DOM Z PAPIERU



poniedziałek, 25 listopada 2013

Tendencyjnie przemilczani w PRL

Powody? Narodowe poglądy i głęboka wiara katolicka.
Dziś zapraszam na spacer prawą stroną polskiej literatury. Za przewodnika wzięłam profesora Macieja Urbanowskiego, a kamieniami milowymi przy drodze będą powieści z tomu Od Brzozowskiego do Herberta. Dokładniej - rozdział Obraz Polski niepodległej w literaturze nurtu prawicowego 1918-1939.
Gdy kupowałam tę książkę, jeszcze nie miałam pojęcia, że czeka mnie taka niespodzianka. Wydawało mi się, że mam blade pojęcie o literaturze polskiej, a tymczasem żadnej z przytoczonych powieści nie czytałam, a o wielu nawet nie słyszałam! Jednak czy to wyłącznie moja wina? Jak czytać książki, których nie ma?! Bo wydane w okresie międzywojennym nie miały wznowień w PRL aż do dziś (z jednym wyjątkiem). Czy są tak kiepskie, że żaden wydawca nie będzie ryzykował ich wydania, bo się nie sprzedadzą? Z pewnością nie. Świadczą o tym chociażby ceny w antykwariatach. Są pewnie wśród nich słabsze i te lepiej napisane, ale taki Weyssenhoff - niech uczą się od niego dzisiejsi autorzy klepiący w klawiaturę w podróży. Albo wiedza historyczna Grabskiego! Zatem dlaczego trzeba się o nich upominać? Bo te utwory nie straciły nic a nic na aktualności. A spróbujcie poszukać streszczeń lub recenzji... Wymazane z pamięci!

Czekaliśmy, aż Polska powstanie, teraz czekamy, kiedy stanie się lepsza. Jak nie my, to nasi synowie się doczekają. Że nieraz przy tym człowieka mdli - to trudno. Płyn się wyklarować musi, teraz pływają po wierzchu męty, które się zbierały przez dwieście lat - mówi jeden z bohaterów Doboszyńskiego w Słowie ciężarnym.
Wikary w Ruinach Strzembosza powie, że trzeba iść i Polski szukać, bo nam gdzieś zginęła.
A gdzie jej szukać? W ziemiańskim dworze, kościelnej parafii i sprzymierzonej wiejskiej chacie - to są ostoje niepodległości w literaturze nurtu prawicowego.

Nie trzymam już w niepewności potencjalnych czytelników i podaję listę autorów i tytułów zasługujących na ponowne wydania.

Stanisław Piasecki - mylony z Bolesławem Piaseckim, który kolaborował z komunistami w PRL, a Stanisław był postacią niezłomną, za co zapłacił cenę najwyższą. W dylogii Związek Białej Tarczy komunistyczni terroryści chcą wysadzić w powietrze siedzibę prezydenta Polski i walczy z nimi tajny związek narodowy. Ta antykomunistyczna powieść sensacyjno-przygodowa została wydana przez LTW (to właśnie ten wyjątek!) jako Na tropie knowań. W potrzasku.

Hanna Chrzanowska pod pseudonimem Agnieszka Osiecka wydała nowelę Niebieski klucz i powieść Krzyż na piaskach. Autorka to córka Ignacego Chrzanowskiego - historyka literatury, profesora UJ. Znana ze swej działalności charytatywnej uznawana jest też za współtwórczynię polskiego pielęgniarstwa. W czasie choroby odwiedził ją Karol Wojtyła, co nie jest bez znaczenia, bo upominał się on o pamięć wielu twórców.

Karol Hubert Rostworowski -  mistrz dramatu. To o nim Jan Paweł II powiedział, że został tendencyjnie zapomniany! Znalazłam na forum pytanie: "Może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego o tym pisarzu jest cisza? Bo chyba nie dlatego, że napisał Antychrysta..."
A trzeba wiedzieć, że tytułowy bohater to mniejszość żydowska w Polsce.

Janusz Krzemień w 1938 roku wydał W matni. Nic nie da się wyguglować. Był człowiek czy go nie było?

