DOM Z PAPIERU



niedziela, 9 października 2011

Ja muszę być sławnym!


Napisał w liście do matki Józef Kraszewski. I tak się stało. Jest czytany po latach, co widać w czasie blogowych spacerów. Trawiona wyrzutami sumienia, że ledwie nieliczne powieści poznałam, zatrzymuję się choć na chwilę. Dalibóg, niemożliwością wydaje się napisanie kilkuset powieści bez pomocy "pisarzy widm". Skąd czerpał wenę? Jaką drogą kroczył do dorosłości? I oto wpada mi w ręce Chłopiec z Romanowa Moniki Warneńskiej. Wprawdzie adresowana do młodzieży, ale format i kaliber powieści w sam raz do torebki i dla umęczonej pracą głowy.

Zatem Lubelszczyzna - kraj dzieciństwa i serdeczna pamięć. Wieloma elementami i motywami wracać będzie w powieściach i opowiadaniach. Romanów i Dołhe - tu pierworodny syn Jana i Zofii czuje się jak ryba w wodzie. Nie jest skory do zabaw z młodszym rodzeństwem. Najchętniej błądzi po parku i ogrodzie, często szepcząc do siebie. Sensat jakiś rośnie z tego dzieciaka - zastanawia się ojciec. Gdy tylko zaczyna stawiać pokraczne litery, próbuje układać powieści. A czasy były ciekawe. Rok urodzenia Józia to pamiętny odwrót armii napoleońskiej w 1812 roku. Nie milkną rodzinne wspomnienia. Pełno ich w albumach i sztambuchach prababki Konstatncji. Piór gęsich, wyciąganych z jej kałamarza, nie zapomni nigdy. Tak jak wieczorów poświęconych lekturze, skupiających całą rodzinę. Przywoła je na kartach niejednej powieści.
Czas do szkoły. Ta pierwsza w Białej. Dziesięciolatek odkrywa nowe, nęcące światy, chociaż nie wszystkie przedmioty lubił jednakowo. Nie miał nigdy "smaku" do rachunków i do wszystkiego, co wiąże się z cyframi. Skwapliwie wypełniał seksterny (grube kajety) na pozostałych lekcjach. Jednak najmilsze chwile to te, kiedy rzucał się z łakomstwem na książki. Już wówczas jakiś węzeł sympatii łączył mnie z książkami - napisze - czułem na ich widok to, co czuje młodzieniec, gdy ujrzy przeznaczoną mu od wieku - kochankę. [s.46] Po latach napisze również, że w Białej przebył najlepsze dziecinne lata i tu duszę na świat otworzył. A miasto ożyje pod piórem na kartach powieści "Wielki świat małego miasteczka".
Dalej wyruszy do Lublina. W nowej szkole interesuje go historia, też rysunki i języki obce. Gdybyż nie zgryzota z matematyką! Całą pociechę stanowią książki i wędrówki po mieście. Mury tworzyły malownicze tło dla treści wyszukanych w lekturach. Marzył, by miasto owe opisać.  Jednak szkolne kłopoty potęgują bunt przeciw lubelskiej edukacji i metodom nauczania. Epogeum nastąpi w dniu zakończenia roku szkolnego. Wydarzył się skandal, nie notowany dotychczas w kronikach. Chłopiec z Romanowa, rozżalony, dotknięty, upokorzony, podczas głośnego wyczytywania listy najlepszych uczniów, z całej siły cisnął o podłogę seksternami i książkami. Potem wybiegł z sali uniesiony gniewem. [s.87] Nie mniejszy musiał być gniew rodziców, gdy syn wrócił bez nagrody i bez promocji.
Świsłocz - to kolejny zakład edukacyjny, gdzie syn państwa Kraszewskich trafia po wakacjach z opinią krnąbrnego, hardego i upartego ucznia. Zmienia ją powoli, a koledzy i profesorowie widzą w nim mola książkowego, który w szpargałach lubi ślęczeć. Wtedy profesor Walicki wskazuje mu drogę prowadzącą w przeszłość literatury rodzimej. Przecież taka proza dźwięczy jak kruszec najszlachetniejszej próby! Jak szczere złoto...[s.98] Pociągał go język ojczysty. Sporządza wypisy literackie, opracowuje glossarium, wertuje zbutwiałe papierzyska. Tak to w mgnieniu oka dwa lata przebiegły i nasz bohater już z nagrodami i świadectwem maturalnym rusza do Wilna. Młody człowiek spragniony książek, łakomy wiedzy, znajduje się w swoim żywiole. Uczy się kilku języków i spełnia zachcianki wiedzy niezliczonej. Wilno z lat akademickich utrwali na kartach "Powieści bez tytułu".  Wiele tu źródeł jego powieści historycznych. Tropi pamiątki: rozsypujące się w proch resztki obwarowań miejskich, ślady szańców, sędziwe kurhany. Szpera po archiwach. Ślęczy nad starymi dokumentami. Zapisuje skrupulatnie treść nagrobków oglądanych na cmentarzach. [s.124] To miasto jest świadkiem pierwszych prób druku, pierwszych pieniędzy zarobionych na tłumaczeniach...

