DOM Z PAPIERU



niedziela, 29 stycznia 2012

Bikini w środku zimy

Oto dowód rzeczowy, że jestem. Wygrzebane na półkach w Matrasie. Wiele do czytania nie ma, ale za takie pieniądze! Przede wszystkim dokoptowałam jedną pozycję do Kanonu Literatury Podziemnej.
O Katarzynie Enerlich trochę czytałam, więc czas przekonać się samemu. Lubię biografie, zatem coś też dołożyłam do koszyka. B.Jasieński był na ustach Sandomierszczyzny, bo jedna ze szkół zmieniała imię, a walka była zażarta. Da Vinci malarzem wielkim był, ale że namalował tylko 13 obrazów (!), tego dowiedziałam się dopiero teraz. Dokładniej - sam 13, a 7 z innymi artystami. No, no...


Kolejne nabytki. Pierwszy od lewej to Róże dla pensjonarki z piękną zakładką, które dotarły zimową porą z Lublina. Lirael - dziękuję:)))
Biografia Korczaka dołączy do Mikołajskiej. Cała seria pięknie wydana! Tylko cena mniej atrakcyjna.
Rarytas - K.Rokickiego Literaci. Relacje między literatami a władzami PRL w latach 1956-1970.
H.Fallada Każdy umiera w samotności - drążę temat zachodniego sąsiada.
D.Rubina Pismo Leonarda - okazyjnie.
S.Fleszarowa-Muskat Lato nagich dziewcząt - kompletować serię?
H.Muszyńska-Hoffmanowa Panie na Wilanowie - to pierwsza i z pewnością nie ostatnia tejże autorki.
T.M.Płużański Bestie. Mordercy Polaków - bezcenna.
A.Kroh Sklep Potrzeb Kulturalnych -  w swoich osądach ważna osoba postawiła najwyższą ocenę, więc jak się nie ukulturalnić?

Z raptularza - część druga
Z pewnością czekacie na bikini. Ale to będzie Bikini Janusza Wiśniewskiego.

Uważni czytelnicy mojego bloga wiedzą, że raptularz ukrywa nieprzychylne recenzje. A mogło być tak ciekawie!

Czas  - koniec drugiej wojny. Miejsce akcji to głównie Niemcy, USA i atol Bikini. Główna para bohaterów: Anna - Niemka z nutą polską zakochuje się w dziennikarzu z Nowego Jorku. Stanley zostaje wysłany do Niemiec, by unaocznić mieszkańcom Ameryki okrucieństwa wojny. Łączy ich pasja fotografowania. Bombardowania, śmierć, cierpienie... - łowią obrazy w mistrzowski sposób. Gdy się spotkają, sprawy muszą potoczyć się już tylko w jednym kierunku. Druga część to sprawa atolu, który ma być wysiedlony. Życie ludzi jest mniej warte niż nuklearne próby. Mała i wielka historia.

Jak tu nie przeczytać? Niestety, oto co zapisałam w swoim raptularzu:

Jestem po lekturze Samotności w sieci, zatem smaczków erotycznych mogłam się spodziewać. I są. Po ich odsączeniu zostaje ta lepsza część, czyli historia.  Trochę inna niż mi znana. Bardzo poprawna politycznie. To nie Niemcy wojnę rozpętali, tylko naziści. Dali się otumanić charyzmatycznemu Hitlerowi. To Niemcy są głównymi ofiarami wojny - giną masowo w czasie nalotów, tracą życie za ukrywanie Żydów, zniszczeni psychicznie popełniają masowo samobójstwa, opuszczają domy - wypędzeni z Wrocławia, Opola, Gdańska... I już jestem całkiem tu i teraz. Jakbym telewizor włączyła.
Czytam zdanie: Bo Polacy to największe po Niemcach antysemickie świnie. No dobrze, wyrwane z kontekstu. Próbuję brnąć dalej.
S. 324 - gdy Amerykanie dotarli do Buchenwaldu, Patton poruszony bestialstwem nazistów, natychmiast rozkazał przywieźć ciężarówkami niemiecką ludność z pobliskiego Weimaru, aby mogła naocznie przekonać się o tym, co działo się tuż pod ich nosem w niedalekim Buchenwaldzie.
Robię sobie przerwę w czytaniu. Kim jest autor? Gdyby książkę pisał Niemiec, nie dziwiłabym się. No ale mieszka w Niemczech. Z polskich słów najlepiej zapamiętał "k...a". Wpycha je w usta wszystkich mówiących. Słowo pojawia się nagle, nie pasuje do kontekstu wypowiedzi. W żaden sposób nie tłumaczy tego czas i miejsce, że wojna, że trauma... Przeszkadza w czytaniu okrutnie. Tak jak ciągłe powtarzanie frazy o falowaniu biustu Anny, [dalej - niecenzuralne] - może to miało zapewnić szerszy krąg odbiorców? Ale nie sądzę, żeby menele sięgnęły po tę książkę.
Zebrał J.W. parę ciekawostek - a to, że małego Adolfa z rzeki wyłowił Żyd, a to, że słoń ma olbrzymie łzy (nawet o tym nie pomyślałam nigdy), ale to za mało, żeby książkę polecić. Zastanawiam się, dla kogo jest ta lektura. Dla miłośników romansu raczej nie, bo Anna jest antypatyczna, naiwna, a sceny łóżkowe (co ja piszę! wszak i bez łóżka) z jej udziałem to tania erotyka. Dla miłośników historii też nie, bo irytuje poprawność. Wielka szkoda. A jaki chwytliwy tytuł! Zmarnowany potencjał i kilkaset stron o niczym. Piękna historia przykryta tandetą - przeinaczeniem faktów, wulgaryzmami, pornografią.

Pamiętam spotkanie z Dorotą Terakowską. Gdy mówiła o książkach, wymieniła książki - hamburgery. Zjesz i nic nie zostaje. Tak jak tu -  został tylko smak stęchłego mięsa. Mam nadzieję, że nikogo nie zachęciłam do przeczytania. Było to z pewnością moje ostatnie spotkanie z tym autorem.




Zdjęcie okładki "Bikini" - z Internetu (Tania książka); pozostałe - mojego autorstwa.

sobota, 14 stycznia 2012

Kiermasz rozmaitości

Stosik, czyli to, co u innych lubię najbardziej

Podczas podsumowania ubiegłego roku czarno na białym "wyszło mi", że prawie codziennie staję się posiadaczem nowej książki. Wydawało mi się to niemożliwe, a jednak. Minęły dwa tygodnie, a w styczniu już wprowadziły się do mnie:

J.Tomkowski Dzieje literatury powszechnej - bo okazyjnie w Weltbild, a powtórka z tej dziedziny czasem wskazana;
S.Falkowski, P.Stępień Ciężkie norwidy - jak wyżej;
W.Aksionow Moskwa kwa kwa - bo czas i miejsce warte poznania; dawno miałam na liście, a tu cenowa okazja j.w.; Moskiewska saga tegoż autora ciągle w sferze marzeń;
J.Krakowska Mikołajska. Teatr i PRL - skutek wcześniejszego wpisu;
T.Bocheński Witkacy i reszta świata - to z kolei wynik  blogowych podsumowań, tęsknota do dawnych czasów i próba odpowiedzi na pytanie, czy można cofnąć kulturę;
J.Hugo-Bader Dzienniki kołymskie - mały, polski robaczek na obrzeżach historii (autor o sobie) - już kocham tę książkę!;
M.Kundera Zdradzone testamenty - książka, w której głównym bohaterem jest sztuka powieści;
M.Spychalski, J.Szoda Mówi Karpowicz - ciąg dalszy spotkania z Tymkiem, który w samotnosci uświetniał poezję polską;
D.Lessing Pod skórą t.I - mam nadzieję, że dowiem się, jaką drogę przeszła w życiu autorka, zanim napisała Piąte dziecko;
R.Bugajski Jak powstało "Przesłuchanie" - również zobaczę, jak powstaje legenda;
A.Kijowski Rachunek naszych słabości - pójdę śladami Kanonu Literatury Podziemnej;
M.Gaszyński Teoria zbrodni uprawnionej - radiowy dziennikarz z zacięciem literackim próbuje ciągnąć mnie po świecie, m.in. w ubeckie kazamaty;
K.Karaskiewicz Halina Poświatowska w zwierciadle swej kobiecości i H.Poświatowska Opowieść dla przyjaciela - jestem winna hołd tej poetce.

