DOM Z PAPIERU



sobota, 8 grudnia 2012

Między sierpem a młotem

Patrzę na zaokienny termometr. Minus dziesięć. Tylko...
Od głodu,
od pochodów,
od deszczu, od wszy, od powietrza na wietrze w skos prutego twarzą,
od ognia - kiedy nocą odejść ci go każą,
od tajgi, co do kolan moczarem namaka,
od urwanej podeszwy, od skradzionego chlebaka - wybaw nas Panie!
Od tundry, twarzą w niebo leżącej na wznak,
od zmory białych nocy,
od komarzych młak,
od nagłych a niespodzianych wymarszów ponocnych,
od świtów ołowianych
i zmroków popielnych
- Święty Boże,
- Święty Mocny
- Święty a Nieśmiertelny
- wybaw nas Panie! [...]
Czytam od kilkunastu godzin, rozglądam się nieprzytomnym wzrokiem, pochylam się znowu. Jaką drogę przebyła polska arystokratka w ciągu kilku miesięcy, zanim stała się świerzbowatą łachmaniarą pod biegunem? O książce Beaty Obertyńskiej W domu niewoli słyszałam już na studiach, ale tyle ważnych spraw mnie pochłaniało, tyle niepotrzebnych książek po drodze przeczytałam! W końcu jest i uderza z siłą niespotykaną. Siłą jest spokojna narracja, relacjonowanie wydarzeń, miejsc, spotkań i doświadczeń. Losy tych, których autorka spotyka, mówią o milionach represjonowanych przez sowiecki ustrój. Bolszewicki system miażdżył wrogów i swoich, więc mam przed sobą obraz życia w kolejnych więzieniach - lwowskie Brygidki, potem Kijów, Charków, Chersań, znów Charków i ostatni przed łagrem, budzący grozę Starobielsk. Bo tiurmy są wszędzie! Jak Rosja długa i szeroka, wzdłuż linii kolejowych, czyhają na ludzi te wrogie, nienawistne, nienasycone mury, łykając swój żer dniem i  nocą jak rok długi. [...] Cóż to za straszny młyn - taka tiurma! Miele ludzką plewę, przesypuje, zgarnia znów, miażdży, rozciera. Każdy ślad zostawiony po sobie był zacierany, a jednak w Charkowie z niewiadomych powodów ocalała ściana z tysiącami napisów. Dziwny, upiorny zgiełk tych ścian, niemy, splątany ich krzyk, ten rozpaczliwy wysiłek zostawienia po sobie śladu, znaku...
Dlatego czytam, choć co rusz muszę wycierać okulary.
Nie da się streścić tej książki. Żadne słowa - moje przynajmniej - nie oddadzą grozy tych chwil. Choć prawie nie ma tu wycia katowanych, egzekucji. Są cele, walka o godność, konflikty, bo depczą po sobie kobiety z tak różnych światów, są opowiadania, nauka, humor często rozładowujący chwile napięcia. Są też modlitwy. Tu upatruję jednej z przyczyn, dla której książka nie jest promowana (na ilu blogach  pojawiła się recenzja?). Póki Polski, póki z Bogiem! - mawiał dziadek jednego z bohaterów i choć Jędrek po kościołach nie latał, bo milsze mu były panny od sutanny, bez wieczornego pacierza się nie położył. Sama autorka stwierdza, że trzymała ją często przy życiu ślepa wiara w miłosierdzie Boże i niezachwiana pewność, że nas Pan Bóg woli od bolszewików. Zaszyty w obrąbku krzyżyk przetrwał wiele rewizji. Za posiadanie różańca z chleba groził karcer. Nic nie powstrzymywało więźniarek przed wspólnym odmawianiem litanii.
Druga przyczyna niepopularności książki to ogromne poczucie polskiej narodowości. Przedwojenne sympatie endeckie dają o sobie znać. W wielu miejscach Obertyńska pisze, kto stał murem za systemem i jak więźniarki innych narodowości i wyznań odnosiły się do Polek. Mówi o jednej współwięźniarce: Polski nienawidzi całą duszą. Opowiada - gdzie może - różnym rosyjskim Żydówkom i babom, jak to u nas źle i ciężko było Żydom, jak byli prześladowani, jaką cierpieli nędzę i inne tego rodzaju bzdury.
Bezwzględnie powinna być to szkolna lektura. Pierwsza, przed Czapskim czy Herlingiem - Grudzińskim. Tak przejmującej relacji i zamkniętego obrazu życia łagierniczek w literaturze nie spotkałam. Rangę świadectwa podnosi fakt, że przedstawia je przedwojenna poetka. I w grozie białych dni potrafi przysiąść i zachwycić się Uralem czy polarną zorzą. Język! Język jest niesamowity.
(Niebo)... zaczęło oddychać kolorami. [...] Tak.  Płynny dreszcz kolorowego ruchu, dyszący faliście w pustce między ziemią a gwiazdami - oto zorza polarna.
I już krótko. Cudem odratowana przez lekarza dowiaduje się o amnestii. Ta dziwna amnestia od win nigdy nie popełnionych nie jest jednoznaczna z uwolnieniem. Do Buchary droga daleka.  O tym traktuje druga część książki "Na tak zwanej wolności". Ostatnie karty to wiersze z łagrów, a fragment jednego z nich - powyżej.