I tak doszłam do lat dojrzałych, jakże płodnych! O przyjęciu jego powieści przez czytelników doczytuję w Parnasie polskim  w oprac. Haliny Przewoskiej.  Otóż pierwsza do Kraszewskiego przylgnęła płeć piękna. Do niej trafił i przez nią rósł w popularność. Mówiono nawet, że on czytać nauczył, rozpowszechniając tę potrzebę. Trafiał do tych, co po francusku nie umieli. Na stronie 120. czytamy: Świat przeto dla nas deskami zabity i przez te to deski przerzucał Kraszewski powieści swoje, które kobiety chwytały i w kurs puszczały. Modnym stało się rozmawianie o czytelnictwie, jednak dotyczyło to warstwy społecznej średniej. Na progu chłopskim literatura zamierała, a salony magnackie innej niż francuska nie wpuszczały.

Tyle znakomitości literackich w odniesieniu do JIK-a, że jeszcze kolejny post poświęcę.

Jeszcze jedna myśl mię naszła, gdym w historii się nurzała. No, przechodzę na polsko-polski. Gdy tak czytałam o kolejnych miastach, oddałam się marzeniom, żeby tak przejść dziś po śladach pisarzy. Wiem, że sporo w Internecie, że w przewodnikach, ale to nie to. Mam książkę "Polskie gniazda literackie", ale nie czuć tam ducha opisywanych miejsc, a i drobne nieścisłości bywają. Gdybyśmy tak na blogach stworzyli Literacką Mapę Polski. Byłoby pięknie, gdyby każdy opisał swoje ulubione, bliskie miejsca, zamieścił zdjęcia. Jadę sobie gdzieś, a przy okazji wstępuję i podziwiam np. Oblęgorek, Czarnolas, Żarnowiec, Kielce... Ech, marzenia... A może wierzyć, że jednak się czasem spełniają?

Monika Warneńska, Chłopiec z Romanowa, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1965
Parnas polski we wspomnieniu i anegdocie, oprac. H.Przewoska, Warszawa 1964

47 komentarzy:

  1. Płodność JIK-a chyba wszystkich zadziwia. Tytan pracy -jak nazwała go Halina Maria Dąbrowolska. Tej biografii nie czytałam, bo dostęp do niej utrudniony, ale i "Chłopca z Romanowa" tez nie znam. Może kiedyś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też płodność JIK-a zadziwia. Wstyd się przyznać, ale ja do tej pory to znałam 'Starą baśń', a Kraszewski raczej nie był moim ulubieńcem, a nawet kimś, kim warto się zainteresować. Ale mam zamiar nadrobić te zaległość i zatrzeć wstyd :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie o Kraszewskim napisałaś:)Ja króciutko przedstawiłam Romanów, gdy pisałam o pięknym albumie "Szlacheckie gniazda" Żyburtowicza.Pomysł Literackiej Mapy Polski interesujacy, tylko czy chwyci? pesymistycznie podchodzę do sprawy. Mam w pamieci entuzjazm z jakim na swoim blogu umieszczałam informacje o Czarnolesie, w którym bywałam kilakrotnie. I brak zainteresowania. Planowałm pisać o miejscach, które znam , dać fotki,ale zrezygnowałm.

