DOM Z PAPIERU



wtorek, 31 lipca 2012

Literacka mapa Polski

Pomysł stworzenia takiej mapy to moje marzenie. Długo dojrzewał. Planowałam, że będzie to odrębny blog, jednak stały brak czasu spowodował, że zdecydowałam się na cykl z tytułową etykietą. A że nauczyciel nie ma czasu na wakacjach? Tutaj macham i uśmiecham się do pani Redaktor z Warszawy, która czasem zagląda do papierowego domu i dba, żeby złapać moje wolne chwile, co jednak w rezultacie skutkuje możliwością zakupu kolejnych książkowych cegiełek - podwalin mojego domu.
Odwiedzanie gniazd literackich zawsze było moją pasją. Teraz więcej jeżdżę za granicę, ale dzieciństwo moich pociech to podróże po Polsce. Zamęczałam je, by nawdychały się polskości, jakbym przewidziała ich emigrację. Przed wyjazdem umawialiśmy się, że każdy ma coś dla siebie: ja muzea, wystawy, a one zamki, forty, ruiny... Szkoda, że nie było wtedy aparatów cyfrowych, bo po raz kolejny do tych miejsc pewnie już nie pojadę.  Książka obok to Polskie gniazda literackie Marka Boruckiego. To wspaniały przewodnik po siedzibach twórców naszej literatury. Autor ocala od zapomnienia domy, pracownie, ale też zgłębia biografie. Znakomita pozycja, pełna zdjęć. Współgra z moim cyklem. Polecam!

Zapraszam do Kuncewiczówki.
Pogrążona w zieleni "Willa pod Wiewiórką"  znajduje się w Kazimierzu Dolnym przy ulicy Małachowskiego. Wybudowana tuż przed drugą wojną nie była stałą siedzibą Marii i Jerzego. Przeważnie spędzali tu letnie sezony, a po drugiej wojnie wrócili dopiero po dwudziestu latach. Zawsze było to miejsce spotkań elity intelektualnej. Nie będę pisać tego, co można sobie "wyguglować". Chciałam raczej oddać ducha miejsca, a ta willa żyje.

Balustradka z inicjałami Kuncewiczów (Jerzy, Maria, Witold) i wizerunkiem wiewiórki, stąd zresztą nazwa domu.  Wiewiórek było tu zawsze mnóstwo, dawały się oswajać i motyw zwierzątka powtarza się w wielu miejscach...







... jak chociażby tu. W pokoju kominkowym dwa piękne bujaki, a na gzymsie makieta statku Kolumba.


W reklamówce dźwigam książki autorstwa znanej pary. Można je tu kupić po trzy złote! Wprawdzie wyzwanie "Marzec z Marią" już za nami, ale zachęta do czytania została.







Salonik z piecem huculskim, któremu mogę przyglądać się w nieskończoność.

 Drobiazgi przyciągające oczy.
Zajrzałam też do kuchni, do sypialni, pospacerowałam po skrzypiących schodach. Wszędzie pełno zasuszonych kwiatów, które Maria kochała i o ich suszeniu marzyła w powojennej zawierusze. Zresztą od klematisu wziął swoją nazwę kwartalnik Domu Kuncewiczów - "Klematis".
Dla tych, którym mało spaceru,  strona internetowa:
kuncewiczowka.kazimierzdolny.pl .
Mało tego! Szefowa bloguje! Na jej stronie odkrywamy tajemnice Willi pod Wiewiórką. Dowiemy się m.in., za co Piłsudski odznaczył Kuncewiczową, jak pan Jerzy w Szwajcarii odwiedził Paderewskiego, dlaczego długi nos Andersena świeci w nowojorskim Central Parku, jak Herbertowie po Kazimierzu spacerowali i czy pani Maria latała! Ja mam nadzieję przeczytać o odbywającym się dziś spotkaniu z Markiem Zagańczykiem, który opowiadać będzie o najnowszej książce Cyprysy i topole.  Bo - jak wyżej pisałam - ta willa żyje. To nie jest martwe muzeum, ale dom z duszą. Myślę, że było to marzenie jej właścicieli.

