DOM Z PAPIERU



niedziela, 13 marca 2011

Teraz to jesteśmy takie dzieci i nie dzieci

Teresa Oleś-Owczarkowa Rauska
Fabuła nawiązuje do autentycznych losów matki autorki. Dobrze, bo po ostatnich lekturach mam zdecydowanie dość dźwigania bagaży wyimaginowanych cierpień i przeżyć spreparowanych li tylko dla potrzeb powieści.
Polska rodzina na robotach w Niemczech. Nietypowa, bo uniknęli rozdzielenia. Okrucieństwo wojny przefiltrowane przez narrację dziesięcioletniej dziewczynki. Są echa masowych egzekucji, palenia w krematoriach, ale zajmuje nas dziecięcy świat tu i teraz. Już pierwszy etap podróży pociągiem zwiastuje, że wojna będzie postrzegana inaczej: Ja myślę, że przecież jeśli Hitler zafundował nam tę podróż pociągiem, to nie jest taki zły!? Ciekawość Alusi gaśnie, gdy stają stłoczeni na wzniesionej z desek platformie, a bauerzy wybierają robotników - macają, oglądają... Zjawia się ich właściciel i zabiera do Rauski. Tu dowiadują się, że nie ma takiej pogody ani takiej pory roku, żeby nie było roboty. Mimo takiej zapowiedzi i tak mają świadomość, że trafili dobrze, bo tu nie biją. Ciężkiej doli dziecka współczujemy nie dlatego, że się żali. O nie! Alusia stara się pracować jak najlepiej, by okazać wdzięczność za możliwość bycia z najbliższymi. Jak można przetrwać wielogodzinną harówkę w polu? Można sobie na przykład wmówić, że to wcale nie jest praca, tylko zabawa. Los dziecka polepszy się nieco, gdy trafia do domu Hanny - żony bauera. Tam ścieram, pucuję, składam, układam. Uczę się pracować. Solidnie, bo od początku musi być dokładnie i najlepiej, jak tylko można. Przez głowę przebiega mi myśl, co by było, gdyby Niterich nie zdała testu na uczciwość. Rozrzucone od niechcenia kawałki czekolady, które potem Niemka składa jak puzzle       i sprawdza, czy nie brakuje żadnego kawałka. Czy moje dzieci zaliczyłyby dziś taki egzamin? Wiele wciągających wątków i pytań, na które sami musimy sobie odpowiedzieć. Zapłakana i rozmodlona matka zdolna jedynie przytaczać zasady toksycznej pedagogiki. Ojciec, który potrafi wysłuchać,            a w ciężkich warunkach ma jeszcze siłę, by włączyć się w konspirację. Stosunek  Niemców do wojny, bo przecież sami sobie Hitlera wybrali. W takim razie czy można współczuć niemieckiej matce, gdy ginie na wojnie jej syn? Czy karcić córkę za uczuciowe przywiązanie się do szefowej, gdy w ważnych momentach życia matki przy niej nie było?
Dla mnie to książka ważna, bo przypomina, że nie tylko dorośli dają nam ogląd wojny, że dzieci też swój głos mają. Być może również moje dziecięce nóżki deptały te same podwórka, które teraz zaniedbane, rozsypują się. Bo ta ziemia nadal walczy o swoją tożsamość.

9 komentarzy:

  1. to coś dla mnie, interesuje mnie ten temat. A czytałaś Fleszarowej Muskat Pozwólcie nam krzyczeć i dwa kolejne tomy? Zaczyna się właśnie czasem wojennym i kobietami na robotach w Niemczech. Podobała mi się

