To motto tegorocznych Targów Książki w Krakowie. Zaintrygowało mnie na tyle, że poszukałam źródła. I tu niespodzianka - żadne znane nazwisko! O książce też cicho, a piękna.
Clare Morrall Zdumiewające błyski barw
To debiut mieszkającej w Birmingham nauczycielki muzyki, ale tak udany, że natychmiast znalazł się wśród finalistów nominowanych do Nagrody Bookera 2003. Rok później powieść ukazała się na naszym rynku dzięki Wydawnictwu Amber. I przeszła właściwie bez echa. A ja wczoraj po rozpakowaniu przesyłki nie wypuściłam jej z rąk do północy. Lektura już za mną, ale we mnie nadal zdumienie i tęczowe odblaski.
Katy - nazywana przez ojca i braci Kitty - ma trzydzieści dwa lata. Jest recenzentką książek dla dzieci. Poznajemy ją w sytuacji codziennej, gdy stoi pod szkołą w tłumie matek czekających na swoje pociechy. Różni się od nich tym, że jej Henry nigdy się nie pojawi. Patrzy jednak na żółtą masę i oczami wyobraźni widzi poranek w kuchni, promienie słońca zaplątane w firanki i dzieci jedzące czekoladowe ciasteczka. Bo macierzyństwo ma kolor żółty. Gdy jedna z kobiet staje się zbyt dociekliwa, kolor żółty staje się jak przejrzały ostry zapach więdnących żonkili. Ucieka, bo przeszkadza jej fakt, że przestaje być anonimowa. Jeździ nocnymi autobusami, miesza się z wychodzącym gdzieś i spieszącym się tłumem. Chce być taka jak inni i też chce robić wrażenie, że wie, dokąd idzie, że ma cel w życiu. Jestem pozbawiona nadziei. Idę i idę, i idę. Wraca do domu, gdzie trzyma wspomnienia. I myśli o tym, żeby nie myśleć. Podoba mi się takie niemyślenie, uczucie, że nie jestem częścią samej siebie. Kim jest nasza bohaterka? Wychowywana przez ojca i rozpieszczana przez czterech starszych braci, próbuje od czasu do czasu dowiedzieć się czegoś więcej o matce. Jednak rekonstrukcja przeszłości nie powiedzie się, bo każdy zapamiętał inną osobę. Gdy zawiodą najbliżsi, szuka historii życia w pudełkach na strychu. Rozpaczliwie chce zobaczyć się na zdjęciach w objęciach matki. Nie ma jej zdjęć. Matka znikła nagle i całkowicie. Podobnie jak najstarsza siostra Dinah, która także zostaje wyrugowana z rodzinnej pamięci. Zostaje wewnętrzna pustka pozbawiona wspomnień. Życie wymyka się spod kontroli. Czy nie ma prawa do własnej historii?
Kitty ma towarzysza. James to syn idealnych rodziców. Para lekarzy, których jedynak ma skazę, ale poprawnie przyjmują rzeczywistość. James (autystyk?) jednak jako jedyny potrafi dać Kitty oparcie na miarę swoich możliwości. Tylko z nim może stworzyć dobrą ciszę w nierzeczywistej bieli. Reszta to świat fałszywych kolorów. Bo nie pomogą niewinne białe tabletki, które silnie działają, ale oferują tylko fałszywą nadzieję, więc trafiają do spłuczki.
Stopniowo wyłania się przed nami obraz życia Kitty, która emocje i wrażenia odbiera jako kolory. Nawet słowa wypowiadane przez kogoś układają się jej jako wielokolorowe warstwy. Czy to synestezja? Nie pada to słowo, ale tak myślę. Ten motyw bardzo ubogaca fabułę, która - niespiesznie - ale się rozwija. Słowa - klucze w tej powieści to depresja, chaos, autodestrukcja, osamotnienie, tęsknota... Są też piękne momenty, jak dom dziadków.
Lubię starych ludzi. Lubię zmarszczki, drżące dłonie, pogmatwane wspomnienia. Często zabieram rozmowy z nimi do domu i wpasowuję do poprzednich informacji, łącząc je jak układankę.
Bez sensu jest streszczanie. Tę powieść trzeba przeżyć. Może rozwinę jeszcze tylko tytułowy cytat, bo chyba zmienia nieco sens w całości:
Istnieję po to, żeby czytać książki, książki dla dzieci. Takie jest moje życie. Siedzę albo leżę i czytam, czytam, czytam.