Głównym tematem dzisiejszego wpisu jest literatura sybiracka.  Przewietrzenie półek i odnowienie zapasów zawdzięczam Violetcie z USA, która dopatrzyła się w moich postach czegoś więcej, niż tylko pogoni za książkami. Publikuję zdjęcia z nadzieją, że zainteresowani tematem wesprą moje poszukiwania, by nie przegapić ważnych pozycji, by ocalić jak najwięcej świadectw. Najpierw klasyka: A.Applebaum, A.Sołżenicyn, Z.Domino (nie mogę uwierzyć, że człowiek doświadczony Sybirem przeszedł na służbę tyrana!, jednak jego "Syberiadę polską" przeczytałam, a na półce mam "Czas kukułczych gniazd"), J.Czapski, G.Herling-Grudziński, W.Odojewski...



I pewnie mniej znane. "My deportowani" - książka zawiera fragmenty wspomnianych wyżej autorów. Przede mną jeszcze lektura wielu rozdziałów, bo czytałam zachłannie, aczkolwiek fragmentarycznie. Uwagę moją przykuła seria "Tak było... Sybiracy". Wspomnienia z deportacji w głąb ZSRR i pobytu w sowieckich łagrach wydaje Komisja Historyczna Związku Sybiraków w Krakowie. Mam tom 13., a planuję dalsze, w szczególności drugi i trzeci, w których ukazano losy dzieci i kobiet. Te autentyczne świadectwa losów wrócą na łamy bloga z pewnością.
Jednocześnie chciałam wyjaśnić, dlaczego taki wybór. Otóż Syberia i Sybir to nie są pojęcia tożsame.  Dla tych, którzy przeżyli piekło sowieckich tiurm i łagrów, Sybirem jest także chociażby Kazachstan jako miejsce zsyłki, choć ma niewiele wspólnego ze wspomnianą krainą geograficzną. Ograniczyłam się też do ofiar represji na Wschodzie w czasie II wojny, a wyszukana w sieci literatura sięga do wcześniejszych zesłań, nawet z czasów carskich. Omijam też celowo tematykę Kresów, choć i ona zahacza o zsyłki, bo taki los spotkał tysiące polskich rodzin. Jednak wyróżnię kiedyś odrębną półkę, zostawiając analizę czasów życia na Kresach w skojarzeniach bliższych sercu, cieplejszych. Niech Kresy będą tęsknotą za minionym światem.
Liczę na pomoc:) A ludzi dobrej woli spotkać można zawsze i wszędzie. Z ogromną przyjemnością  wspominam przy okazji Natannę, której zawdzięczam "mikołajka" - dla zakładkowego potwora to okazja wspaniała, ale skąd Mikołaj wiedział, że urwał mi się właśnie breloczek przy kluczach? Dziękuję, Aniu:-D

35 komentarzy:

  1. Ciekawy tytuł i pozostałe pOZycje z tej tematyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dziękuję:) Wierzę, że będzie więcej. Już nawet wypatrzyłam kilka na allegro, ale rodzinne święta mają pierwszeństwo;)

      Usuń
  2. Witam,piękny post i piękne książki.Mam nadzieję,że kiedyś wyżej wymienioną przeczytam.Zawsze zaglądałam do Pani po cichutku,a dziś pozwoliłam sobie skomentować,bo obok takich książek nie da się przejść obojętnie.Zaś sam Pani blog prowadzony po mistrzowsku-zawsze można przycupnąć z kubkiem czegoś ciepłego i zanurzyć się w ciekawych opowieściach.Ja w prowadzeniu bloga jestem kiepskim nowicjuszem,dlatego dobrze jest,mieć obok siebie ludzi, którzy robią to z pasją i zaangażowaniem tak jak Pani.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Missy, witaj w papierowym domu:)
      Ze sposobu zwracania się domyślam się, że jesteś młodym dziewczęciem. Zatem po wielokroć cieszę się z ujawnienia, bo czasem martwię się, że pamięć o tych trudnych czasach i sprawach tylko starsi pielęgnują, a młodych porywa inny świat. Tyle dziś atrakcji, że wcale się nie dziwię. Dzięki za miłe słowa pod adresem bloga. Nie będę udawać, że piszę dla siebie, bo wtedy notki lądowałyby w zeszycie. Właśnie piszę dla tych, którzy chcą czytać. Jeśli jest odzew, i to tak serdeczny, piórka rosną (te u skrzydeł:). Pozdrawiam gorąco ponad mrozami i śniegami:)

      Usuń
  3. Masz niezwykłe zainteresowania. I to jest piękne i pożyteczne, gdyż my przy Tobie uczymy się historii od nowa. Z dużą przyjemnością czytam Twoje tak przemyślane i dopracowane posty. A sama książka bardzo mnie zainteresowała, chociaż to trudna literatura.
    A Mikołaj wykazał siódmy zmysł tym razem>)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj słów modlitwa i Bóg unika się, jak ognia.
      Jedna z pisarek w wywiadzie wypowiedziała się ; religia - jest niemodna.)

      Usuń
    2. ~ Mikołaj święty, po prostu;)
      A o religii pomyślałam dokładnie tak samo, gdy czytałam twój dzisiejszy post. Już nie śmiem żartować na ten temat, ale pomyślałam też, że pewnie Pan Bóg dostał czkawki, że tak jednocześnie piszemy o tym samym. Jednak o modlitwie nigdy za wiele, tym bardziej w odniesieniu do roli, jaką odgrywała w niedoli Sybiraków.
      Co do książki - jeśli zdobędziesz, czytaj bez obaw! Nie epatuje okrucieństwem. Czyta się z niedowierzaniem, że w takich warunkach można egzystować. Chociaż czytałam sporo o łagrach i lagrach, ta książka jest inna, dała mi do myślenia... Polecam koniecznie:)

      Usuń
    3. Jak na razie znam łagry głównie, chociaz nie tylko z literatury pięknej:Nurowska pisze o Sybirze w swej sadze o kobietach, a także piękne opowiadanie napisał Schmitt pt.Najpiękniejsza książka. Znam dwie osoby, które jako dzieci spędziły 6 lat na Syberii, ale nie na tyle by móc pytać o wspomnienia.
      Tak, że pewne wyobrażenie mam o tej nieludzkiej ziemi, ale jak czytam o książkach,które wymieniasz to nabieram ochoty by również je poznać i tych co wspominają.)