Adam Grzymała - Siedlecki - miał tyle szczęścia, że napisał też chociażby Niepospolici ludzie w dniu swoim powszechnym, co dało mu kącik na portalach czytelniczych. Pamiętają o nim też bydgoszczanie. Ale kto pamięta powieść Samosęki z 1924 roku?

Adam Doboszyński - polityk i pisarz, członek Stronnictwa Narodowego. Wybitna postać o barwnym, choć tragicznym życiorysie. Swój patriotyzm szlifował w wojnach, a finałem było więzienie mokotowskie ze słynnym Różańskim. W 1931 roku wydał Słowo ciężarne (o roli radia w kształtowaniu poglądów), jednak ważniejsza była Gospodarka narodowa przedstawiająca syntezę polskiego nacjonalizmu i nauki społecznej Kościoła. Autor za tę pozycję także po śmierci był atakowany przez laicką lewicę. Zawsze po stronie Narodu! - za te słowa kochają go dzisiejsi narodowcy i skandują je podczas Marszu na Myślenice (słynny w Dwudziestoleciu proces).

Władysław Jan Grabski - syn "tego" Grabskiego (premiera RP); pisarz, którego twórczość osadzona była w nurcie katolickim. Związany z ruchem narodowym, co stało się skutkiem cenzury nałożonej w PRL w 1950 roku. Mawia się o nim - pisarz Ziem Odzyskanych. Wspomina go J.Siedlecka w Obławie. To autor wznowionej niedawno historycznej Sagi o Jarlu Broniszu, ale trzytomowy cykl został niesłusznie zapomniany: Bracia (1934), Kłamstwo (1935) i Na krawędzi (1936). Szkoda, bo zawiera aktualny komentarz do najważniejszych wydarzeń międzywojnia, jak zabójstwo Narutowicza czy zamach majowy. Już współcześni autorowi cenzorzy wypuścili egzemplarze pełne białych plam... Terror sanacyjny?

Józef Weyssenhoff - kuzyn słynnego malarza, piewca tradycji starego ziemiaństwa kresowego i łowów. Właśnie książka Soból i panna  jest wznawiana, dzięki czemu nazwisko autora nie odeszło w zapomnienie, czego nie powiem o innych powieściach, jak np. Jan bez Ziemi (1929), rewelacyjna Cudno i ziemia cudeńska, sztandarowy Noc i świt.

Jan Strzembosz - tyle wiem, co od internautów, że jego rodzina to elita elit, że nienawidzili go lewacy... A wydał przed wojną cykl Dzieje dziesięciolecia, na który składają się: Pożyczka zagraniczna, Radosna twórczość, Ruiny.

Jędrzej Giertych na deser, bo pod pseudonimem J.Mariański wydał książkę Zamach, dla przeciętnego czytelnika nie do zdobycia (ceny od 250 do 1000 zł).

Dziesięć nazwisk wystarczy? Ich książki trudno dostępne, więc polecam na początek lekturę dwóch pozycji Macieja Urbanowskiego, kipiących cytatami.






niedziela, 17 listopada 2013

Instalowanie się komunistów w Polsce okiem Miłosza

Zaintrygowało mnie wypłynięcie na powierzchnię mniej znanej powieści Czesława Miłosza - Zdobycie władzy. Poeta zawsze szukał formy bardziej pojemnej i  książka jest tego dowodem. Powstawała w 1952 roku, gdy Miłosz miał już za sobą  dramatyczną decyzję o opuszczeniu kraju. Fabuła obejmuje lata 1944-1950, więc czas gorących przemian w "wyzwolonej" Polsce. Główny bohater jest oficerem ludowego wojska, bo na Andersa się nie załapał. Piotr Kwinto  realnie patrzy na sowietyzację kraju i dojrzewa do decyzji o opuszczeniu go. Galerię towarzyszących mu postaci tworzą: Baruga - łowca dusz, socjalista Artym, Foka - Cisowski - powstaniec warszawski, Michał Kamiński z NSZ, Wolin z NKWD, Żyd Winter, "Kord" reprezentujący leśnych, profesor Gil tłumaczący Tukydydesa... Jeśli przyjmiemy, że to powieść "z kluczem", łatwo rozszyfrujemy, że rozmowa Wolina z Kamińskim przebiegała  podobnie do tej, w trakcie której zawarto umowę z Bolesławem Piaseckim, dając mu własne czasopismo.  Baruga łudząco przypomina Jerzego Borejszę, a sam Piotr to alter ego autora. Co z tego wynika? W powieści-worku (określenie Miłosza) wrzucone są i mieszają się szczegóły dotyczące tych postaci i echa wydarzeń z ich udziałem, tj. powstania warszawskiego, "rozładowywania" lasów, przejmowania ziemi dworskiej przez chłopów, procesu szesnastu, holocaustu, masowych  aresztowań... Czyta się z zaciekawieniem.

