Wszystko dzieje się na stary ład.
Nic tradycji gwałcić praw nie może,
Choćby tego żądał modny świat...
- W. Dzierżanowski, "Wieś i dwór", 1913
Dziś wizyta ...
Maja Łozińska W ziemiańskim dworze
Rozpieszcza nas Łozińska. Uderza w czułe struny, prowadząc do dworów ziemiańskich i rezydencji magnackich, sadzając przy stołach, wpowadzając na bale w przedwojennej Polsce. Już podtytuł ujawnia bogatą zawartość: Codzienność, obyczaje, święta, zabawy. A to wszystko na karuzeli pór roku. Tym razem wyjątkowo - ze względu na piękne wydanie - nie ośmieliłam się bazgrać książki ołówkiem. Z namaszczeniem rozchylam karty i wchodzę w świat kolorów, smaków, zapachów i dźwięków minionego świata.
Najpierw zima. Zbliża się Boże Narodzenie. Niby tradycje przetrwały, ale jak miło czytać o światach - kompozycjach z opłatka sklejonych śliną, które obracały się na lnianych niciach lub końskim włosiu. O opłatkach przypiekanych przez dzieci nad naftową lampą. O pustym krześle dla pana Niewiadomskiego. O niezmienianiu sztućców po każdej potrawie. O nocnej jeździe saniami, by oddać hołd Dzieciątku. O polowaniu w Wigilię, bo tak panowie ten dzień witali. O kolędnikach, którzy wędrówkę zaczynali od wielmożnych państwa. A po świętach nastawała pracowita zima. Trzeba było zadbać o ogrzanie domu. Trudno było kominkami i piecami. Dobrze, jeśli temperatura osiągała 12 stopni. Okna musiały być ogacone, ściany okryte kobiercami, dywany rozłożone (zwijane wiosną), a suknie watowane. Buty obowiązkowe, a ciekawostką może być to, że do połowy XIX wieku szyto jednakie na prawą i lewą nogę. Nic to, ważne, żeby nie zmarznąć, bo mrozu się bano. A po wyjściu z dworu trzeba było zadbać, czy kury nasadzone, krowy pokryte, o lodowni czas myśleć i bryły zwozić saniami. I gorzelnie pracowały pełną parą. Kieliszek gorzałki kosztował we wsi 2 grosze ( jak tu nie tęsknić?). Zimowa pora to również czas na czytanie. Książka uchodziła za wyznacznik przynależności do ziemiaństwa, a jej brak w dworku był oznaką schłopienia, deklasacji. Więc czytano w one "olbrzymie wieczory" przy świecach, lampach karbidowych i naftowych. Cierpliwie czekano na "sztandar wiosny", przycinając drewnianą topolę i wykładając nań drewnianą bronę...
Tak bajecznie wędrujemy przez wszystkie pory roku. Będziemy jeszcze słuchać radia "na kryształki", masować sery, objaśniać świece...
Czy to świat miniony? Z pewnością został w literaturze. Pamiętne Soplicowo, jawiące się niby arkadia. Ale też Nawłoć, gdzie na dworku pojawiają się rysy. Sama nazwa wybrana przez Żeromskiego nieprzypadkowo, bo nawłoć to zioło zagrażające rodzimej roślinności, może być trujące dla bydła ( z tym panem niedługo jeszcze porozmawiam) . Gombrowicz też nie szczędził złych słów dworkom, a jego awersja do ziemiańskiego życia wywołała skandal (polecam Joanny Siedleckiej Jaśnie panicz). Tyle literatura, bo prace naukowe o tym można pisać. Obraz literacki to nie jedyny zachowany. Tuż przed wojną w Polsce było około 16 tysięcy dworów. Obecnie - ok. 1500. Odwiedziłam jeden z nich.