      Usuń
    4. ~ Ja nie mogę sobie darować, że tak dawno słyszałam o książce Obertyńskiej, a teraz dopiero ją przeczytałam. Nawet sprawdzam na allegro ceny, żeby kupić w prezencie bliskim. Widzisz, mnie też zainspirowała czytelniczka bloga. Potrzebny mi był taki impuls:)
      Co do Nurowskiej - był czas, że czytałam ją z wypiekami. Potem z niedowierzaniem sięgnęłam po książkę o Andersie i pomyślałam sobie, że to nie całkiem w porządku facet był. Gdy te same odczucia miałam o Kuklińskim po lekturze "Mój przyjaciel zdrajca", zaczęłam się przyglądać autorce! Może taki właśnie miała zamiar, żeby w złym świetle pokazać bliskich sercom Polaków wielkich ludzi? Gdy czytałam "Niemiecki taniec", już całkiem z zimną krwią wyławiałam bez trudu antypolskie i antyreligijne frazy. Jak mogłam wcześniej tego nie widzieć, a tylko biegłam za fabułą, sensacją, wątkiem miłosnym? Powoli, ale się uczę. Piszesz o osobach, które mają takie arcyważne przeżycia. A wiesz, że po wyjściu od Sowietów Anders nakazał spisywać byłym łagiernikom wspomnienia? Tyle dla nas ocalił! Będę dopisywać relacje z pozostałych książek:)

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. ~ O haremie generała słyszałam wcześniej. Mierzi mnie to, co zrobił pierwszej żonie. Dwie panie generałowe w Londynie to o jedną za dużo. Nurowska znalazła też świadków, że rozeznania przed bitwą o Monte Cassino nie zrobił i dlatego tylu żołnierzy niepotrzebnie zginęło, czytaj - marnym wodzem był. Ciekawi mnie też sprawa z Sikorskim. Zawsze obiecuję sobie doczytać, tylko gdzie? Nawet na fachowych forach historycy dojść do ładu nie mogą.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Takie książki długo się pamięta. Jest świetna! Szkoda, że posty rządzą się swoimi prawami, bo cytowałabym bez końca. Co zdanie, to ważne. I to jakie zdania! Z tych emocji to widzę, że zgubiłam fabułę. Powinnam jeszcze napisać chociażby o Workucie, o tułaczce po kołchozach, o armii polskiej... Ech, kto ciekaw, będzie szukał. Z pewnością do tematu wrócę. Mróz za oknem to chyba najlepszy czas na takie lektury. Oczywiście ciepełko ślę:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. ~ Wspomnianej książki nie mam. Pokazałam prawie wszystkie. Zawieruszyła mi się jedna o Kazachstanie, którą wypatrzyłam na półce z tyłu (przeklęte podwójne rzędy!). Wydobyłam też "Ojczyznę wolną racz wrócić"... Będę się rozglądać:)
      Też - jeszcze w epoce mojej telewizyjnej oglądalności - widziałam spektakl, gdzie wina przypisana została Rosjanom. Czy to ten sam? Że nie można ustalić faktów związanych z córką, to też niepojęte. Muszą stać za tym potężne siły, skoro wiarygodnych tropów brak. Zadanie przyszłości:)

      Usuń
  5. Rzeczywiście na blogach nie widziałam recenzji tej książki. Jak zwykle przecierasz odpowiednie szlaki :)Znalazłam jednak recenzję na Granice.pl - wprawdzie mniej emocjonalną niż Twoja, ale też ciekawą

    http://www.granice.pl/recenzja.php?id=5&id3=153

    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Biblionetkę też ubogaciła piękną recenzją z mnóstwem cytatów Librarianka. Ale co to jest wobec faktu, że książka została wydana w 1946 roku! Mam wyrzuty sumienia, że dopiero teraz przeczytałam, ale może jednak ktoś sięgnie i poniesie pamięć w następne pokolenia. Bardzo ważna pozycja. W tej chwili odrzuciłabym wszystkie zakupowe priorytety, gdybym jej nie miała na własność. POLECAM:)

      Usuń
  6. Wróciłaś! Świetnie! Tak sobie dumam, czemu jeszcze nie czytałam Obertyńskiej... Choć oczywiście słyszałam o niej. Umyka mi tyle wartościowych lektur, ale pocieszam się, iż są takie blogerki jak Ty, które nie pozwolą, by takie książki pokrył kurz i będą mi takie tytuły podsuwać i wzbudzać tym samym wyrzuty sumienia, aby czytać i pogłębiać wiedzę.;) Zatem po raz kolejny jestem wdzięczna. Nie podpowiem w tej chwili żadnego tytułu do Twojej imponującej kolekcji związanej z tą tematyką, ale kiedy na coś natknę w tej materii, dam rychło znak.

