Dziś niespodzianka dla stałych gości "papierowego domu". Czasem jestem normalna i czytam - jak inni blogerzy - współczesne powieści. Zero martyrologii i politykowania. Nie wierzycie? No to poczytajcie...
Małgorzata Maria Borochowska Złamane pióro
Pierwsze strony i uderza kontrast pomiędzy mroczną okładką,
a wejściem w sielankowy świat. Emily odziedziczyła wiejski dom po dziadkach i
przyjeżdża doń, by pisać... I udomawia nową siedzibę.
Jeśli spodziewasz się brodzenia po rozlewiskach, szukania poziomek czy
błądzenia po sosnówkach, to się zawiedziesz! To pułapka zastawiona przez
autorkę, by wciągnąć nas w swoją pisarską przestrzeń. Stopniowo poznajemy
bohaterów. Po pierwsze – Emily – myślicielka, władczyni pióra, obdarzona
emocjonalną inteligencją, ale od początku przeczuwamy, że pragnie ukryć swoje
niepotrzebne, bo niedoskonałe istnienie, a przeszłość wymazać, jak wymazuje się
ołówek...
Następny jest Jacob. Ma fascynującą pracę, pieniądze i
prestiż. Jest nieziemsko przystojny, a w swojej powieści Emily uczyni zeń
nieskazitelnego, elitarnego Wojownika. Niczym motyl ubarwi karty Alicja – pani
architekt spowita w dobry gust... To oni wypełnią treści, zachowując się czasem
irracjonalnie, tocząc rozmowy przy lampce wina czy kawie. Zajmują ich
uprzedzenia rasowe, obrońcy zwierząt, Hitler, architektura, muzyka Wagnera,
kościół, filmy... Dla każdego coś ważnego. Z każdą przewróconą kartą widzimy
twarze bohaterów w kolejnych odsłonach. Zaciekawiają. Jaki sekret ukrywa Emily,
której pisanie sprawiało ból, ale i radość, a dotykanie traumatycznych
wspomnień nasuwa myśl o nieustającej potrzebie zasłużenia na życie? Jakże innym
językiem posługuje się autorka, by wciągnąć nas w równolegle toczącą się
opowieść, w której mają głos mroczne sekrety i pragnienia! Czy uda się głównej
bohaterce przekroczyć granice tych światów i wkroczyć w kolejny etap z nową
tożsamością?
A po drodze wyławiam i przenoszę do mojego raptularza myśli
nie dla wszystkich złote: „Jeśli nie masz wyobraźni i nie potrafisz się nią
posługiwać, to zawsze będziesz już uwięziona w ciasnej celi własnego umysłu
spowitej przez mrok.”... Dalej: „Bez mężczyzn kobiety starzeją się, głupieją i
przedwcześnie umierają. Takie po prostu są kobiety. Potrzebują miłości, dotyku,
podziwu...” Albo: „Bóg dał nam czas. Dużo czasu zupełnie za darmo i intuicję.”
Czy robimy z nich użytek?
Z żalem docieram do ostatniej strony i z pragnieniem, by zaszyć
się w bliźniaczej głuszy i napisać swoją wersję rozliczeń z życiem...
Samotny, hermetyczny świat... Do pokonania...
PS
Dodatkowy atut powieści to zabawa słowami. Czuć filologiczne
przygotowanie pisarskie (nie wiem, może się mylę), ale pomysł z synonimami zaraża! Sama zaczęłam mówić niczym
Emily, bawiąc się przy tym niebywale.
Zatem powieść jest barwna, frapująca,
intrygująca, niebanalna, wzbudza zainteresowanie, wciąga, przykuwa uwagę i
trzyma w napięciu. Czego chcieć więcej?
Przekonałaś mnie, że to nietuzinkowa, niebanalna opowieść.
OdpowiedzUsuńW tym miesiącu jeszcze nie nabywałam książek, a chcę sobie kupić Bogdana Zalewskiego "13 załączników" / polecam / więc przy okazji chyba machnę sobie i to pióro....
~ Duuużo wspominasz u siebie tytułów, które kuszą. Ja liczę na literacką ucztę w lutym, kiedy w końcu czasu wolnego przybędzie. Ta powieść była przerywnikiem w ciągu zaangażowanych i polityczno-historycznych. I trochę siebie też tam znalazłam. Serdeczności :)
UsuńNa razie jednak poprzestałam na "13 załącznikach".....bo kasa, kasa, a ta interesuje i męża i mnie.
Usuń~ Skąd ja to znam, Anuś? ;) Też parę stareńkich "nowości" właśnie kupiłam... Byle czytać!
UsuńNa pewno sięgniemy! Jesteśmy jej mega ciekawe! :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
+ obserwujemy :)
~ Witam w "papierowym domu" :) Powyższa pozycja jest wyjątkową na blogu, ale - jak zaznaczyłam - czasem wychodzę z kolein. Mam nadzieję, że nie zniechęcę;) Tym bardziej, że spotkam się jeszcze do Emily, bo Autorka obiecuje drugą część, zatem wrócę z "Trajektorią lotu". Serdeczności przesyłam i zajrzę oczywiście :)
Usuń