Muzeum Kultury Szlacheckiej w Kopytowej koło Krosna
U góry amfiladowe pokoje. Obok jadalnia, w której obiadował m.in. prezydent Komorowski. Biurko z bibelotami, które kocham najbardziej. Kominek podarowany przez Starowieyskiego. Patriotyczne pamiątki. Dworek z zewnątrz widoczny na pierwszym zdjęciu.
Po wojnie zapomniany zespół dworsko-parkowy popadał w riunę. Przechodził z rąk do rąk, aż w opłakanym stanie przejęli go pan Andrzej Kołder z żoną Marią. Od tego momentu, czyli od jesieni 1996 roku, powoli rekonstruowany zyskał blask, którym właściciele chcą się dzielić. Od roku siedzisko rodziny udostępniane jest zwiedzającym. Już zachwyca, a w planach jest jeszcze odbudowa pozostałych budynków gospodarczych, nasadzenia w otaczającym parku, potoczy się latem powóz, a zimą zabytkowe sanie... Zostawię w spokoju opisy bidermeierowskich mebli, cennych kilimów, militariów, portretów, porcelany. Wybaczcie, bo ja jestem z takiej chaty, co piastowską chatą była, a nie ze dworu. Mimo to dobrze się czułam, bo gospodarze po staropolsku gościnni. Pani Maria - widząc przyjezdnych - poprowadziła nas ku werandzie, a sama zniknęła na moment, by przebrać się i wrócić w roli przewodnika po pięknym domostwie. O czym opowiadała, przekonajcie się sami...
Maja Łozińska, W ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaje, święta, zabawy, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011 - cytat wiersza pochodzi z tej książki, s.6.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Podworuję..." - piękny neologizm :) I urzekł mnie cytat "z takiej chaty, co piastowską chatą była, a nie ze dworu". - cudo!
OdpowiedzUsuń~ Znaczenie "dworowania" niżej, a cytat Konopnickiej. Mojej ulubionej! Od dworku do dworku wędrowałam, bo oba blisko siebie. Pozdrawiam cieplunio:)
UsuńWyraz dworować nie jest neologizmem,lecz wyrazem przestarzałym i oznacza drwić, kpić, wyśmiewać się z kogoś lub czegoś, natomiast neologizmem może być nadanie temu wyrazowi nowego znaczenia.
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu, piękna wyprawa z książką poszerzona o realne odwiedziny. To dobrze, że są tacy pasjonaci, że nie tylko restaurują zabytkowe budynki na własne potrzeby,lecz udostępniają zwiedzającym. To przerwany rytm kulturowy naszego życia, spauperyzowanie codzienności w PRL-u. Dawniej był punkt odniesienia, naśladowania, dążenia do naśladowania, potem tylko walonki.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń~ Sprawdzałam znaczenie w słowniku i użyłam przekornie. Uwielbiam takie zmiany znaczeniowe, np. słowo "pasja". Od razu widzę "pasjonata" wczorajszego i dzisiejszego.
UsuńA właściciele dokonali cudu. Porównanie zapadającej się drewnianej riuny z klepiskiem, gdzie stało bydło, ze stanem obecnym, robi niesamowite wrażenie. Zamieszkać teraz tam...:)
Fanstastyczne wnętrza:) A przy okazji: pokoje w amfiladzie - dziś nie do pomyślenia, bo zmieniło się nasze poczucie intymności i nie wyobrażamy sobie np. gości przechodzących przez naszą sypialnię do salonu. Zmiana to całkiem zresztą niedawna.
OdpowiedzUsuń~ Właśnie pytałam panią, czy użytkują te wnętrza, bo nurtowało mnie to samo. Tak! To niesamowite. A dom jest dwutraktowy, czyli dobre i to:)
UsuńTo chyba większy dworek, w takich zawsze było łatwiej o jakąś bokówkę, alkowę, pokoik na stryszku, żeby goście gospodarzom po głowie nie chodzili:)
Usuń~ Spory, a cały kompleks to sześć budynków. Bardzo ciekawa jestem oglądu za kilka lat. A u Łozińskiej czytałam, jak to goście wozili ze sobą pościel, łóżka, a bywało, że i w stodołach musieli nocować:)
UsuńI pokotem na sianie:) Zaraz mi się "Szczenięce lata" przypominają:) A już szczególnie kawalerski pokój "na górce" :P
Usuń~ Wańkowicz chyba nie do końca dwór dobrze wspomina. Bliżej mu do Gombrowicza.
