DOM Z PAPIERU



niedziela, 25 września 2011

Źródła pamięci. Grotowski-Kantor-Szajna

Co ich łączy? Rzeszów. Teatr. Miało być o imprezie, która właśnie odbyła się w stolicy Podkarpacia, a jej wspólnym mianownikiem byli ci ponadprzeciętni twórcy. Miało być, ale nie będzie. Bo utknęłam w jednej książce.

- Z czym kojarzy ci się Rzeszów? - pytanie kierowane do przyjezdnych. Najczęściej przywoływany jest pomnik hańby - Pomnik Walk Rewolucyjnych - relikt minionej epoki.  A jest w tym pięknym mieście też "Przejście" - instalacja Józefa Szajny. Ponieważ czas jej narodzin to przełom wieków, kojarzyła mi się zawsze z przejściem człowieka w nową erę. Po przeczytaniu książki 18 znaczy życie Jerzego J.Fąfary  symbol ten nabrał nowego znaczenia.

28 maja 2006 roku. Ściana śmierci w KL Auschwitz. Papież Benedykt XVI spotyka się z byłymi więźniami obozu. Jest wśród nich Józef Szajna.

- Ja przed tą ścianą już kiedyś stałem - głos Szajny załamuje się. Oddech przyśpiesza. Serce podbiega wysoko. [...]
Jak to: stał przed tą ścianą? W czasie wojny? Jakby stał, to przecież by nie żył. [s.7]. Numer 18729, teraz Józef Szajna, przeżył nie tylko obóz, ale również moment wyprowadzenia z celi śmierci na rozstrzelanie. Tutaj. W tym miejscu on już stał. Nagi, przerażony, pogodzony ze światem i śmiercią. Stał podtrzymywany pod ramiona przez dwóch więźniów z obsługi bloku nr 11. Zamknął powieki i wsłuchiwał się w przerażajacą ciszę placu, zanim rozerwie ją ten ostatni w jego życiu huk. Zamiast tego usłyszał jazgot otwieranych drzwi, tych samych, niskich drzwi, przez które wpada pisarz z rozkazem dnia. Był to jedyny w historii Auschwitz przypadek swoistej amnestii. [s.15].  Zmiana na stanowisku komendanta obozu przynosi akt łaski i zamianę kary śmierci na dożywocie w kompanii karnej. Więzień i komendant spotkają się jeszcze raz. W 1948 roku na zajęciach anatomii w krakowskiej ASP lekarz zdejmuje prześcieradło, którym przykryte były zwłoki. Szajna przerażony wpatruje się w twarz człowieka, który "uratował" mu życie. Przed nim twarz komendanta A.Liebehensela, skazanego na karę śmierci.

Szajna przeżył, a o pomniku powie kiedyś, że przedstawia wyrwanie człowieka ze ściany śmierci. Sylweta wycięta z życia. Zapatrzyłam się kolejny raz. Inaczej.

Znałam biografię Szajny. Wiele czytałam, oglądałam, słuchałam. Myślałam, że nic mnie nie zaskoczy. Urodził się w 1922 roku w Rzeszowie. Wrzesień 1949 - wojna, ucieczka do Lwowa, powrót do Rzeszowa, ZWZ, ucieczka na Węgry, przechwycenie przez żandarmerię na granicy i przekazanie Słowakom, więzienia - Nowy Sącz, Muszyna, Tarnów. Auschwitz - maltretowanie, bunkier, próba ucieczki, karne komando. Buchenwald - kamieniołomy, ucieczka z marszu śmierci. Po wojnie udział w procesie.  Studia w Akademii Sztuk Pięknych i zatracenie się w sztuce. Apokalipsa wojenna stale towarzyszyła twórczości, a takie tematy jak zagłada, przemijanie, kryzys wartości, dominowały w każdej dziedzinie. Życie z piętnem obozu.


