Delphine de Vigan "Ukryte godziny"
Ludzie zdesperowani się nie spotykają. No chyba że w kinie. W prawdziwym życiu mijają się, muskają w przelocie, zderzają. Czy tak będzie i tym razem?
Mathilde w wieku 30 lat przeżyła śmierć męża. Teraz ma 40 i sama wychowuje trzech synów. Codziennie przemieszcza się zatłoczonym, paryskim metrem i kolejką, by utrzymać posadę pozwalającą im godnie żyć.
Thibault jest lekarzem ostrego dyżuru. Chciał być chirurgiem, ale w wypadku stracił palce, a razem z nimi - marzenia. Żyje w toksycznym związku z Lilą. On jest wrażliwy, zaangażowany, uczuciowy. Ona - nie została zaprogramowana, żeby się w nim zakochać. Tak naprawdę nie byli razem. Spotykali się i odtwarzali te spotkania. Przegrał, bo kochał kobietę, która go nie kochała. Miłość pozbawiona treści. Zacząć od nowa. Jeszcze raz. Czy to jest możliwe?
Paryż, poniedziałek, 20 maja - w tym dniu ich życie się odmieni. Powinni się spotkać. Mathilde znajdzie dość siły, by podnieść się z łóżka i pojechać do pracy, a Thibault zdecyduje się na rozstanie z Lilą. I tylko ten dzień spędzimy z bohaterami. Jednak wystarczy, by poczuć do nich sympatię i trzymać kciuki, by się spotkali. To nie będzie łatwe, bo oboje są zbyt zmęczeni, żeby walczyć.
W zamierzeniu autorki miała to być powieść o różnych rodzajach samotności. I jest. Jednak drugi, bardziej rozbudowany wątek, wysuwa się na pierwszy plan. To mobbing w pracy. Obserwujemy misternie nakreślony proces, studium niemalże, jak pewna siebie, błyskotliwa kobieta w ciągu kilku miesięcy staje się przezroczysta, maluczka... Jak do tego doszło? Początek niegroźny, niezauważalny. Na ogólnym zebraniu firmy Mathilde ma inne zdanie niż dyrektor. Jeszcze nie wie, że już przegrała. Rozpoczął się powolny proces niszczenia, który dopiero po wielu miesiącach potrafiła nazwać. Uruchomiony mechanizm był cichy i bezlitosny. Miał ją złamać. Niby nic - ostentacyjne spojrzenie na zegarek, gdy się spóźniła; unikanie rozmów i wyjaśnień; odbieranie projektów; nieinformowanie o zebraniach; redukowanie kontaktów w zespole; ignorowanie... Milczała. Pracowała coraz więcej. Nikomu się nie skarżyła. Powoli zaczynała rozumieć, że facet chce ją wykończyć. Przywykła. Nauczyła się żyć w obiegu zamkniętym wraz z dziećmi. Zrezygnowała z kontaktów towarzyskich. Zniknęli sojusznicy. Przymus spędzenia 10 godzin we wrogim otoczeniu powodował chęć ucieczki. Uciec w nieznane.
Przejmujący, dotąd niespotykany w literaturze obraz molestowania.
Książka piękna. Skończyłam czytać przedwczoraj i nie mogę odłożyć na półkę. Wciąż patrzę na zamgloną okładkę. Samotni w wielkomiejskim tłumie...
Niezwykle interesujący wątek. Muszę się zainteresować bliżej tą książką.
OdpowiedzUsuń~Ewo, warto. Leżała od listopadowych targów książki i wzięłam dopiero teraz, bo myślałam, że to romansidło. A to nic z tych rzeczy. Będę wciskać wszystkim przyjaciółkom.:)
OdpowiedzUsuńJa lubię piękne książki, dlatego dodam do listy...