UsuńMnie on się raczej kojarzy jako piewca dworów, szczególnie dworu dzieciństwa. Tyle że on nie miał oporów przed ujawnianiem pewnych detali, o których inni milczeli, choćby jednego nocnika na użytek całej gromady gości płci męskiej:)
UsuńGoście? Nie do pomyślenia, żeby po domu łaziła sobie nawet rodzina:). Zwłąszcza, jeśli pokój przechodni miałby zajmowac nastolatekPPPP
UsuńKiedyś za warczenie na gości nastolatek by dostał od ojca rzemieniem na kobiercu:))
Usuń~ ZWL, też tak myślałam, aż znalazłam artykuł poparty cytatami i muszę kiedyś przyjrzeć się wnikliwie.
Usuń~ Izuś, u mnie pokój przechodni zajmuję ja:(
No ciekawe, ale pewnie wszystko zależy od doboru cytatów:))
Usuń~ Ostatnio w pracy kolega opowiadał,że w dzieciństwie rodzice nie brali go na wesela. A myślałam, że to stare czasy:)
UsuńZ kontekstu artykułu wynikało, że dobrze było, gdy łupiono inne dworki. Coś mu żal było, że nie dziedziczy. Jak doczytam, to wrócę do tematu.
O matko, jakieś herezje w tym artykule.
Usuń~ Mój rozrzut czytelniczy samą mnie czasem zadziwia:)
UsuńBardzo mi się podoba cała seria, w której ukazała się i wspomniana przez Ciebie książka Łozińskiej - lubię okres dwudziestolecia międzywojennego, a on jest w niej tak ciekawie przedstawiony, bogato ilustrowany, z interesującym komentarzem. Chce się na chwilę parę stron przejrzeć, otwiera się książkę... i nie sposób przerwać :-)
OdpowiedzUsuń~ Też lubię dwudziestolecie. Głębiej sięgam rzadko. A Koper i Łozińska stoją sobie zgodnie obok siebie:)
UsuńPięknie to wszystko współgra u ciebie:)
OdpowiedzUsuń~ Dlatego czasem uciekam do kryminałów, żeby w głowie nie buzowało, żeby żadna międzytekstowość spać nie dawała:)
UsuńAle gdzie tam Łozińskiej do ... Łozińskiego ... Władysława i jego "Prawem i lewem" - „Co za świat, co za świat! Groźny, dziki zabójczy. Świat ucisku i przemocy. Świat bez władzy, bez urzędu, bez ładu, bez miłosierdzia. Krew w nim tańsza od wina, człowiek tańszy od konia. Świat, w którym łatwo zabić, trudno nie być zabitym. Kogo nie zabił Tatarzyn, tego zabił opryszek, kogo nie zabił opryszek, zabił go sąsiad".
OdpowiedzUsuńKlasyka zapewniająca pasjonujące spędzenie kilku wieczorów. To też świat szlachecki tylko trochę inny :-)
Oj tak, Łoziński to jest coś:)
Usuń~ Oj, to chyba wolę kobiecą wersję:(
UsuńA z Łozińskich to czytałam tylko Mikołaja, ale to inna historia:)
Chociaż spróbuj, czyta się to jak dobrą powieść:) Obraz, rzecz jasna skrzywiony, bo Łoziński się opierał wyłącznie prawie na aktach sądowych - a tam, wiadomo, same patologie:)
Usuń~ Nie kuś, bo lubię ten czas i temat. A pani w Warszawie czyta moje wypociny i zgrzyta, że nie zdążę, że termin już...
