DOM Z PAPIERU



niedziela, 29 stycznia 2012

Bikini w środku zimy

Oto dowód rzeczowy, że jestem. Wygrzebane na półkach w Matrasie. Wiele do czytania nie ma, ale za takie pieniądze! Przede wszystkim dokoptowałam jedną pozycję do Kanonu Literatury Podziemnej.
O Katarzynie Enerlich trochę czytałam, więc czas przekonać się samemu. Lubię biografie, zatem coś też dołożyłam do koszyka. B.Jasieński był na ustach Sandomierszczyzny, bo jedna ze szkół zmieniała imię, a walka była zażarta. Da Vinci malarzem wielkim był, ale że namalował tylko 13 obrazów (!), tego dowiedziałam się dopiero teraz. Dokładniej - sam 13, a 7 z innymi artystami. No, no...


Kolejne nabytki. Pierwszy od lewej to Róże dla pensjonarki z piękną zakładką, które dotarły zimową porą z Lublina. Lirael - dziękuję:)))
Biografia Korczaka dołączy do Mikołajskiej. Cała seria pięknie wydana! Tylko cena mniej atrakcyjna.
Rarytas - K.Rokickiego Literaci. Relacje między literatami a władzami PRL w latach 1956-1970.
H.Fallada Każdy umiera w samotności - drążę temat zachodniego sąsiada.
D.Rubina Pismo Leonarda - okazyjnie.
S.Fleszarowa-Muskat Lato nagich dziewcząt - kompletować serię?
H.Muszyńska-Hoffmanowa Panie na Wilanowie - to pierwsza i z pewnością nie ostatnia tejże autorki.
T.M.Płużański Bestie. Mordercy Polaków - bezcenna.
A.Kroh Sklep Potrzeb Kulturalnych -  w swoich osądach ważna osoba postawiła najwyższą ocenę, więc jak się nie ukulturalnić?

Z raptularza - część druga
Z pewnością czekacie na bikini. Ale to będzie Bikini Janusza Wiśniewskiego.

Uważni czytelnicy mojego bloga wiedzą, że raptularz ukrywa nieprzychylne recenzje. A mogło być tak ciekawie!

Czas  - koniec drugiej wojny. Miejsce akcji to głównie Niemcy, USA i atol Bikini. Główna para bohaterów: Anna - Niemka z nutą polską zakochuje się w dziennikarzu z Nowego Jorku. Stanley zostaje wysłany do Niemiec, by unaocznić mieszkańcom Ameryki okrucieństwa wojny. Łączy ich pasja fotografowania. Bombardowania, śmierć, cierpienie... - łowią obrazy w mistrzowski sposób. Gdy się spotkają, sprawy muszą potoczyć się już tylko w jednym kierunku. Druga część to sprawa atolu, który ma być wysiedlony. Życie ludzi jest mniej warte niż nuklearne próby. Mała i wielka historia.

Jak tu nie przeczytać? Niestety, oto co zapisałam w swoim raptularzu:

Jestem po lekturze Samotności w sieci, zatem smaczków erotycznych mogłam się spodziewać. I są. Po ich odsączeniu zostaje ta lepsza część, czyli historia.  Trochę inna niż mi znana. Bardzo poprawna politycznie. To nie Niemcy wojnę rozpętali, tylko naziści. Dali się otumanić charyzmatycznemu Hitlerowi. To Niemcy są głównymi ofiarami wojny - giną masowo w czasie nalotów, tracą życie za ukrywanie Żydów, zniszczeni psychicznie popełniają masowo samobójstwa, opuszczają domy - wypędzeni z Wrocławia, Opola, Gdańska... I już jestem całkiem tu i teraz. Jakbym telewizor włączyła.
Czytam zdanie: Bo Polacy to największe po Niemcach antysemickie świnie. No dobrze, wyrwane z kontekstu. Próbuję brnąć dalej.
S. 324 - gdy Amerykanie dotarli do Buchenwaldu, Patton poruszony bestialstwem nazistów, natychmiast rozkazał przywieźć ciężarówkami niemiecką ludność z pobliskiego Weimaru, aby mogła naocznie przekonać się o tym, co działo się tuż pod ich nosem w niedalekim Buchenwaldzie.
Robię sobie przerwę w czytaniu. Kim jest autor? Gdyby książkę pisał Niemiec, nie dziwiłabym się. No ale mieszka w Niemczech. Z polskich słów najlepiej zapamiętał "k...a". Wpycha je w usta wszystkich mówiących. Słowo pojawia się nagle, nie pasuje do kontekstu wypowiedzi. W żaden sposób nie tłumaczy tego czas i miejsce, że wojna, że trauma... Przeszkadza w czytaniu okrutnie. Tak jak ciągłe powtarzanie frazy o falowaniu biustu Anny, [dalej - niecenzuralne] - może to miało zapewnić szerszy krąg odbiorców? Ale nie sądzę, żeby menele sięgnęły po tę książkę.
Zebrał J.W. parę ciekawostek - a to, że małego Adolfa z rzeki wyłowił Żyd, a to, że słoń ma olbrzymie łzy (nawet o tym nie pomyślałam nigdy), ale to za mało, żeby książkę polecić. Zastanawiam się, dla kogo jest ta lektura. Dla miłośników romansu raczej nie, bo Anna jest antypatyczna, naiwna, a sceny łóżkowe (co ja piszę! wszak i bez łóżka) z jej udziałem to tania erotyka. Dla miłośników historii też nie, bo irytuje poprawność. Wielka szkoda. A jaki chwytliwy tytuł! Zmarnowany potencjał i kilkaset stron o niczym. Piękna historia przykryta tandetą - przeinaczeniem faktów, wulgaryzmami, pornografią.

Pamiętam spotkanie z Dorotą Terakowską. Gdy mówiła o książkach, wymieniła książki - hamburgery. Zjesz i nic nie zostaje. Tak jak tu -  został tylko smak stęchłego mięsa. Mam nadzieję, że nikogo nie zachęciłam do przeczytania. Było to z pewnością moje ostatnie spotkanie z tym autorem.




Zdjęcie okładki "Bikini" - z Internetu (Tania książka); pozostałe - mojego autorstwa.

53 komentarze:

  1. Nabytków gratuluję, bo piękne. A co do Wiśniewskiego to od jakiegoś czasu stoi u mnie na półce "Samotności w sieci", ale jakoś mnie nie ciągnie. Szczególnie teraz, po Twojej recenzji. Jak słyszę takie zdania "To Niemcy są głównymi ofiarami wojny..." to mi się coś w środku przewraca.

    Najgorsze z tego jest to, że to pisał Polak :(

    OdpowiedzUsuń
  2. "Panie na Wilanowie" bardzo miło wspominam jak wszystkie inne książki Muszyńskiej-Hoffmannowej.
    A "Róż dla pensjonarki" to Ci zazdroszczę jak nie wiem co, bo to jedna z nielicznych książek pani Hanny, których nie czytałam.

    Co do Wiśniewskiego to się nie będę wypowiadać, bo czytałam tylko zbiorek jego opowiadań "Łóżko" i może nie powaliły na kolana, ale dosyć gładko się czytały. No ale opowiadania a powieść to dwie zupełnie różne sprawy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ciągnie Cię? Wyśmienicie. I niech tak zostanie.
    Mój zięć pracujący w Niemczech od lat mówi: Niemcy nie cierpieli w czasie wojny; oni cierpieli po wojnie, że przegrali. Do dziś częsty temat rozmów między Niemcami to słowa: "Gdybyśmy wygrali..."

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ Anek, "Róże..." pożyczyła mi Lirael i cieszę się bardzo, bo trudne do kupienia. Język cudowny.
    A Wiśniewskiego c.d. - pisałam gdzieniegdzie w komentarzach, że do "łóżka" z nim nie pójdę. Ponieważ autor zbiera sporo dobrych recenzji od zachwyconych czytelniczek, postanowiłam się wypowiedzieć krytycznie wyłącznie u siebie. Mam też "188 dni i nocy" - rozmowy z Domagalik, ale to właśnie współautorka mi się spodobała. Może to i dobrze, że tyle opinii, bo byłoby nudno.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam dawno temu "Samotność w sieci". To był, jak to świetnie ujęłaś za Terakowską, hamburger...
    Mogę do porównania tej krakowskiej pisarki dodać słowa F. Bacona:
    "Pewne książki należy tylko powierzchownie smakować, inne należy połykać, a tylko nieliczne należy przeżuwać i trawić".

