DOM Z PAPIERU



środa, 25 lipca 2012

Lato bez książek? Nie może być!

Kolejna zabawa wędruje po blogach. Tym razem wyjątkowo przyjemna, bo nie mam wybrzydzać, tylko uśmiechnąć się do ulubionych czytadeł. Uprzedzam, że słowo czytadło brzmi dla mnie jak najlepiej. Jest czas na Szwaję, jest i na Herberta. Każda książka ma swój czas i czytelnika. Zaproszona przez Kasię.eire przeszłam obok biblioteczki i wyjęłam dziesięć lektur, które przywołują miłe wspomnienia. Oto one:

1. Delphine de Vigan Ukryte godziny - o samotności i mobbingu;
2. Ludmiła Ulicka Sonieczka - na jeden wieczór, ale pojemna treściowo;
3. Mariusz Wilk Wołoka - dla znużonych upałem; tegoż autora polecam też Tropami rena;
4. Barbara Kosmowska Gobelin - walka o samą siebie, bardzo kobieca literatura;
5. Kornel Filipowicz Romans prowincjonalny - cieniutka, z takich na podróż i do torebki, opowieść o tym, co zdarzyło się po spotkaniu autorskim w małym miasteczku;
6. Ewa Stachniak Dysonans - powieść o burzliwej miłości Zygmunta Krasińskiego i Delfiny Potockiej; co ja się nadenerwowałam podczas lektury! - nasza arystokracja współpracująca z caratem, trwoniąca czas, bawiąca się, a tu kraj wykrwawiony w powstaniu listopadowym; czyta się dobrze, dlatego uważam tę książkę za zbójecką;
7. Monika Rakusa 39,9 - pośmiać się można, na miotle polatać (żartuję - to seria);
8. M.A.Shaffer i A.Barrows Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek - wystawiłam w raptularzu najwyższą notę i nie zraziły mnie zarzuty blogerów;
9. Hanna Kowalewska Julita i huśtawki - polska prowincja w latach PRLu; to był impuls, by zakochać się w autorce i jej cyklu o Zawrociu;
10. D.Marcinkowska i in. Lawendowy pył - nie byłabym sobą, gdybym nie weszła w historyczny zaułek, a jeśli jeszcze to są Kresy, nie ma się co dziwić; historia o kobietach spisana przez kobiety.

Cały czas jestem w świecie książek, nawet jeśli tutaj mnie mniej. Oto ostatnie nabytki.
Od dołu dziewięć książek to efekt wakacyjnej wyprzedaży w Weltbild. Niekoniecznie ulubieni autorzy, ale takich okazji cenowych nie można przegapić. Wyżej przecudny Kufer Kasyldy. Już podczytuję niecierpliwie. Jest i najnowsze odkrycie - Zagańczyk; tutaj Cyprysy i topole, a bezskutecznie poluję na Krajobrazy i portrety. Stosik wieńczy kolejna perełka, czyli Tomasz Burek obdarzony moim sercem po lekturze Niewybaczalnych sentymentów; tutaj Dziennik kwarantanny.
Kolejne książki w drodze i jutro listonoszka znowu spojrzy na mnie jak na wariatkę...

Tyle w ekspresowym skrócie. Wracam do czytania i pisania. Przed kolejną recenzją muszę wykuć zbroję, bo spodziewam się zaciekłej dyskusji. Już za chwileczkę, już za momencik  Czytając Lolitę w Teheranie.

28 komentarzy:

  1. Ja też szalałam na wyprzedaży, 11 książek kupiłam ;) I więcej nie zaglądałam, co by nie zbankrutować.
    Z polecanych czytadeł nie znam nic, choć od dość dawna mam na oku 39.9, a "Tropami rena" jakiś czas temu wygrałam (zainteresowałam się, jak wymieniłaś chyba w ramach 30 dni z książkami) i jak jeszcze trochę przeczeka na półce to chętnie się za niego zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Z wymienionych recenzowałam "Tropami rena" (zaraz na początku blogowania) i "Ukryte godziny". Reszta przewijała się w komentarzach tutaj i u innych, gdy spotkałam opis książki. Tak sobie zauważam - ile czytam, a ile recenzuję. Czyli zabawa jest dobra, bo przypomina o zapomnianych.
      Na szczęście Weltbild już kończy promocję. Z ich stosiku najbardziej ucieszyli mnie Odojewski i Snyder. Nie było też różowo, bo zobaczyłam książki, które wcześniej kupiłam za cenę kilku obecnych. Co zrobić. Postanawiam nie chorować na nowości:)