58 komentarzy:

  1. Świetny pomysł z Literacką mapą Polski. Jak wiesz także uwielbiam podróże śladami literatury, choć w moim przypadku są to bardziej literaccy bohaterowie. Ale gdybym tylko miała okazję zajrzeć z miejsc związanych z ich twórcami nie zastanawiałabym się ani chwilki. A jeśli do tego byłoby to miejsce żywe, to czegóż trzeba więcej. Tak mnie kusić książkami pana Zagańczyka, że już wbiło mi się w głowę nazwisko :) Dziśiaj oddaję książki do biblioteki. Obiecałam sobie nic nie wypożyczać, bo kolejka, bo stosy, bo zaległości, bo chcę wreszcie przeczytać..., ale przypomniałam sobie Herberta, więc jeśli tylko będzie to raczej napewno... :) Kazimierz Dolny wciąż przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Gosiu, może dołączysz u siebie z gniazdami literatów Gdańska? Z ogromną ciekawością bym przeczytała. I powiodę Cię na pokuszenie z Zagańczykiem. W tomiku "Cyprysy i topole" jest dużo esejów włoskich. Mnie te miejsca mówią niewiele, ale Tobie powinny echem w duszy zagrać:)

      Usuń
    2. Mocno się nad tym zastanawiałam, ale wyszło mi tylko, że jest kamienica, w której mieszkał Ginter Grass na ul. Lelewela (Labesa) we Wrrzeszczu, ale nie ma tam miejsca pamięci (wszak autor żyje), no i na wyspie Sobieszewskiej miejsce, czy dom pamięci Wincentego Pola. Ale jak się na coś natknę, to oczywiście odwiedzę i dam znać.

      Usuń
    3. ~ Chętnie bym zobaczyła te miejsca i poczytała o nich. Byłam w Gdańsku wtedy, gdy większości blogerek na świecie jeszcze nie było i pewnie nieprędko znów będę. A w tych czasach zamierzchłych tropicielstwo literackie było mi obce. Te same obawy - że pisarz żyje - mam w odniesieniu do Myśliwskiego. Gdy spaceruję po sandomierskich uliczkach, nieustająco myślę o nim i chętnie ten szlak bym pokazała. Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam! - co nie powinno nam przeszkodzić w deptaniu po ich śladach.

      Usuń
  2. A więc jednak?:) Cieszę się, pomysł podoba mi się bardzo. Czekam na kolejne odcinki cyklu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Jednak. Dzięki za przypomnienie:)
      Moim marzeniem jest, żeby blogerzy z całej Polski pisali o miejscach ważnych dla literatury, które znają i mają blisko. Taka była w zamyśle idea bloga. Wtedy powstałaby prawdziwa "Literacka mapa Polski", a nie jej namiastka.

      Usuń
  3. Byłam ,zwiedzałam:) uwielbiam tamte strony!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Tak myślę, że prawie wszyscy w Kazimierzu byli. A jeśli i o Kuncewiczówkę zahaczyli, to już kazimierski kogut pieje z zachwytu:)

      Usuń
  4. Pomysł świetny:-)A wiesz, że CEO zrobiło podobny program dla szkół? http://www.ceo.org.pl/pl/literacki-atlas-polski-reportaze/news/opis-programu
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Zajrzałam na wskazaną stronę i pomysł bliźniaczy. Przeczytałam sobie wywiad ze Stasiukiem, o jego osbsesji pamięci, wyborach. Szkoda, że nie ma całościowej prezentacji zamykającej program. A może będzie. Z tego wynika, że jest potrzeba takich opracowań. Czasem ktoś nie docenia, że coś ważnego koło niego się dzieje. Np. znalazłam dzisiaj Muzeum Biograficzne Juliana Przybosia w Gwoźnicy, dzwonię z pytaniami, żeby pojechać, a tam chałupa się zawaliła i nie ma kto zadziałać. Ile takich miejsc czeka w Polsce? Serdeczności:)