    Spośród cennych skarbów, które zaprezentowałaś, kusi mnie ta o literatach...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Beatko, no to mamy kolejne hamburgery. A "Literaci..." też mnie kuszą. Tylko zajrzałam, ale w końcu mam czas i jednocześnie nadzieję, że pochłonę i napiszę jeszcze w lutym.
    Moja konsumpcja książek - dokładnie jak podzieliłaś - smakuję, połykam, przeżuwam... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nabytków gratuluję, podobnie jak recenzji "Bikini". Świetna, ostra z dobrze wytkniętymi błędami. Czytałam kilka książek Wiśniewskiego - zawsze razi mnie w nich erotyka i wulgaryzmy. Dziwne, bo jest naukowcem, ma potencjał, co czasem przejawia w swych tekstach. Czemu tak rzadko? Ze wszystkich jego książek najbardziej podobało mi się właśnie "Bikini", a słynna "Samotność w sieci" była dla mnie średniej jakości pisaniną nastawioną na zysk, na którą szkoda czasu. Więcej po Wiśniewskiego też nie sięgnę, jest tyle prawdziwie wartościowych książek... Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Ines, dzięki za dobre słowo.:) Trudno mi pisać źle, wolę dobrze. Jednak z drugiej strony - jaki by to miało sens? W końcu też zaglądam do innych, żeby znaleźć dobre tytuły, a nie pożyczać/kupować miernotę. W przypadku negatywnej recenzji przed ostatecznym kliknięciem "opublikuj" ręka drży w górze... A nuż znajdą się wielbicielki, które - nie przebierając w słowach - powiedzą, co myślą o krytyce ulubionego autora? Dlatego ograniczam krytykę do tego miejsca. Pozdrawiam również. Promyczek ciepła w ten mróz:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję nabytków. Co do Leonardo to był ci on tak wszechstronnie uzdolniony, że gdyby zajął się wyłącznie malowanie nie starczyłoby czasu na inne zajęcia, ale tak w całości to poza informacjami na temat jego "kolegów" z epoki, a przy okazji i o panu z Vinci nie czytałam żadnej jego biografii. A z racji zainteresowań "artystycznych" ta pozycja zwróciła moją uwagę. Co do Wiśniewskiego - czytałam jedynie Samotność w sieci. Jak mówią o gustach się nie dyskutuje. Mnie się podobało, ale jakoś nie ciągnie mnie do innych powieści tego pana. I choć mi ta akurat książka podobała, nie obawiaj się, nie należę do wielbicielek pana Wiśniewskiego i nie napadnę na Ciebie. Nie mam zwyczaju napadania na ludzi, tylko dlatego, że mają odmienne zdanie, czy inny gust. Każdy ma prawo do krytyki, tak jak i każdy ma prawo do wyrażania swoich gustów. Co do Bikini- na pewno po nie nie sięgnę. Tak ja i nie wydaje mi się, abym sięgała po kolejną książkę pana J.W. Cho kto wie, może wrócę kiedyś do Samotności w sieci, aby przekona się, co mi się w niej podobało.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy Fallada w nowym wydaniu? Na mnie dopiero czeka, ale starsza wersja kiedyś zrobiła na mnie duże wrażenie, chociaż to obiektywnie nie jest szczególnie dobra powieść.

    OdpowiedzUsuń
  11. książki Kasi Enerlich Ciebie porwą :-) Gwarantuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ Gosiu, wygląda na to, że wystarczy jakość, a nie ilość. Co do biografii malarza, powinna być jeszcze dostępna "Leonardo da Vinci. Lot wyobraźni" Ch.Nicholl. To kolekcja PWN do kupienia w kioskach.
    A "Samotność w sieci" kilka lat temu też przeczytałam z ciekawością. Był tam jeszcze niewyeksploatowany wątek romansu drogą elektroniczną. Poza tym autor wykazał się bardziej dogłębną znajomością kobiecej psychiki. Reklama też była taka, że wiedziałam, co biorę do ręki i nie spodziewałam wartkiej akcji i wykładów z historii. Jednak filmu nie obejrzałam. W przypadku "Bikini" spodziewałam się deseru, a dostałam pomyje. Potocznie, ale akuratnie, bo tak czuję.

