DOM Z PAPIERU



wtorek, 29 grudnia 2015

HAJDA NA „TRYLOGIĘ”!



W wigilię Roku Sienkiewicza skusiłam się na obejrzenie dramatu historycznego „Taras Bulba” w reżyserii W.Bortki. Spodziewałam się, że to będzie anty-„Ogniem i mieczem”, ale nie przypuszczałam nawet, że produkcja będzie tak polakożercza. Winić  Bortkę czy Gogola, który stworzył powieściowy pierwowzór? Może najpierw reżyser – członek Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej znany jako zwolennik tezy, że Rosjanie i Ukraińcy to ten sam naród, a Ukraina jest częścią Rosji, co pokazał dobitnie w swoim filmowym dziele. Dopuścił się też wielu przekłamań wobec literackiej wersji, np. wprowadził motyw zemsty kozackiej po śmierci żony Bulby, dla celów komercyjnych wyróżnił wątek erotyczny (nieprawdopodobne, by polska wojewodzianka uległa za przyzwoleniem ojca zwykłemu Kozakowi), a w myśl politpoprawności  usunął wątki antysemickie (chociażby brak sceny topienia Żydów w Dnieprze).  A kim był Gogol? Tak myśląc po polsku, to targowiczaninem, bo urodzony na Ukrainie, służył wiernie Moskwie, co czuje się podczas lektury i projekcji. Mają do niego o to żal dzisiejsi młodzi Ukraińcy, ale zostawiam im dywagacje, a zajmę się obrazem Polaków w filmie.
- „Idziemy na Rzeczpospolitą! Odpłacimy im za wszystkie krzywdy! Za śmierć i łzy! Za szarganie naszej wiary!”; „Hołota! Bydło! Zbuntowani chłopi!”; „Tacy to źli ludzie, tylko na nich napluć!”; „Niech ich piekło pochłonie!” – słychać wciąż. Polacy to wcielenie zła w czystej postaci.  Na tle bohaterskich i religijnych Kozaków wypadają niczym dzicz. Gdy Kozacy tną husarzy jak trawę, nasi walczą nieporadnie. Pancerze dają się przebijać niczym swetry z krótkiej broni, a krew leje się niczym wino z bukłaków.  Używają kwiecistego języka. Nie wiem jak poradzili sobie tłumacze ze słowami: pier..... go w ryja czy mamy skur...... . Ktoś powie, że wojna... Tak, tylko Kozacy w tym samym czasie wciąż się modlą! Nawet na placu boju przed śmiercią każdy dziękuje towarzyszom walki, że taka zaszczytna śmierć go spotkała i kończy żywot słowami: „Niechaj na wieki trwa prawosławna ziemia ruska!”.
Jednak najgorsze są sceny okrucieństwa. Tylko bestie potrafią dokonywać takich kaźni na jeńcach! Łamanie kołem, palenie żywcem, wieszanie na haku, a to wszystko na oczach żądnej krwi gawiedzi. Jedno jest pewne – Ukraińcy po wyjściu z kina będą dyszeć nienawiścią do Lachów!
Z żalem dodaję, że w tej antypolskiej produkcji wzięli także udział polscy aktorzy. To piękna – znana z roli Ligii – Magdalena Mielcarz i Daniel Olbrychski, którego przedstawiać nie muszę. Nie znali scenariusza? Serce boli, że ulegli rosyjskiej propagandzie...
Dziś FB to już nie jest czas czytania, a pora filmów. Jeśli tak, to dla przeciwwagi po obejrzeniu omawianej produkcji proputinowskiej, obejrzyjmy nasze ekranizacje „Ogniem i mieczem” czy „Pana Wołodyjowskiego” (chociaż też można reżyserowi stawiać zarzuty). A jeszcze lepiej, jeśli uzbrojeni w Sienkiewiczową „Trylogię” damy odpór tym rosyjsko-ukraińskim kłamstwom!

sobota, 26 grudnia 2015

CHCEMY ODPOWIEDZI - PO CO MY UMARLI?