To nie tak, że tylko kupuję, a nie czytam. Oj tam, czytam, ale czasem nie mam o czym pisać. Przykłady?



Izabela Sowa Części intymne
Znam pisarkę, wszak z Podkarpacia. Zatem ona prowincję też zna. Najnowsza książka pisana językiem "owocowej trylogii" - inteligentnie, z humorem. Pojawiły się seryjne recenzje, więc streszczanie nie ma sensu. To nowe spojrzenie na rynek wydawniczy, czytelniczy. Obraz właściwie smutny, choć ironia i język dają wrażenie lekkiej lektury. Co zatem nie tak? Czytam ją w ramach spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki, a o klubach czytelniczych tu sporo. Pokazane nieciekawie. Janusz - autor bestsellerów - wyrusza w trasę. Spotyka się z młodzieżą, ale też kilka przystanków to biblioteki. Na spotkanie przychodzą emerytki, którym udało się odkleić od telewizyjnych seriali. Żenujący poziom rozmów - o sprawach rodzinnych, pijących mężach, kłopotach zdrowotnych... Właściwie te kluby nikomu i niczemu nie służą. Autor zalicza pańszczyznę (bo dobrze płacą), a panie cieszą się, że widziały żywego pisarza. Jeśli tak nas widzą pisarze jeżdżący po  Polsce, to ja przestaję bywać, czytać i silić się na inteligentne pytania.
Nie obejmuję tym recenzyjnym skrótem całości powieści, bo są tu i ówdzie dobre i mądre fragmenty, ale obraz DKK i prowincji zabolał: szara biblioteka wciśnięta między sklep rybny a monopolowy, naprzeciwko lumpeksy, Biedronka i apteka pełna eliksirów szczęścia. Jeśli w środku nie jest lepiej, to ... - ech!
Jest też sprawa kolejna. Boję się ostatnio otworzyć książkę, bo wyskoczy ... gej. Jest ich zatrzęsienie. Jakby wszyscy dookoła byli tylko tacy. Główny bohater Janusz oczywiście też. Niech im będzie, tylko dlaczego są w każdej książce? Promocja jakaś czy co?

Anne B.Ragde Ziemia kłamstw  i Raki pustelniki - tyle sobie obiecałam po tej lekturze! Przywiozłam z krakowskiego targowiska próżności z autografem autorki. Same dobre recenzje! Rzeczywiście czytało się wyśmienicie do momentu, gdy bohater musnął  koniuszek ucha partnera... Potem było już tylko gorzej. Dla mnie sceny zbyt szokujące. Mój system wartości tego nie przepuścił i książki wróciły na półkę.

Wracam pamięcią do wcześniejszych lektur: Czerwony rower Kozłowskiej; Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek (Sidney) oraz Czytelniczka znakomita (a ten paź) - obie książki z książkami w roli głównej, czyli szczególnie kochane i wysoko ocenione; Sen Zielonych Powiek Szałek; Święta Rito od rzeczy niemożliwych M.Fox... Wysyp. Moda?

Przypomina mi się Obława. Losy pisarzy represjonowanych Joanny Siedleckiej. Zaglądam. W Związku Sowieckim od 1925 roku wprowadzono karę trzyletniego więzienia za homoseksualizm, "pozostałość rozkładowej burżuazji", a artykuł zniknął dopiero po rozkładzie Związku Sowieckiego (s.92). W PRL-u często bezpieka groziła skompromitowaniem ze strony obyczajowej pisarzom, na których miała takie "haki". Autorka podaje przykłady donosów, np. na Wojciecha Bąka czy harcmistrza Zbycha. Pisarze często uciekali się do kamuflaży, jakimi byli żona i dzieci, żeby tylko nie udało się przetrącić ich kariery literackiej. Mam wrażenie, że PRL to całkiem niedawna przeszłość, a tu taki zwrot w literaturze!