    OdpowiedzUsuń
  13. ~ ZWL, Fallada w okrojonej wersji. Jeśli mnie porwie, zainwestuję w nową, podobno nieocenzurowaną. Nie oczekuję od powieści skomplikowanej fabuły i czytania z wypiekami. Drążę temat stosunków polsko-niemieckich i chętnie poczytam, co mają do powiedzenia sami Niemcy. Mierzi mnie, gdy Polak udaje Niemca. Jeszcze liczę na świeże powojenne spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ Piotrze, witaj. Właśnie u Ciebie czytałam dobre opinie i chyba nawet wywiad. Mam nadzieję na dobrą lekturę, bo "Czas w dom zaklęty" już dawno miałam na liście, a tu sam mnie znalazł. Jakby wiedział, że mam chwilę czasu i ochotę na Mazury.:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na wrażenia z Fallady w takim razie.

    OdpowiedzUsuń
  16. ~ ZWL, nie śpisz o tak nieludzkiej porze? Ja jeszcze jadę za moment do pracy, ale potem dwa tygodnie w mojej gawrze literackiej i uczta! Być może Fallada wysunie się na prowadzenie, żeby nie przerwać wątku. Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Niestety, trzeba wstać 5.50, żeby do pracy dotrzeć:(

    OdpowiedzUsuń
  18. Nabytki godne pozazdroszczenia, gratuluje. Tez wybieram sie dzis na ksiazkowe zakupy. Poluje na ksiazki Kate Morton. Ciesze sie z Twoich raptularzowych recenzji, zawsze z zainteresowaniem je czytam i niezmiennie przykuwaja moja uwage. Nie czytalam jeszcze nic Wisniewskiego i jakos mnie do niego nie ciagnie. Po Twojej recenzji tym bardziej. Pozdrawiam cieplutko w ten mrozny dzien.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pana W. czytałam kiedyś "Samotnośc w sieci"- sprawiało wrażenie kompilacji jakichś ścinków. Poza tym kojarzę dość niesmaczny wątek zakonnicy.

    Nie wiem, czy słyszałaś o jego najnowszej książce- "Na fejsie z moim synem" - "Nieżyjąca matka (Irena Wiśniewska) pisze z czeluści piekielnych do swojego ukochanego syna Janusza na Facebooku."
    Niesmaczny pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  20. o, masz "Sklep Potrzeb Kulturalnych". Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń, bo tak rzadko ktoś sięga po tę świetną książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. No i wreszcie jakaś trzeźwa opinia na temat pisarstwa Wiśniewskiego. Nigdy nie rozumiałam tego zachwytu wokół niego.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo dobrze, że są takie opinie, na plus i na minus, można sobie poczytać, porównać.

    OdpowiedzUsuń
  24. ~ ZWL, pewnie Cię nie pocieszę, ale o 5.50 to ja już wsiadam do busa. Wtedy myślę, że kierowca ma jeszcze gorzej.
    No i jak tu spędzać noce z książką?:)

    OdpowiedzUsuń
  25. ~ Anetko, ciekawa jestem, jak udało się polowanie. Wiśniewskiego nie polecam permanentnie. A raptularz kryje wiele takich opinii. Skoro jednak żyję, autorzy nie przygotowują zamachów, to będzie ciąg dalszy.:)

    OdpowiedzUsuń
  26. ~ Izuś, "Samotność..." była w tamtym czasie inna, głośna, więc nawet zakupiłam. Ale od nowości włosy dęba stają. Żegnam pana J.W. definitywnie. Promyczek ciepła w mroźny wieczór przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
  27. ~ Ysabell, "Sklep..." wypatrzyłam u pewnego pana od historii. Cenię go - jak napisałam - zatem mam. Przekartkowałam już i bardzo mi się podoba. Pewnie najpierw rozliczę się nazizmem i innymi izmami, ale z pewnością ferie to będzie też czas "normalnej" lektury. Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  28. ~ Oleńko, mam nadzieję, że autor tu nie trafi, bo... przestałby pisać (albo i nie). Nabieram odwagi dzięki takim komentarzom jak Twój, bo ja taka jestem grzeczna, taka nieasertywna, tak wychowana... I źle mi z tym. A raptularz zaszeleścił kartkami ze szczęścia, że zaistniał. DZIĘKI:)

    OdpowiedzUsuń
  29. ~ Agnes, gdyby więcej było opinii na minus, to pewnie bym książek tego autora nie kupiła. Na targach książki dopchać się nie można było! Taki tłum wielbicielek, a ja krzyczę, że "król jest nagi". Gdy wszyscy chwalą, a ja się krzywię, to chwytam za kajecik i myślę o sobie: inna, osobna... Jak zwał, tak zwał, ale brzmi to średnio. Dlatego - tak jak Oleńce - dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Mam nadzieję, że "Róże..." okażą się bez kolców. :) Szanse na to, że Ci przypadną do gustu, oceniam jako bardzo duże. :)
    Gratuluję Ci bardzo ciekawego zestawu literatury na ferie! Aż szkoda, że trwają tylko dwa tygodnie. :)
    Udanego wypoczynku.

