieniu przez niemieckich biskupów wojsk niemieckich (hajlujący biskupi byli protestantami! - szczegóły w książce).
          

  Można jeszcze uzupełnić tło janczarami Hitlera. Mowa o Hitlerjugend. Przynależność od 1936 roku była obowiązkowa.  Cele to dechrystianizacja, wychowanie fanatyków oddanych sprawie, szkolenie wojskowe i sanitarne. Za kilka lat będą mordować bez skrupułów... A tak na przykład śpiewali:
Żaden podły ksiądz nie wydrze z nas uczucia
że jesteśmy dziećmi Hitlera.
Czcimy nie Chrystusa, lecz Horsta Wessela.
Precz z kadzidłami i wodą święconą.
Kościół nie rozumie, co jest naprawdę cenne.
Ta swastyka przynosi zbawienie światu.
chcę podążać za nią krok w krok.
            Czas na nasze sprawy. Losy polskiego duchowieństwa na ziemiach wcielonych do Rzeszy i GG były przesądzone już wcześniej. Kościół będący filarem polskości miał być planowo wyniszczony poprzez rozstrzeliwanie księży, wyniszczenie  w kacetach, utrudnianie praktyk religijnych, konfiskowanie majątku, dewastacje cmentarzy, usuwanie kapliczek i krzyży przydrożnych... Niemiecka fobia na punkcie powszechnego oporu doprowadziła do przygotowania ekspertyz, które poddały analizie wydarzenia z przeszłości Polski. W ich wyniku okazało się, że należy nas pozbawić elit przywódczych, stąd wyrok na inteligencję (duchowni, nauczyciele, ziemianie). Przygotowany był też Memoriał NSDAP o traktowaniu polskiej ludności. Zakazywał on małżeństw polsko-niemieckich, opieka lekarska miała być skuteczna o tyle, by nie przenosić chorób zakaźnych i ograniczyć rozrodczość (spędzanie płodu, homoseksualizm – znowu skąd to znamy? program realizowany do dziś). Zapanował bezwzględny terror. Czysto niemiecka perfekcja i porządek. O tym, co się działo z osobami duchownymi w Gdańsku i Prusach Zachodnich, w Kraju Warty i na Śląsku szczegółowo traktują kolejne rozdziały.
            Ogromny plus dla autora za iście benedyktyńską pracę, za nazywanie sprawców terroru i nieukrywanie ich pod płaszczykiem nazizmu, za odwagę i bezkompromisowość. Czuję się winna, że tak mało wiedziałam przed lekturą, a przecież to czasy nieodległe! Jeszcze jestem ciekawa, jak Niemcy poradzili sobie dziś z odrodzeniem tak zmiażdżonego Kościoła katolickiego... Książka ważna i oby dotarła do jak najszerszego kręgu odbiorców.