Jeszcze jeden cytat ma szansę, by zostać w pamięci dłużej: Dzieci są jak motyle.
Prawda, że piękne?
Clare Morrall Zdumiewające błyski barw; przekład Alicja Skarbińska; Wydawnictwo Amber, Warszawa 2004 (wszystkie cytaty pochodzą z tej książki)
Książkowcu! To coś dla mnie! Muszę przeczytać, dziękuję bardzo. Tymczasem od lat się zabierałam za Marię Kuncewiczową, a dzięki Twojej notce o Willi pod Wiewiórką mam właśnie przed sobą dziesięć naznaczonych czasem jej książek. Zaszalałam. Ach co ja bym czytała bez antykwariatów (i bez takich blogów jak Twój). Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuń~ O ile Cię znam, a trochę już tak, to styl narracji bardzo podobny do Twojego. Mam nadzieję, że Ci się spodoba:)
UsuńJestem pod wrażeniem recenzji, już rozglądam się za książką:)
OdpowiedzUsuń~ Olu, radzę szybko, bo jeszcze grosze na allegro, a w październiku - po targach - może się zmienić, jak wszyscy się w motto napatrzą:)
Usuń'Dzieci są jak motyle' - pewnie, że piękne :)
OdpowiedzUsuńZdumiewające i niesamowite są te błyski barw, zupełnie jak Twoje posty :)Pozdrawiam ciepło!
~ Książka właściwie smutna, ale kolorowa od wrażeń. Rzadko odchodzę od głównego nurtu zainteresowań, ale wczoraj odłożyłam "Śród żywych duchów" Szejnert (biję się w piersi), a nowa lektura mnie wchłonęła. Pozdrowienia z zapłakanego Podkarpacia:)
Usuń"Śród żywych duchów" ma dość do mnie na dniach, nie mogę się jej doczekać
Usuń~ Oj, żebyś się nie rozczarowała. Ja zaczynam od kilku wieczorów i po paru kartkach zmieniam lekturę, bo nuży. Nic nie jest zmienione od poprzedniego wydania (tylko aneks), a przybyło ponad sto stron. Przedstawiane kolejne dokumenty, streszczane, przywoływane rozmowy, które często niczego nie wnoszą. Opisana drobiazgowa praca reportera, a efektów nie ma. Suchy reportaż, zero literackości. A przecież łączkę na Powązkach rozkopują i temat akuratny! Więcej byłoby pożytku, gdyby wznowili np. "Zawołać po imieniu", bo nieosiągalne albo "Z archiwum pamięci" Ruty Czaplińskiej, bo klikam od miesięcy codziennie i nic! Ciekawa będę Twojego zdania:)
UsuńKolejny przykład na to, że promowane są gnioty, a naprawdę dobre książki są kompletnie niezauważane. Siła w nas czytelnikach, którzy szperają po antykwariatach i czeluściach internetu, aby odkryć zapodziane perełki.
OdpowiedzUsuń~ Nie piszę o każdej przeczytanej książce, jednak o tej musiałam. Sama chętnie wyłapuję u innych takie "wykopaliska", a nowości przesiewam przez gęste sito. Znalazłam tylko jedną recenzję na blogu, ale osiem lat temu chyba się nie blogowało (?). Trudno sobie wyobrazić taki czarny czas:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńDokladnie ,8 lat temu przez myśl by mi nie przeszło,że tak zaprzyjąźnię się z komputerem:) o blogu w życiu bym nie pomyślała. Książkę znam , mam na półce, kupioną właśnie w 2003 i wtedy też przeczytaną. Chyba będę musiała, jeśli czas pozwoli, wrócić do niej:)Raz jeszcze wejść w ten swiat.
OdpowiedzUsuńProszę , wykasuj poprzedni wpis, bo przecież nie odpowiadałam nikomu:)
~ No proszę, miałaś i nie podzieliłaś się. Odpuszczam tylko dlatego, że nie blogowałyśmy:)))
UsuńA tak poważnie, to często myślę, ile książek przeczytałam i nie pamiętam! To straszne.
