- W moim domu nie ma Wigilii - mówi jeden z emigrantów. - Jest zastawiony stół, jest żona, troje dzieci, ale nie ma babci i dziadka.
W ilu polskich domach wpatrzeni w pusty talerz myśleliśmy o najbliższych, którzy dzielą się z nami opłatkiem przez skype'a? Święta spędzili poza Ojczyzną, bo ceny biletów przyprawiają o zawrót głowy. Zresztą w pracy bizi i w grudniu trudno dostać holideja. Żeby dochować tradycji, doładują ojsterki i pojadą na polską mszę. Ksiądz prawi kazanie po polsku, dzieci biegają lub w wózkach bawią się smoczkami, butelkami... Jest tak pięknie, ale coś dziwi... Nagle zdaję sobie sprawę - brakuje siwych głów! Kościół pełen młodych rodziców! Jakże odmienny od polskiego widok...
W świątecznym wydaniu "GP" dodatkiem był film Magdaleny Piejko Tam, gdzie da się żyć. Właśnie kadry z polskiej mszy (choć w filmie Wielkanoc) wycisnęły z oczu łzy. Kolęduję "Nie było miejsca dla Ciebie", a myślę, dlaczego dla kilku milionów Polaków zabrakło miejsca w Ojczyźnie? Dlaczego i przez kogo zostali zmuszeni do emigracji? Bo nie wyjechali z własnej woli, bo nie są łowcami benefitów, bo wciąż marzą o powrocie...
Film jest prawdziwy i boli. Pokazuje zbiorowy portret ostatniej najliczniejszej emigracji. Wypowiadający się prezentują różne zawody, mają różne statusy społeczne, jednak myślą podobnie. Wyjechali, bo tam da się żyć. Tam, czyli na Wyspach. Żyją wśród Angoli i Irlandczyków, bo w Polsce nie znaleźli pracy, padły ich firmy, rodzące się dzieci musiały jeść, a za niezapłacony rachunek mogli wyłączyć im prąd lub wyrzucić z mieszkania.
Przyjechałem sześć lat temu na trzy miesiące... Miałem przyjechać na pół roku, siedzę tu dziewięć lat... Przyjechałam na wakacje... - mówią. Chcą godnie żyć, utrzymać rodziny, wykarmić dzieci. We wszystkich rozmowach powtarza się słowo normalność. Uciekli do normalnego życia. Bo tutaj założenie działalności trwa 15 minut, ubezpieczenie kosztuje 74 funty na pół roku, a żądana dokumentacja to zeszyt w kratkę z dochodami i rozchodami. Gdy nie zarabiasz, to nie płacisz! Są zaradni, nie żebrzą. Zdają egzamin z danej i zadanej im wolności w napiętej atmosferze. Wielu Irlandczyków pamięta emigrację z Zielonej Wyspy, ale "celtycki tygrys" już się skończył. W czasach recesji łatwo o słowa, że Polacy kradną im pracę. Jednak mimo dotkliwej dyskryminacji zawsze tu lepiej niż w Polsce.
Pytają o siebie. Mają wciąż polską tożsamość, choć zgrzytają zrymowane słowa patriota-idiota. Jeśli coś się traci, to jednocześnie bardziej ceni. Przychodzi czas na czytanie polskich książek, organizowanie akcji związanych z naszymi rocznicami historycznymi (Powstanie Warszawskie), wyjście z kościoła na ulicę (Droga Krzyżowa przez miasto)... Powrót do polskości, do historii, do kościoła - wszystko jest spójne!
Czas zapytać - czy wrócą do kraju?
Do czego wracać? Polska przestaje istnieć, bo państwo nie spełnia swojej podstawowej misji, jaką jest ochrona obywateli i troska o nich. Media zapychają ludziom oczy aferami, a rządzący to bestie bez narodowości.
- Nie wiedzą, kim są? Nie mają pradziadków? Jaka krew w nich płynie? - padają pytania.
- Żebym wrócił do Polski, musiałby się zmienić rząd.
Praca i godna płaca - to podstawowe warunki. I dziwią się Polakom w kraju, że jeszcze nie wyszli na ulicę. To eutanazja narodu! Ukochanego narodu! Nie ma dnia, żeby nie tęsknili za Polską. Tragiczny sentymentalizm, bo dziecko powinno być przy dziadkach, a nie w internecie. A kiedy syn pyta: Tata, dlaczego kochasz Polskę, a mieszkasz w Anglii? - jak mu to wytłumaczyć?
