DOM Z PAPIERU



sobota, 18 lutego 2012

Była jak wiatr

Wybrałam się do biblioteki na spotkanie DKK. Przy okazji zerknęłam na półki. Wypatrzyła mnie książka Moja mama czarownica Katarzyny T.Nowak.  I poszłyśmy razem do domu. Zanurzyłam się. To wspomnienia córki Doroty Terakowskiej.
Otwieram i czytam:

Wierzę w taki raj jak u Borgesa, pełen bibliotek. Ale bardzo bym chciała, żeby ta biblioteka stała na jakiejś łące, blisko wody. Tak, bym co jakiś czas mogła wyjrzeć zza półek, pod nogami miała trawę, a na horyzoncie wodę. Bo gdyby rajem były same ściany pełne książek dookoła, byłoby to dla mnie zbyt ponure.-D.T.

Miałam zaszczyt i przyjemność spotkać autorkę tych słów. Teraz, gdy spaceruje po niebiańskich łąkach i patrzy na ukochane książki, ja mam przed oczami jej obraz, który nie blednie mimo upływu lat. Ze wzruszeniem udaję się w sentymentalną podróż. Pamięć nie zna chronologii, zatem wnikam w barwny kolaż.

Całe życie związana z Krakowem. Przyszła na świat jako Barbara Rozalia, ale "Basia" brzmiało zbyt miękko, łagodnie, więc wymyśliła sobie imię : "Do-ro-ta". Pasowało do upartej, nieopanowanej, egocentrycznej dziewczynki. Już w dzieciństwie wywalczyła sobie prawo do bycia niegrzeczną. W domu wolała czytać niż rozmawiać. A czytała płynnie już w wieku 6 lat, co nie przełożyło się na szkolne sukcesy. Trzykrotnie była relegowana z powodu nieodpowiedniego zachowania, choć nigdy tego nie żałowała! Potrafiła palić na korytarzu papierosy, bo nie uznawała hipokryzji. Poznała z bliska szkoły: katolicką, świecką i muzyczną. Maturę zdała dopiero w 1958 roku w liceum dla pracujących. Ale nie miało być po kolei. Zatem już w dzieciństwie wiedziała, że zostanie pisarką. Przyrzekła sobie również nie być nigdy w stadzie, bo jest ono nietolerancyjne i okrutne. Ja bywam OBCA - mówiła. Co sił wiosłowała pod prąd. Stopniowo krystalizuje się jej silna osobowość - niezależność, wybuchowość, szalone pomysły. Całowała się z chłopcami na kościelnych krużgankach, popijała wódkę w bramie, uwielbiała życie kawiarniane. Ale też zachłannie czytała i chodziła do teatru. Nie można pominąć Piwnicy pod Baranami, którą odkryła w wieku 16 lat. Jestem piwniczanką - mawiała z dumą. Bywała tam barmanką, ale także "oprawą artystyczną" przedstawień, tzn. siadywała na podwyższeniu i machała najpiękniejszymi nogami w Krakowie. Wzorem zachodnich egzystencjalistek ubrana na czarno. Później do historii przeszły jej kolorowe szalone swetry, które w stanie wojennym dziergała m.in. dla Kory, Marty Meszaros, Julie Christie... Lubiła błyszczeć. Osobowość, talent, instynkt. Szalona młodość w środowisku cyganerii. Była jak wiatr, który pchał ją w różnych kierunkach. Bo przyszły studia z socjologii, dziennikarstwo, praca, partia, opozycja... Wszystko przeplatane z bogatym życiem uczuciowym i próbą prowadzenia domu. Szczerze córka mówi, że w mieszkanku panował ciągły bałagan, mama nie dbała o obiady, nie sprzątała. Jeszcze w czasie spotkania autorskiego zanotowałam słowa, że nie lubi gotować: To strata czasu, a mamy go tak mało! Echa rozliczeń z tym czasem znajdziemy w książkach - w nich zawarła swoje marzenia, lęki, poczucie winy i pokutę. Katarzyna T.Nowak pisze:

Kiedy przeczytałam książki mamy, przeżyłam szok. Nagle okazało się, że ta apodyktyczna, hiperenergetyczna i hiperzajęta osoba słucha, widzi i rozumie innych. I jest wewnątrz tak wrażliwa i czuła, jak chropowata na zewnątrz. Znika złość i bariera, która dzieliła nas przez tyle lat. Skończyło się czekanie, która pierwsza wyciągnie rękę. I tak zaczęłyśmy poznawać siebie. Znalazłam w jej książkach to, czego szukałam. Ona znalazła to, co zgubiła.