    OdpowiedzUsuń
  4. I podoba mi się pomysł z Literacką Mapą Polski :))

    OdpowiedzUsuń
  5. JIK nie czytałam nic, bo mnie mama zaraziła niechęcią do Starej Baśni i tak zostało. Mam zamiar to zmienić, chociaż jego płodność mnie przeraża. Blogowa akcja poznawania jego powieści jest dobra, bo się coraz bardziej przekonuję do niego, a fakt, że znalazłam gdzieś całkiem legalnie i za darmo ebooki, tylko mnie utwierdza, że on mi się sam w łapy pacha, haha. Po prostu musi być sławny

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Monotemo, jak dobrze mi się czytało! Zanurzenie w przeszłości, że telewizora nie włączałam, a i komputer leniwie. Chyba mogłabym mieszkać kiedyś tam. A droga do obfitości pisarskiej wymarzona - ciekawe wydarzenia, wspierające otoczenie, upór, grzebanie w papierzyskach, pozyskiwanych za bezcen, walających się w starych murach... Mniam, śmietanka. A tu tak monotonnie.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~ Bibliofilko, wydaje mi się, że ze "Starą baśnią" to tak, że chyba film zrobił też złą robotę. Ludzie pokazani jako dzicz, brzydcy, okrutni. Ja przynajmniej nie mogę oglądać, a chętniej czytam. Dla mnie JIK był zakurzony (dodałam etykietę - zakurzona półka), ale dzięki wyzwaniu rozejrzałam się, kupiłam kilka pozycji za bezcen, a teraz wręcz wydaje mi się, że co otworzę książkę, to w każdej piszą o Kraszewskim. Ale jest wart, by przywrócić go pamięci.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Szamanko, właśnie o czymś takim myślę! Po prostu mnie nie miałaś w zakładce! Muszę się cofnąć w czytaniu Twoich wcześniejszych postów. W Czarnolesie byłam i to odkryłam przypadkowo. Wiedziałam, że gdzieś tam jest, ale raz jadę inną drogą z Warszawy i czytam tabliczkę - Sycyna. Krzyczę do męża - to ta Sycyna? I tak zwiedziłam trójkąt: Sycyna-Czarnolas-Zwoleń. Ile takich odkryć przegapionych? No ale jesteśmy już przynajmniej dwie. Myślmy.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~ Bibliofilko, taki pomysł wykluł mi się z tęsknot poznawczych i przypadkowości odkryć. Gdyby tak było nas więcej... Może kiedyś stworzę post i krzyknę w tytule. Cudnie byłoby.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ Kasiu, ja też go odkryłam na nowo dzięki wyzwaniu. Dla mnie to dopiero wstyd! Polonistka - wprawdzie zaoczna, a na dodatek niepraktykująca, ale jednak. Nie umiem "słuchać uszami", ale dzięki Bogu i książki można kupić za grosze. Nie liczę na setki lektur, bo życie jest za krótkie, ale z przyjemnością zanurzę się w kilku.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Napisałam bardzo długi komentarz i mi go zjadło
    :( nie mam siły pisac na nowo . Źle sie czuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ Szamanko, oj, szkoda. Też mi się tak zdarza. Poczekam na kiedyś. Coś nie tak z bloggerem, bo za każdym wejściem na blog muszę się logować w googlach i nie pomoże "zapamiętaj mnie na komputerze". Dziwne to, ale też uciekły mi kiedyś komentarze, zanim nie odkryłam. Bałam się, że już zero kontaktów mieć będę. Zdrowia i uśmiechu:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Uparte ze mnie stoworzenie, więc spróbuję raz jeszcze . Żeby maszyna miała mnie pokonać? No, nie.
    Mam nadzieję,że uda Ci się zrealizować tę piękną ideę. Masz wielu gości , a jeśli wśród nich znajdzie sie paru zapleńców...
    Jesli masz ochotę cofać się w czasie na moim blogu , ułatwię nieco. O Czarnolesie post jest w kategorii "miejsca" , pisałm w zeszłym roku latem. Kocham tamte strony. Moja ulubiona trasa Czarnolas- Pułay- Kazimierz Dolny - Janowiec - Nałeczów wraz z przyległosciami. Bywam co jakis czas. Kiedyś , jadac inną trasą do Kazimierza, zboczyłam do Nagłowic Reja :). Mam też niemały sentyment do wielu miejscowości w Wielkopolsce. U mnie tak zawsze jest ,że literatura miesza się z historią. Natomiast Warmia i Mazury czekaja na odkrycia . Tam mam zaległosci. Tylko to bardzo daleko ode mnie.
    jakieś draństwo czepiło się w piątek i jakoś marne sampoczucie mam. Oby jutro było lepiej.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Troszkę tego JIK-a przy okazji wyzwania czytam (choć co to jest 7 czy 8 książek) przy jego ponad dwustu powieściach. Ja także nie znałam jego twórczości wcześniej wcale, a wcale (poza filmową wersją Hrabiny Cosel). Czy mi wstyd? Troszkę. Jest wielu pisarzy, których nie znam i pewnie nie poznam. Ale nie o tym chciałam napisać. Po pierwsze- czytając jego książki i recenzje pisane przez blogowiczów często myślałam sobie, że chętnie poczytałabym biografię Józka. Lubię czytać biografie, a jak już poznam parę książek to zawsze ciekawi mnie życie twórcy. O Parnasie czytałam u Lirael i szukam go od jakiegoś czasu, ale nie są to łatwe poszukiwania. Ciekawa jestem, czy książkę Chłopiec z Romanowa łatwiej dostać. Po drugie - bardzo ciekawy pomysł z Mapą literacką Polski. Widuję takie wpisy na różnych blogach, ale jak zaczęłam szukać, to zajęło mi to sporo czasu. Może dobrze by było, gdyby były w jednym miejscu (np. blog) :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~ Szamanko, ale fajnie, że jesteś:)
    Dokładnie taką samą trasę od Czarnolasu zaliczałam, ale do Nagłowic nie dotarłam. A widzisz, jak to potrzebne? Gdy wspomniałam na blogu u Tamaryszka, to kochana wyżej wymieniona wpadła na pomysł, że może by stworzyć osobny blog, żeby wpisy się nie rozproszyły? I to byłaby rewelacja. Jeśli rzeczywiście znaleźliby się chętni, to podnoszę obie ręce. Jeśli entuzjazm zgaśnie, to z przyjemnością wprowadzę taką etykietkę u siebie i będę klepać. Kocham zaglądanie pisarzom do okien dworków! Pod lupą mam Podkarpacie, trochę kieleckie i lubelskie, reszta wyrywkowo. Na parę wpisów by było. Tylko z wcześniejszych pobytów nie mam zdjęć cyfrowych. Hmmm, zaczyna mi się to coraz bardziej podobać.:)
    A czas katarów i chrypek nastał. Moja połowa właśnie na katar umiera, to wiem, jak to jest. Na zdrowie!:)