Bardzo mnie oburza, jak wielu ludzi broni naszego kraju za wszelką cenę, nie dostrzegając właśnie, że zatracił najważniejsze wartości jak ochrona obywateli i zapewnienie im godziwego życia. Zamiast tego ciągle skaczą podatki, czynsze (mnie ostatnio podwoili z dnia na dzień!), mieszkania drożeją, jedzenie drożeje, komunikacja miejska i usługi pocztowe tak samo... Życie jest po prostu znacznie droższe. Planuję wyjechać za granicę w poszukiwaniu pracy właśnie dlatego, że w Polsce musiałabym harować od 8 rano do 20, by przywieźć do domu marne 2000 zł miesięcznie, a w Stanach mój zawód jest jednym z najlepiej opłacalnych, najbardziej cenionych i pożądanych i to przy godzinach pracy 8-14/16. Trudno nie skorzystać z takiej okazji, prawda?
OdpowiedzUsuń~ Mam nadzieję, że dobrze oddałam myśl przewodnią reżysera. Sama jestem pełna buntu wobec losu, jaki zgotowała ojczyzna moim dzieciom. Nie wyjeżdżają dzieci komunistycznych kacyków, bo byt mają zapewniony. Media fałszują obraz emigrantów, pokazując ich jako beztroskich młodych goniących za socjalem. Albo jak w serialu "Londyńczycy" - uciekających przed własną tożsamością. Tu młodzi twardo mówią jednym głosem! Nie wstydzą się polskości i wiedzą, kto ich z kraju wygonił. Rząd zaciera ręce, bo nie musi płacić becikowego, rodzinnego, maleją statystyki bezrobocia, a i protestować nie ma komu. Młodzi, wyjeżdżajcie, bo macie prawo do godnego życia, ale jeśli Ojczyzna będzie w potrzebie - wróćcie:)
UsuńSmutne ale prawdziwe w Polsce pracuje się za grosze, jest wyzysk, taka jest prawda. Przykre ale tak jest. Mimo wszystko kocham ten kraj, tu mam rodzinę, przyjaciół, wszystko, co bliskie memu sercu, tu spędzam urlopy. Choć przyznam, ze gdyby sytuacja życiowa i finansowa przycisnęła, to nie wiem czy nie wyjechałabym. Wśród moich najbliższych wszyscy są w Polsce, ale wśród dalszej rodziny i znajomych sporo tuła się po obcych krajach.
OdpowiedzUsuń~ Rozdarcie między krajami, albo jak mówi jeden z bohaterów filmu - siedzenie między dwoma krzesłami - mam na co dzień. To jako matka i babcia. Drugi punkt widzenia, to praca w szkole. Co potrafią napisać synowie tęskniący za ojcami! Film oddaje trudny obraz naszej współczesnej historii...
UsuńKiedyś słuchałam w tv jednego z lewicowych autorytetów a pan ten cieszył się niezmiernie z faktu, że młodzież nie chodzi do kościoła i może pracować, gdzie chce w Europie. W Europie, byle nie w swoim kraju.....doprowadzono bowiem do sytuacji z przed I wojny światowej, bo to wówczas moja ledwo 16 letnia babcia wyjeżdżała do pracy sezonowej bodajże do Dani.
OdpowiedzUsuńTylko od nikogo, poza księżmi nie słyszy się jak rozłąka wpływa na rodziny, jak rozpadają się małżeństwa.
~ Tak, to był główny argument, gdy wpychali nas do Unii - "Europa stoi przed wami otworem!". Emigrację Polacy przerabiali wiele razy, ale żadna fala nie była tak liczna jak teraz. Wyjazd w ciągu kilku lat trzech milionów młodych Polaków to upust krwi narodowej! Jakże inny przekaz niż w rządowych mediach!
UsuńPS
Aniu, jak już pewnie zauważyłaś, znów musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Nawet w świąteczny czas troll zionie nienawiścią do wszystkich i wszystkiego. Jakiś bardzo nieszczęśliwy człowiek, bo nawet z tożsamością ma kłopoty i nie wie, czy jest nim czy nią. Bóg z nim...
Niestety czytałam...współczuję Ci, być może będziesz musiała zablokować anonimy, bo inaczej ten ktoś będzie pluł a Ty mimo woli rzucisz na to okiem i ciśnienie Ci skoczy, jak w moim przypadku, gdy to przeczytałam, gdyż te obelżywe komentarze czytają również na poczcie te osoby, które chcą by je powiadamiać o komentarzach.