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Kasiu, Fleszarową czytałam, ale dawno; może warto by wrócić, a nie gonię wciąż za nowościami. Zawsze myślę, że te najlepsze książki jeszcze przede mną. "Rauska" jest szczególna, bo okropności wojny widzimy oczami dziecka, a nasze doświadczenie projektuje obrazy. Jednak gdy musiałam sobie wyobrazić mordowanie kur, które Alusia wyhodowała... brrrr.. Ale warto przeczytać, naprawdę.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakże to piękny zbieg okoliczności, że trafiłaś na mój blog a ja zaraz zaszłam w Twoje progi. Weszłam i na dzień dobry wpis, aż zakrzyknęłam: no nie to niemożliwe! "Rauska" jest dla mnie jedną z ważniejszych książek przeczytanych w zeszłym roku! Nie mogłam się od niej uwolnić. Zastanawia mnie jak się potoczyły dalej losy Alusi. Nawet miałam pomysł żeby tą panią odnaleźć i do niej napisać ale zrezygnowałam. Zastanawiałam się jakie piętno zostawił na niej ten czas który spędziła u Niemców. Czy te kody (inne od naszych polskich)mają swoje odzwierciedlenie w jej codziennym życiu?
    Tym bliższa jest mi ta książka bo dzieje się na Ziemiach Odzyskanych wtedy niemieckich. Sama mieszkam na takich ziemiach. Kiedyś to było miasto Grunberg. I jest mi tak jakoś niewygodnie z tym, że to były niemieckie ziemie i mieszkali tu ludzie uznający ją za własną (od wieków!).
    Za każdym razem jak trafiam na książkę o takiej tematyce, czy to Ziemie Odzyskane (wyzyskane jak mawiał Popiołek w moim ukochanym serialu "Dom"), czy kresy zawsze wyszukuję te miejsca na mapie, czasem się muszę natrudzić nieźle:)
    Ja się nie odważam pisać o pewnych książkach, nie czuję się w prawie i zwyczajnie nie umiem.
    Dlatego tym bardziej podoba mi się Twój wpis:)Idę dalej buszować po Twoim blogu:))

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Papryczko, witaj w papierowym domu! To wcale nie przypadek, że trafiłam do Ciebie; Kasia to sprawiła. Cieszę się, że sięgamy czasem po te same pozycje, bo chętnie porównam opinie. Jeśli zamieszczę post, a tu cisza, to zastanawiam się, co czytają inni. Jednak nie zamierzam zmieniać swoich preferencji czytelniczych. O niektórych przypadkowych lekturach nawet nie piszę, żeby nie urazić autorów. Nie znaczy to, że moje wybory są z wyższej półki, ale mówię o tych, które zostawiają ślad. Tak było z "Rauską". Też nie odpuszczam Ziemiom Odzyskanym i mój pogląd w tej sprawie jest daleki od poprawności politycznej. Mam w pamięci wspomnienia babci i rodziców, a to bezcenne. Zresztą historię XX wieku - w tym PRL-u - kocham szczególnie. Też szukałam w sieci dalszych losów Alusi!!! To nieprawdopodobne! Może autorka dopisze cd. Poczekamy, zobaczymy. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może trzeba zasugerować autorce (ponoć panie Oleś-Owczarkowa jest córką książkowej Alusi)dalszy ciąg? Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  6. fajna dyskusja, ciąg dalszy się pisze...

    OdpowiedzUsuń
  7. Świat oczami dziecka zawsze inaczej wygląda.
    Rozmawiałam kiedyś ze znajomym, który jak się okazało w trakcie rozmowy 6 lat spędził jako dziecko na Sybirze. Pytałam o odczucia i w odpowiedzi usłyszałam, że jak to dzieci bawili się i to pamięta. Jednym słowem adaptacja dzieci do warunków w jakich przychodzi im przebywać jest inna niż dorosłych.
    Chętnie bym książkę przeczytała. Wspomnienia osobiste zawsze są cenne, gdyż poszerzają nasza wiedzę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ "Rauskę" czytało mi się wspaniale. Może też dlatego, że były to moje rodzinne strony. Po drugie - wciąga mnie temat relacji polsko-niemieckich. No i wojna w oczach dziecka ma inny wymiar, tak jak piszesz. Polecam!

      Usuń

Komentarze mile widziane.