Dużo wspomnień, w których kreowana rzeczywistość jawi się jako Atlantyda na morzu PRL-owskiej przeciętności. Pojawiają się znane postacie: L.J.Kern, P.Skrzynecki, J.Polkowski, W.Dymny, ks. Tischner, Maciek Maleńczuk... - salon Krakowa. Teksty wzbogacone zdjęciami z tymi ważnymi ludźmi, jak i z miejscami - Tatry, Bałtyk, Mazury. I mnóstwo zwierzaków, których w domu nigdy nie brakowało. Kochała je, przygarniała, rozumiała, a nawet walczyła o upamiętnienie (jak Dżok, który doczekał się pomnika nad Wisłą). Dlatego nie bez przyczyny pierwsze zdjęcie z moim Obamą, który reprezentuje tych bohaterów.

Książka tchnie szczerością, autorka nie robi uników. Cieszę się, że jeszcze raz mogłam spotkać się z ulubioną autorką, ale również z minionym-ukochanym-bolesnym krajem lat dziecinnych.

Katarzyna T.Nowak, Moja mama czarownica,Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005

Na zakończenie jeszcze nabytki - "najnowsze nowości":

1) A.Franaszek Miłosz - mój ci on!
2) W.Sumliński Z mocy bezprawia - książka obnażająca mechanizmy władzy i prawdziwe korzenie polskiego bogactwa;
3)J.Rościszewska Rodzina Rozstańskich - historia rodziny ziemiańskiej, znowu sporo o Krakowie;
4) J.Krasiński Metafizyka uboju - jeszcze jedno spotkanie z cenionym autorem; tym razem nie o ubeckich kazamatach; to reportaże z PRL-u;
5) A.Kroh Starorzecza - zapowiadana, wyczekana książka;
6) H.Pająk Dwa pogrzeby, jeden wstyd - autor kontrowersyjny, różnie przyjmowany, ale czytam z prawa, z lewa i całkiem z daleka, żeby mieć własne zdanie i nie zbłądzić "w cudne manowce";
7) J.Grzegorczyk Chaszcze  - spróbuję, czy to dla mnie;
8) I.Poczopko Służąca - więcej za chwilę;
9) M.Kuncewiczowa Miasto Heroda - do wyzwania "Marzec z Marią";
10) R.Overy 1939 - Nad przepaścią - kulisy gry dyplomatycznej na progu II wojny;
11) I.Calvino Jeśli zimową nocą podróżny - upolowałam! Chyba wiecie, dlaczego?
12) T.Vesaas Pałac lodowy - powinnam znać, a w młodości minęłyśmy się;
13) E.S.Krajscy Dwie twarze Wisławy Szymborskiej - dla tych, którzy nie oblekli się kirem, a właściwie to dla każdego.

Kończę! Wrócę jeszcze do Służącej. Pytam w księgarni:
- Czy jest "Służąca"? Tylko nie "Służące" Stockett.
- A autor?
- Nie pamiętam. Coś na "P" - odpowiedziałam.

I tego się wstydzę. Nazwisko autorki warto zapamiętać, bo książka bardzo dobra! Wprawdzie czytadło, ale za to jak się czyta! Natalia - konserwator sztuki - przyjeżdża z Petersburga do Polski i pracuje jako służąca u Jakuba- informatyka. Z iloma uprzedzeniami i stereotypami przyjdzie mi się zmierzyć! Do tego świetna narracja, ciekawy chwyt z oddaniem głosu obojgu bohaterom, brak wyróżnień dialogowych, do których nas przyzwyczajono, szacunek dla czytelnika w momentach, gdy trzeba rzeczywistość opisać, używając fachowego słownictwa. No, dużo tego. Nie dajcie się zmylić kiczowatej okładce. To dobra lektura w oczekiwaniu na wiosenne promienie.