Usuń~ Aniu, nie wiedziałam, że mogą czytać inni! To przykre! Myślałam, że moderowaniem panuję nad komentarzami i nikt nie będzie mi gości obrażał. Blokada anonimów nic nie daje, bo ta sama osoba już założyła kilka razy konto na googlach. Pogrzebię w ustawieniach. Pocieszam się, że to co piszę jest ważne, bo do nastolatek piszących o kosmetykach trolle nie wchodzą. Oj, muszą boleć prawda i dobro:)
UsuńMam nadzieję, że Magdalena nie przeczytała....
UsuńBlokada anonimów blokuje nie tylko anonimy, również utrudnia komentowanie, ale oczywiście nie profilom z bloggera, ale ponieważ to jest moim zdaniem ta sama osoba co już używała wielu u Ciebie różnych nicków i po Twojej ostatniej wypowiedzi pod komentarzem pani czuje się spalona tym razem dopóki nie założy nowego profilu na bloggerze jako anonim by się nie pojawiała.
~ Hejtowania ciąg dalszy:( Chyba zwrócę się do administracji, bo końca nie widać. Ktoś chyba nie wie, że komputer ma IP, a jeszcze zmieniło się prawo. Do dzieła!
UsuńNie wiem czy wyjechałabym z Polski zagranicę nawet za chlebem, za bardzo tęskniłabym za swoim ojczystym krajem...Czy zgodziłabym się na tułaczkę tylko dlatego, żeby coś mieć...Nie wiem czy ci młodzi którzy wyjechali wróciliby do kraju jak by był w potrzebie...Tylko mam jedno pytanie: Jak rząd się zmieni wrócą ?
OdpowiedzUsuńWątpię...będzie tak samo, jak jest...Pozdrawiam:)
~ Jeśli naprawdę brakuje chleba, decyzję podejmuje się z rozpaczą w oczach, ale jednak... Każdy pociesza się, że to na chwilę, bo przecież wróci! Po paru latach pyta, do czego teraz ma wracać? Jeśli nie znalazł pracy jako młody człowiek, to czterdziestolatka żaden pracodawca już nie przyjmie. Też mam słowiańską duszę, zakochana jestem w tej pszeniczno - skowronkowej ojczyźnie, ale rozumiem rozterki emigrantów jak nikt:(
UsuńW niektórych krajach stabilizację życiową się dziedziczy, dokładając do niej własne osiągnięcia wynikające z pracy, nawet małych sukcesów życiowych. U nas jest to pogmatwane, nowe pokolenia wciąż muszą zaczynać właściwie od zera (wyłączywszy "dziedziców" PRL-u). Nie dziwię się młodym. Oferta chleba i jałmużny finansowej nie wystarczy.
OdpowiedzUsuńCoraz mniej przyjeżdża młodych emigrantów na święta, ich kolegów znajomych też nie ma - rozproszyli się po świecie.
~ Coś wiem o dziedziczeniu stabilizacji;) Młodych mi żal, choć wciąż nadzieję mają - na powrót, na godne życie w kraju, na więzi dzieci z dziadkami... Temat nieporuszany w mediach.
UsuńPięknie, jeśli emigracja jest kwestia wyboru, a nie determinacja. Dawniej nie wyobrazalam sobie wyjazdu z kraju dziś wydaje mi się to możliwe, w moim wypadku może nie dla chleba, ale dla ocalenia godności, kiedy praca upokarza, bo ludzi traktuje się w wielu zakładach pracy, tak jak rządzący traktują cały naród z arogancja i bezczelnoscia. Pobyt w krainie łagodności pozwolił naładować akumulatory. Pozdrawiam poswiatecznie.
OdpowiedzUsuń~ Chyba trudno określić procentowo tych, którzy musieli i tych, których porwała magia Europy. Jedno jest pewne - tęsknią wszyscy bez wyjątku. Lubię tam bywać. Kiedyś nie wyobrażałam sobie opuszczenia kraju, teraz coraz częściej myślę: czemu nie? Tam po prostu da się żyć! Przybliż pobyt w krainie łagodności! To tak na osłodę i rozmrożenie zimowych dni... Do siego roku:)
UsuńJa chyba raczej nigdy bym nie wyemigrowała, ale nie jestem zdziwiona tym, którzy to biorą pod uwagę...właśnie z tych powodów, które wymieniłaś.
UsuńAle boli to, że dajmy na to dzieci wybierają życie na obczyźnie a tak jest w przypadku np, trzech córek mojego brata, które już nie zamierzają do kraju z rodzinami wrócić.
