Jak zaczęła się moja znajomość z tą ciekawą osobą? Najpierw przeczytałam Malwy na lewadach. Dawno temu w PRL-u jeszcze można było zobaczyć autorkę w telewizji. Wprawdzie tylko w wersji czarno-białej, nie fioletowej, ale osobę zapamiętałam. Potem wielokrotne powroty, gdy byłam spragniona wieści o wielkich Polakach.
Poza książkami - cudowne spotkania autorskie, gdzie mogłam nawdychać się polskości i pięknej mowy polskiej. Wypełnione po brzegi sale i słowa wypowiadane z pasją, sycące energią. Cytaty na podorędziu - takie fragmenty prozy przywoływane z pamięci! Chyłkiem notowałam - wszak do każdego nie dotrę.
Ojczyźnie miłej służ! - skąd te słowa? Z hymnu harcerskiego autorstwa druhny Oleńki Małkowskiej.
Nie podaję ręki nikomu, kto nie zna imienia pradziadków z domu - słowaWańkowicza, gdy mowa była o gniazdowej świątyni, czyli rzecz jasna o domu.
Już za rok matura, ale za to całe życie bez logarytmów! - z listu Sienkiewicza. Przytoczeniem tego cytatu zaczynałam warsztat dla nauczycieli poświęcony dyskalkulii.
Naród zabijany musi się bronić, musi mieć siłę! Idzie po nią do Mickiewicza. - to Żeromski.
Uwaga, kobiety! - Chcąc zachować anielski charakter, kobieta nie powinna się niczym zajmować. Tak Sienkiewicz mówił do Maryni. Czy to jedno zdanie nie jest godne Nobla?
A na pytanie: Kogo kocha? - Sienkiewicz odpowiadał niezmiennie: Jeśli się kocham, to w języku polskim.
Rzędy krzeseł poprzetykane gdzieniegdzie dziecięcymi główkami, więc i je zauważa.
- Jaki napis na kamieniu wyrył Staś - bohater książki "W pustyni i w puszczy"?
- Jeszcze Polska nie zginęła... - dziewczątko odpowiada drżącym głosikiem. Brawa.
Do ukochanych wątków Barbary Wachowicz należy niewątpliwie Sienkiewicz. Na otwarcie wystawy Henryk Sienkiewicz - dla pokrzepienia serc przybywa z Anną Dziewanowską - prawnuczką pisarza. Smutne losy rodzinnego Oblęgorka. Tak, tak, wiemy. Dar narodu od 1900 roku. Majątku Sienkiewiczom nie odebrały władze okupacyjne, wyznaczyły tylko zarządcę. Dokonała tego dopiero nowa polska władza. Naród dał - naród odebrał - skwitowała prasa amerykańska. Po wojnie twórczość noblisty też "upaństwowiono", toteż rodzina została bez środków do życia. Obecnie zamieszkują rządcówkę obok pałacu. Od lat Hanka z Sienkiewiczów Dziewanowska próbuje przekonać stosowne władze do tego, by wpisać ją w poczet przewodników po domostwie pradziada (jest muzealnikiem z wykształcenia - etnolog). To co za granicami jest zaszczytem i nobilituje, że po zamku oprowadza potomek rodu mieszkającego tu niegdyś, w Polsce jest lekceważone i zbywane lakonicznie. Póki co, otrzymałyśmy z córcią zaproszenie na jazdę konną, bo w Oblęgorku powstaje stadnina "Pod Inflancką Kobyłą". Wiecie, że żaden z koni w Trylogii nie miał imienia? Za to pierwszy źrebak, który ujrzał świat w stajni pani Hani, otrzymał imię Tuhaj-bej. Z zaproszenia skorzystałyśmy.