A teraz garść moich uwag.
Powieść adresowana była do zachodniego odbiorcy i powstawała z myślą o udziale w konkursie literackim. Sukces czytelniczy i przekłady na inne języki dały możliwość poznania powojennej rzeczywistości Europy Wschodniej. Zatem czytelnicy mogli przeczytać takie teksty:

(s.16) - ... limuzyny, futra, klejnoty i pekińczyki, które towarzyszyły ucieczce dawnego rządu, kiedy armia niemiecka zmiażdżyła polską armię, były symbolem; powrót do władzy tej warstwy był niemożliwy.

(s.20) - Trudna sprawa, jeżeli w tej okolicy nie było innej partyzantki niż londyńskich faszystów. 

(s. 21-22)
- Szliśmy na południe, żeby potem zawrócić na wschód. To była jedyna szansa. Tylko tam można było znaleźć czerwonych partyzantów. AK nie przyjmowało Żydów.
- Nie?
 - Nie. Szliśmy nocami. Było nas pięciu. Trzech mężczyzn i dwie dziewczyny. Wpadliśmy w obławę Narodowych Sił Zbrojnych. Michał w Warszawie był teoretykiem tego szlachetnego ruchu. Naród, tradycja, walka z Niemcami, katolicyzm i tak dalej. Publikował swoje brednie w ich pismach podziemnych. Ale w praktyce działalność ich oddziałów polegała na czyszczeniu kraju z Żydów i komunistów, co dla nich jest, jak wiesz, tym samym. Ich obława wygnała nas z lasu na pola, gdzie czekali niemieccy żandarmi. Tamci czterej poszli i zginęli. Było małe jeziorko. Wskoczyłem i  zanurzony wystawiłem tylko usta między trzciną, żeby oddychać. 

(s. 33) - Powstanie oczywiście nie mogło wybuchnąć, wiadomo było, że jest odwołane. W tej sytuacji byłoby nonsensem.

Wraca też motyw karuzeli postawionej przez Niemców pod murami getta (s.40). Oj, to wydarzenie obudowano już bogatą literaturą! (Borowski, Moczarski, Szczypiorski, Edelman, Krall). Sam poeta stworzył Campo di Fiori, gdzie możemy zauroczyć się klasycznym heksametrem i przeczytać m.in.:


[...]Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.
[...]

 

Tak oto Miłosz poetycko  rozprawił się z Polakami. Samotność ginących zestawił z bawiącymi się radośnie parami. Tymczasem świadkowie wydarzeń stwierdzają, że karuzela była unieruchomiona od początku pacyfikacji getta. Już Jerzy Lerski pisał o wózkach zastygłej w bezruchu karuzeli, co potwierdził W.Bartoszewski - "Zeszyty Historyczne", Paryż 1985, z.71, s.229.

Pewnie ciekawi was ostateczna wymowa powieści. Miłosz roztacza przygnębiającą wizję, pełną złudzeń i iluzji.  Możliwości dane Polakom to śmierć, izolacja, ucieczka, kolaboracja z systemem. Nie ma innego wyjścia! Walec historycznej konieczności zmiażdży każdą próbę walki i nikt mu się nie przeciwstawi. Mówi bohater: Kto chce przeżyć, musi umieć milczeć.