    Na blogu krajanki naszej, czyli "Literackie skarby świata całego" zaproponowałam spotkanie w Rzeszowie przy kawce tuż po świętach bożonarodzeniowych a przed Sylwestrem:) Będę w stolicy Podkarpacia spędzać zimowy urlop, więc jeżeli będziecie mieć czas i ochotę, to czemu się nie spotkać z książkami w ręku?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ To z twoim czytaniem Obertyńskiej identycznie jak u mnie;) Wschód lubisz, więc i podpowiedzi będę się spodziewać.
      Co do spotkania, to dokładnie między świętami a sylwestrem - 29 grudnia - wydaję córcię za mąż. Ja to mam szczęście;(
      Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie i jeszcze się skrzykniemy. Już mi smutno, moje mole kochane...

      Usuń
    2. Zatem wielka uroczystość rodzinna! Wszystkiego dobrego dla córki!
      Nie zapomnimy, skrzykniemy się jeszcze:)

      Usuń
    3. Wielka uroczystość rodzinna zatem cię czeka! Wszystkiego dobrego dla córki! :)
      Nie zapomnimy o tobie, skrzykniemy się jeszcze:)

      Usuń
    4. ~ Dzięki, przekażę. Mam zawrót głowy ze wszystkim, ale i tak książki przyciągam jak magnes. Pewnie też zainteresuje cię nowa seria Biblioteka "Naszej Polski". Tom I to T.Płużańskiego "Oprawcy. Zbrodnie bez kary" (kiedyś pisałam o "Bestiach"); II tom - to moje kolejne odkrycie - Leszek Żebrowski "Mity przeciwko Polsce". Widzisz, co m po głowie chodzi.
      A spotkanie - koniecznie!!! Ciepełko:)

      Usuń
  7. Tradycyjnie jestem do tyłu, ale może to też dlatego, ze jakos ta książka sama nie wpada w ręce? Wznowienia nie było chyba od wieków...

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ To tacy jak ja są winni, bo wiedzieli, a nie czytali:(
    Moje wydanie z 1991 roku (PAX), potem w 95 r. wydał Czytelnik i chyba tyle. Wiele środowisk nie jest zainteresowanych, żeby leżała na ladzie w księgarni.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, jak to jest, kiedy niemoc słów nie pozwala oddać tego, co myśli głowa, co czuje serce. Przy takich lekturach człowiek najpierw czuje, a potem orientuje się, że co by nie powiedział, za mało, za mało.
    Ja mam jeszcze dwie książki http://www.weltbild.pl/ile-wart-jest-czlowiek_p90069022.html#longDescr teraz czytam, powolutku, bo albo się spłaczę, albo cofam.
    A ta w kolejce http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/102847/historie-kobiet-z-gulagu.html
    Poza tym nie wiem, czy wiesz, ale wydali niedawno czwarty tom wspomnień Domina - Młode ciemności, ale to już Ziemie Odzyskane (to mnie też interesuje, w końcu pochodzę z Koszalina)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domu niewoli sobie skrzętnie zapisałam, bo nie mam, co gorsza, nie słyszałam o tej książce

      Usuń
    2. ~ Kasiu, wcale się nie dziwię, że cisza wokół książki. Kup za wszelką cenę, bo wiem, że drogie są ci tematy związane z Rosją i późniejszymi deformacjami. Druga sprawa - skąd pochodzę. Oczywiście są to ziemie odzyskane (?), choć nie lubię tego wyrażenia. Właśnie czytam pamiętniki Daisy - księżnej na Książu i zero tam polskiego możnowładztwa! A ja stamtąd! Dlatego będę szukać czwartej części Domino. Sprzedał się nowej władzy, ale był, widział, przeżył, a każde świadectwo ma moc.
      I myślę wciąż, dlaczego czytamy, choć łzy w oczach. Bo trzeba. Pozdrawiam cieplutko zza gór i mórz:)