    OdpowiedzUsuń
  16. ~ Guciamal, właśnie odpowiedziałam Szamance i wspominam o blogu! Ale byłoby świetnie! Będziemy planować, tylko oczekiwany wyjazd tuż, tuż.
    "Parnas..." też zawdzięczam Lirael. Kupiłam na allegro za kilkanaście złotych, a "Chłopca z Romanowa" za 5 zł! Czytało się wyśmienicie. Bez progów krytyczno-literackich, tak w sam raz, przystępnie. Dalej - poluję na "Wspomnienia o Nałkowskiej". Oj, ta dziewczyna (mam na myśli dalej Lirael) ma dar wyszukiwania perełek, które gdzieś, kiedyś zaginęły mi po drodze. Właściwie jej wybory mogę kupować w ciemno. "Parnas" był ze mną w Grecji i spełnił oczekiwania - każdy rozdział o innej postaci, mogłam czytać po kawałku i rozstawać się bez żalu. Nawet koleżanki wciągnęły się i czytałyśmy na głos. Spełnił zatem funkcję kulturotwórczą. Patrz, poluj, bo dobra książka.:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Książkowcu, fantastyczny tekst, jakoś dotąd młodość JIKa do mnie nie dotarła, ta scena z rzucaniem zeszytem przednia:) Gorąco zachęcając do sięgnięcia po powieści JIKa, pozostaję w nadziei, że zechcesz kiedyś użyczyć tego tekstu Projektowi Kraszewski i zostaniesz wierną wielbicielką JIKa:D

    OdpowiedzUsuń
  18. ~ Zacofany, dzięki ogromne, z ust Twoich - pochwała podwójna. Jutro notka o ostatnich latach JIKa. Środek do wypełnienia, ale najlepiej chyba to robicie recenzjami. Oczywiście post do użyczenia. Sama nie dołączam, bo z czasem krucho. Myślałam, że zaszaleję z książkowym wyzwaniem, a tu mizernie z moim wkładem. Wierną wielbicielką jestem tego, co stare, więc JIKa również. "Chłopca z Romanowa" czytałam z takim zapałem, że z trudem przyszło mi skracanie tekstu. Jednak przekonanie, że ludziska nie czytają długich postów, ostudziło mój zapał w cytowaniu. Polecam lekturę całości.:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Doprawdy nie wiem, czemu moje pochwały liczą się podwójnie, ale skoro tak, to pochwalę ponownie:) Książkę sobie zapisałem, "Tytana pracy" Dąbrowolskiej też mam w planach. Jeśli nie chcesz dołączyć do PK na stałe, spróbuj hobbystycznie jakiegoś krótkiego JIKa poczytać - jest z czego wybierać:)