      Usuń
  2. To interesujące doświadczenie podejrzeć, jaką literaturę lżejszą czytają blogerze, a zwłaszcza blogerzy, którzy na co dzień czytają raczej klasycznie-poważnie i wartościowo. Ja także znam jedną pozycję z twojej listy - placko-literaturo-maniaków - bardzo przyjemna lektura. Co do ilości zakupów, po ostatnich paczkach, jakie zawitały w domku (22 sztuki, a nie wymieniłam przytarganych ze sklepu - 3), stwierdziłam,że artykułem pierwszej potrzeby przy najbliższym dopływie gotówki jest biblioteka-regały na książki, bo zaczyna mi doskwierać wieczny nieporządek, książki na stoliku, na biurku, w szafkach i szufladach, na półkach i na podłodze, w szafie w pracy, w każdej torebce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Gosiu, z książką jest mniejszy problem niż z regałem, bo książkę gdzieś tam da się upchnąć, a na regał potrzeba sporo miejsca:)
      A czytam sporo, tylko mało piszę. Kilka z tych książek to po prostu kupowane tuż przed wejściem do pociągu w taniej książce. Tak np. odkryłam Filipowicza, o którym chyba nikt specjalnie nie pisał.
      Ta zabawa mi wyjątkowo odpowiada:)

      Usuń
    2. Mnie się udało znaleźć miejsce na regały, gorzej z regałami, jak ja nie cierpię po sklepach chodzić, szukać, a potem przywożą w kawałkach i coś do czegoś nie pasuje :(. No ale marudzę, jak nie przymierzając moja rodzicielka :). Więc, aby nie było podobieństwa napiszę, że cieszę się, że może uda mi się kupi te regaliki i pookładać książeczki i będzie pięknie i porządnie przez ....chwilę.

      Usuń
    3. ~ Jak ja uwielbiam po sklepach chodzić! Chyba po wszystkich, no, po spożywczych mniej. A wszystko co związane z domem czy książkami - całodobowo. Sądząc po naszych blogowych spacerach, to naprawdę będzie krótkotrwały porządek:)

      Usuń
  3. Też wykupiłam pół Weltbilda:) A u górę widzę Dysonans, bardzo lubię! Czytałaś Ogród Afrodyty tej samej autorki? Wkrótce wyjdzie w Znaku jej powieść o Katarzynie Wielkiej. Z dolnego stosiku mam Pilcha, Akunina i Czerwonego księcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Mam "Ogród..." i leży odłogiem, nieplewiony. O Katarzynie chętnie poczytam, bo kiedyś z racji rozbiorów zaczęłam dyskusję z historykiem i zawstydziła mnie moja niewiedza. Weltbild się spisał, tylko teraz trzeba by wstrzymać się z zakupami przez rok, żeby potem przy kolejnej promocji znowu sobie w brodę nie pluć. Serdeczności:)

      Usuń
  4. Dysonans kupiłam, gdy tylko zauważyłam, bo bardzo chcę poznać bliżej tę historię. Jednak leży na półce i jakoś nie mogę się do tego zabrać. O Stowarzyszeniu miłośników... dużo dobrego słyszałam i czytałam, muszę w końcu przeczytać! A z drugiego stosiku, to również posiadam Księgę powietrza... i również nie czytałam jeszcze... Tyle książek do czytania, a tak mało czasu. Pozdrawiam i miłej lektury życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Zauważ, że "Dysonans" nazwałam książką zbójecką. Autorka tak prowadzi narrację, że nasza sympatia jest po stronie tych rodów, które przysłużyły się ojczyźnie, ale nie naszej. Oby młodzi nie uczyli się z tej książki historii. Druga fotka z nowościami, więc poczekają. Najkrócej wróżę "Kufrowi Kasyldy". Musimy kiedyś zbiorowo podyskutować nad problemem rozciągnięcia doby:)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. ~ Dzięki:)
      I zapraszam do debaty na temat wydłużenia doby.