No , nie blogowałysmy:)A aj dziś jakoś rozkojarzona , chyba przez fatalną pogodę, popełniłam błąd, bo książkę nabyłam w 2004. Po polsku przecież ją czytałam:) Złota seria Amber miała dobre tytuły. Z takich , które mi się podobały bardzo to "Narodziny Wenus"Dunant, ale to historyczna , o początkach renesansu, Florencja czasu Medyceuszy.W tej serii wyszła też "Moskiewska saga"Aksionowa.Pozdrawiam z pochmurnego i deszczowego miasta.
Usuń~ "Moskiewską sagę" już od roku wklepuję i cena wciąż oscyluje w granicach 300 zł:( A u mnie też pogoda książkowa. Nawet pies nie chce wyjść spod daszku. Zatem odrobinki kolorów ślę:)
UsuńNie sądziłam,że książka Aksionowa takie ceny osiaga! Tragedia:( No i czemu nie wznawiają? Pytanie raczej retoryczne. Lepiej sprzeda się coś innego:)Pieskowi się nie dziwię:)Rankiem poczyniłam niezbędne zakupy , a teraz ksiażka.Właśnie wzrok wedruje między 2 tytułami. Miałam coś pisać , ale nie bardzo się chce. Dziękuję za kolorki!Uśmiech ślę:)
Usuń~ Nie martw się, może ktoś przeczyta i wydadzą:) Kiedyś tak przepłaciłam na allegro Ch.Link, a potem mi ręce opadły, że wznowili. Dlatego powolutku, cierpliwie... Popatrz, jak niektóre starocie dobrze się sprzedają:)
UsuńOsiem lat temu ja również dopiero poznawałam możliwości worda i uczyłam się pisać :). Dobrze, że przytoczyłaś cały cytat, bo rzeczywiście zmienia on sens wypowiedzi. Oczywiście takie cytaty zaraz przymierzam do siebie i zastanawiam się, jakby mi w nich było. Myślę, że ten byłby całkiem twarzowy i dobrze bym w nim wyglądała. O książce nie słyszałam. Też mnie martwi, że większość blogów zdominowanych zostało nowościami średniej jakości i umykają takie perełki, ale od czego mamy takich blogerów jak Ty? Żeby nam te perełki wyławiali :)Ja raczej odkrywam (czasami wracam do) klasykę, ale lubię przeplatać ją także innymi pozycjami. W tej chwili czeka na delektowanie się drugi już :) mój (dzięki Tobie) Herbert. Miłego dnia życzę
OdpowiedzUsuń~ Dzięki za dobre słowa:) Dla mnie mistrzem w połowach pereł jest Lirael, dlatego tęsknię okrutnie. Może przymierz jeszcze jeden cytat z książki, powinno Ci być z nim do twarzy: "Dobre momenty to jak jeden dobry posiłek za cały rok głodowania". Tak skojarzyłam natychmiast, gdy analizowałam Twoje "pomiędzy":)
UsuńDobrzy leży i nigdzie nie uwiera, jakby szyty na miarę. :)
UsuńTak napisałas recenzję tej książki, że juz chciałabym ją przeczytać...Chyba miałabym duzo do myslenia i na pewno dużo by mi dała...
OdpowiedzUsuń~ Witaj:) Dziś rozdaję cytaty. Dla każdego coś akuratnego. Co by tu dla Ciebie? Hmm... Mam: "Jestem zagubiona i nikt nie potrafi skierować mnie na właściwe miejsce, gdyż nie ma nikogo, kto mógłby mi dać to, czego najbardziej chcę." Smutny, ale tak pasuje mi do nastroju, pogody. Książka czeka:)
Usuń"Istnieję, aby czytać książki". To o mnie!:) Myślę, że zaprzyjaźniłabym się z Kitty od razu.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się niedawno nad zakupem wspomnianej przez Ciebie książki Szejnert, ale z Twojej notki wnioskuję, że lepiej chyba sobie ją odpuścić, a ja całkowicie polegam na Twojej opinii.:)
~ Beatko, z trudem piszę takie słowa, ale Szejnert mnie rozczarowała! Czytałam kiedyś "Czarny ogród" i mogłam się spodziewać, ale zobaczyłam Pileckiego na okładce... I ten temat sercu najbliższy! Nie dowiedziałam się więcej niż z Wikipedii - są nazwiska, kim byli, kiedy zabici... Książka chyba mało aktualna. Może w czasach "Solidarności" coś wnosiła. Najlepiej przekartkuj gdzieś w księgarni, bo nie chcę mieć cię na sumieniu. (zaczynam pisać zaimki małymi literami i dziwnie mi - to po dyskusji u guciamal; może być?)