Czytam dzień i noc. Podoba mi się. Nawet przez moment pomyślałam, że dobrze byłoby oddać swoją biografię w ręce poety (przyp.:Fąfara jest poetą, prozaikiem, autorem słuchowisk). Ten zamiast napisać: kąpał się w Wisłoku, powiedział: Wisłok, który nauczył go pływać, który pozwalał bez końca leżeć  plecami na nagrzanej lipcowym słońcem skórze rzeki, która przy skoku do wody przyjmowała jego rozpędzone ciało wodną płaszczyzną... [s.23-24].
Potem już myślę tylko o jednym. Jak przetrwać dwa tygodnie, stojąc w czarnym kominie, którego podstawą jest kwadrat 90x90 cm. Inni więźniowie byli wyprowadzani do pracy ze Stehzelle, tylko numer 18729 tkwi nieprzerwanie. Tego w historii obozu nie było. Wyznaczam na podłodze kwadrat, siadam po turecku i czytam dalej. Próbuję ogarnąć. Nie da się. Tkwić w ciemnościach i przyglądać się swojemu życiu. Co to jest życie? Jak żyć? Po co żyłem? W odrętwieniu, między chwilami utraty świadomości, gdy budzi uderzenie głowy o lepką ścianę, przelatują strzępy wspomnień.
Koledzy z rzeszowskiego gimnazjum. Spacer rozsłonecznioną aleją wśród kasztanów, znaną wszystkim zakochanym. Matka smarująca kromkę masłem. Wojna. Więzienie. Obóz. I tuż przed wejściem, a właściwie przed wpełznięciem do celi śmierci, ostatnie spojrzenie chłopaka prowadzonego przez kapo do piwnicy.
Strach oczu tego chłopaka, beznadzieja prosząca o pomoc, a właściwie już nie o pomoc, a o normalne spojrzenie kogoś, kto jeszcze zostaje przy życiu. Na chwilę dłużej. Nieważne, na jak długą, nieważne, czy na kilka oddechów, czy na dzień, noc, może dwie. ale jeszcze po tej stronie. Po której jest jakaś nadzieja. A przede wszystkim świadomość, modlitwa, prośba, marzenia, pamięć o twarzach najbliższych, ich dotyku, dobroci. Fragmenciki, szkiełka życia...[s.25]

Żyje się raz, a umiera kilka razy. Był numerem 18729. Po latach w czasie podróży do Izraela wyjaśniono mu, że liczba 18 znaczy życie. Suma cyfr 729 też wynosi 18, czyli drugie życie. Życie podwójne. Skazany na życie, musi spłacać dług wobec tych, którzy nie przeżyli. Dalszą drogę odnalazł w twórczości. To wymiar, który wyzwala człowieka z wczoraj, dzisiaj i kieruje na jutro. Bycie kreatywnym to uwolnienie się od samego siebie, od własnego egoizmu. Sztuka musi dotykać metafizyki. Świat nie kończy się tu i teraz. Doświadczenie pielgrzymki do jakiejś ostateczności - dominujący topos drogi. Znajdziemy w książce również klucz do zrozumienia sztuki artysty oraz podpowiedź, jak odszyfrować stany podświadomości i jak odbierać jego obrazy. Dodam, że nienawidził prostokątów i malował ... w kwadratach...

Jak zakończyć? Może niech przemówi sam Mistrz. W liście do autora książki, który zbierał materiały przez ponad 20 lat, Szajna napisał:
Odnalazłem siebie w moim Rzeszowie. Dzięki Jego książkom i czułej narracji odnajduję mój dom jak uczeń z "Ferdydurke" Gombrowicza. Dzięki Fąfarze stanęła ziemia, powróciły wspomnienia i dzięki Mu za to. Niech brzmią fanfary dla Jerzego Fąfary.


Jerzy J.Fąfara, 18 znaczy życie. Rzecz o Józefie Szajnie, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2009

16 komentarzy:

  1. Przejmująca historia. Szkoda, że nie umiem lepiej skomentowac tej doskonalej notki:(.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ Izuś, dla mnie jest ważna pamięć o Nich. Nic więcej. Inaczej nie jestem w stanie zrozumieć bezsensowności tych cierpień i ofiar....

    OdpowiedzUsuń
  3. Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie (George Santayana)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ Guciamal, piękne, akuratne znalazłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem w stanie przyswajać tak tragicznych historii. Kiedy na takie trafiam, czytam z "zamkniętymi oczami" - przeskakuję po kilka linijek, by nie tracić wątku, ale i by nie widzieć zbyt wiele. To takie moje prywatne chowanie głowy w piasek.
    A w tle "Kawa na ławę" - panowie posłowie skaczą sobie do gardeł. Wyłączam...