      Usuń
  5. Nie byłam w Kazimierzu Dolnym. Jeszcze! Ale wszystko w swoim czasie:) Inicjatywa genialna. Może się włączę do tej szlachetnej akcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ W weekend było za tłoczno, bo jeszcze na jakiś festiwal trafiłam. Rynek koszmarnie zastawiony sceną, kamerami, samochodami... Bez atmosfery. Dopiero oddech w Kuncewiczówce. A na dołączenie się liczę!!! Ty to dopiero masz pole do popisu w tej kolebce kultury polskiej. Będę czekać na relacje:)

      Usuń
    2. Jutro wybiorę się do Rydlówki;) Już raz byłam w Bronowicach, ale muzeum miało wtedy drzwi zamknięte. Może jutro uda mi się obejrzeć pamiątki po Weselu Wyspiańskiego;)

      Usuń
    3. ~ Raz pobłądziłam i znalazłam się w tej części miasta, ale mąż oczywiście nie miał czasu:(
      "Wesele" miałam na egzaminie. Książkę uwielbiam, film mnie drażnił.
      To może jeszcze Muzeum St.Wyspiańskiego w Kamienicy Szołayskich? Może tam byłoby coś literata, nie tylko malarza. Do końca sierpnia jest nieczynne, ale potem piękniejsze. Ale fajnie, że masz takie możliwości!

      Usuń
  6. Kaflowy piec jest naprawdę wyjątkowy:)Ale co tam piec, atmosfera miejsca - to się liczy.
    Piękny zamysł cyklu. Niektóre miejsca, małe sale, chałupki można w ten sposób ocalić od zapomnienia, zapisać cyfrowo zanim znikną w morzy zaniedbania i zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Jest piec - jest ciepło. Jest ciepło - jest atmosfera. Oprzeć się w zimie plecami, z garnuszkiem grzańca, z książką w ręku... Marzenie:)
      A drugie, to gdyby inni opisali takie miejsca koło siebie, byłabym szczęśliwa.

      Usuń
  7. Świetny pomysł z tą mapą! Z ciekawością podczytywała będę kolejne odsłony cyklu :) W Kazimierzu bywam dosyć często, bo miasteczko jest jednym z moich ukochanych miejsc i Kuncewiczówkę zawsze z przyjemnością odwiedzam dla jej urody i atmosfery. Po drodze do Kazimierza, w Nałęczowie, znajduje się jeszcze inne znaczące na literackiej mapie Polski siedlisko: Chata Stefana Żeromskiego, położona zresztą w bliskim sąsiedztwie wilii OKTAWII - czyli miejsca w życiu pisarza niebagatelne.

    Jeżeli interesują Cię miejsca ważne dla kultury polskiej, szczerze polecam książkę Janusza Miliszkiewicza "Polskie gniazda rodzinne". Były dwa wydania: jedno w formie dwutomowej, drugie - zebrane w jednym tomie. Książki wydano dobrych lat temu troszkę, ale warto poszukać: w opowieściach Miliszkiewicza zakochałam się już daaaawno temu, mam obydwa wydania, a historie gniazd rodzinnych są dla mnie kwintesencją polskości.
    Może i Ty odnajdziesz tam coś swojego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Książkę zamówiłam! Wydaje się apetyczna. Dzięki:)))
      A w czasie weekendowego wyjazdu byłam też w Nałęczowie i powtórzyłam zdjęcia sprzed lat, czyli ciąg dalszy nastąpi...
      Z Żeromskim to mam tak, że cenię w nim pisarza, ale to, co zrobił Oktawii i synowi, dla mnie niewybaczalne. Nawet nie o samym pozostawieniu ich myślę, bo to częste, tylko o tym, jak to zrobił. Trudno mi z entuzjazmem pisać o kimś (albo o czymś - jeśli recenzuję książkę), kogo nie darzę sympatią. Spróbuję. Jeśli nie z miłością, to chociaż z ciekawością.

      Usuń
    2. To prawda: sposób, w jaki Żeromski postąpił z pierwszą żoną i z synem mnie również wydaje się niegodnym. Dla mnie jest to pisarz jednej tylko książki - "Dziejów grzechu", ale Chata piękna i warta odwiedzenia, bez względu na zagmatwane losy ludzkie.