Czy naprawdę? Czy nie można było dołączyć do walczących z sowietyzacją kraju? Gdy Miłosz tworzył (wspólnie z Andrzejewskim) scenariusz Robinsona warszawskiego, mieszkał wtedy przy alei Niepodległości, a z zajmowanego lokalu widział okna mokotowskiego więzienia. Pisał w Zniewolonym umyśle:

(s. 112) - Za oknem było podwórze z młodymi drzewami, a za podwórzem wielki gmach, zamieniony niedawno w siedzibę policji bezpieczeństwa i więzienie. Zauważyliśmy na parterze, w zakratowanych oknach, dużo postaci młodych mężczyzn. Niektórzy próbowali się opalać umieszczając twarz w promieniu słońca; inni łapali hakiem z drutu papierki, które wyrzucano przez okno na piasek z sąsiednich cel. Stojąc z Alfą w oknie obserwowaliśmy ich milcząc.

Milczenie - to wybrana droga do wolności. Chory, jak wszyscy, na zachodniość - wybrał emigrację. Czytam, czytam i coś mi świta, coś mi się przypomina. "Katyń" Wajdy! I jego młody bohater - student. Jeśli nie zataisz faktów ze swojej biografii, nie będziesz milczał, będziesz próbował jakiejkolwiek formy walki, czeka cię tylko śmierć! Innego wyjścia nie było! - to przekaz obu twórców wywindowanych na piedestał. 

 

Nie klękam nabożnie przed noblistą. Zbliża się dziesiąta rocznica pochówku na Skałce. Może warto wznowić narodową dyskusję, zanim legenda poety zbrązowieje. Zanim rynek zaleją takie produkcje, jak chociażby Sergiusz, Czesław, Jadwiga Nurowskiej, w której odwraca się uwagę od rzeczy najważniejszych! Pisarka skupia uwagę na romansie, który ponoć stał się zaczątkiem nienawiści Piaseckiego do Miłosza, aby odwrócić nas od prawdy, dlaczego tenże Piasecki nazwał poetę poputczikiem! Szukającym prawdy o nobliście polecam dwie książeczki profesora Jana Majdy. "K.Wojtyła, W.Szymborska, Cz.Miłosz" zawiera rozdział, który został zamieszczony i rozszerzony w kolejnej pozycji - "Antypolskie oblicze Miłosza". Możemy po tej lekturze zobaczyć narodowo obcego kosmopolitę, który czuł zawsze awersję do Polaków i marzył o uczynieniu z naszej Ojczyzny siedemnastej republiki Związku Radzieckiego (rozmowa z Herbertem). Wciągnięto go na siłę do panteonu wielkich Polaków, gdy on sam czuł się zawsze Litwinem piszącym po polsku. Jeszcze może na zakończenie wiersz Plagiat Justyny Trembeckiej, który w zestawieniu z Miłoszowym  Który skrzywdziłeś...  nabiera nowego wymiaru (s.134):


Który skrzywdziłeś Polaka dzielnego,
Świętości jego wszelkie wyszydzając,
Klakierów grono wokół siebie mając
Na pomieszanie podłego i cnego,

Choćby przed tobą wielcy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Pochwałą mediów czci twojej hołdując,
Radzi, że Naród łatwo przechytrzyli -

Nie bądź bezpieczny. Naród zapamiętał.
Chciałeś go zgładzić - odrodzi się nowy,
Potępi podłe wiersze i rozmowy.

Lepsze ci były milczenia okowy,
Niż mowa gorzka nienawiścią cięta.

Czesław Miłosz Zdobycie władzy, "Pojezierze", Olsztyn 1990

Czesław Miłosz Zniewolony umysł, KAW, Kraków 1989



poniedziałek, 11 listopada 2013

Polska to jest wielka rzecz...

Cały rok książkowo, to dziś muzycznie. Wszak kto śpiewa, ten dwa razy się modli. Zazdroszczę krakusom, że będą mogli dziś wziąć udział w 50. jubileuszowej Lekcji Śpiewania na Rynku Głównym. Do rąk kochających patriotyczne pieśni trafią śpiewniki i wspólnie z Kabaretem Loch Camelot będzie można radośnie świętować. Ja zadowalam się płytami zespołu i dostępną biblioteką, gdzie można znaleźć internetową publikację pod nazwą Śpiewnik Polaka (www.bibliotekapiosenki.pl - utwory, teksty, nuty, podkłady).
Od lat śpiewam niezmiennie Szwoleżerów. Szczególnie ostatnia strofa nastraja optymistycznie.