Moja wina... Popełniłam grzech zaniechania... Widziałam linki zachęcające do obejrzenia „Zmartwychwstania” Lusi Ogińskiej, ale po kliknięciu okazywało się, że to niemal trzy godziny oglądania! Jeszcze wtedy nie przypuszczałam, że to czas obcowania z ARCYDZIEŁEM... Moja wina... Zatem biegnę z zadośćuczynieniem...

Zamysł artystyczny przedni. W bronowickiej chacie po stu latach odbywa się kolejne wesele. Taki kaprys miał pan młody – polonista, a że z nauczycielskiej pensyjki nie podołałby, pomaga bogaty teść. Wśród gości rasowy polityk, zaraz potem bankier, jest i modelka, reżyser, poetka, ksiądz, jak również wynajęty na tę okazję prosty chłop. Bawią się znakomicie, a żywe dialogi oddają kondycję obecnych elit. Padają słowa dotyczące wyznawanych wartości, życia politycznego, ale i rodzinnego. Bo już w trakcie wesela tajemnicą poliszynela staje się zdrada, jakiej dopuściła się panna młoda, a dopiero co poślubiony Jasiek rozpacza, że chciał budować dom na zgniłym fundamencie. Jeśli taka rodzina, to jaka ma być Polska? „Kłamstwo, fałsz, nepotyzm – to wasz polski patriotyzm!” – wykrzykuje. Zdrada domu i zdrada ojczyzny to ta sama zdrada!

Słowom tym zdają się wtórować goście „z tamtych stron – gdzie się czas w wieczności topi”. Po północy do weselnej izby pukają echa historii i snują się zmory, widziadła, zjawy...
Quo vadis, homine? – pytają... Przyszłość płacze krwawymi łzami, jest pusta i gniewna. Wieszczy, że nie będzie ludzi, jeno uczłowieczone zwierzęta. Na dźwięk trąbki ożywa też przeszłość. Budzą się z letargu bestialsko pomordowani, zgładzeni, powieszeni, usieczeni... Ruszyli z wiecznego odpoczynku, bo zbudziła ich płacząca polska dusza. ”Chcemy odpowiedzi – po co my umarli?!” – to głosy żywych sumień, czujących swąd zdrady. A żołnierz prosi: TYLKO PAMIĘĆ W SERCU MIEJ... Jakże przejmująco brzmią słowa:
„Dzisiaj mnie ojczyzna woła... Słyszysz? Dzwon u kościoła!
Larum, larum gra. To ojczyzna woła, łka. Bronić trza!”
Polska nas uwiera i boli. Ale sama niczym skrzywdzona matka szlocha, bośmy wszystko zatracili, a syny na niej suknię rozdzierają... Chociaż świt nadzieją pachnie. Jedynie poetka poddaje w wątpliwość niepodległość Polski i prorokuje złowróżbnie...

Im bliżej końca dramatu, tym bardziej treści patriotyczne zagęszczają się. Do korowodu dołącza tajemniczy skrzypek i już otwarcie szydzi z weselników – nie opuści chaty, bo został tu zaproszony, żeby grać! „Cała Polska w tych ścianach! Całą Polska pijana!” – i zabawia się z gośćmi, mami... Niknie głos rozsądku: „My nie możemy spać!” Zamknięci w chaosie, bezwolni, a szatan krąży i zaciska pętlę na szyi... I niczym w chocholim tańcu podążamy za diabelskim skrzypkiem.
„Wy możecie Polskę mieć, ale wam się nie chce chcieć!
Wykopaliście jej grób, na nic teraz łzy, skamlanie.
Polska to szatański łup!”
Czy uratuje nas pojawienie się w finale Chrystusa? Czy wytarguje z diabłem polską duszę?...