      Arcyciekawe pięciotomowe wspomnienia wydała córka pisarza z drugiego małżeństwa, Monika. W tomie drugim przeczytałam chyba najpiękniejszą relację z Powstania Warszawskiego, do jakiej kiedykolwiek dane mi było dotrzeć, bo Monika Żeromska, nie dość, że była bezpośrednią obserwatorką zrywu powstańczego na Starym Mieście, gdzie walki były najcięższe, to jeszcze potrafiła opisać tamte dni w sposób zasługujący na najwyższe uznanie. Rzadko zdarza mi się popłakać nad książką, a nad Powstaniem widzianym oczyma Moniki płakałam jak bóbr :)

      Usuń
    3. ~ Zaintrygowałaś mnie wspomnieniem o Powstaniu Warszawskim. I jak na czasie! Nie cenię promowanych (Bartoszewski, Białoszewski), a prawdy o walkach warszawiaków szukam. Aktualnie czytam "Ani tryumf, ani zgon..." Tomasza Łubieńskiego. Im więcej źródeł, tym lepiej. Będę szukać w bibliotece:)

      Usuń
  8. Wspaniały pomysł, będę oczekiwać kolejnego cyklu. Na dziś dziękuję za piękny spacer przez Willę pod wiewiórką. p.s i za recenzję nowej książki Anny Janko... nigdzie jeszcze nie doczytałam się o niej tak wydaje mi się szczerej, przemyślanej opinii. Mam ją już, przeglądałam, i zafascynowana "Dziewczyną..." byłam pewna, że odnajdę tam coś równie wartego przeczytania. Tymczasem odłożę na razie, bo szkoda mi chyba czasu. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Witaj, miło, że zaglądasz do mnie:)
      Co do Janko, to mam dalej dylemat. Na jej blogu wyczytałam, jak niewybrednie ludzie piszą na jej temat i dziwnie mi się zrobiło. Nie lubię źle pisać o książkach i raczej przemilczam nietrafione lektury, ale tu wyjątkowo liczyłam na dobrą literaturę. Sama wolałabym, żeby blogerzy też przestrzegali mnie lub przynajmniej sygnalizowali wątki, których nie lubię. Po to chyba piszemy. Niektórzy próbują nie czytać polskiej literatury albo tylko nieżyjących pisarzy, to jednak dla mnie nie jest wyjście. Ot i smutno.
      Nic to, słońce świeci. Cieszmy się latem i dobrymi książkami:)

      Usuń
    2. Dlatego napisałam, że odłożę na obecną chwilę... potrzebuję teraz chyba czegoś innego. Ale przeczytam na pewno, bo z całym szacunkiem dla Ciebie (jak i innych blogerów), nie przekonują mnie nigdy opinie innych, muszę sama zakosztować, przekonać się, że to jest to czego szukam, bądź nie. Staram się nie krytykować autorów żyjących, bo zwyczajnie tego nie potrafię. Łatwo przychodzi czasem jednym zdaniem urazić kogoś piszącego-wyjątkowo wrażliwego, który wyraża siebie, i nie miał przecież w planach trafić do wszystkich, bo to zwyczajnie niemożliwe. A z książką jest jak z kawą... smakuje tylko w odpowiednim momencie, dlatego odkładam teraz "Pasję..." pełna nadziei, że jednak Anna Janko mnie nie zawiedzie :) p.s ja zaglądam częściej niż komentuję. jakoś w lecie zawsze pociąga mnie bardziej coś innego niż stukanie w klawiaturę :)

      Usuń
    3. ~ Coś wiem na temat inności opinii, bo sama tego często doświadczam. Biorę do ręki bestseller i myślę, czym tu się ludzie zachwycali. "Pasja..." może Ci się spodobać chociażby ze względu na język, którym i Ty operujesz doskonale. Czytam wiernie "Karuzelę..." i zawsze żałuję, że sama nie piszesz, że po zachęcających początkach cisza. A że komputer nie jest w lecie pociągający, to rozumiem doskonale. Ja po prostu akurat teraz mam więcej czasu:)