    OdpowiedzUsuń
  31. ile tam książek! Oj ile! Toż to czytania na całe wieki :) Powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
  32. ~ Lirael, "Róże..." muszą być bez kolców, bo wtedy kultura nie pozwalała pisać o byle czym. Ferie z takim mrozem w sam raz, żeby zaszyć się z książką w kącie. A ja dziwaczeję. Impulsywnie sięgnęłam po "Noce i dnie mojego życia" Antczaka, sączę martini i myślę nad swoimi sensami i bezsensami. No ale po to mamy czas wolny, żeby odpocząć. Też życzę dobrych lektur i przemyśleń.:)

    OdpowiedzUsuń
  33. ~ Marto, mam nadzieję, że przeczytam przed śmiercią, żeby kłopotu potem rodzinie nie robić z moją biblioteczką. Jakie to piękne uczucie - spacerować między półkami i zastanawiać się, z kim spędzę dzisiejszy wieczór.:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Nabytki fantastyczne. Falladę mam w wydaniu angielskim, nawet nie wiedziałam, że jest wersja okrojona i nie. Bardzo jestem go ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  35. O Bikini i moim zdaniu już mówiłam, więc się nie będę powtarzać

    OdpowiedzUsuń
  36. ~ Kasiu, tak się cieszę, że nikogo nie namówiłam na "Bikini". Fallady też jestem ciekawa, ale w tej chwili "poszłam na rozrywkę" - zmęczona jestem. Żałuję, bo u mnie w domu kiedyś była ta książka i chętnie bym porównała, co komu mogło przeszkadzać. Trzymam kciuki za Twe męki i bóle!:)

    OdpowiedzUsuń
  37. Polowanie się udało, na blogu prezentuję zdobycze :) Cieszę się na kolejne raptularzowe recenzje :) Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  38. ~ Anetko, to cieplutko bardzo się przyda. Już biegnę oglądać, bo stosiki lubię najbardziej.:)

    OdpowiedzUsuń
  39. Wpis Sandora Maraiego w Dzienniku z 1975 roku: "W angielskim piśmie krytycy uskarżają się, że bohaterowie współczesnych powieści są do znudzenia tacy sami: najczęściej homoseksualiści albo lesbijki, albo satyrzy, albo Hipisi-narkomani, albo kryptokomuniści. W nowej powieści rzadko pojawia się prawdziwy, barwny bohater, a więc człowiek,który płaci podatki, pije wodę mineralną i czasami obcuje płciowo z własną żoną. Ale wydawcy wiedzą, czemu nie wydają powieści, w których występują tacy bohaterowie - nawet czytelnicy by nie uwierzyli, ze tacy w ogóle istnieją."

    OdpowiedzUsuń
  40. ~ Nutto, czyli norma?
    A tak w ogóle, to "Dziennik" wciąż na mnie czeka. Co rusz ktoś wyciąga z niego perełki, a ja? Dzięki za przypominanie.:)

    OdpowiedzUsuń
  41. powiem Ci, że z tym spędzaniem wieczoru to jest tak, że czasami strasznie się cieszę na jakąś książkę, a jak przychodzi co do czego, to padam ze zmęczenia! O losie

    OdpowiedzUsuń
  42. Podoba mi się określenie "książki hamburgery" ;) Co do Wiśniewskiego, to trudno mi się wypowiedzieć o "Bikini", bo jeszcze nie czytałam - non stop coś mi przeszkadza, chyba nadmiar tej historii, powiązań z Niemcami i wojną - to nie dla mnie. Ale jego opowiadania lubię, tak samo jak "Samotność w sieci" czy "Los powtórzony" - facet wyróżnia się dużą wrażliwością i do mnie to trafia, ale wszak ile ludzi tyle opinii, nie każdemu wszystko musi się podobać :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  43. ~ Marto, też tak mam. Muszę mieć dużą rezerwę czasową (czytaj: wakacje), żeby wyspać się na zapas i przestawić zegary. Zdarza mi się nocne czytanie, ale tylko zdarza.:)