    OdpowiedzUsuń
  20. ~ Zacofany, podwójne liczenie... jakby tu powiedzieć... Cenię Twoje wypowiedzi. To tak najkrócej.:)
    A JIKa czytałam, chociaż nie hurtowo. Po recenzjach widzę, że te najlepsze jeszcze przede mną i chyba zacznę od "Dziennika Serafiny".

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziękuję Ci niezmiernie:) Serafina została absolutną gwiazdą literatury, ja sobie ją trzymam w zapasie, żeby nie zaczynać od najlepszego:D

    OdpowiedzUsuń
  22. ~ Zacofany, to jeszcze nie przeczytałeś? No nie.
    Ja lubię zaczynać od deseru, a nawet na nim kończyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. A ja wolałem zacząć od mięs i innych zawiesistości:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Prawdziwie męskie podejście. Kości pod stół. A ja sobie tymczasem deser po łyżeczce.:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Kochana Bogusiu, z całego serca dziękuję Ci za tyle miłych słów! Ogromnie się cieszę, że Parnas Ci przypadł do gustu. I że odbył z Tobą tak daleką wakacyjną podróż! :)
    "Wspomnienia o Nałkowskiej" też intensywnie polecam. :)
    Wstyd i hańba, że Lublin nie docenił JIKa i że po roku rejterował stąd jak niepyszny. Co gorsza, szkoła, do której uczęszczał to pierwociny mojego liceum im. Stanisława Staszica, do którego zawsze wracam wspomnieniami z radością, chociaż też matematyka nie była nigdy moją pasją.
    Niecierpliwie czekam na drugi odcinek Twojej pięknej i ciekawej opowieści i przyłączam się do prośby o transplantację na łamy Projektu Kraszewski. :)
    A pomysł na Literacką Mapę Polski przedni!

    OdpowiedzUsuń
  26. ~ Lirael, ciepłe słowa należą Ci się i jeszcze więcej:)))
    Wiesz, że pisząc o Lublinie myślałam o Tobie z zadrością? Że możesz spacerować tymi samymi uliczkami, którymi zachwycał się JIK. No, gdyby mniej się zachwycał, to i z matematyką problemu by nie miał. Zawiniły wtedy nie tylko rachunki, ale i pamięciowe wkuwanie, którego nie cierpiał. Ale czy to był problem tylko wtedy?
    "Wspomnienia o Nałkowskiej" właśnie licytuję z nadzieją na posiadanie i ucztę. Literacka Mapa nabiera nadziei na dalszy byt. Niech się spełnia, kiedy pełnia:)))

    OdpowiedzUsuń
  27. Podobnie jak inni wciąż trwam w zadziwneniu nad płodnością literacką pisarza. Swego czasu czytałam sporo dzieł Kraszewskiego, miałam fazę na jego książki. Mam w domu jeszcze kilka jego tytułów dotąd nieczytanych, więc na pewno sięgnę po kolejne pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  28. Tyle się spraw zebrało.
    Po pierwsze - pisz jak najdłuższe posty. Ja je czytam z takim zainteresowaniem, a myślę, ze są i inni, którzy to robią.
    Po drugie - wyszukałaś jak zwykle ciekawe pozycje. Tak interesująco pisze o małym Józiu. A swoją drogą niezłe z niego ziółko. Dobrze, że ten jego temperament przełożył się na taką twórczą płodność. Powolutku staram się z nią zapoznawać. A do "Starej baśni" jakoś nie mam przekonania.
    Po trzecie - pomysł z Literacką Mapą Polski jest świetny. Dołączę się do sugestii Małgosi i Szamanki o stworzeniu oddzielnego bloga. Na pewno będę jego wierną czytelniczką, a jeśli sama gdzieś zawitam to i może coś napiszę.
    A tak w ogóle serdecznie pozdrawiam.
    Ps. Wybierasz się do Krakowa? Wspominałaś wcześniej, że masz ochotę na wizytę na Targach książki. Ja się wybieram. Oczywiście jeśli w ostatniej chwili nic nie wyskoczy (patrz: choróbsko dzieciaków - wtedy ich nie zostawię).

