Dzwoni Skype... Na ekranie pojawiają się cudne uśmiechnięte
Słowianeczki. Opowiadają na wyścigi o swoich wielkich małych sprawach. Chwila
szczęścia... Buziaczki do oczka kamerki, mizianie ekranu... I w oczach
pojawiają się łzy... Babi, dlaczego nie możesz nas przytulić? No właśnie –
dlaczego?
Emigracja jest wpisana w polski los. Do XVIII wieku
właściwie jej nie było, tylko przemieszczanie grup ludności na lepsze ziemie.
Potem przyszła ta polityczna, połączona z nostalgią i „dumaniem na paryskim
bruku”... Nie mieli też powrotu wywiezieni na Sybir, pozbawieni rodzin i
przyjaciół. Przełom XIX i XX wieku to już sprytnie zmanipulowane wyjazdy ludności wiejskiej „za chlebem”. W
galicyjskich wsiach pojawiali się żydowscy agenci, którzy w zamian za bilet do
raju przejmowali chudobę. Zwabieni chłopi brnęli potem w brazylijskich lasach
albo umierali w kopalniach... Wszędzie towarzyszył im niemiecki szwargot.
[polecam „Amy Foster” J.Korzeniowskiego – mechanizm prowokowania wyjazdów; albo
„Pana Balcera w Brazylii” M.Konopnickiej!]. Czas na współczesność i powojenną
emigrację polityczną i zarobkową. Jednak nigdy nie miała ona takiego oblicza
jak późniejsze wyjazdy, gdy na fali emigracji postsolidarnościowej kraj musiało
opuścić około miliona patriotów! Ich BANICJA – tak, nie bójmy się użyć tego
słowa – była starannie wyreżyserowana. Dostali bilet w jedną stronę, bez prawa
powrotu, a z nimi wyjechała pamięć. Już
o nich zapomnieliśmy...
Jednak najbardziej perfidną okazuje się dzisiejsza gra
wyrodnych, sprzedajnych elit, które wymuszone wyjazdy młodych ludzi potrafią
przekuć w swój sukces! [sondaże – 90% młodych chce wyjechać z kraju!] Tak,
niebywałym osiągnięciem jest wypchnięcie kilku milionów obywateli z kraju, by
dokonać wyludnienia, przejąć kontrolę i dokonać podmiany narodu! To zaplanowane
wyjazdy! Przed młodymi otwierają się zawodowe perspektywy, mogą się realizować,
ale przede wszystkim – utrzymać rodziny. Wyjeżdżają „z własnej woli” na 3-4
lata, które przedłużają się w nieskończoność. To ziszczenie marzeń zaborców i
realizacja ich diabelskiego scenariusza. A Polki – niczym kukułki – rodzą
dzieci już niepolskie. Bo dostają benefity czy kindergeld, a dziecko wyrusza do
przedszkola, do szkoły i wrasta w obcą
kulturę. W domu rozmawiają po polsku,
ale maluchy operują już wyłącznie kodem ograniczonym. Początkowo dwujęzyczne,
stopniowo stają się obywatelami wrogiego mocarstwa, wrastają w nową
cywilizację...
Co dalej? Jaką cenę zapłacimy za emigrację? Czy pozwolimy
wynarodowić nasze dzieci i wnuki? Oddamy Polskę bez walki?
Nigdy! Trzeba ratować Ojczyznę i jej najwrażliwszą tkankę,
czyli dzieci. Zaszczepmy w nich miłość do Macierzy! Nasączmy pięknem polskiego krajobrazu, uczmy
historii prawdziwej, pokazujmy skarby naszej kultury, nauczmy słuchać muzyki...
Niech zatęsknią za babcinymi pierogami, szarlotką i jej bajaniem... Niech
przejdą z rozpostartymi rękami pomiędzy łanami złotej pszenicy... Niech
zbierają jagody i nawlekają poziomki na trawki... Niech uklękną przed krzyżem
przydrożnym, a kiedy trzeba – niech z radością krzeszą hołubce albo dostojnie
odtańczą poloneza... WTEDY WRÓCĄ... Dla nich Ojczyzną ma być zawsze POLSKA!