Będę kończyć, choć temat - rzeka. Jeszcze fragment Cata - Mackiewicza dedykowany tym, którzy chcieliby nazwać twórczość noblisty ramotą:
"[...] lekceważący stosunek do największego nie tylko naszego, lecz światowego prozaika tych czasów, nabrał charakteru snobizmu. Jak jeszcze teraz czytam jakiegoś literacinę z lekceważeniem piszącego o Sienkiewiczu, to chce mi się powiedzieć: - Wpierw, aniołku, napisz choć jedno zdanie tak dobrze jak pisze Sienkiewicz, a potem wygłaszaj o nim sądy."
Czy dziś Sienkiewicz jest już niemodny? Kocham intertekstualność. Przeczytałam książkę Anny Szepielak Zamówienie z Francji. Nie mogłam odpuścić, jako miłośnik Prowansji, lawendy i wina. Wszak tam "Sienkiewiczem" mówi francuski ogrodnik - mały wielki rycerz zakochany w Ewie.
I już całkiem zamykam temat - w końcu dowiedziałam się z ust pani Barbary, dlaczego tak kocha fiolety. Bo to kolor wierności i pokory. Piękne!
Lawendowa Dama; obok z dumą - ja.
Nie wiedziałam, że pani Wachowicz pochodzi z Podlasia. Ciekawe, z jakiej konkretnie miejscowości. Niestety, nie udało mi się znaleźć.
OdpowiedzUsuńDla mnie "Malwy na lewadach" (kiedyś sądziłam, że na lawendach:) to była książka kultowa, jak już kiedyś wspominałam. Pod wpływem szkicu o Lucy Maud Montgomery pod koniec szkoły podstawowej napisałam do muzeum kanadyjskiej autorki, w adresie pisząc tylko nazwę instytucji i "Wyspa Księcia Edwarda". :) Wyobraź sobie, że mój list doszedł, dostałam odpowiedź i broszurę o muzeum. :)
Łączy nas też zamiłowanie do fioletu, ale w moim przypadku to zdecydowanie jaśniejsze odcienie.
Masz świetne pamiątkowe zdjęcie!
Wachowicz ma oficjalną stronę internetową: http://www.barbara-wachowicz.pl/
Jest osobą niezwykle aktywną: http://www.barbara-wachowicz.pl/spotkac.html
Jestem pod wrażeniem jej aktywności!
Po przeczytaniu Twojego tekstu poczułam chęć "nawdychania się polskości". Mam nadzieję, że kolejna wizyta w bibliotece będzie owocna.
nawiasem mówiąc to zdumiewające, że media nie korzystają z możliwości tak malowniczej postaci, ale skoro mowa o wzajemności...
P.S.
Ale pięknie Ci kwitnie ta lawenda w doniczce!:)
"Malwy na lewadach" mam i co jakiś czas do nich wracam. Cudownie pisze pani Barbara.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze jedną jej książkę, a mianowicie "Marie jego życia" o Sienkiewiczu właśnie w ślicznej , oczywiście fioletowej, okładce.
Przeczytałam wczoraj recenzję "Rodziny Połanieckich" u Izy i wygrzebałam owe "Marie" ze stosu innych książek - chyba czas je po raz kolejny odświeżyć...
I chyba przy najbliższej wizycie w bibliotece zobaczę czy mają coś "Basi z Podlasia":)
Kiedyś o pasji Barbary Wachowicz pisało się w prasie, stąd wiem o liliowych papeteriach i fioletowych atramentach.
OdpowiedzUsuńOpowiada z pasją, zadziwiając niespotykaną erudycją. Ostatnio w radiu miała cykl audycji o Fryderyku Chopinie. W wywiadzie na pytanie o tego autora najbliższego z najbliższych powiedziała: Żeromski.
Dziewczyny, tak się cieszę, że powspominamy miłą osobę!
OdpowiedzUsuń~Lirael, czy my już zawsze będziemy kojarzyć wszystko z lawendą? Tak dla ścisłości, to lawendę wolę latem, a fiolet zimą. To cudo na zdjęciu, to nabytek, nie własna hodowla. Ale moje krzaczki na działce rosną równo!