To dzieło porównywalne z kreacją Wyspiańskiego. Scenariusz Lusi Ogińskiej podparł mistrzostwem reżyser Bohdan Poręba, a grą zaszczycili (pod groźbami!) wspaniali aktorzy  krakowskich scen. Atutem spektaklu jest muzyka Piotra Kiziora – chwilami monumentalna, często niespokojna, wręcz diaboliczna, wzbogacona kurantami, dzwonami, tykaniem zegara. Należy się tej sztuce wpis serdeczny. Nadchodzi CZAS WIELKIEGO PATRZENIA...

środa, 23 grudnia 2015

Podnieś rękę, Boże Dziecię...

Aż tu wczoraj kompanija tak se mówiła, 
że Panna Syna na sianku w żłobie powiła.
Potwierdzają tę nowinę i aniołowie,
wyśpiewują dziś Gloryja wdzięczni posłowie.
Jeżeli chcesz i tłustego barana, 
niechaj będzie serce nasze wdzięczne dla Pana. [...]

Kochani! Wszystkim czytelnikom "domu z papieru" życzę, by podczas tegorocznych świąt Bożego Narodzenia u każdego z Was zagościły dobre Anioły: Anioł miłości, Anioł zdrowia, Anioł dostatku...

Nie byłabym sobą, gdybym w taki czas nie nawiązała do miłości najpierwszej.



PODNIEŚ RĘKĘ, BOŻE DZIECIĘ, BŁOGOSŁAW OJCZYZNĘ MIŁĄ... A wiara i nadzieja niech zagoszczą w naszej zniewolonej Ojczyźnie... Bo straż mamy przednią! Czeka i stawi się, gdy Polska w potrzebie...

wtorek, 1 grudnia 2015

Przybieżeli legioniści, landszturmiści, c.k. wojacy...



Wigilie Wielkiej Wojny na Kresach przybliżył Tomasz Kuba Kozłowski – niestrudzony propagator kultury kresowej. W czasie wielu spotkań autorskich ukazuje dziedzictwo historyczne i kulturowe I i II Rzeczpospolitej, próbując odtworzyć je poprzez materiał ikonograficzny. Dokonuje rzeczy niemal niemożliwej – ukazuje panoramę nieistniejącego świata! A grudniowe wieczory poświęca przybliżeniu charakteru Wielkiej Wojny  na Wschodzie. Udajemy się na fronty...
Pierwsze wojenne Boże Narodzenie 1914 roku na froncie zachodnim... Znane, opisane, sfilmowane... Jak chociażby wyjście z okopów w tę wigilijną noc i wspólne kolędowanie żołnierzy z wrogich wojsk! Zbratali się żołnierze z niemieckich i brytyjskich jednostek! To był pokój zawarty wbrew dowódcom, a na około 800 km odcinku frontu, takich przypadków było kilka...
Jednak warto przejść na wschodni front...   Patrole się zbliżyły...Spływały łzy po policzkach Polaków wciągniętych siłą do walczących armii...
I tutaj kolęda szła pod niebo z dwóch wrogich okopów, bo z polskich i rosyjskich... Nieoficjalny rozejm...
Padają nazwiska legionowych poetów, którzy tworzyli kolejne strofy do znanych melodii... Józef Mączka, Józef Andrzej Teslar, Bolesław Pochmarski, Zdzisław Dębicki... Porwani zapałem i tęsknotą kolędowali... Brak filmów, brak książek... Wspomnienia zostały w archiwach niemieckich i rosyjskich... Niedostępnych... Bo „rozdzielił nas los...” i rzucił do obcych okopów...
Powiedz nam, Jezu, przy tej kolędzie,
co też z tą biedną Twą Polską będzie?
Brak publicznego przypomnienia tych kolęd legionowych, a teraz stulecie ich prawykonania! Może pokolędujemy wspólnie?
To był piękny wieczór! Polecam każdemu, komu nasza historia zapada w serca...