Ale Was dzisiaj przetrzymałam! Jest coś ciekawego w telewizji?

20 komentarzy:

  1. Nie mogłem się powstrzymać i wysłałem Kasi linka do Twojego posta. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozejrzę się za tymi wspomnieniami. Terakowską uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ Książkozaurze, ja też. Czytam biografie tych, którzy mnie w jakiś sposób zafascynowali i chcę przedłużyć bycie z ich książkami. Za tymi wspomnieniami rozglądałam się od dawna. Są piękne, bo pisane sercem, bo prawdziwe, bo szczere. Polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bogusiu, wspaniały tekst! Dziękuję Ci za tę sylwetkę Doroty Terakowskiej, ja wiedziałam o niej niewiele, bo czytałam póki co tylko jedną książkę, "Ono", ale jakoś zawsze wyobrażałam sobie ją zupełnie inaczej - raczej tak właśnie, jak według pani Kasi objawiała się w swoich książkach... Duże zaskoczenie! Ale dzięki temu też przekonałam się, że to postać niesamowicie ciekawa i wielowymiarowa :) Strasznie podoba mi się ta myśl o gotowaniu - bo ja niestety też nie przepadam i ilekroć przymuszę się do garów, mam straszne poczucie traconego czasu :) Pozdrawiam i dzięki za ten post raz jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też muszę rozejrzeć się za książką bo zakochana jestem w twórczości tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Naia, cieszę się jako dostarczyciel uśmiechu. W końcu bez kontrowersji, a postać da się lubić i cenić przez wszystkich. Musiała taka być, skoro po 11 latach (ach, to już naprawdę tyle?) noszę w sobie Jej uśmiech. Osobiście zadałam Jej kilka pytań. Wytypowała początkujących pisarzy, których warto czytać i stało się. Ustalałyśmy receptę - jak zachęcić młodych do czytania... No i od Niej zaczerpnęłam określenie "książek-hamburgerów", którym już gdzieś się posiłkowałam. Barwna postać, warta wspominania. Serdeczności:)
    Dziękuję za miłe słowa:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zatem za sprawą tej wspomnieniowo-biograficznej książki spędziłaś ostatnio, jak wynika, z twojej recenzji, miłe chwile w salonie krakowskim;) Nie czytałam wspomnień córki Doroty Terakowskiej i wzbudziłaś moją ciekawość, zwłaszcza że bardzo lubię zbierać anegdoty o życiu kulturalnym grodu wawelskiego:). Czytałam natomiast dwie powieści tej wspaniałej krakowskiej pisarki: "Tam, gdzie spadają anioły" i "Poczwarkę". Ta ostatnio szczególnie utkwiła mi w pamięci.



    Liczba Twoich książkowych nabytków imponująca! Będę cierpliwie czekała na Twoją opinię o książce Sumlińskiego i tej o Szymborskiej. O poetce przeczytałam ostatnio wiele tekstów. W jednym z nich dostało się, i bardzo słusznie moim zdaniem, krakowskiemu salonowi literackiemu i literaturoznawczemu, który od czasu wręczenia jej Nobla "wznosił jej papierowe pomniki czy raczej pomniczki, w uwielbieniu swoim popadając w śmieszność. Ileż w końcu można było zachwycać się tym, że poetka odpala jednego papierosa od drugiego, że nie odmawia kieliszeczka wódki, że bawi się słowami i słowa ją bawią, a mediów nie znosi? I tak na okrągło". Bardzo mnie to rozbawiło, bo jest to opinia szczera i prawdziwa. Pozwoliłam sobie u Ciebie ten cytat zamieścić. Może się domyślisz, kto jest jej autorem? Jako mieszkanka Krakowa staram się zachowywać dystans wobec tutejszego salonu kulturalnego;) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Agnieszko, czyta się z ciekawością. Dla mnie z podwójną, bo to czas PRL-u, że o magicznym Krakowie nie wspomnę. Polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~ Beatko, do Krakowa mam sentyment szczególny. Jeżdżę tam, by leczyć depresję. Wystarczy, że siądę na ławeczce gdzieś na Plantach i już się uśmiecham. Trochę wspomnień z życia cyganerii było, np. tu nie wspomniałam o "Jaszczurach", klubie jazzowym. Nie napisałam o czasie studiów i przyjaźniach z tego okresu. Jeszcze stan wojenny i działalność w opozycji. Dużo tego, ale D.T. szybko żyła. I chyba z wolnością w sercu. Warto widzieć jej różne twarze - te książkowe i te prawdziwe. Miłych chwil z książką życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwsze skojarzenie - dzieci, które nie czytają książek napisanych przez ich rodziców, jakże często spotykałam takie stwierdzenia. Tymczasem tutaj córka dzięki lekturze poznaje matkę. Chętnie przeczytam - lubię biografie artystów.
    Co do wstydu- to raczej nazwałabym to zapominaniem, które z racji wieku powinno być nam wybaczone. Byłam na wystawie trzech malarzy i opowiadając koleżance zapomniałam nazwiska trzeciego z malarzy. Też mi było wstyd. Ale z drugiej strony nie mamy na to wpływu.