Jeśli byłaś na stronie autorki, to czytałaś chyba, o co jej nie pytać. To m.in.: nie pytajcie mnie, dlaczego mnie nie ma w mediach; to ich pytajcie. W tym cała prawda.:)
~Anek, czytałam "Malwy...." i całą resztę, oprócz harcerskiej sagi. Niestety tylko trzy mam z cudnej fioletowej serii. Żal mi pozbywać się starych wydań, trudno. A dzisiejszy wpis był właśnie zainspirowany recenzją Izy. Po nitce do kłębka: od Połanieckich do Sienkiewicza, od Sienkiewicza do Wachowicz...:)
~Nutto, siedziałam w czasie spotkania, dotykając rąbka spódnicy i potwierdzam, że wszystko było fioletowe! Dedykacja też. Wręczane kwiaty, a jakże!
Co do Żeromskiego, to przedreptałam ziemię świętokrzyską jego śladami, siedziałam w gimnazjalnej ławce w muzeum w Kielcach, zwiedziłam Chatę w Nałęczowie... Pisał pięknie, może nawet na Nobla zasłużył, ale... Trudno mi oddzielać twórczość pisarzy od ich życia prywatnego i tu uznania mojego nie zdobył. Wiem, że nie tędy droga, biję się w piersi, ale podziwiać nie potrafię. Może poczytam więcej kiedyś, może przekonam się. Z książki o nim "Ciebie jedną kocham" wypisałam bliski mi cytat: "Lubiłem zawsze i zawsze samotność" (Dziennik). Ciekawy człowiek.:)
"Malwy na lewadach" to podstawa. Zgadzam się w pełni. Ale jednak we mnie najgłębiej siedzi książka o Kasprowiczu autorstwa pani Wachowicz, czyli 'Czas nasturcji'. Czytałam, przeżywałam i zupełnie nie rozumiałam, czemu tak mało o tym poecie w szkole się mówiło... Pani Barbara potrafi jak nikt rozbudzać zainteresowanie polskością.
OdpowiedzUsuń~Maioofko, "Czas nasturcji" czytałam dawno i chyba odświeżę, bo Kasprowicza sobie cenię. Czy w jakiejkolwiek szkole mówi się dużo o poezji? Jaki ułamek uczniów wybierał na maturze analizę porównawczą wierszy! Wydaje mi się, że to zależy od nauczyciela - żeby zapalać, trzeba samemu płonąć. Jeśli ten lubi poezję, to dzieci/młodzież też.
OdpowiedzUsuńDecyzja o zmianie na blogspot - bardzo trafna. Od dawna śledziłam sferę blogową i przy zakładaniu swojego bloga kierowałam się "ucieczkami" z bloxa. Łatwiej tu i przyjemnie. :)
Niestety, moja znajomość twórczości Pani Barbary, jest niemal równa zeru (na pewno nie czytałam nic w formie książkowej), gdyż jakoś wymiotło ja z mojej świadomości w momencie, gdy zniknęła z mediów "głownego nurtu". Dlatego też mocno sie zdziwiłam, gdy okryłam ją w zeszłym roku z ciekawym cyklem artykułów o Chopinie.
OdpowiedzUsuń"Marie..." przeczytam na pewno, jeśli je oczywiście namierzę, a jeśli się nei uda, rozejrzę sie za innymi tytulami (podobnie jak Anek naszło mnie na polskie klimaty).