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja kojarzę, że Kraszewski głównie wychowywał sie u Babci? Ze względów edukacyjnych rozdzielono go z rodzeństwem. Ale to pewnie nie w tych najmłodszych latach.
    Czekam na kolejnego posta o JIK-u. A wklejenie na bloga JIK-owego to łatwizna. tylko musisz dostać dostęp:).

    OdpowiedzUsuń
  30. ~ Anetko, ja dopiero się rozpędzam. Jak zwykle liczę na Opatrzność, bo jeśli mi czasu wolnego nie ześle, to na nic plany i marzenia.:)

    OdpowiedzUsuń
  31. ~ Balbinko, no to szczerze, zebrało mi się kiedyś za zbyt długie posty. W końcu pomyślałam, żeby pogodzić wszystkich, że podaję źródła i ciekawscy sięgną głębiej. Po cichutku, to jak mnie coś ciekawi, to też wolę szczegółowo. Co do zdolnych dzieci, to z zasady mają pod górkę. Podziwiam Józia, że od razu wiedział, kim chce być i nie zaprzątał sobie głowy zeszytami w kratkę. O blogu pomyślimy, ale jak napisałam - w liczbie mnogiej. Boję się, że sama nie podołam. Boję się głównie technicznej strony. Temu blogowi daję radę, ale bez fajerwerków i przebieranek. Napiszę osobną notkę i jeśli entuzjazm nie zgaśnie, damy szansę nowemu tworowi.
    Targi w Krakowie - oczywiście na TAK! Czekam na tę chwilę prawie rok. Będę w sobotę. Czwartek i piątek to dni robocze, niedziela za krótka o dwie godziny i sobota zostaje bezdyskusyjnie. Choć żal nieco, gdy patrzę na autorów, ale trudno; wszystkich srok nie złapię. Gdybyś była, to z ogromną radością Cię uściskam:))) Jeśli bliżej listopada nic nam nie stanie na przeszkodzie, mejlem umówimy się na wymianę telefonów. Byłoby cudownie. Odliczam!:)))

    OdpowiedzUsuń
  32. ~ Izuś, tak było. Dołhe - dworek rodziców - ucierpiał w wyniku kampanii napoleońskiej i dom wymagał odbudowy. Zatem częściej Józio i młodsze rodzeństwo - dwaj bracia i dwie siostry - chowało się raczej w Romanowie niż w ojcowskim Dołhem. Mały Józio niechętnie bawił się z rodzeństwem. Uznawany był za dziwaka. Za to był ulubieńcem "Białej Pani". Łóżeczko faworyta stało w sypialni prababki Konstancji Nowomiejskiej. Babka Anna Malska mniejszy wpływ wywarła na wnuka, chociaż to ona prowadziła rodzinne wieczory literackie."Rozumiała stare i nowe" - napisze o niej po latach. Ale cudnie mi się czytało! Aż wracać do dzisiejszych spraw mi niespieszno. Taka niepozorna książeczka, a tyle światła mi dała.:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Przyniosłam "pamiętniki" i "tytana" z biblioteki. Mają!? I Chwina "Kartki z dziennika" Dzienniki Żeromskiego przeglądałam - dwa siermiężne tomiszcza. Kiedyś, może... daj tego Kraszewskiego na "Projekt Kraszewski" Niech wszyscy mają frajdę.

    OdpowiedzUsuń
  34. A... "Chłopca" na aukcjach i antykwariatach mają za 5 zł. Na razie się wstrzymuję, zamiast skasowanego biletu do kosza na śmieci w autobusie wyrzuciłam... telefon komórkowy. Musiałam zapłacić znaleźne. Nie musiałam, ale zapłaciłam, nie lubię załatwiania czegoś, co można załatwić za jakieś tam cztery razy "Chłopiec z Romanowa". boszsz, źle ze mną...