      Usuń
  10. Zbiegły nam się bardzo lektury w czasie, bo ja właśnie siedzę i próbuję ubrać w słowa wrażenia z "Ile wart jest człowiek". O Obertyńskiej też usłyszałam na studiach, dzięki koleżance, która pisała na ten temat pracę mgr. Ale nie czytałam, też wciąż chwytam za inne - nieważne? - książki. Ale to czysty przypadek, gdyby nie to, żyłabym w totalnej nieświadomości. Nigdy nigdzie nie widziałam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Co nas pcha do czytania takich książek? Często się zastanawiam. O wspomnianej przez ciebie słyszałam i chyba trudniejsza w odbiorze. Obertyńska nie wyciska łez opisami okrucieństw, a i tak świat, który staje przed oczami, jest niesamowicie sugestywny. Chyba potęguje to fakt kobiety w roli głównej, dlatego oceniłam wyżej niż chociażby Czapskiego. Ufff, życzę spotkania z tą książką w przyszłości, ale póki co, cieszmy się galopującym świątecznym czasem:)

      Usuń
    2. Co nas pcha? To, że zamkniemy oczy na jakąś rzeczywistość, nie sprawi, że ona zniknie. Lepiej wiedzieć i pamiętać. Zresztą Kiersnowska dobrze to ujęła: "A czy wielu pozostało tych, co przeżyli te lata, co przeszli podobną "drogę krzyżową"? Odejdą ostatni świadkowie. Może tak będzie lepiej? Nie, nie lepiej! Wszystko może się powtórzyć. I lepiej widzieć niebezpieczeństwo, niż iść z zawiązanymi oczami".
      A mi się ta książka nie wydała aż tak trudna w odbiorze - czasem zapominałam, jak bardzo zimno tam jest, jak bardzo wszyscy są głodni - bo autorka się prawie nie skarżyła. To była zupełnie inna relacja niż te, które czytałam wcześniej. Chociaż mnóstwo w niej okropnych historii.

      Usuń
    3. ~ "Iść z zawiązanymi oczami..." - tylko dlaczego nas tak mało?
      Obertyńska też się nie skarży, dlatego może wciąga. Pamiętam jedną scenę, gdy została wepchnięta do przepełnionej celi i nie miała gdzie nogi postawić. Wrogie spojrzenia i nikt się nie przesunął. Wtedy zaśmiała się i tamy pękły. Dziś trudno mi uwierzyć, że można było się śmiać w takich warunkach, ale tak było.

      Usuń
  11. No, proszę! Czytam i opisuję książkę "My deportowani". Tradycyjnie szukam w Google, kto jeszcze pisał o tym i voila! Wychodzi "dom z papieru";)))
    Czemu mnie to nie dziwi?
    Strasznie dużo emocji kosztowała mnie ta lektura, długo czytałam, ale warto było. Zwłaszcza Krakowiecki jest świetny, choć nieznany/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Prowadzę peleton? Super:) Ten post powstał z inspiracji wiernej czytelniczki. Zmobilizowała mnie do pochylenia się nad tematem, do kolejnych zakupów i czytań. Krakowieckiego polecam w całości. Pisałam o jego pobycie na Kołymie, nie wiem kiedy, ale najłatwiej sobie wyguglować - wyjdzie z pewnością "dom z papieru" :-D

      Usuń
    2. No, oczywiście, że prowadzisz peleton;)
      Krakowieckiego pamiętam, pisałaś o nim pod koniec zeszłego roku. Bardzo interesujący, faktycznie i szkoda, że jakoś nikt od 1989 r. nie pomyślał, aby tę jego książkę o Kołymie wydać w Polsce w całości. Tu apel do wydawnictw: wydajcie Krakowieckiego!!! Może ktoś przeczyta?;)

      Usuń
    3. ~ Pobożne życzenie. Niewiele osób tu zagląda, ale może przeczyta jeden, drugi, napiszą u siebie i wtedy będzie nas więcej wołających o porządną literaturę. Większość wspomnień kresowych i sybirackich ma rangę dokumentu, a Krakowieckiemu udało się połączyć fakty z dobrym stylem. Do końca swoich dni był nieprzejednanym antykomunistą i tu tkwi tajemnica przemilczenia.

      Usuń

Komentarze mile widziane.