a mnie Malwy zginęły podczas przeprowadzki domu rodzinnego i sobie teaz właśnie siedzę i płaczę nad tą stratą.Normalnie staram się o tym fakcie nie myśleć, bo czuję się jakbym rozum traciła, tyle fajnych książek przepadło, ale cóż, życie
OdpowiedzUsuń~Izuś, u mnie polskie klimaty dominują od zawsze i do obcej literatury raczej się zmuszam. Gdy czytam o wojnie secesyjnej albo inne czorty... No, może nasz kontynent łaskawiej traktuję. Po prostu jest tyle książek, że trzeba coś wybrać. Wachowicz się lubi albo nie. Niektórzy zarzucają jej chaotyczność. Mnie to akurat nie przeszkadza. Lubię tropy literackie, dokądkolwiek prowadzą. Wolę od fikcji. A jeśli dodatkowo spycha się kogoś do niszy - bo tak chyba można powiedzieć o B.W. - to tym bardziej myślę, że komuś nie pasuje, żebym polską historię literatury poznawała.:)
OdpowiedzUsuń~Kasiu, jak ja Ci normalnie zazdroszczę, że nie masz tych książek, bo możesz je kompletować w lawendowej serii! Z tego co piszesz, to chyba do Wachowicz przekonywać Cię nie trzeba.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia wokół domostwa - smutne okrutnie. Dobrze, że już myślisz o książkach, znaczy się - życie wraca pełną parą. Pozdrawiam najserdeczniej:)
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Barbarą Wachowicz, gdy miałam trzynaście lat a Ona przepytała mnie z wiedzy o... Kochanowskim, zanim podpisała dedykację Potem przemiłe spotkanie w zakopiańskiej księgarnii i jeszcze później na targach książki. Czytałam tylko "Dom Sienkiewicza". Może warto poszukać w domowej biblioteczce (bo są w niej!) inne tytyły? Piękny wpis o Basi z Podlasia, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~m, wczesną inicjację miałaś. Jak wypadł sprawdzian z naszego Mistrza z Czarnolasu? Dziękuję za miłe słowa, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie wyjęłam ramoty, tylko przywołane postacie żyją i niosą słońce.:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, czy to nie Ty gdzieś tam w komentarzach wspomniałaś, że Basia z Podlasia o miłościach Sienkiewicza książkę popełniła? No w każdym razie "Maryśki jego życia" do domu przywlokłam z biblioteki, bo czytam "Listy z podróży...". Podczytuję raczej :-)
OdpowiedzUsuń~Monotemo, całą dyskusję rozpętała Iza "Rodziną Połanieckich" i tam wspomniałam, że warto pogłębić temat. "Marie... są bardzo akuratne. Ja przeczytałam teraz "Dom Sienkiewicza", ale tu już mniej o miłościach noblisty, a więcej o miłości narodu, który odebrał, co dał. Jednak jeśli lubisz Wachowicz, to dobrze się czyta. I kto by to pomyślał, że tak dyskusja się rozkręci. To dziewczę trafiło!
OdpowiedzUsuńA dziś dostałam zaproszenie na wieczór poezji ukochanego księdza Jana od Biedronki. Spotkanie w zamku sandomierskim. Moje klimaty... I chyba znów ciągnie mnie do wspomnień. Coś, co lubię.:)
Egzamin z Kochanowskiego odbył się po tym jak pryznalam się, że mieszkam w jego "okolicach". Wyszło tak sobie, ale wiek mnie usprawiedliwiał:-) Pozdrawiam wiosennie
OdpowiedzUsuń~m, zaliczyłam kiedyś szlak Kochanowskiego i byłam oczarowana. Mogłam się lepiej przygotować do wyprawy, a tak szukałam - pytając ludzi. Znalazłam wszystko - zaczęłam od przydrożnego popiersia w Sycynie, bo to on zatrzymał mój samochód. Potem ludzie pokierowali mnie opłotkami w pola pszeniczne i odkryłam obelisk. Wreszcie sam Czarnolas i Zwoleń. Kocham te klimaty i trzeba odświeżyć na wakacjach. Nie tak daleko. Póki co - pozdrów Mistrza z Czarnolasu.:)
OdpowiedzUsuńMusi być jakiś straszny głód polskiej klasyki, gdyż 2 posty na ten temat- o Połanieckich i "Emancypantkach", pobiły u mnie rekordy popularności.