Więc pijmy zdrowie - szwoleżerowie -
niech smutki zginą w rozbitym szkle.
Gdy nas nie będzie, nikt się nie dowie,
czy dobrze było nam czy źle.

Bo gdy cię rzuci luba dziewczyna,
to nie rozpaczaj i nie lej łez,
lecz z kolegami napij się wina,
a wszystkie smutki pójdą precz.

Szare mundury,  złote obszycia,
ach, jak to wszystko przepięknie lśni!
Lecz co jest na dnie w sercu ukryte,
tego nie będzie wiedział nikt.

Lecz przyjdą czasy, że te kutasy
będą przed nami na baczność stać!
Ręka nie zadrży jak liść osiki,
gdy będziem  głupie mordy prać!

Więc pijmy zdrowie, szwoleżerowie...

Utwór ten szwoleżerowie wykonywali często na stojąco - jedna noga na krześle, druga oparta o stół - wznosząc toast na cześć zmarłego kolegi.

Zatem uczcijmy listopadowe święto piosenką, bo może niedługo każe się nam świętować wyłącznie 4 czerwca. Dołożą nam gratis różowe kokardki i słodkiego orła. Więc pijmy zdrowie...

niedziela, 10 listopada 2013

W krzywym zwierciadle Urbanka

Kolejna biografia autorstwa Urbanka trafiła w moje ręce. Niestety nie dołączę do grona entuzjastów, choć - jak wcześniejsze widoczne w tle zdjęcia - niesie solidną dawkę faktów z życia Tuwima, podaną jak zwykle smakowicie i kolorowo. Tym razem Mariusz Urbanek wypluł  z siebie cały jad i wyzierał nieustająco między wierszami swojej książki. Co tak bardzo rozwścieczało autora? Narodowcy! To oni atakowali bezustannie poetę. Na ich usługach endecka prasa walczyła z Tuwimem. Nazwiska dziennikarzy i nienawistników - żydożerców wyrastają jak grzyby po deszczu: Pieńkowski, Pietrkiewicz, Skiwski, Gałuszka... Wciąż miałam wrażenie, że to o nich, a mniej o Tuwimie ta książka. Oto wybór cytatów tylko z kilku stron:

s.37 - Za dytyramb Wiosna Tuwim został oskarżony o wyuzdanie, rozpustę, deprawację młodzieży i pornografię. (do wiersza jeszcze wrócę)
s. 68 - atakowany przez żydożerczą prawicę, dla której ważniejsze niż poezja były geny, spychani ku lewicy opisywanej krótko: żydokomuna. [...] Napaści w endeckich gazetach były codziennością, z którą musieli żyć, czasem jednak rzeczywistość okazywała się o wiele brutalniejsza niż najgorsze nawet słowa.
s. 69 - Stanisław Pieńkowski - jeden z najzagorzalszych i najbardziej wrogich Tuwimowi publicystów... Żyd pluje na polskich oficerów - rozpisuje się prasa - drwina z polskiego wojska i munduru (po publikacji wiersza Do generałów)
s. 81 - Z roku na rok, w miarę nasilania się w Polsce antysemityzmu, przybyło notek piętnujących ksenofobię prasy endeckiej.
s. 102103 - po publikacji Wiersza do prostego człowieka opisana jest reakcja na ten utwór: zbrodniarz, zdrajca, wywrotowiec, wróg Polski, prosty człowiek o krzywym nosie... A Adolf Nowaczyński pisał o gałęzi, na której Tuwim powinien podyndać przez tydzień; najdelikatniej napisała Starowieyska-Morstin, że wystąpienie Tuwima traktuje jako coś wysoce niepatriotycznego.
s. 125 - nie szczędzono Tuwimowi żadnej obelgi i żadnego epitetu.