Czytajcie, co chcecie - to oczywiste. Książki Ragde pewnie są tego warte. Ja jestem za stara na takie zmiany w życiu. Nie widzę innego wytłumaczenia dla tak rozbieżnych ocen. Wracam do świata historii.

sobota, 7 stycznia 2012

Walka o pamięć

Bohdan Urbankowski Czerwona msza albo uśmiech Stalina

Gdy wichry burzliwe wieją,
Gdy w sercu spokoju nie ma,
Idącą wiosną, nadzieją
Palą się gwiazdy Kremla:

W ich blasku jest uśmiech Jego
I oczy pełne troski.
Uczciliśmy Go przysięgą:
Milionem wart stalinowskich. (Artur Międzyrzecki)


Długo zastanawiałam się, czy napisać o tej książce. Przeczytana, oplatała serce, wrastała, nie pozwalała zapomnieć. Więc skąd ta zwłoka? Bo macki tych, którzy chcą, by nie pamiętać, sięgają daleko. O książce cicho, chociaż pojawiło się kolejne wznowienie. To milczenie najlepiej tłumaczą słowa Rafała Ziemkiewicza: Uśmiech Stalina jest szyderczy. Z oczywistego powodu: przecież ci, którzy przed nim  leżeli plackiem i śpiewali na jego cześć, to późniejsze autorytety i wzorce moralne.  Chwaleni, nagradzani, obecni w mediach, promowani przez władzę. Ujawnioną przeszłość próbują wstydliwie zamazać, a swój udział w sowietyzacji kultury zminimalizować. Czasami słyszymy, że to tylko epizod albo błąd młodości. To również zafałszowanie historii, bo sowietyzmu nie budowano z pojedynczych wierszy młodych ludzi, którzy zbłądzili. To był literatów sposób na życie: luksusowe wille, mieszkania z telefonem, sute uposażenia, kliniki rządowe, specjalne sklepy z żółtymi firankami, nagrody państwowe, których nie odrzucili: Woroszylski, Ważyk, Tuwim, Iwaszkiewicz, Słonimski... Przywołani poeci nie opublikowali pojedynczych wierszy. Oni drukowali kilka-kilkanaście książkowych "błędów młodości" - Tuwim (25), Jastrun (21), Broniewski (blisko 20), Woroszylski (15) itd. Oto dlaczego najodważniejsi zaczęli się buntować przeciwko stalinizmowi dopiero kilka lat po śmierci Stalina. Dziś upowszechniają mit (oni i ich obrońcy), że inaczej nie można było, bo wszyscy byli zniewoleni i nikt nie ma prawa ich sądzić. Ba! Kreują się na niepokornych, związanych z opozycją, tworząc zastępczą historię.
Pisanie prawdy o tamtych czasach to niezbędne minimum moralności.

Zatem przejdźmy do historii prawdziwej, znanej mi z lekcji domowych. Książka Urbankowskiego opowiada o kulturze polskiej z lat 1939-1956.  Tłumaczy proces sowietyzacji Polski przy współudziale "inżynierów dusz" z zaakcentowaniem roli poetów.

Jest rok 1939. Pierwszy wiernopoddańczy wiersz Stalin napisał Stanisław J.Lec. To początek twórczości niewolniczej. Najbardziej lizusowski utwór, porównujący Stalina do Boga, wyszedł spod pióra Ważyka. Jednak najlepszy (niestety) wiersz o Wodzu Proletariatu stworzył Broniewski. Omawiana książka zawiera sporo strof - zainteresowanych odsyłam.  Wiersze stalinowskie pisali prawie wszyscy poeci, a jak była możliwa taka współpraca, pomaga zrozumieć myśl Norwida, iż nie można pokonać narodu bez współdziałania tegoż narodu.