    OdpowiedzUsuń
  44. ~ Kamyku, witaj w papierowym domu. Dziękuję za miły komentarz mimo różnicy poglądów. Jednak przyznaję, że "Samotność..." przeczytałam kiedyś z zaciekawieniem. Dziwiłam się, że facet tak zna psychikę kobiety. Nawet podejrzewałam, że to kobieta jakaś pisała. Dziś gdy widzę jego całkiem inne pisarstwo, ta myśl wraca. Jeśli Ci się autor podoba, to spokojnie sięgnij po "Bikini". Wojna jest tylko tłem, a główny temat to romans. Pozdrawiam cieplutko w ten mroźny dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  45. A mnie się "Bikini" podobało. Oczywiście parę złych słów mogłabym o tej książce napisać, z niektórymi zarzutami, które przytoczyłaś trudno by mi się było nie zgodzić, ale ogólnie książkę czytało mi się bardzo dobrze i historia mnie wciągnęła, bo była w dość interesujący sposób skonstruowana. Za to przez "Samotność w sieci" ledwo przebrnęłam...

    OdpowiedzUsuń
  46. ~ Karolino, książka mogła się podobać, nie przeczę. W końcu to niegłupi facet. Piszę wprost, co mnie zraziło - wulgaryzmy, a przede wszystkim bardzo modna ostatnio postawa, by pokazywać Niemców jako ofiary wojny. Owszem, cierpieli, ale przy takim zalewie tego typu literatury młodzi niedługo pomyślą, że to Polacy wojnę wywołali. I to mnie boli najbardziej. Niech Niemcy piszą o swoich ofiarach, a od Polaków oczekiwałabym upamiętnienia naszej martyrologii. Siedzę mocno w naszej historii i zastanawiam się, dlaczego np. rotmistrz Pilecki musiał być opisany przez Włocha? Smutne to fakty. Karolinko, cenię każdą rzeczową opinię i uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania. Dziękuję zatem za głos w sprawie przeczytanej książki. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  47. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  48. Wiśniewski jest dla mnie infantylny. Czytałam zbiór jego opowiadań (drugiego już nie dałam rady, gdyż poziom mojej złości przekroczył normę) i czasem miałam wrażenie, że ich autorem jest jakiś młodzieniec, a nie dojrzały mężczyzna, do tego naukowiec. Powtarza wciąż te same banały. No ale wiadomo, Wiśniewski jest super, bo to wielki fan TOLERANCJI, sympatyk feminizmu i takie tam farmazony. Irytujące jest to, że krytykuje Kościół, religię w byle opowiastce, w której mógłby już sobie darować powielania swoich frustracji. Podsumowując, Wiśniewskiemu mówię stanowcze ,,nie":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Jak sobie obiecałam, też nie sięgam po jego kolejne pozycje. Po roku stwierdzam, że problemy, które mnie uwierały w tej powieści, jeszcze większej mocy nabierają w mediach. Widzisz podobnie:) Wczoraj uśmiechnęłam się, gdy znajomy bloger nazwał mnie konserwatystą. Jak to ładnie brzmi! Nie dla mnie liberalizmy i inne -izmy.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  49. A od kiedy ,,konserwatystka" to obelga? :) Wstydzić powinni się państwo, że tak to ujmę ,,postępowcy" :)Kiedyś powiedziałam tak na rozmowie kwalifikacyjnej do pracy:) Pani dyrektor była wielce zdziwiona moim żywym zainteresowaniem twórczością Marcina Wolskiego. Zapytała zatem czy orientuję się w jego poglądach politycznych i czy mi to nie przeszkadza?:) Także wiadomo o co chodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Ale ja to sympatycznie przyjęłam. To opozycja do feminizmu, tolerancji i tym podobnych współczesnych poprawności;)

      Usuń
  50. Wiem, wiem:) Moje rozważania były - powiedziałabym - bardziej ogólne.
    P.S. Już tyle razy byłam na Twoim blogu, a za każdym razem odkrywam coś nowego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Iwonko, ogromnie mi miło, że znajdujesz tu coś ciekawego:-D

      Usuń

Komentarze mile widziane.