    OdpowiedzUsuń
  35. ~ Monotemo, "Chłopca..." właśnie za piątaka kupiłam. W bibliotece może by i znalazł, ale ja tak nie lubię tam chodzić!!! Po pierwsze, to czuję się śledzona między półkami. Po drugie, to książka ma np. jedno wypożyczenie w ciągu kilku lat, a gdy u mnie poleżała miesiąc, to upomnienia ślą i każą płacić karę. Brr.... Nudzą się, bo czytelników jak na lekarstwo, a i reszty chcą się chyba pozbyć. Za to allegro kocham. Co do zamieszczenia posta na blogu JIKa, to chyba po kolejnym odcinku poproszę o dostęp.
    Z telefonem to masz kawał roku.:))) A jak zaczniemy "Chłopca" traktować jak obiegową walutę, to ja z targów krakowskich wrócę z pustymi reklamówkami. No, może z gazetą darmową i paroma zakładkami:)

    OdpowiedzUsuń
  36. http://katarzyna-monika.blogspot.com/2011/10/nagowice-dworek-muzeum-mikoaja-reya.html

    Wklejam linka do notki o Nagłowicach. Nie wiem, czy byłas już na blogu Moniki?
    W biografii Danka stoi, że z Braćmi się nei wychowywał, za to do końca życia korespondował, choć się nei rozumieli (s.8). ale tam dzieciństwu jest poświęcone kilka stron zaledwie.....

    OdpowiedzUsuń
  37. ~ Izuś, w "moich" książkach tak delikatnie obeszli temat. Że prababka rozpieszcza, że spędza z nią czas, że druga babka czyta... Chyba tak było. Dzięki za linki. Szamanka zaprosiła do Czarnolasu, Monika do Nagłowic. I jak tu nie chcieć więcej takich wejść?:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Wygląda na to, że JIK był tzw. "dziecięciem pieszczonym", które potem wyrosło na mlodego pracucia i społecznika, częsty motyw w jego twórczości:).

    OdpowiedzUsuń
  39. ~ Izuś, to mamy JIK-a w całej okazałości! Ale chyba geniusz widać zawsze od dzieciństwa. Orły nie chodzą po schodach.:)

    OdpowiedzUsuń
  40. http://sara-maria.bloog.pl/index.html?id=330432225&title=Muzeum-Zygmunta-KrasinskiegoZloty-Potok W takim razie ja zapraszam cię do złotego potoku do Sary-Marii
    Już jej wspominałam twój pomysł.
    Myślę, że może się przydać do literackiej Mapy Polski.
    Nie wiem, czy jeszcze Cię zastałam, czy już podróżujesz, w każdym razie życzę samych cudnych wrażeń i odwiedzenia biblioteki.

    OdpowiedzUsuń
  41. ~ Guciamal, ja już widzę oczyma wyobraźni tę mapę literacką! A Krasińskiego nie odwiedziłam, za to przeczytałam "Dysonans" z nim w roli głównej. Jakby to pięknie było, gdyby wstawiać tekst o miejscu i linkować recenzją!
    Jeszcze dziś pędzę do pracy, a wyjazd w nocy. Wieczorem będę chciała napisać o Kraszewskim. Pogoda ma być słoneczna, a to najważniejsze. Słońca również życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Przepraszam, że dopiero dziś odpowiadam. Sprawy rodzinne tak mnie zaabsorbowały, że nie siadałam do komputera.
    Bardzo się cieszę, że mogłybyśmy się spotkać!!! Też planuję pobyt w weekend. Mam zamiar być w sobotę i niedzielę, ale nie wiem jak się ułoży. Najważniejsze żeby wszyscy w domu byli zdrowi, bo jak nie - to wyjazd nie wypali. Jeżeli wszystko ułoży się po mojej myśli skontaktujemy się bliżej listopada, jak pisałaś. Serdecznie pozdrawiam. I wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszego święta.

    OdpowiedzUsuń
  43. ~ Balbinko, zaczynam odliczanie! Rodzina najważniejsza, więc życzę zdrowia. Hajda na Kraków!:)
    Dziękuję za życzenia i świętuję całą gębą. Czy wzajemnie?:)

    OdpowiedzUsuń
  44. Właściwie tak! (To odpowiedź na ostatnie pytanie).
    Za życzenia zdrowia bardzo dziękuję. Trzymaj kciuki za moich, bo tak bardzo, bardzo, bardzo chciałabym do tego Krakowa!!!!

    OdpowiedzUsuń
  45. ~ Balbinko, jedna przyjemność za mną (czyli Wiedeń), teraz zostaje mi czekać na Kraków. Postaramy się!:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.