      Usuń
  6. Jak żesz Ty Kobieto droga się uporała z zadaniem wybrania dziesięciu pozycji?!! Wpadłam w podziw zupełny. Ja od kilku dni, jako że także zostałam przez Kasię do zabawy zaproszona walczę z materią. Kategoryzuje, wyrzucam, dorzucam. Obłęd w ciapki hihi
    Także zamówiłam kilka książek z promocji w ramach książek wypłatek. W końcu skusiłam się na Barnesa Juliana, na którego się czaję od jakiegoś czasu. Dwa Barnesy po 10zł te starsze i ten najnowszy też tańszy.
    Z Twoich letnich książek czytałam tylko dwie Filipowicza (dokładnie to samo wydanie) i Rakusę, przy której się świetnie bawiłam:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Papryczko, to jak z dentystą - im szybciej, tym mniej boli; a po chwili jest już za późno. A tak poważnie, to przeszłam koło półek i te książki się do mnie uśmiechały:)
      Weltbild zarobił na wielu z nas. I tak powinno być, żeby wszyscy byli zadowoleni.
      Filipowicza po pierwszym odkryciu kupiłam jeszcze "Rozstanie i spotkanie", a Rakusy "Żonę Adama". Zawsze myślałam, że czytadła nie pociągają za sobą kolejnych lektur i kończymy z nimi przygodę po przeczytaniu ostatniej strony, a tu proszę, jest dalszy ciąg.
      Zbieraj się i upubliczniaj swoje czytadła, bo w galeriach handlowych lato już się kończy. Bardzo podoba mi się ten łańcuszek:)

      Usuń
  7. Właśnie o to chodziło, o dobre, mniej znane książki.
    Tu masz "matkę" tej zabawy i zbiorczą listę naszych typów.
    http://k-maksa.blogspot.com/2012/07/babski-top-na-maksa.html#comment-form
    To taki zestaw dla tych, co nie wiedzą co by tu dobrego poczytać oprócz bestsellerów, laureatów, kanonu itp.

    Też w swojej dziesiątce wymieniałam raczej kobiece, ale "ambitniejsze" książki, miotłowe również.
    Z Twoich czytałam tylko Rakusę, opisałam treściwie, bo to jeszcze z DKK -u tekst, zachwycona nie byłam.
    Kosmowska - Gobelinu nie znam, ale inne tak, lubię.
    Kartoflane obierki - kiedyś moż

    Ze stosiku znam jeno Pilchową książkę, opowiadania, różne są, lepsze i gorsze. O, mam jego Dziennik, na spokojne jesienne wieczory planuję.
    Oz i Odojewski - tych panów muszę kiedyś poznać bliżej, ich twórczość znaczy się. Chociaż, chwileczkę... przecież czytałam "Zasypie wszystko, zawieje..." . Zabij mnie, ale oprócz niemiłosiernie długich zdań nic nie pamiętam.
    Filipowicza kojarzę, czemu nie. Budrewicza coś mam.
    w ogóle to gratuluję cieszących serce nabytków.

    Tymczasem trzymam się dzielnie w planach niekupowania, nic z promocji w Weltbildzie, nawet ostatnio w kiosku nie kupiłam kryminału za 5 zł, Agata Raisin -coś o ciastku w tytule.

    Też muszę przestawić się na tryb czytający, w sierpniu będę generalnie poza siecią (remont i czasowa wyprowadzka z domu) to ułatwi sprawę.
    Pomyśleć, że na początku blogowania pisałam notki niewielkie, sporadyczne, spostrzeżenia, scenki z życia wzięte itp. książkom poświęcałam kilka zdań, czy uwag a tylko recenzyjne traktowałam "wypracowaniem". Potem wpadłam w trans pisania wypowiedzi (i to długich) o wszystkich przeczytanych książkach, następnie miałam to ograniczyć, ale średnio mi idzie niestety.
    Oby ten rozbrat z komputerem pomógł mi wrócić na właściwą ścieżkę...ech...
    Pozdrawiam herbatkowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Babski top na maksa, a doszliśmy do tytułu - czytadło na lato! Niby to samo, ale "matka" chyba by nie poznała swoich dzieci:)
      Rakusę też miałam z DKK i gdy pośmiałam się zdrowo, kupiłam, żeby dać uśmiech innym. Placek ziemniaczany bierz od razu, radzę. A jeśli lubisz Kosmowską, to "Gobelin" jest najlepszy. Odojewski zajęty zawsze Kresami i też czytałam "Zasypie...", bo o Katyniu.
      Trzymania się planu zakupowego zazdroszczę, bo mogę sobie odmówić nawet jedzenia, ale... picia (kawy oczywiście) i książek nie potrafię. Co do uzależnienia od komputera, to w domu też podbiegam co chwilę, ale w Chorwacji myślałam o innych przyjemnościach. I dało się. Jednak opcja trybu czytającego wydaje mi się najwłaściwsza. Ale, ale! To w sierpniu nie będziesz blogować? O, nie! Uprzejmie proszę...........:)))