UsuńNajpierw skończ co masz pilnego, Łoziński to na dłuuugie wieczory jesienne.
Usuń~ Te "ogromne wieczory", o których pisze Łozińska, to jedyne, co kocham jesienią i zimą. A dopytam jeszcze, zanim zacznę się rozglądać za książką. Jaki tam jest generalnie obraz szlachty? Bo z dwóch stron, to albo ci wspaniali, gościnni, kultywujący tradycję, albo rozpita swołocz, dzicz - jak. np w "Potopie" Hoffmana. Coś mi cytat Marlowa przypomina...
UsuńSkoro na aktach sądowych oparte, to gościnności się nie spodziewaj. Raczej zajazdów, raptus puellae, napaści na drogach i bitek w karczmach. Patologia ogólna.
Usuń~ Z recenzji już zdążyłam uśmiechnąć się na "rozwód po staroplosku". Czyli coś dla kobiet też jest:)
UsuńA pewnie, są tam cudne portrety szlachcianek z tych, co to pod nieobecność męża potrafiły Tatarów rozgonić, a i sąsiadowi dwór najechać:)
Usuń~ Nie tylko wtedy musiały sobie radzić same;)
UsuńJak nie "Prawem i lewem" to może "Madonnę Busowiską" choć to nie o szlacheckich dworach a i nie wiem czy po wojnie była wydana. Zawsze za to zostaje brat Władysława - Walery i jego "Zaklęty dwór" a tam o dworach szlacheckich już jest, jak najbardziej :-)
Usuń~ Nie "Prawem i lewem", bo deczko za drogie (allegro), ale kupiłam tamże okazyjnie przed chwilą "Życie polskie w dawnych wiekach". "Zaklęty dwór" czytałam dawno, jeszcze w rodzicielskim domu, ale chyba wtedy nie dorosłam do tej lektury. Cóż mnie obchodziła historia, gdy dookolny świat wydawał się taki piękny?
UsuńBył też całkiem przyjemny serial pod tym samym tytułem, nie wiem jak przetrzymał próbę czasu ale ponieważ grali tam na prawdę dobrzy aktorzy więc jest szansa :-)
UsuńPiękne Twoje zdjęcia. O Łozińskiej i jej albumie już słyszałam, a potrafisz tak skutecznie zachęcic, że nabrałam apetytu. Bardzo mi się podobała książka Historia prawa i ustroju polskiego. Była tak świetnie napisana, że czytałam ją jak powieśc, o tych wszystkich wianach i spadkach, jak wyglądały sprawy sądowe itp. Myślę, że pani Łozińskiej książka o życiu w dworkach, zwyczajach, meblach - będzie takim dopełnieniem obrazu:)
OdpowiedzUsuń~ Wspomnianej książki nie znam, ale praw to chyba kobiety żadnych nie miały?
UsuńRecenzji pozycji Łozińskiej już sporo, a wszystkie chwalą, więc ryzyko bliskie zera. Jeśli tylko masz ciekawość świata minionego, polecam:)
W takim średniowieczu na przykład prawo polskie bardzo dobrze traktowało kobiety, sufrażystki zzieleniałyby z zazdrości:)
Usuń~ Średniowiecze potrafi pozytywnie zaskoczyć. Pamiętam na studiach, jak do cegły T.Michałowskiej ("Średniowiecze")podchodziłam najeżona, a czytało się znakomicie. Jakoś ze szkoły wyniosłam wyobrażenie, że asceza, modły, rycerze, a tu normalne życie, teatry, nagie kukiełki, sprośne śpiewki... Samo życie:)
UsuńA, i właśnie kupiłam "Życie polskie w dawnych wiekach" Łozińskiego. Wszystkie ceny jak rekiny, a tu jedna na mnie czekała:)
Warto czasem wyjść poza stereotypy:) Życia polskiego zazdroszczę, chociaż to dzieło bardziej uładzone niż Prawem i lewem:)
Usuń~ Kopiuję z opisu:
Usuń"Współcześni odebrali dzieło Łozińskiego jako swego rodzaju ekspiację za czarny obraz obyczajów nakreślony przez niego w Prawem i lewem. Niczym puchar sarmackiego miodu miało zatrzeć nieco piołunowy smak poprzedniego utworu."