 Po każdej przeczytanej stronie rosło we mnie zdziwienie. Dlaczego Polacy tak źle odbierali poetę? Przecież pozostali skamandryci też mieli to samo pochodzenie! Czy naprawdę chodziło tu o wygląd nosa? Może jednak o twórczość? Gdy Wierzyński pisał o wiośnie, że zielono mi w głowie i fiołki w niej kwitną, Tuwim ujął temat inaczej:
Suną tysiące rozwydrzonych par [...]
A!! będą później ze wstydu się wiły
Dziewki fabryczne, brzuchate kobyły,
Krzywych pędraków sromne nosicielki!
Gwałćcie! Poleci każda za kolację! [...]
A kiedy cię obejmą śliskie, drżące łapy
I młodej piersi chciwie, szybko szukać zaczną,
Gdy rozedmą się w żądzy nozdrza, tłuste chrapy,
Gdy ci kto zacznie szeptać pokusę łajdaczną - 
- Pozwól!!! Przeraź go sobą, ty grzechu, kobieto!
Rodzicielko wspaniała! Samico nabrzękła!
Olśnij go wyuzdaniem jak złotą rakietą!
"Nie w stylu" będziesz - trwożna, wstydliwa, wylękła...
Wiosna!!! Patrz, co się dzieje! Toć jeszcze za chwilę
I rzuci się tłum cały w rui na ulicę! 
Zośki ze szwalni i pralni, "Ignacze", Kamile!
I poczną samców częstować samice!
Wiosna!!! Hajda - pęczniejcie! Trujcie się ze sromu! [...]

Wiersz Wiosna jest dostępny, więc nie będę przywoływać całości. Czy mogli ojcowie nie wołać głośno, gdy ich córki - studentki karmione były przez kolegę takimi wersami?  Działo się to w ubiegłym wieku! A wstyd kobiecy to wielka zdobycz naszej cywilizacji, tak samo, jak poczucie honoru u mężczyzn - to słowa Romana Dmowskiego. Bo i honor mężczyzny poddany był w wątpliwość, gdy Tuwim nawoływał, by cisnąć karabinem o bruk w wierszu Do generałów.
Książę poetów odparowywał celnie, ironicznie:
s.79 - Co z majtek wyjmuję, to w "Panią" pakuję. ( tu "Pani" to nazwa czasopisma).
Innym razem ostro i agresywnie, jak we fraszce Na pewnego endeka, co na mnie szczeka:
Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
Nie powiem nawet: Pies cię j...ł!" - 
Bo to mezalians byłby dla psa.
s.129 - Tuwim zwykle odpowiadał na ataki prasy endeckiej równie brutalnie, a po artykule "Szlachcic między Żydy"   próbowano nawet protestować przeciwko drukowaniu wierszy Tuwima w podręcznikach.
Jaki był efekt tych słownych potyczek? Wylękniony Tuwim zamknął się w swoim mieszkaniu i opuszczał je bardzo niechętnie. To ataki endeków były przyczyną agorafobii! Nic to, że nawet Wikipedia podaje, że jedną z przyczyn problemów zdrowotnych była nadmierna skłonność do alkoholu. Autor biografii wie! I przywołuje dalej Goetla, Skiwskiego, Piaseckiego... Ten ostatni napisał m.in.: Żyd - Tuwim, powodowany atawistyczną nienawiścią do wszystkiego, co polskie ("Jadzia wdowa" - ośmiesza szlacheckie dwory) - trzeba strzec polską literaturę przed zaśmiecaniem.

Biografii ciąg dalszy:
5 września 1939 roku Tuwim przekracza granicę, a różne błazny, padalce, zasrańce i nienawistniki ginęli w obronie ojczyzny (s.165). Po ataku Niemiec na ZSRR Tuwim przystąpił do nowej Targowicy, czego nie mogli wybaczyć mu przyjaciele. Poeta zrywa kontakty z Wierzyńskim i Lechoniem. Patriotyzm i faszyzm stają się dla niego synonimami. Otóż ci narodowcy są to właśnie stuprocentowi faszyści polscy (s.208). Jak odpowiedział kolegom po piórze? Strofami oczywiście:
Na podstawie Martwej Wizy
Pozwolono im pijanym
Widmom sinym i rozchwianym,
Tułać się i straszyć ludy
Nad rzekami Babilonu...
I rzygają do Tamizy,
I rzygają do Sekwany,
 I rzygają do Hudsonu.
Dorzygali się do żółci,
Do dziur w mózgach i krwotoku,
Wyjce w desperackiej chuci,
Kościotrupy sprzed potopu
wyciągają, węsząc krew,
Długą szyję...
 