      Usuń
    4. A ja akurat teraz mam go mniej :) Pracę, pasję, obowiązki łączę z całodniowym przebywaniem z dziećmi (babcie niestety obie pracujące) i każdy dzień wakacyjny mam tak intensywny, że wieczorami kiedy zwykle pisuję bloga, zasypiam szybciej niż mam to w planach :) p.s ale bardzo dziękuję za miłe słowa na temat "Karuzeli..." - znowu nadrobię ten wakacyjny zastój. Dziękuję serdecznie!

      Usuń
  9. Wspaniała inicjatywa.
    Tymczasem pozdrawiam i żegnam się na miesiąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dzięki:)
      Odpoczywaj i nie zapominaj o nas. Zatęsknij czasem:)

      Usuń
  10. Nie ma to jak wycieczka z przewodnikiem:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Izuś, to może Ty za przewodnika? Jestem pewna, że byłoby ciekawie:)

      Usuń
  11. A ja niebawem (popojutrze) tam będę. I to pierwszy raz w życiu. Mam na myśli Lubelszczyznę w ogóle, a Kazimierz i Nałęczów w szczególności. Więc się cieszę. Ale też nie bardzo jestem przygotowana, bom bujała w innych rejonach i teraz w ciemno jadę. W dodatku w Kazimierzu jeszcze trwają Dwa Brzegi... Ale będę się kierować raczej na naturę, w drugim planie na literaturę, a film już sobie odpuszczę, bom nasycona.
    Pozdrawiam! Cykl bardzo ciekawy. Dobrze, że zdążyłaś uruchomić go w wakacje.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Właśnie trafiłam na owe "Dwa brzegi" i szkoda, gdybyś starówkę oglądała nad głowami ludzi, przez gąszcz kabli... Kazimierz na takie "dzień dobry" nie zasługuje. Ale może się skończy. Nałęczów też odwiedziłam - Chatę Żeromskiego (życzę tego samego przewodnika!) i Muzeum Prusa. Miłego odpoczynku:)

      Usuń
  12. Serdecznie wszystkich zapraszam do Domu Kuncewiczów. Pozdrawiam właścicielkę Domu z Papieru. Zaraz umieszczę na naszym blogu ALE KSIĄŻKI krótką notatkę o spotkaniu Marka Zagańczyka.
    Reprodukowane tutaj POLSKIE GNIAZDA LITERACKIE, we fragmencie o naszym muzeum, zawierają sporo przekłamań. Dzwoniłam w tej sprawie do autora, pana Boruckiego, ale cóż to dało, skoro wydawnictwo żyje własnym życie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dziękuję pięknie za odwiedziny, a przede wszystkim za znalezienie mnie w blogowym gąszczu. Mam nadzieję, że dzięki wpisowi więcej osób przypomni sobie o tym magicznym miejscu.
      We wspomnianej książce Autor podjął się arcytrudnego zadania i polecam z nadzieją, że przeinaczenia zdarzyły się wyjątkowo.
      Podoba mi się tytuł bloga - ALE KSIĄŻKI. Źródłowy wiersz Miłosza zaistniał na Targach Książki w Krakowie (czytelniczy flash mobie) i pewnie zapadł w serce każdego mola.
      Będę też czekać na relację ze spotkania z p.Zagańczykiem, a może i na moją prowincję zajrzy kiedyś.
      Serdeczności z papierowego domu:)

      Usuń
    2. Dzień dobry!
      Wiersz "Ale Książki" znają uczniowie kazimierskich szkół. Był osią jednego z naszych programów w cyklu "Paszporty Republiki Globu". Wkrótce o tym napiszę.
      Nie wątpię w dobre intencje autora POLSKICH GNIAZD LITERACKICH, ale liczba błędów naprawdę mnie zbulwersowała. Nie mam książki pod ręką, więc wykażę je w przyszłości.
      O Zagańczyku w Kazimierzu już można przeczytać.