UsuńAleż oczywiście, że może być. W ogóle na to nie zwracam uwagi.:)
UsuńCo do książki Szejnert - przekartkuję w księgarni;)
~ Będę mieć czyste sumienie. I przyznaję się, że wczoraj wieczorem Szejnert znowu przegrała pojedynek, tym razem z prokuratorem Szackim:)
UsuńNo i jak nie kochać komputera, internetu i tego całego blogowania (o ileż ubożsi są ci, którzy odmawiają używania tego medium), pewnie nie dowiedziałabym się o tej książce, a coś kiedyś słyszałam, ale mi tytuł umknął i nawet nie potrafiłam o nią zapytać. Aż tu wchodzę sobie dzisiaj i jest. Poszukam.
OdpowiedzUsuńCytaty piękne
~ Potwierdzam:) Jak tu ich nie kochać, kiedy właśnie odebrałam
Usuńprzesyłkę ... "Mr.Pebble i Gruda". Poczeka w kolejce, ale oczy cieszy. Mam w Londynie wyposzczoną literacko siostrę i już czuję, że książka będzie zwiedzać wielki świat. Obie lubimy PRL, siostrzyczka też była w USA, więc lektura - dzięki tobie - doskonała:)
Niezwykle pięknie zachęciłaś do tej książki .Już bym ją czytała, gdyż taka literatura mnie pociąga. Zapisuję w "do przeczytania"
OdpowiedzUsuń~ Bardzo kobieca literatura, współgra z tym, co za oknem. Jestem obowiązkowym człekiem, ale potrafiłam wszystko odstawić i czytać, co nieczęsto mi się zdarzało ostatnio:)
Usuń"Bez sensu jest streszczanie. Tę powieść trzeba przeżyć." - kocham takie powieści. Idę zaraz buszować na Allegro. Bardzo mnie zachęciłaś, dziękuję, że wyszukujesz takie zapomniane perełki.
OdpowiedzUsuńTak, to synestezja. Wątek przeze mnie pożądany, bo sama też potrafię słyszeć barwnie.
Uściski!!!!
~ To mnie zaciekawiłaś synestezją. Próbowałam sobie to zjawisko wyobrażać, bo jestem wrażliwa na kolory, interesuję się chromoterapią, ale to całkiem coś innego. Tak się domyślam z powieści, bo ani synestezja (Kitty), ani autyzm(James) nie zostały wprost nazwane. Będę wyglądać, co innym przyjdzie do głowy. Maleńka książeczka, ale ciekawa. Szukaj, czytaj, dziel się:) Miłego wieczorku z dobrą książką:)
UsuńSynestezja to temat-rzeka i istnieją różne jej odmiany. Ja barwnie słyszę, to znaczy, dźwięki, nazwy, literki, cyferki, tonacje, dźwięki instrumentów - widzę na kolorowo. Z pewnością wiele ludzi tak ma, ale nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Na przykład słowo'książkowiec' jest zielone. Zauważyłam, że wyrazy najczęściej przybierają kolor pierwszych liter, a 'k' jest zielone właśnie. Ale czasami synestetycy kojarzą barwę ze smakiem, zapachem czy inną właściwością (fakturą, kształtem....). To dla mnie kosmos! W każdym razie przeciekawe zjawisko i bardzo się nim zainteresowałam.
UsuńA książeczkę zamówię - z pewnością.
Dziękuję. Aktualnie "Lato Muminków". Nie może być chyba nic przyjemniejszego... :-)
~ Niesamowite, co piszesz. Inaczej się czyta teorię, a inaczej bezpośrednie odczucia. Jeszcze jedno pytanie - jak pozwolisz - czy to jest przyjemne, czy przeszkadza? Pyta ciekawski, zielony jak ogórek książkowiec:)
UsuńNie przeszkadza. Właściwie to dopiero kilka lat temu to odkryłam - wcześniej było tak oczywiste, że niezauważalne.
UsuńSkądinąd długo nie mogłam się pogodzić z tym, że 'rzadko' pisze się przez rz, skoro podobny brzmieniowo wyraz - 'żaden' jest czarny jak smoła. Tak, jeśli robię błędy ortograficzne, to z naprawdę dziwnej przyczyny. Choć czasem ta zasada też pomaga. No a w odbieraniu muzyki - to już w ogóle.