Po powrocie do Polski publikuje jeszcze Bal w operze - zaatakowany za pornografię i bluźnierstwo; wycofany z powodu miejsc obrażających moralność publiczną i uczucia religijne większości społeczeństwa (s.225).

Za jasną stronę biografii zwykło się uważać odcięcie od stryczka Konarzewskiego. Rzeczywiście Tuwim zwrócił się do Bieruta o zmianę wyroku śmierci dla młodego poety, jednak inaczej potraktował prośbę innej kobiety! Gdy pani Helena zadzwoniła do poety z błaganiem o pomoc dla męża - mając na uwadze właśnie te dobre relacje poety z Bierutem - Tuwim wyzwał ją i odrzucił słuchawkę. Kim był Zbigniew Przybyszewski? Dowódcą baterii dział na Helu i to on strzelał, gdy Schleswig - Holstein atakował Westerplatte. Nie oddał Niemcom broni, a sam ciężko ranny dostał się do obozu jenieckiego. Nie mógł pogodzić się z rusyfikowaniem marynarki wojennej, więc został przez komunistów aresztowany i skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 16 grudnia 1952 roku katyńskim strzałem.
Ot, wrażliwość na krzywdę.
Inne to moje odczytanie Wylęknionego bluźniercy. Pewnie najlepiej przeczytać samemu. Wszystkie cytaty pochodzą z omawianej książki, oprócz słów Dmowskiego i przypadku Przybyszewskiego.

Wiele razy próbowałam "porozmawiać" z samym poetą, ale wciąż przed oczyma mam wers z wiersza, w którym autor stanowczo uprasza zastępy bliźnich: Całujcie mnie wszyscy w dupę. No i co na to mam odpowiedzieć, panie Tuwim?





 


niedziela, 3 listopada 2013

Białe krematorium - Kołyma

Na mojej literackiej tropie zamierzam wydeptać ścieżkę wiodącą do literatów emigracyjnych. I to nie tym od Giedroycia z Paryża - co przytaknęli pojałtańskim porządkom - posty moje poświęcę. Czas burzyć mur otaczający wspaniałych Polaków, którzy do końca pozostali niezłomni, nie godzili się z niepisaniem o Katyniu, o łagrach, o powojennym losie Andersowców czy lotników walczących o Londyn, o okupacji sowieckiej w kraju, o utraconych Kresach... To niepodległościowa emigracja londyńska i nowojorska. Nawet jeśli wspomina się dziś oficjalnie tych pisarzy, to w kontekście ich twórczości przedwojennej. Potem znikają, jak np. Kazimierz Wierzyński czy Zygmunt Nowakowski. Niektórym udało się zaistnieć jakimś jednym wydaniem na fali odwilży, jak np. Beacie Obertyńskiej. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, chociażby przywołana już przeze mnie Herminia Naglerowa czy bohater dzisiejszego wpisu - Anatol Krakowiecki.
Kim był? Wybitną postacią przedwojennego Krakowa. To literat, redaktor, celebrowany przez dziennikarską brać jako organizator barwnych imprez kulturalnych. I Kołymiak. Aresztowany po wkroczeniu wojsk sowieckich do Stanisławowa, ląduje w więzieniu jako "turysta" - pod zarzutem usiłowania przekroczenia granicy. Gdy stanął pod drzwiami celi, trzymając w rękach spodnie pozbawione guzików, stwierdził, że jest na dnie. Jeszcze nie wiedział, że w ciągu najbliższych lat granica dna będzie się wielokrotnie przesuwać i że stanie się katorżnikiem zagnanym na samą krawędź śmierci. Książka o Kołymie to reportaż o zesłańczej odysei poprzedzony mottem:
Przed skamieniałym sumieniem świata składam niniejszym ZEZNANIE... To zeznanie wymusili na nim ci, którzy zwątpili, że wrócą żywi. Przyrzekł im, gdy zaklinali: Jak wyjdziesz, to napisz! Napisz całą prawdę! Niech świat się dowie!  Ale świat nie chciał drażnić sojuszników. Sześć lat rękopis leżał gotowy do druku, aż ogłoszono subskrypcję. Mój egzemplarz ukazał się nakładem Katolickiego Ośrodka Wydawniczego "Veritas" w Londynie (identycznie jak Kazachstańskie noce Naglerowej!). Jednak dlaczego dzisiaj w wolnej Polsce nie słychać głosów zamęczonych?