OdpowiedzUsuń"Marie..." się czytają. Coś nie bardzo miał Sienkiewicz szczęście do kobiet...
~Izuś, temat faktycznie wywołałaś akuratny. A czy Sienkiewicz nie miał szczęścia do kobiet? Patrząc zgodnie z dzisiejszymi kryteriami, to miał ogromne - tyle ukochanych i żon! Żartuję:)
OdpowiedzUsuńA ktora ksiazka P. Wachowicz jest najfajniejsza? Zainteresowaly mnie te Malwy na lewadach, ale kazda chetnie przeczytam, bo nabralam ochoty i kupilabym siostrze w prezencie.
OdpowiedzUsuń~ Ale miło, że aż tu trafiłaś:)
UsuńWachowicz ma specyficzny styl pisania (dla niektórych - chaotyczny), choć mnie odpowiada i wszystkie książki są takie. Wydaje mi się, że w doborze warto kierować się ulubionym pisarzem i np. czytać "Marie jego życia", jeśli ktoś ceni Sienkiewicza, "Czas nasturcji" dla lubiących Kasprowicza, "Ciebie jedną kocham" dla miłośników prozy Żeromskiego... Zawsze gwarantowane świeże spojrzenie, ogrom cytatów, a przede wszystkim żarliwość, bo autorka pisze tylko o tych, których podziwia. "Malwy..." to eseje o podróżach zagranicznych i miejscach dotkniętych stopami naszych pisarzy. To chyba jedna z pierwszych książek. Zapamiętałam ciepło. Pozdrawiam lawendowo:)
Wiem, że trochę czasu upłynęło, ale co, tam, się tu wpiszę, bo nikt inny o "Malwach na lewadach" nie napisał:)
OdpowiedzUsuńOjojoj, ja też właśnie przeczytałam, a raczej odświeżyłam sobie po latach "Malwy na lewadach" i niestety, niestety, wrażenia mam raczej odmienne.
KIEDYŚ mi się to podobało, a teraz wcale...
buuu:(((
~ Znalazłam cię:)))
Usuń"Malwy na lewadach" zwróciły moją uwagę na Wachowicz, ale to było dawno, dawno temu. Aż się boję powrotu:(
Była pupilką telewizji w PRL-u - to fakt. Tak samo jak to, że zniknęła. Spotkania na żywo są urokliwe: mistrzowska polszczyzna, powódź cytatów, erudycja i uśmiech. Chociaż i styl jej pisania nieco się ugrzecznił. "Dom Sienkiewicza" jest już bez żadnych udziwnień. Może dasz jej jeszcze szansę? W końcu uwiera kogoś z salonu, skoro za próg jej nie wpuszczają...
Ależ ja jej, oczywiście, mam zamiar dać szansę. Przecież już się przymierzam do jej nowej książki o rezydencjach. Fragmenty podczytywałam w "Naszym Dzienniku" i były fajne. Ale szczerze przyznaję, że mnie drażni jej afektowana maniera mówienia i rzeczywiście jest nieco chaotyczna w tym co pisze. Miesza różne wątki, wraca do nich, zapomina, kręci się w kólko, a ja lubię wywody, w których jest żelazny ordnung. Jednak z pewnością będę szukać tej nowej książki.
UsuńTylko ten Lenin w "Malwach na lewadach" po prostu rozłożył mnie na łopatki... No, ale może wtedy musiała tak pisać?
~ Trochę mnie zmartwiło to, że gawędy o siedzibach nie ukażą się w całości! W tym tygodniu pierwsza, a druga w listopadzie.
UsuńA wracając do przeszłości i czy musiała tak pisać. Wiesz, jakie zdanie otwiera moją pracę magisterską?
- "Jednym z głównych celów wychowania socjalistycznego jest wychowanie ludzi uspołecznionych." Brrrr.... Jeśli ktoś dotrze do tego wpisu, będzie miał radochę:)
I jakoś wyrosłam na porządnego człowieka:)