Po kolei - podwójna okupacja: hitlerowska i radziecka. Akcja wynaradawiania rozpoczęła się od uderzenia w inteligencję - pochłonęła tysiące nauczycieli, księży (bo dawali nadzieję), działaczy społecznych. Tu autor wspomina tych, którzy zginęli (Pigoń - należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wrogów diamentami), jak również literatów drukujących w gadzinówkach. Poletkiem doświadczalnym sowieckiej kultury, przeszczepionej później na polski grunt, stał się Lwów. Z tego "lobby" wywodzi się większość późniejszych prominentów. Nasi kolaboranci chwalili sowiecką armię za podbój Polski (... w ten dzień wyzwolenia, siedemnasty września - Pasternak). Wierszy chwalących SS czy gestapo nie było, ale w 1954 roku w Polsce powstanie unikatowa książka Wiersze i pieśni poświęcone pracownikom bezpieczeństwa. Dużo w książce takich przykładów i nazwisk. Z ich pomocą rozpoczęło się fałszowanie obrazu polsko-rosyjskiej historii. Wymazywano ze świadomości fakt kolejnego rozbioru. Odwrócono porządek moralny i napad stał się  wyzwoleniem. Zapamiętany obraz Armii Czerwonej "przekuwano" w obraz przyjaznej, ratującej, dzielącej się chlebem i wolnością. Powstał też poemat Pożegnanie Syberii, w którym bohater nie może rozstać się z piękną, gościnną krainą. Następne cele ataków propagandy sowieckiej to tradycje żołnierskie (opluć II RP); Kościół prowadzący "wrogą działalność"; emigracja. Sowieci zdecydowani na działanie długofalowe, walczyli już z przyszłymi pokoleniami, dlatego zwrócili uwagę na szkoły, programy świeckiego nauczania i nowe podręczniki. Tu warto przypomnieć wyrugowanie z nauczania języków obcych, z wyjątkiem rosyjskiego, by odizolować Polskę od Zachodu.

Mieszają się karty historii przetykane poetyckimi strofami. Kilkaset stron faktów, nazwisk, odniesień bibliograficznych. Dla mnie nowością było pojęcie Powstania Antysowieckiego, którego  bohaterami byli  żołnierze wyklęci. Padają nazwiska, które powinien dziś każdy znać. Walczyli z eksterminacją narodu, zastraszeniem, zsowietyzowaniem. Ich tragedią było to, że wróg mówił nie tylko po rosyjsku. A w literaturze dokonywała się zamiana pozycji kata i ofiary. Do wypróbowanych autorów dołączali kolejni twórcy, którzy swym autorytetem i piórem wspierali system władzy: Szymborska, Różewicz, Kapuściński, Tuwim, Słonimski... Lista jest długa. Sprawiedliwość gdzieś czeka.

Korzystałam z jednotomowego wydania Wydawnictwa ALFA z 1995 roku. Obecnie są dostępne wydania już dwutomowe, poszerzone. Ostatnie z 2011 roku wydała PENELOPA.

Mówi się, że PRL trwa dopóty, dopóki żyją ludzie, którzy się w tym czasie urodzili. Dla mnie ta epoka nie jest jeszcze zamknięta. Przegrywamy walkę o pamięć historyczną. Zdaję sobie sprawę z tego, że niewielu będzie zainteresowanych tym postem. Bo po co? Przecież była "gruba kreska", działa IPN. Mamy demokrację i wolność słowa. Ale wielu spytanych o fakty, nazwiska, utwory - milczy. Przechodzimy obojętnie obok "pomników hańby" w wielu miejscowościach, szkołom nadaje się nadal imiona skompromitowanych osób (ile przedszkoli nosi imię Jana Brzechwy?).  Przykłady można mnożyć, np. nad Rzeszowem góruje Pomnik Walk Rewolucyjnych; spacerując ulicą Piotrkowską w Łodzi, znalazłam tablicę pamiątkową poświęconą Armii Czerwonej itd. O świecie książek wydawanych i chwalonych nawet już pisać nie będę. Gdyby ktokolwiek jednak zechciał poczytać więcej, to polecam jako uzupełnienie Czerwonej mszy  - pozycję Cenckiewicza Długie ramię Moskwy. Byłam w grudniu na spotkaniu z autorem. Książka również traktuje o podboju Polski przez Sowietów, ale dużo tam o wywiadzie i Ludowym Wojsku Polskim. Takie dobre chłopaki, bo przecież "Czterech pancernych..." nam co chwilę emitują. A oni "rozładowywali" lasy od 1944 roku, wykonywali wyroki śmierci, przeprowadzili inwazje w 56 i 68 roku; trzymali nas pod lufami w stanie wojennym... Nic, tylko czytać.







Zdjęcie ze strony Księgarni Nova w Rzeszowie - organizatora spotkania.