      Usuń
    2. Od końca zacznę:
      Ano nie będę w sierpniu blogować. "Wyrok" trochę się przesunął, 6-7 dopiero się wyprowadzamy, więc jeszcze parę dni sierpnia będę, a potem to co najwyżej zajrzę pocztę odgruzować jak będę wizytować mieszkanie, tam gdzie będę nie ma internetu, zresztą komputera tez nie, a ja nielaptopowa.
      Gobelin przeczytam jak spotkam, ale o placku z obierek to nawet mi nie mów... taka okazja mi przeszła koło nosa... ktoś sprzedawał za dychę na Targu z Książkami, ale ktoś mnie uprzedził i tak oto nadal się trzymam planu nie-zakupowego ;-D

      Usuń
    3. ~ Dużo tych moich ulubionych w sierpniu osieroci blogosferę:(
      Rzucam się zatem w wir pracy, by przetrwać ten jałowy miesiąc:)

      Usuń
  8. Porywam "Julitę i huśtawki", a z resztą poczekam na recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Bardzo dobry wybór. A może jeszcze 1, 4 i 8? Miłej lektury:)

      Usuń
  9. Kowalewską lubię, zwłaszcza Letnią akademię uczuć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ A ja przeczytałam tylko pierwszy tom. Jakby inna Kowalewska niż w Zawrociu czy Julicie. W każdym razie zdecydowana przewaga polskich autorów i to mi się podoba. Pozdrawiam:)

      Usuń
  10. Ciekawe tytuly wybralas:). Trzeba bedzie zetrzec kurz z "Dysonansu":). "Dziennik Polnocny" Wilka kupilam calkiem niedawno. "Placki" czytalam i lubie.
    Zawrocie kocham, ale "Julity" nie mam, podobnie jak "Ukrytych godzin", ale czaje sie, czaje, aby dopasc w korzystnej cenie.

    Gratuluje oczywiscie nowych nabytkow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Wilka mam jeszcze "Dom nad Oniego". W końcu ukochane "Placki" bez zastrzeżeń:)
      Jeśli Zawrocie darzysz sympatią, to Julitą też się zauroczysz. "Ukryte godziny" recenzowałam, mam z autografem. Kupiłam na targach w ciemno i wygrałam los na loterii. Polecam śmiało. Książek sporo, czasu mało. Nie miała baba kłopotu, kupiła sobie kolejne książki:)

      Usuń
  11. Mało brakowałoby, a zapomniałabym o tej promocji w Weltbild.:) Twój post mi o nim przypomniał i czym prędzej zaczęłam polowanie. Do koszyka koniec końców wrzuciłam 6 książek:) Oferta, według mnie, nie jest zbyt rewelacyjna, choć perełek u nich nie brakuje. Postawiłam na beletrystykę. Zamówiłam tak jak Ty Odojewskiego i Oza, a oprócz tego Barnesa, Chatwina, Hilligins i jedną biografię. Mam nadzieję, że paczka dotrze do mnie przed wyjazdem z Krakowa. W sierpniu pożegnam się na prawie miesiąc z wirtualnym światem, w tym z blogowaniem.:) Z książkami oczywiście nie!

    Czekam zatem niecierpliwie na obiecaną przez Ciebie recenzję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Sierpień bez Firmina? Trudno, trudno to będzie...
      Weltbild mam niestety po drodze do ulubionej galerii w Rzeszowie. Mógłby być na uboczu, jak Matras na przykład. Czasu brakuje, półek brakuje, a ten się pyszni w samym centrum. Myślę, że jeszcze się "poczytamy" w lipcu:)

      Usuń
  12. W weltbild są teraz naprawdę ciekawe wyprzedaże. Za każdym razem jak przechodzę koło tego sklepu, zaglądam i coś kupuję. Toż to istne uzależnienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Żeby tak cały rok trzymali ceny, to piękne by to było. A tak kupiłam coś za 40 zł, teraz śmieje się do mnie naklejka 9,90 i zgrzytam. W uzależnieniu się pogrążam wprost proporcjonalnie do ilości wolnego czasu. Muszę nadrobić dwutygodniowy wyjazd. I tak trzymać:)

      Usuń

Komentarze mile widziane.