      Usuń
  13. Bardzo fajny pomysł! W Kazimierzu Dolnym byłam dwa razy, ale to było wieki temu i nie w głowie mi były literackie podróże (podstawówka). Może za trzecim razem się uda odwiedzić Kuncewiczówkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ No tak, na szkolnej wycieczce najbardziej smakują lody, a nie muzea (skąd ja to znam?). "Willa pod Wiewiórką" czeka:)

      Usuń
  14. Bardzo będzie nam miło. Zapraszamy do "Wili pod Wiewiórką" (Kuncewiczowie nazwy "Kuncewiczówka" nie lubili ...), do ogrodu, a także do małej księgarni, w której można kupić tanie książki Kuncewiczów oraz nasz kwartalnik literacki "Klematis", w którym publikujemy unikalne zdjęcia i dokumenty z archiwum oraz interesujące utwory literackie.
    Wanda Konopińska-Michalak

    OdpowiedzUsuń
  15. Śpiesz się powoli. Korekta: ... Willi ...

    Z fałszami dotyczącymi naszego muzeum, które znalazły się w książce POLSKIE GNIAZDA LITERACKIE, rozprawię się innym razem.

    WKM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Zajrzałam jeszcze raz do rozdziału dotyczącego Willi. Zakończenie trochę niesympatyczne. Nie widziałam sznurków oddzielających wystawy, suszone kwiaty zachwycały. Brak przewodnictwa dla niektórych jest zaletą, bo zatrzymuję się kiedy chcę przy dowolnym eksponacie. Co do rzeczowości, nie wypowiadam się. Mam pojęcie o życiu Kuncewiczów, ale to ledwie zarys biografii i lektura kilku książek pani Marii. Dom zachwyca i dla przeciętnego gościa to chyba jest najważniejsze. Pozdrawiam raz jeszcze:)

      Usuń
    2. Przewodnictwo: no cóż, napisano w książce nieprawdę ... Kiedy autor książki zwiedzał nasze muzeum opiekunowie ekspozycji każdego gościa oprowadzali bezpłatnie po domu. Było tak przez ponad 7 lat istnienia placówki. Dopiero w tym roku odstąpiliśmy od tego zwyczaju. Dlaczego? Otóż nie wszyscy sobie oprowadzania życzyli. W dalszym ciągu można być oprowadzonym, jeśli ktoś ma takie życzenie. Trochę to kosztuje, niestety, natomiast bezpłatne są wszelkie programy artystyczne. Dostępne są także zwięzłe przewodniki do przeczytania na miejscu. Szykujemy też niespodziankę dla gości: od przyszłego roku całkowicie bezpłatna opowieść o muzeum będzie jedną z jego atrakcji. Szczegóły prześlę tuż przed realizacją dzieła.
      Moje zastrzeżenia do książki dotyczącą jednak przede wszystkim błędów merytorycznych dotyczących życia i dzieła Kuncewiczów, a nie uwag o działalności placówki.

      Usuń
    3. ~ Myślę, że te uwagi przydadzą się przyszłym zwiedzającym. Zamówiłam zaproponowaną wyżej przez blogerkę książkę Miliszkiewicza "Polskie gniazda rodzinne", więc przed wyjazdami będę studiować wnikliwie. Lubię polską literaturę, poznaję od lat, ale specjalistą od wszystkich się nie czuję, zatem za uwagi dziękuję i będę zaglądać do "Ale książek":)

      Usuń
    4. Serdecznie pozdrawiam wszystkich miłośników książki. Zapraszam "do siebie", na blog ALE KSIĄŻKI: dzisiaj urodziny Iłłakowiczówny, będzie mi bardzo miło, jeśli zechcą Państwo przeczytać mój tekst pt. "Najjaśniejsza z gwiazd".