OdpowiedzUsuń~Piotrze, koniecznie! I to u góry, żeby poza kolejnością.:)
OdpowiedzUsuńojej, ale mnie zachęciłaś. Muszę sobie ją sprawić
OdpowiedzUsuń~Kasiu, to dobrze, bo cały czas podczas pisania uwierała mnie myśl, że nie oddam piękna książki, że tylko streszczam, a tam wcale o fabułę nie chodzi. Czytałam i wszystko było nieważne - dom, sen. Rzadko mi się to zdarza.:)
OdpowiedzUsuńRównież mnie zaintrygowałaś, rzeczywiście interesujący wątek. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń~Bibliofilko, jeśli choć raz odczułaś, co to samotność lub mobbing, to jest to książka dla ciebie. Jeśli nie - jesteś szczęśliwym człowiekiem.:)
OdpowiedzUsuńWidać Twoją fascynację tą książką jak na dłoni, i ona zaraża :) Z wielką przyjemnością sama po nią sięgnę, zapowiada się piękna lektura.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Zachęciłaś mnie swoją recenzją do przeczytania tej książki. Widać, że wywarła ona na Tobie wielkie wrażenie, a to jest zaraźliwe.
OdpowiedzUsuńMoże to i dobry pomysł, że jeden dzień? Spotkania, które prowadzą do bliskości/przyjaźni zawsze są w kategorii "niezwykłość". Zwłaszcza gdy oboje zdesperowani, osłabieni, zakurzeni. I choć wszystko możliwe, lepiej że nie zapada klamka i nie ma kropki (nad i).
OdpowiedzUsuńCiekawe.
Poczułam się zaintrygowana recenzją, autorką i książką. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń~Alu, to miłe, co piszesz, a książka właśnie przed chwilą opuściła mój dom. Zgodnie zresztą z dedykacją autorki - miłej lektury! Słoneczka życzę, a melancholii tylko w książkach:)))
OdpowiedzUsuń~Balbinko, ta książka przeszła prawie bez echa w ubiegłym roku, a zasługuje na spotkanie z wrażliwymi czytelnikami. Cieszę się, że nie zabiłam recenzją, że nie tylko streściłam, ale coś przekazałam. Rozglądnij się za nią koniecznie! :)))
OdpowiedzUsuń~Tamaryszku, dawno nie zarwałam dla książki nocy. W moim wieku żyje się już higienicznie. Co do zakończenia, to każde wymyślone przeze mnie chyba by mnie rozczarowało.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji - to siedziałam sobie dziś na twoim wcześniejszym blogu, poskakałam po "gościach" i dobrze mi było.:)))
~Anetko, to będzie dobrze zainwestowany czas. Czekam na opinię. Przy okazji - wakacyjne serdeczności:)))
OdpowiedzUsuńŁojejku! Na opowieściach? Nie wiem, czy tam jeszcze kawę serwują, może wodę z bąbelkami, schłodzoną. Miło mi bardzo. :)
OdpowiedzUsuńMnie by się coś podobnego (świat a la Delphine) mogło przydarzyć w realu. Tylko może za pięć minut, bo póki co "sprzątam" i lekki niż energetyczny. ;)
Swoją drogą, że też Ty z każdym jesteś na wyciągnięcie ręki. Wszyscy pisarze kręcą się gdzieś w pobliżu? :)
~Tamaryszku, miło było i liczę na jeszcze:)))
OdpowiedzUsuńCo do pisarzy, to pędzę na spotkania, jeśli tylko czas i odległość są osiągalne. Na targach w Krakowie wolałam chwilę porozmawiać z Delphine de Vigan, która wyraźnie była otwarta na kontakt z czytelnikami niż stać w ścisku, by zdobyć autograf takich "pisarzy" jak Mann(lubię go!) czy Wiśniewski(brrr). I widzę, że dobrze zrobiłam. Następny listopad już kusi.:)
Miło mi poinformować, że wytypowałam Ciebie do One Lovely Blog Award. :) Szczegóły w mojej, dzisiejszej notce.
OdpowiedzUsuń~Ewciu, dziękuję za zauważenie!:)
OdpowiedzUsuńSpróbuję, uffff....
