O Januszu Krasińskim usłyszałam po raz pierwszy w 2006 roku, kiedy otrzymał nagrodę literacką imienia Józefa Mackiewicza. To był jedyny błysk medialny. Dla mnie wystarczający, by zacząć szukać. Z trudem zdobyłam jego tetralogię, która wstrząsnęła moim życiem. Dwa pierwsze tomy Na stracenie i Twarzą do ściany opowiadają o doświadczeniach ze stalinowskich więzień. Szymon Bolesta - alter ego pisarza - ledwie osiemnastolatek, zostaje aresztowany pod zarzutem szpiegostwa (obóz w Dachau, gdzie zastała go wojna, wyzwoliły wojska amerykańskie). Podstawą stało się pamiątkowe zdjęcie na tle mostu. Wystarczyło, by oskarżyć, przeprowadzić okrutne śledztwo, zamknąć i oddać na wiele lat w ręce ubeków. Absurdalność zarzutów poraża i to nie tylko w odniesieniu do głównego bohatera, ale i współtowarzyszy niedoli. Byli też więźniowie, którzy wiedzieli, co ich czeka. Godnie, po żołniersku odchodzili, jak na przykład Zaporczycy. To dzięki tym książkom szukałam dalej i więcej, choćby o rotmistrzu Witoldzie Pileckim czy Kazimierzu Pużaku. O nich zapomnieć nie można. Bez tych książek i bez świadomości tego, co działo się w polskich katowniach, nie wyobrażam sobie właściwego oglądu dzisiejszej rzeczywistości. W mediach tyle kanalii, zhańbionych polityków, zakłamanych dziennikarzy, a prawdziwe autorytety skazane na milczenie. Dlaczego o tym dzisiaj? Bo nie ma piękniejszej drogi krzyżowej niż przejście od celi do celi, od więzienia do więzienia, zadumanie się i odmówienie modlitwy za tych, którzy za wolną Polskę zapłacili cenę najwyższą.
Ten sam wiek, ten sam czas, zbliżony wyrok...
(zdjęcie ze zbiorów prywatnych)
Lubię spotykać się po latach z bohaterami powieści i dlatego przeczytałam ostatnią książkę Janusza Krasińskiego Bracia syjamscy z San Diego. Pisarz wyjeżdża do USA na zaproszenie dawnego przyjaciela. Nie widzieli się od sześćdziesięciu dwóch lat! To nie będzie łatwe spotkanie dla żadnego z nich. W czasie rozmów powrócą echa wojny i ubeckich kazamatów, choć nie braknie i dzisiejszych ciekawych obserwacji amerykańskiego społeczeństwa. Mnie nadal przeraził fakt, że i za oceanem trudno jest zainteresować Polaków prawdziwą historią. Kto chce dziś słuchać o "zaplutych karłach reakcji"?
Z tego co piszesz to musi być ciężka w odbiorze literatura, ciężka, ale nie znaczy że nie można jej zdobyć i przeczytać.
OdpowiedzUsuń~Piotrze, uważam się za osobę mało odporną, nawet thrillerów w telewizji nie oglądam, a te książki połknęłam. Warto. To literatura faktu i autor nie ukrywa, że to osobista historia. Od lat walczy, żeby świat usłyszał o skazanych przez komunistyczną dyktaturę. Tyle fikcji przełykamy, a ja cenię podwójnie opowieści prawdziwe. Jeśli dzięki temu postowi choć jedna osoba zapamięta, pozna, przeczyta... - będę szczęśliwa. Może nie w czasie radosnych świąt, ale potem. :)
OdpowiedzUsuńJa zapamiętam dzięki Tobie to nazwisko i kiedyś przeczytam. To trudne tematy, ale nie należy od nich uciekać. Przeczytałam niedawno bardzo dobrą książkę Zofii Kossak "Z otchłani" o Birkenau, i chwilowo muszę odpocząć, ale wracam co jakiś czas do historii, które zasługują na pamięć.
OdpowiedzUsuńp.s ach te sowy, zazdroszczę :)
Wesołego Alleluja!!!
~Dziękuję, Virginio. Każdy komentarz pod tym postem jest dla mnie na wagę złota, bo znaczy to zauważenie żołnierzy wyklętych. Zofię Kossak też trzeba czytać. To dla mnie bliski i bolesny temat, bardziej chyba niż dla innych. Po prostu na zdjęciu jest mój Tata.
OdpowiedzUsuńAle żeby było lżej, to po południu opstrykam moje gadżety książkowe. Świątecznie pozdrawiam. Moc Wielkiej Nocy jest ogromna.:):)::)
Czytałam tego autora jeszcze przed 2006. Po Twoim poście miałam wyciągnąć jego książki ze strychu u rodziców w celu przypomnienia sobie (źle to brzmi, że leżą na strychu, ale leżą tam wszystkie moje ksiażki zakupione przed wyprowadzką), ale na razie ich nie namierzyłam.
OdpowiedzUsuńMoże następnym razem się uda.
W każdym razie razie chętnie przeczytam, a potem napiszę, gdyż za dużo w blogosferze fikcji, a za mało spraw polskich (u mnei zresztą też, nie jestem wyjątkiem).
Przeglądam sobie zresztą dodatki do "Rzeczpospolitej" o żołnierzach wyklętych, i jestem w szoku, że niby uczyłam się historii najnowszej już po '89 i niby w moim liceum była ona na wysokim poziomie, a o wielu sprawach słyszę po raz pierwszy.
Pozdrawiam serdecznie:).
~Izuś, miód na serce! Jesteś pierwszą osobą (nieważne, że znaną wirtualnie; przecież jesteś duchem i ciałem), która zna Krasińskiego! Już myślę czasem, że jestem jakaś wyalienowana, dziwna... Wyciągaj księgi z zaświatów i niech trzymają honorową wartę w widocznym miejscu!
OdpowiedzUsuńWczoraj kupiłam już piąty zeszyt "Rzeczpospolitej" i czytam zachłannie.
Ale lepiej, że właśnie wróciłam ze spotkania z Grzegorzem Braunem. Tak się cieszę! Zamieszczę relację, chociaż - jak widać - te posty mają znikomą oglądalność. Ponad trzy godziny rozmowy z mądrym człowiekiem! Jestem wniebowzięta. Tak jak piszesz - prawdy na blogach mało. Jutro jeszcze praca, ale zaraz długi weekend i nadrobię zaległości. Pozdrawiam serdecznie:):):)
Czyżby spotkanie przy okazji projekcji "Eugeniki"?
OdpowiedzUsuńZamieszczaj relację i się nie przejmuj oglądalnością, wystarczy, że kilka osób zajrzy i rzetelnie przeczyta, niż gdyby setka miała bezmyślnie klikać.
Pozdrawiam i ja:).
~Izuś, jasnowidzu, "Eugenika"!!! Dziś dopiero wróciłam z pracy. Od jutra leżę plackiem i piszę, piszę, tworzę...
OdpowiedzUsuńA przy okazji - zawisam na Twoim blogu:):):)