      Usuń
    5. lINK:
      http://wandamichalakdomkuncewiczow.wordpress.com/2012/08/03/najjasniejsza-z-gwiazd/

      Usuń
    6. ~ Witam serdecznie! To telepatia działa, bo przed chwilą właśnie odwiedziłam "Ale książki":)
      Iłłakowiczówna zasługuje na pamięć, a wpis bardzo ciekawy. Blog mam już w "ulubionych". Pozdrawiam bardzo gorąco:)

      Usuń
    7. :-))

      DOM Z PAPIERU jest, oczywiście, w moich zakładkach. Początkowo myślałam, że to nazwa własna, autorska, ale już wiem, że to tytuł intrygującej książki ....

      Usuń
    8. ~ Szukałam książkowych inspiracji, a jakże! Lekturę Domingueza polecam z czystym sumieniem. To lektura obowiązkowa każdego mola, a książki o książkach mają szczególne miejsce w moim domu.

      Usuń
  16. Literacka mapa Polski - świetny pomysł. Zapraszasz do fantastycznej podróży z pięknymi zdjęciami. Czuję pasję:) Jesteś nauczycielką? (mam nadzieję, że nie urażę bezpośredniością?) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Pomysł z "Mapą..." dojrzewał i najlepiej, gdyby osobny blog pisało parę osób i wtedy powstałaby prawdziwa mapa Polski. No cóż, czasu nie kupię.
      Nauczycielką jestem - nie ukrywam tego ani nie eksponuję. Zamieściłam nawet końcoworoczne zdjęcie moich aniołków. Uczę w wiejskiej szkole, czyli wszystkiego - klasy młodsze, polski wyżej, parę godzin logopedii i oligo... Jednak na blogu chcę być bardziej sobą, a nazwanie się "nauczycielką" to zapakowanie się do szufladki, że z taką to już tylko o dzieciach i o pieczeniu ciastek. Kilka razy na blogu królowały łańcuszki, gdy trzeba było się odsłonić, ale i tak nie strzegę swojej prywatności. Podobnie jak Ty - zamieściłam zdjęcie, wspominam o rodzinie. Nie przepadam, gdy ktoś kryje się tylko za nickiem, wolę patrzeć w oczy. Jeśli kiedyś będziesz mieć trochę czasu "na stracenie", to zapraszam do przejrzenia wcześniejszych wpisów. Dużo tam mnie. Jeśli mało, pytaj śmiało:)

      Usuń
    2. oj, nie miałam zamiaru szufladkowac ani zbyt dużo odsłaniac. Tylko nasunęło mi się, że jeżeli jesteś nauczycielką, to po Twoich wpisach widzę, że taką - z pasją, miłością do polskości, a to się ceni:) Ukrytych motywów nie mam, a ja także uważam, że jeśli ktoś będzie chciał mnie poznac, to przez to co piszę w recenzjach:) A to mimo wszystko rzadką cechą jest...
      Rozgoszczę się na Twoich wcześniejszych postach, a jakże - z przyjemnością:)

      Usuń
    3. ~ Olu, mnie chodzi ogólnie o stosunek społeczeństwa do nauczycieli. Dojeżdżam codziennie do pracy (4 godz.), słucham rozmów młodzieży i uszy puchną. Media też zrobiły sobie z nauczycieli chłopca do bicia. Robią z nas obiboków i darmozjadów. Do dziś pamiętam wzrok Bardzo Mądrego Pana, który rozmawiał inteligentnie, a po wyjawieniu przeze mnie miejsca pracy, zaczął patrzeć jak na dinozaura. Miał w oczach stereotyp - ta pani od tablicy i kredy... Czy można dziś być dumnym z tej pracy? Zatem robię swoje jak najlepiej, ale odstawiam kaganek i szukam siebie. Nie mówię o sobie: jestem nauczycielem, tylko że pracuję w szkole. A po pracy zaczynam żyć swoim życiem. Niewielki skrawek mi zostaje, ale za to jaki piękny:)

      Usuń
    4. no to ja nie jestem stereotypowa i pracę nauczycieli szanuję (a młodzieżą już bardzo nie jestem w metryce, bo w duszy jak najbardziej). Jedynie wiem, że są nauczyciele z powołaniem i tacy bez niego. A z pracy możesz byc śmiało dumna. Ale zostawmy to, skoro bulwersuje Cię ten temat. Doceniam to co piszesz jako Ty:)