Tak, ja również dopisuję książkę do listy do przeczytania. Lista na razie nie długa, bo papierową (komputerową) jej wersję zaczęłam tworzyć parę tygodni temu. Wcześniej rodziła się w głowie, a ta - biedna i przepracowana- bywa zawodna we wszystkim co nie jest pracą. Autorki nie znałam, więc z przyjemnością to nadrobię.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Guciamal, autorkę zobaczyłam na listopadowych Targach Książki w Krakowie. Chyba nie była bardzo reklamowana, skoro nie było kolejki. O książce też chyba na dwóch blogach przeczytałam cokolwiek i przeleżała tyle miesięcy. Zasługuje na to, żeby po nią sięgnąć. Z pewnością.:)
OdpowiedzUsuńTrudno mi wyrokować, czy autorka chciała napisać przede wszystkim o samotności, czy o mobbingu. Na pewno chciała napisać o współczesnych mieszkańcach wielkiego miasta - takie właśnie problemy są ich udziałem. Dla mnie była to też książka o Paryżu, czy w ogóle o wielkim mieście.
OdpowiedzUsuń~ Chyba każdy bierze z tej lektury to, co mu najbardziej potrzebne. Za Paryżem tęsknię, ale można podłożyć w tle każde duże miasto i nie miałoby to wpływu na zachowania bohaterów. Opinia książki o mobbingu - której zresztą dziwi się sama de Vigan - wynika chyba stąd, że ten problem jest rzadziej podejmowany, a samotność wyeksploatowana do dna. W każdym razie książka bardzo mi się podobała:)
UsuńRzeczywiście zamiast Paryża mogłoby być dowolne miasto, ale dzięki temu książka zyskuje na uniwersalności. Dziwię się zdziwieniu autorki, w końcu na początku książki bardzo duży akcent na tym mobbingu położyła.
Usuń~ Zdecydowanie to sytuacja w pracy wpływała na życie Mathilde i z tego powody traciła sens życia. Wątek nieprzepracowany zbytnio w literaturze i chwała za podjęcie tematu. Generalnie książka mi się spodobała i po paru miesiącach wracam do niej z przyjemnością.
UsuńU mnie książka przypadkiem trafiła w idealny czas. Jestem ciekaw Twojej opinii o innych książkach de Vigan.
Usuń~ U mnie w pracy od lat jest idealny czas na taką książkę;)
UsuńMam trzy, wszystkie pięknie wydane. Czytam ostatnią o samobójczej śmierci matki. Jeśli podobał ci się styl pierwszej, to jest podobna. "Książka nosi ślad śmierci i rozgoryczenia. Lucilla postanowiła zasnąć, bo nic nie boli tak jak życie." Dalej: "Rodzina radosna i spustoszona"; "godziny nabrzmiałe od wspomnień"... Co działo się w rodzinie? - próbuje rozszyfrować, bo wiadomość o śmierci niesie już pierwsza strona.
No niestety - wszystko czeka z finiszem na luty:(
Styl podobał mi się bardzo, liczę, że autorka go rozwinie, bo jeszcze tu i ówdzie zgrzytał lekko.
Usuń~ Z tego co pamiętam, to był jej debiut. Dużo też zależy od tłumacza, ale nie jest źle:)
UsuńNa okładce napis, że miała już dwie inne powieści na koncie. Tłumaczenie wyjątkowo dobre, język sugestywny.
Usuń~ Ale debiut w Polsce.
UsuńSwoją drogą, ciekawe, że to wydano, nie jesteśmy rozpieszczani dobrą francuską literaturą.
Usuń~ Ja to już w ogóle jestem zatopiona po uszy w literaturze polskiej, więc dziw, że na targach coś mnie zatrzymało i popchnęło w kierunku autorki. Wiem! Czekałam na głośną Ch.Link, która zresztą okazała się nieciekawa, a trafiłam na podpisującą jeszcze D.de Vigan. I udało się! Zawierzyć intuicji:)
UsuńW tym wypadku intuicja, Twoja i moja, miała rację:)
Usuń