    OdpowiedzUsuń
  11. JA również nie wiedziałam, że postać Doroty Terakowskiej jest taka niesamowita, ciekawa i wielowymiarowa :) Dzięki, Twoje posty nadają się wykłady dla uczniów i studentów.

    A stosik Twój piękny, Miłosza to zazdroszczę :))

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ Gosiu, wzruszające to wspomnienie. Kiedy Ważna Osoba jest koło nas, czasem nie doceniamy. Gdy braknie - łapiemy dawność jak powietrze.
    A z niepamiętaniem muszę się już chyba pogodzić. Całuski:)

    OdpowiedzUsuń
  13. ~ Bibliofilko, uwielbiam grzebanie we wspomnieniach, szczególnie w polskich realiach. Co do wykładów, to chyba trzeba by moich małych studentów spytać. Myślą, że gadam i lekcja ucieka, a nie wiedzą, że się uczą.
    Z "Miłoszem" próbowałam zdroworozsądkowo z bibliotecznym egzemplarzem, ale nie wytrzymałam. To była tylko kwestia czasu. Serdeczności coraz cieplejsze:)

    OdpowiedzUsuń
  14. W TV film 'Iris' o Murdoch, przejmujący.
    Książkę o Dorocie T. przeczytam na pewno, tę drugą też, ob mnie zainteresowałaś. Jestem jej bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  15. Film o Murdoch obejrzałabym - przeogromnie mi żal gapiostwa! Co do wspomnień o D.T., to może wyspecjalizowałabym się w biografiach? Uwielbiam te klimaty. Fikcja obchodzi mnie coraz mniej. Trzeba pomyśleć.:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie widzę, że beletrystyka zeszła u Ciebie na troszkę dalszy plan, ale mając tak świetny wybór literatury faktu, nie masz większego wyboru. :) Cieszę się, że Kuncewiczowa już zawitała w Twoich progach i gratuluję pokaźnego zestawu smakowitych nowości.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak się zaczytałam w komentarzach u Ciebie, że piszę z opuszczoną szczęką. Tak, tak, Dwulatku kochany.:)
    Rzeczywiście fakty pociągają, ale czas przytulić panią Marię.:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam biografię Miłosza. Otworzyła mi oczy na twórczość naszego noblisty, której - przyznam szczerze - wcześniej prawie w ogóle nie znałam. Tak więc szczerze polecam. Jedyny mankament (jak dla mnie) to dość duże i nieporęczne rozmiary książki - nie da się z nią podróżować, a ja z domu bez książki nie wychodzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. ~ Witaj, Karolinko:)
    Ja w biografii szukałam właśnie człowieka, bo twórczość dość dobrze znam. Uwielbiam grube książki, a do pracy jeżdżą ze mną wybrane, w miękkich okładkach. Czytam kilka równolegle - tak wymusiło życie. Kryteria to wielkość torebki, nastrój, recenzyjne ochy i achy...
    Jednak dla takiej cegły rzeczywiście muszę zarezerwować sobie dużo wolnego czasu, czyli pewnie wakacje. Wcześniej się nie da. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.