Kołyma, koło podbiegunowe, tajga... Tajga, która pilnuje i skuwa bezlitośniej niż kajdany. Tajga to gwałt, przemoc i potęga. Bezlitosna tajga, która uciska szyję, dusi serce, torturuje mózg i przyprawia o obłęd. Nie daje nadziei ucieczki, bo jedyny w obrębie kilkuset kilometrów bród obsadzony jest strażą. Są też Jakuci. Dzwonki przy uprzęży reniferów dźwięczą niewolnikom czarną melancholią katorgi. Cenią Polaków, nawet ozdoby nabite przy siodłach nazywają "polskim srebrem", ale... Ale za głowę uciekiniera (dosłownie! bo kiedyś wystarczyło uciąć i przynieść ucho)  oprócz 50 rubli można dostać spirytus i paczkę herbaty. Zima trwa tu dziewięć miesięcy, a pozostałe dzielą się na wiosnę, lato i jesień. Śnieg spada w połowie września, a mrozy dochodzą do 70 stopni. Termometr nie pokazuje jeszcze siły wiatru.  Jedynie ognisko przynosi przerażonym duszom ludzkim oddech nadziei, że śmierć nie przyjdzie jeszcze w tej minucie, że może dopiero jutro... Chociaż suche drewno znaleźć trudno. Przez moment pojawia się łoś - imponujące zwierzę o wspaniałych rosochach - wielki pagórek mięsa oddalający się dostojnie. Kolejne klęski paskudztw dewaluują się, bo komary okazują się być gorsze od zimy, a od komarów gorsze meszki... Nie tylko złowroga przyroda, ale i niedola zgotowana przez strażników: bicie drągami, szczucie psów, izolator..

Ludzie. Pomieszane narodowości i istna Wieża Babel. Najwięcej oczywiście Ukraińców, przecież co drugi człowiek na Kołymie to Ukrainiec, a dopiero druga połowa składa się z kilkudziesięciu narodowości. Krakowiecki bierze sobie do serca słowa Modrego:
- Niech pan mnie posłucha - poucza mnie - a wyjdzie to panu na dobre. Niech pan nie stara się pracować, bo pan nie da rady. To nie dla nas. Niech pan nie zwraca uwagi na to, co pan jeszcze posiada, bo to nie jest ważne. A przede wszystkim niech się pan nie najada, nie obżera. Choćby jedzenia było w bród - jeść tylko do trzech czwartych. [...] Bo jeśli pan rozepcha żołądek, rozpoczną się pańskie cierpienia.
Słowa okazały się prorocze. Autor został okradziony 63 razy! Wyrabiał 30-40 procent normy, co skutkowało zmniejszoną porcją gliniastego chleba, ale oszczędziło siły. Gdy najadł się, bo zdarzyły się szpitalne dni bardziej syte, organizm reagował biegunką. Jednak nadszedł czas, gdy i on stał się widmem, cieniem i łachmanem. Wyniszczenie pracą, mordercza psychoza głodowa...Otworzyło się piekło i dno wraz ze mną runęło w głębinę - pisze. Strażnik woła:
- O, ten stary Polak jeszcze nie zdechł? - miał mi za złe, że zdycham i zdycham, a zdechnąć nie mogę.

Dopiero 12 kwietnia 1942 roku usłyszał słowo "wolność" - osiem miesięcy po wydaniu amnestii dla Polaków. Tysiące kilometrów i dołączył do polskiej armii. Śpiesznie robił notatki, niezręcznie trzymając narzędzie pisarskie w dłoni pozbawionej palców. Książka gotowa. Zrzucona z ramion jak kołymski łachman. Strup oderwany od duszy.  Wydeptał wreszcie chodnik dla swojej książki przez tajgę polskiego sumienia   (Jan Bielatowicz).