Linki do wspomnianych recenzji:
I jeszcze film, w którym głos mają emigranci z Wysp... http://dom-z-papieru.blogspot.com/2014/12/dlaczego-kochasz-polske-mieszkasz-w.html
Patrzę na wnuki mojego brata, które wychowują się w Irlandii / trzy córki z rodzinami tam są i jak na razie nie mają zamiaru wracać, a nawet przebąkują, że w ogóle / i obawiam się o to kim faktycznie będą, gdy dorosną kończąc irlandzkie szkoły. Chyba, że same kiedyś tu wrócą, by studiować/
OdpowiedzUsuńOczywiście to zależy od domu, jaki im rodzice stworzą.....i jaka w nim atmosfera będzie panować. Czy polska czy już bardziej obca.
Moja siostrzenica jako dziecko wyjechała z matką do Niemiec ...szkoła zrobiła niestety swoje. Ona ma już niemieckie poglądy.....dla nas to nie do przyjęcia.
Trzeba dużo trudu, by się nie dać wynarodowić, by nie odejść od korzeni a nie każdy ten trud chce podjąć.
~ Aniu, codzienność - jak się okazuje - pisze najgorsze z możliwych scenariuszy. Chyba najlepiej jest jeszcze w USA, gdzie patriotyzm jest silnie związany z Kościołem. Za to w Europie jest nadzieja, że dzięki odległościom dzieci będą przyjeżdżać częściej. A gdy Ojczyzna będzie w potrzebie, wrócą! Muszę w to wierzyć...
UsuńJako lekturę uzupełniającą dla Eurobabci proponuję:
OdpowiedzUsuńEwa Winnicka, "Angole" - o losie Polakow w Anglii, reportażowo, nieźle się czyta, choć powtarzalność polskiego losu jest przerażająca:
lubimyczytac.pl/ksiazka/230269/angole
~ Mam Winnickiej "Londyńczyków" i rzeczywiście czyta się dobrze. Ma wnikliwe oko reportera. Ale najgorsze z tego wszystkiego jest posiadanie własnego bagażu doświadczeń i opinii dotyczących życia emigrantów w UK. Niestety negatywnych i z tym się zgadzam...
UsuńKażdy ma wśród bliskich kogoś za granicą, to smutne. Uważam, że w Polsce powinno być lepiej i godniej dla Polaków. Powinniśmy dbać, by coraz mniej ludzi wyjeżdżało za chlebem. To bardzo smutne, że tylu Polaków musi się tułać na emigracji.
OdpowiedzUsuń~ Smutne, czasami też tragiczne... Tylko nie od nas zależy, czy młodzi zostaną w kraju. Ja wciąż tylko o ratowaniu najmniejszych :(
UsuńSmutne?-tak, czasami też tragiczne?-tak. A czy od nas zależy?. Pewnie nie. Większość ludzi którzy, jak wydaje się, opuścili nasz kraj na zawsze, wyznawali takie oto poglądy: tu nie ma pracy, nie ma mieszkań, tu nic się nie uda, tu wszystko już jest, itd, itd. Dam przykład człowieka, który jako młody chłopak przybył do Polski w początkowym okresie tak zwanej transformacji ustrojowej. Po opłaceniu podróży przez ojca, został mu w kieszeni spory "kapitał" w wysokości stu dolarów. Przez sześć lat pracował u "szefa", mieszkał na stancji i dzielnie znosił trudy szeregowego pracownika by stać się samodzielnym przedsiębiorcą. Człowiek ten został członkiem mojej rodziny będąc już milionerem i z tego powodu miałem okazję poznać jego sposób myślenia. By nie rozpisywać się, użyję tylko jednego zdania. On nie wiedział, że w naszym kraju nic nie może się udać! Ludzie z jego otoczenia, pracownicy, Polacy mówią o nim, no tak, jak przyjechał to jemu było łatwiej, bo znał biegle cztery języki, bo był przystojny i wymieniają dziesiątki różnych innych powodów, byle tylko nie przyznać się do własnych słabości. I powiem jeszcze jedno. Jest on członkiem sporej ludzi, którzy pochodzą z tego samego dalekiego kraju, którzy potrafią ze sobą konkurować ale i wzajemnie się wspierać.
Usuń