:)
to jak ja jestem na k to może też zielona? Nie wiem, czy to przeszkadza, czy nie, ale brzmi ciekawie i raczej przyjemnie niż męcząco
UsuńTak, Kasiu, jak najbardziej :)
UsuńAle każdy synestetyk powie Ci co innego :)
~ Ale we mnie ciekawość rozbudziłaś! Zaraz nurkuję w poszukiwaniach. Wiesz, że podane przez ciebie wyrazy też budzą mój wewnętrzny opór z pisownią? Jest coś takiego jak "kolorowa ortografia" Furmagi, ale to raczej trwałe skojarzenia i chyba niewiele wspólnego z tym mają. No ale do impresjonistów młodopolskich podejdę raz jeszcze. Dzięki!!!
UsuńTo się cieszę! ^_^
UsuńMyślałam, że tylko ja mam ten dziwny opór z pisownią! :D
Do impresjonistów jak najbardziej.
Kocham młodopolskie metafory synestezyjne!
"Słuchałem gwiazd w te dobre wieczory wrześniowe..." (Rimbaud), ach...!
:*
~ Myślę, że wszystko jest w życiu po coś. Jeśli jako dziecko nie mogłam odróżnić przymiotnika od przysłówka, bo się tak samo zaczynały, to dzisiaj wiem, z jaką materią zmagają się dzieci i umiem im wytłumaczyć. Mam taką nadzieję:)
UsuńA Młoda Polska - niech żyje! Uwielbiam też impresjonizm w malarstwie, ale dopatruję się go również w literaturze. Kiedyś tak w raptularzu opisałam "Fado" Stasiuka. Drgające cząstki, które z bliska zdają się chaosem, z oddali dopiero nabierają sensu. Podobnie z moimi osobistymi notatkami - czasem. Bo tu staram się panować i grzecznie ustawiać w rządkach. Może stąd pociąg do poezji?
"Drgające cząstki, które z bliska zdają się chaosem, z oddali dopiero nabierają sensu." - piękna myśl, piękny wniosek.
UsuńTeż uwielbiam malarstwo impresjonistyczne...:)
Twoje notatki - jedyne w swoim rodzaju. Bo Twoje, bo jesteś w nich sobą. I bądź, bądź.
Uściski!!
~ Dopiero jak wyłowiłaś zdanie, to zobaczyłam, że ładne. Miła jesteś:)
Usuń"Dobranoc powtarzając nie dałbym ci zasnąć":):):)
Już zamówiłam na Allegro :-)
UsuńNie ma na co czekać :)
~ Zerknęłam na allegro i została jedna. Przyznaję, że kupiłam taniej. Ale i tak mam nadzieję, że warto zainwestować. Szczególnie, że ta książka jakby dla ciebie. Będę ciekawa odbioru! Nawet jeśli nie zamieścisz u siebie recenzji, to chociaż tu wróć ze słowem:)
UsuńA tam! Raz się żyje! :-)
UsuńMam nadzieję, że uda mi się zrecenzować :)
Mnie też zaciekawiłaś - wpisuję na listę "do zdobycia" :)
OdpowiedzUsuń~ Ja jak ja, ale zobacz, jakie cudowności dziewczyny wypisują! Ale mamy kolorowy świat blogerów:)
UsuńKsiążkę łap koniecznie:)
Cóż napiszę coś, co nie jest lubiane, a mianowicie, że znam tę książkę, przeczytałem ją już kilka lat temu. Książka bardzo mi się podobała, ale jest trochę smutna i przygnębiająca. Pomogła mi trochę, jako taka psychoterapia i polecam ją gorąco, bo warta jest przeczytania.
OdpowiedzUsuń~ Ależ masz prawo mieć inne zdanie! Chyba nie ma książki, która wszystkim by się podobała. Akurat tutaj wielowątkowość powinna zadowolić różne gusta. Jeden wczyta się w wątek wychowania bez matki, drugi o braku macierzyństwa, a mnie najbardziej spodobało się szukanie samego siebie, depresja, samotność. I to, jak nasze dzieciństwo determinuje całe dorosłe życie. Ciekawa będę opinii innych, bo znalazłam recenzję tylko na jednym blogu, więc wybierałam właściwie w ciemno. Czy książka przygnębiająca? Jakiś promyk na końcu zaświecił:)
Usuń