~ Aniu, co ja mam tu sama robić? Tęsknię za wnukami i to uczucie dominuje. Ale też lubię za granicą uprzejmość, uśmiech, brak pośpiechu... Widok policyjnego munduru budzi pozytywne skojarzenia, bo gość chce mi pomóc, a nie wlepić mandat... Nie słyszę wulgaryzmów, śmieci lądują w koszach, autobus kursuje co dwie minuty... To niby drobiazgi, ale czynią gorzkim życie w Polsce. Nawdychałam się na zapas polskości, a teraz tęsknię za normalnością.
UsuńNiestety i ja nie mam dobrych spostrzeżeń i mnie to razi a nawet bardziej niż razi...tyle, że mam mało kontaktów zewnętrznych więc nie jestem tak narażona. I to smuci bardzo.....że tak się nasza kultura zachowania różni od zachodniej.....
Usuń~ Aniu, właśnie codzienne wyjścia i dojazdy bolą bardzo. Jakaś dzikość cywilizacyjna, degradacja kultury, uczuć wyższych... Czytam właśnie "Zapiski oficera Armii Czerwonej" Piaseckiego, bo za dwa dni będę w teatrze na spektaklu pod tym tytułem. Autor wyśmiewa radziecki kicz ideologiczny (napiszę na blogu), ale mam wciąż wrażenie, że po latach ta groteska pasuje do nas jak ulał! Został zniewolony, postkolonialny, polski naród, pozbawiony elity. Smutno mi, gdy rozglądam się wokoło:(
UsuńOdbiło się na naszym narodzie to kto przejął władzę po wojnie.......i "kultura" tamtych przetrwała i ma się dobrze.
UsuńJa do dzisiaj się otrząsam, gdy wspomnę jak mnie w latach 80-tych, gdy dojeżdżałam do pracy potraktował "pan" kierowca - wtedy długo nie mogłam przyjść do siebie, jak mnie słownie sponiewierał nie zabierając, bo miałam delegację a nie bilet miesięczny....
~ Oprócz wzniosłych idei z patriotyczną nutą i endeckim przytupem, mamy też naszą szarą polską rzeczywistość, która doskwiera każdego dnia. Doświadczam jej i stąd rodzi się chęć ucieczki do innego świata...
UsuńTak mało, a tak wiele. Podróżowanie, zwykłe, codzienne, autobusem. Pamiętam, jak wróciłam oczarowana komunikacją miejską w Szkocji, gdzie kierowca jest kierowcą, sprzedawcą biletów, punktem informacji i osobą, która cię wita w autobusie i żegnając dziękuje za wspólną podróż, nawet, gdy ta trwa pięć minut. Zatrzymuje się na przystanku, ile razy trzeba, każdego wysadzi, każdego zabierze, nie warknie i nie powie, że przystanek był 100 metrów wcześniej, a ty nie nacisnęłaś na przycisk stopu. A ja już trzy razy przejechałam przystanek, bo nie działał przycisk stopu, a kierowca widząc, że naciskam nie reagował, a na zwróconą uwagę jeszcze mnie opieprzył; strata czasu, pieniędzy i przede wszystkim zaufania do ludzi. Kilka razy nie wsiadłam do autobusu, bo jeśli na przystanku jest dużo ludzi, zatrzymuje się kilka autobusów, to nie widzę numeru tego trzeciego, a on już nie zatrzyma się ponownie, nawet kiedy macham, a może zwłaszcza, kiedy macham. Albo kanar, który wszedł do autobusu i natychmiast zablokował automaty nie pozwalając mi skasować biletu, tylko solidarność współpasażerów uchroniła mnie przed mandatem za to, że on zachował się bezczelnie i po chamsku. Takich drobiazgów jest tak wiele, że mógłby powstać cały długi wpis na ten temat, ale z takich drobiazgów, także z nich składa się nasza codzienność.
Usuń~ Przytakuję, potwierdzam. Mam tych obserwacji codziennie pod dostatkiem. Nie spotkałam takiej agresji i niechęci do klienta nigdzie poza Polską. Nie byłam wprawdzie za wschodnią granicą, ale nawet w postkomunistycznej Albanii uprzejmość mieszkańców mnie zadziwiła. Za mało się uśmiechamy! Wiem, że powodów do radości w tym kraju wiele nie mamy, ale to nic nie kosztuje. Właśnie serdeczność i uprzejmość w innych krajach mnie zachwycają. To nie powód do emigrowania, ale daje do myślenia.
UsuńWpisy pojawia się jak tylko się ogarne wróciwszy. Jestem, jeszcze przez chwile w Krakowie.
OdpowiedzUsuń~ Grzecznie poczekam. Kraków musi być magiczny!
Usuń