I oddycham spokojnie:)
Ciekawe, przodkowie rozrabiali, a potomni się oburzali, że się im grzeszki wyciąga:) Pozazdrościłem Ci i też sobie odetchnę Łozińskim:) Kiedyś:P
Usuń~ Gdy nastaną "olbrzymie wieczory"... Ale mi się to spodobało! Włączam do mowy czynnej:)
UsuńJeśli pytasz o prawa kobiet - to nie miały, jak każdy wie. Ale te wszystkie sądy Boże itp. - to się w głowie nie mieści, i wszystkie kruczki prawne przy dziedziczeniu (tak podobne do dzisiejszych) w sumie - pozycja była arcyciekawa:)
UsuńA ja bym jednak prosił o nierozpowszechnianie szkodliwych stereotypów. Tutaj przyjemny artykuł wybitnej specjalistki w tej dziedzinie: http://www.mowiawieki.pl/index.php?page=artykul&id=418
Usuń~ Przeczytałam artykuł. Myślę różnie. Niedawno rozmawiałam z twórcą Gardariki - zajmującym się rekonstrukcjami historycznymi. Szczególnie interesuje ich średniowiecze. I bardzo ciepło mówił o kobietach, ich roli w społeczeństwach. To one trzymały wszystko w garści, bo mężczyźni polowali albo walczyli. Zdziwiona byłam...
UsuńTym bardziej nie należy kwitować sprawy krótkim "nie miały żadnych praw":) Bo jak się jednak poczyta, to się okazuje, że nie było tak prosto:)
Usuńoczywiście, przepraszam za skrót myślowy:) Artykuł ciekawy, więc dziękuję. Kobiety miały pewne prawa na papierze, wiadomo jak było jednak z panami bracmi i innymi mężczyznami, którzy starali się jak mogli, żeby im egzekucji tych praw nie ułatwic.
UsuńMyślę, że w średniowieczu nie było jeszcze tak źle, to później wydolność prawa spadła - ale we wspomnianym wyżej Łozińskim są przykłady białogłów, które parę wieków później same egzekwowały swoje prawa i wyroki sądowe:))
UsuńWyżej wspomniany Łoziński już zdążył mnie na tyle zaintrygowac, że już ją namierzyłam. Chętnie poznam los tych białogłów, bo z pewnością były to kobiety z temperamentem, koligacjami albo odpowiednim zapleczem:)
UsuńPiękną "podróż" odbyłam czytając te zapiski, dziękuję.
OdpowiedzUsuń~ Dziękuję:)
UsuńPolecam zwielokrotnienie lekturą i wycieczką.
Z takich niezwykłych, a nieznanych miejsc polecam dwór w Koszutach w Wielkopolsce (http://www.koszuty.pl/), gdzie trafiłam zupełnym przypadkiem parę lat temu :)
OdpowiedzUsuń~ Ja wspomniany też odkryłam przypadkiem, jadąc do Żarnowca śladami Konopnickiej. Uwielbiam takie zakątki, ale Wielkopolska za daleko. Dlatego dobra byłaby mapa, żeby każdy znalazł coś na trasie wakacyjnych wojaży. Pozdrawiam:)
Usuńkiedy piszesz o życiu we dworach, to mi od razu na myśl przychodzi szara godzina i jej urok.
OdpowiedzUsuńTyle tu mądrości powiedziano, że na tym poprzestanę.
~ Te mądrości dzięki komentującym. Dzięki:)
UsuńDobre, bo polskie...