      Usuń
    5. ~ Młodym współczuję. Już nie marudzę. Czytaj sobie, czytaj... Serdeczności:)

      Usuń
  17. Wspaniały pomysł! Jakoś mi ten wpis umknął, ocknęłam się dopiero przy prezentacji Muzeum Romantyzmu przez Montgomerry :) Byłam w kilku takich muzeach literackich w Polsce:
    - o Opinogórze i Gołotczyźnie napisałam u Montgomerry.
    -w Stawisku jest bardzo ciekawe Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów. Pamiętam wspaniałą bibliotekę.
    - w Złotym Potoku jest takie malutkie muzeum na pamiątkę krótkiego pobytu tam Zygmunta Krasińskiego.
    - w Czarnolesie jest muzeum Jana Kochanowskiego. Z tym, że to jest kompletna rekonstrukcja.
    Teraz jestem nieco ograniczona jeśli chodzi o takie wypady turystyczne, ale może ktoś z blogerów będzie w stanie obfotografować te i inne miejsca. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Pewnie odrębny blog byłby bardziej widoczny, ale - jak wspominałam - nie dam rady. Mam mało czasu, a i przesiadywanie przed ekranem męczy mi oczy. Postaram się, ile mogę. Marzeniem byłoby, żeby każdy zaproponował ważne literacko miejsca koło siebie. Stawisko w kręgu marzeń. Póki co wytropiłam więcej śladów sandomierskich Iwaszkiewicza. W Czarnolesie byłam w tym miesiącu, więc relacja też wkrótce się pojawi. Czekam na przewodnik po muzeach, ale Warszawa nie kwapi się z wysyłką już trzeci tydzień:( Tyle ciekawych miejsc, tematów, a czas goni jak szalony. Gdyby rok szkolny uciekał tak szybko jak wakacje! Oby. Pozdrawiam też cieplutko:-D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. ~ Aluś, mnie dokładnie o to chodziło! Wcale to nie musi być muzeum, tylko ślady. Jeśli maniak książkowy wybierałby się gdzieś w Polskę, zadumałby się przed domem, w którym mieszkał ktoś bliski sercu. To z moich doświadczeń turystycznych, gdy nieraz całkiem przypadkiem stanęłam przed domem z tablicą. Po tym poście wiele dziewczyn umieściło u siebie notki z okolic zamieszkania, a tak mielibyśmy wszystko w jednym miejscu. Już widzę logo - mapę Polski z jakimś elementem graficznym, może atrybutem pisarskim... Tylko technicznie się nie nadaję. Gdyby ktoś się podjął, rozesłał nam "wejściówki" na bloga jak w innych wyzwaniach, byłoby wspaniale. Jestem na TAK. Kocham to, bo całe lata włóczyłam się po Polsce i zamęczałam rodzinę zwiedzaniem, opowiadaniem. Działaj, na ile możesz. To wyzwanie, bezterminowe, spodobałoby się i przydało niejednemu:D Hurrra!

      Usuń
  18. Przeczytałam i zostałam zgwałcona. A już miałam nic nie kupować, ale zrobiłam sobie prezent imieninowo - urodzinowy i najtaniej jak tylko mogłam nabyłam sobie na allegro tę książkę.
    Będę czytać, oglądać a może uda mi się i odwiedzić, któreś z tych klimatycznych miejsc, by pooddychać tym powietrzem, którym oddychali nasi ulubieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Aniu, zawsze - gdy mam depresję - odwiedzam trójkąt: Kazimierz-Puławy-Nałęczów. Działa natychmiast! Szkoda kupować z opłatą za dostarczenie, jeśli książki Kuncewiczowej dostępne są w dworku. W ten sposób zgromadziłam pokaźną część twórczości pani Marii. Usiąść przy studni z chrupiącym kogutkiem w ręku, przejść wąwozem lessowym, wspiąć się na górę Trzech Krzyży, spacer bulwarem na Wisłą... Piękne miejsce :)

      Usuń

Komentarze mile widziane.