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Monotemo, ja też nie mogę. Książka jest z biblioteki i wzięłam się za nią dopiero po otrzymaniu upomnienia. Wtedy już nie odłożyłam. Szajną zainteresowałam się, gdy pokazywano jego dzieła - obrazy, fragmenty przedstawień. Jak widać i pomnik w centrum Rzeszowa też interpretowałam inaczej. Chciałam go po prostu zrozumieć. Wydawało mi się dziwne, że kilkadziesiąt lat po wojnie nie można o niej zapomnieć. Teraz wiem, że to niemożliwe. A książka pisana pięknym językiem i nie ocieka krwią, jak chociażby wspomnienia Borowskiego czy Grzesiuka. Ale też odrywam się i aktualnie czytam "Sekretny język kwiatów". Telewizja może dla mnie nie istnieć. Miłego odpoczynku:)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja kompletnie nie znam Rzeszowa... Trudna tematyka, ważna, ale niełatwa w lekturze. Tego typu literaturę czytałam ostatnio w liceum... Masz rację biografia w rękach poety to dobra rzecz i jaki język otrzymujemy w zamian, same plusy.
    Niecierpliwie czekam na recenzję "Sekretnego języka kwiatów" - ciekawi mnie jak ją odbierzesz, czy podobnie jak ja i jak ją ocenisz. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Anetko, Rzeszów czeka:) Nie mieszkam tu, ale przez lata jestem związana.
    Książki o Szajnie chyba bym nie przebrnęła, gdyby nie język. Zbyt dużo strasznych rzeczy spotkało bohatera, zbyt dużo okrutnych przypadków. To według mnie nie do przeżycia. Jednak należą się "fanfary dla Fąfary". Zasłużył sobie.
    Jestem już w połowie "Sekretnego języka kwiatów". Bardzo mi się podoba. Dobrze, że to nie tylko romans, jakby wynikało ze streszczenia, bo takowy by mnie raczej odstraszył. Może kwiatów na koniec lata mi właśnie potrzeba. Tylko dlaczego tak źle o mojej kochanej lawendzie? Tysiące pozdrowień:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przejmująca historia. A jeszcze bardziej przejmujący jest fakt, że takich jak ta było wiele w tamtych okrutnych czasach. Rację masz pisząc, że jak się czyta o takich niesamowitych wydarzeniach, to trudno sobie nawet wyobrazić, jak człowiek mógł przez to przejść i się nie załamać, nie zatracić człowieczeństwa.
    A Rzeszowa też nie znam i wstyd przyznać o Józefie Szajnie do tej pory nie słyszałam, bądź jakoś nie kojarzę jego nazwiska.
    Dobrze,że wyszukujesz takie niesamowite historie i o nich piszesz.
    A telewizji też nie oglądam. Szkoda czasu. Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ Balbinko, w takim razie dobrze, że mogłaś poznać Szajnę. Właściwie przeżył dzięki kolegom, którzy rok wcześniej trafili do obozu (Szajna był na liście, ale przypadkowo nieobecny w domu). Czterdziestu gimnazjalistów aresztowano tylko dlatego, żeby nie zakłócili 3 maja. Mieli najniższe numery w obozie. Teraz wokół pomnika "Przejście" stoi krąg głazów z ich nazwiskami. Wspomnienia tych, co przeżyli, wstrząsające, dziwne. Jeden opowiada, jak czasem wstaje w nocy i gotuje garnek ziemniaków. Żona wchodzi do kuchni, milczy, wychodzi... Ech, należy im się wspomnienie. Dziękuję za miły wpis i życzę w nowym tygodniu samych dobrych rzeczy:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, że piszesz o takich książkach. Nie słyszałam wcześniej tych nazwisk, a teraz już będę miała je w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ Agnes, sama mam wyrzuty sumienia, że tak niewiele miejsca w moim sercu ma teatr. Stąd ten wpis. A do tego Szajna wielkim Człowiekiem był. Warto, żeby pamiętać. Chciałam już odejść od martyrologii, bo "normalne" książki też czytam, ale ta 18-tka mnie wołała. Już mam za sobą, już mogę o kwiatach...:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Niezwykłe przeżycia. Może to ból i cierpienie czyni twórcę wybitnym? To potwierdzanie każdego dnia odzyskanego życia.

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ Nutto, nie da się być małym i wielkim jednocześnie. Ktoś usiłował udowodnić, że cierpienie nie uszlachetnia. Ja jednak myślę, że po takich przeżyciach ma się inny ogląd świata. Tylko wielki potrafi przekuć ból w dobro. Byłam zszokowana, gdy po latach mówił tak pięknie o pojednaniu. Nie do wiary.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pięknie dziękuję za przypomnienie sylwetki Szajny! Wzruszyłam się. Zdzisław Skrok rozmawiał z artystą o tym doświadczeniu przeżycia dwóch tygodni w celi śmierci... Szajna opowiadał mu, że w czasie tych dramatycznych dwóch tygodni, w warunkach takich, jak wyżej opisałaś, miał poczucie mistycznego wręcz uniesienia się (uwolnienia) ponad ciało i materię...

    Zamówię sobie na allegro książkę Fąfary (tylko 10 zł!). Każda osoba związana z Rzeszowem powinna ją mieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Cieszę się, że odgrzebałaś ten post. Dla mnie nadal jest niesłychanie ważny. Niektórych książek się nie zapomina. Szajna był pierwszym, który w stojącej celi wytrzymał tak długo! Koledzy nie wierzyli w jego powrót, albo przynajmniej - powrót z tamtego świata przy zdrowych zmysłach. Bardzo jestem ciekawa porównania przez Skroka. "Wymowność rzeczy" odbieram jutro w rzeszowskim Empiku. To mijamy się z lekturami. Jak ja to lubię:)

      Usuń

Komentarze mile widziane.