DOM Z PAPIERU



wtorek, 27 marca 2012

Tu panuje kult reportażu

Jacek Hugo - Bader w Rzeszowie

Reporter rozmawia z generałem demilitaryzowanej armii rosyjskiej:
- A u nas jest powiedzenie: głupi jak ruski generał.
- Dlaczego? - pyta zdziwiony generał.
- No bo was nie lubiliśmy - odpowiada dziennikarz.
- A dlaczego?
- Bo się was baliśmy?
- Dlaczego?! - z coraz większym uniesieniem wykrzykuje rozmówca.
- Bo byliście naszymi okupantami!
- !!!
- To dlaczego wasz czołg stał trzy kilometry od mojego domu?
- Walczyliśmy o pokój! - wykrzykuje  zdumiony generał.

I tak próbowaliśmy dociec, co jest istotą rosyjskiej duszy.
Wróciłam późno, zmęczona okrutnie, ale w takim samym stopniu szczęśliwa. Jacek Hugo - Bader zaczął spotkanie tradycyjną pieriestrojką - zmianą ustawienia mebli, by zniwelować dystans z publicznością. Cały czas bezpośredni kontakt, żywe reagowanie na pytania, humor, zero nadęcia i 200% człowieka w człowieku. Bohater spotkania uprawia najfajniejszy zawód świata, który pozwala mu ciągle być kimś innym. Ma pomysłów na dwa życia. Ubóstwia reportaż uczestniczący, gdy przytula się do tematów i swoich bohaterów. Uwielbia Ruskich. Nie ukrywa, że w Rosji o temat wyjątkowo łatwo. Wystarczy wylądować w dowolnym miejscu i spytać pierwszą napotkaną starszą osobę:
- Jak przetrwałeś tamte czasy?
I już opowieść gotowa.  Nauczył się tego kraju, gdzie panuje niewiarygodna zdolność do zapominania. W Magadanie pomnik upamiętniający ofiary łagrów znajduje się na peryferiach miasta, a w centrum - całkiem niedawno - postawiono pomnik Bierzina - absolutnego władcy Kołymy.
- Za co ich pan zatem uwielbia? - pyta czytelniczka.
- Za dziecinne zdziwienie - odpowiada reporter.
Gdyby Rosjanie wymazali swoją historię, niewiele by im zostało. Tak jak nie lubią Gorbaczowa, bo zabrał im trzy filary propagandy, stanowiące ich siłę: dumę z potężnej armii, loty kosmiczne i osiągnięcia sportowców.
Pozostaje mi czytanie i walka ze stereotypami. Choćby ten o morzu wódki. Dlaczego wodka jest wpisana w rozmowy? Musisz wypić, gdy chcesz się dodrapać do rozmówcy, dojść do bolesnych miejsc, w których rozpoczyna się pamięć. Działa jak znieczulenie, gdy szukasz w człowieku tajemnicy. I tego, co najciekawsze. Stąd może wzięło się porównanie wspomnianej rosyjskiej duszy do mordy spaniela (zawsze smutnej).
Dotychczasowe teksty Hugo-Badera zdają się być nasycone tematem . O czym zamierza pisać w przyszłości? I tu niespodzianka dla czytelników. Pojawią się dwie książki o Polsce, potem o Białorusi i Ukrainie. Tematów rasowy dziennikarz nie zdradza.


Przyszłam wcześniej i udało mi się chwilę porozmawiać z bohaterem spotkania. Pamiątkowe dedykacje? Oczywiście.

24 komentarze:

  1. Zazdroszczę spotkania i do tego piękna relacja, aż miło przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ Patrycjo, nikt z moich znajomych nie chciał mi towarzyszyć, jechałam kawał świata, ale jestem szczęśliwa. Polecam, gdy autor zjawi się w Twojej okolicy. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spotkanie z pisarzem może być dużą przyjemnością, a jeśli do tego pisarz, jest ludzkim człowiekiem to sama przyjemność, a jeśli jeszcze ulubiony pisarz - to pewnikiem znaczy to samo, co dla mnie udział w spektaklu-koncercie, musicalu. I z tego powodu cieszę się razem z tobą. Mnie dziś zasmucił widok współpasażerów w autobusie- nikt nie czytał (poza mną), to a propos braku chętnych na spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ Gosiu, to chyba porównywalne uczucie. Wprawdzie nie leciałam samolotem w stronę miłości, jak Ty, ale jednak...:)
    Nie każdy pisarz budzi jednakowe emocje. W tym przypadku chodzi też o temat, bo również sympatią darzę ten naród i próbuję zrozumieć. No cóż, dzieciństwo w PRL-u.
    A że czuję się jak czytelniczy dinozaur, to już się przyzwyczaiłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, oj tam- Hugo Badera czyta wiele osób, sama czytałam opinie tu i tam :) Ja nie znam, jeszcze nie dotarłam. Chciałabym, ale jak wiesz mamy swoje priorytety i te mają u nas pierwszeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  6. te zazdroszczę, mnie byś nie musiał namawiać na takie spotkanie, ja chętnie bym Ci potowarzyszyła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~ Gosiu, to co kochamy jest najważniejsze. Potwierdzam i tak trzymać. Chyba nie napisałabyś takiej samej notki o moim ulubionym reporterze jak o musicalu. I odwrotnie też. Piękno w różnorodności. Pa:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Bibliofilko, to już nie pierwszy raz, kiedy idę samiuteńka na spotkanie autorskie.:(
    Szkoda, że te mole rozleciały się po Polsce, a Podkarpacie omijają. Uśmiech ślę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazdroszczę jak diabli. U nas jest bardzo mało spotkań autorskich, czego bardzo żałuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ Awiola, wiedziałam, że będę zmęczona; wiedziałam, że do domu daleko... Nic to. Dziś zrobiłabym to samo. Dostaję skrzydeł, gdy pojawia się ktoś mądry, mający mi coś do powiedzenia. A jaką mam piękną dedykację! "Zawsze jest jakieś DALEJ". I myślę, i myślę od wczoraj, co dalej...:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dama i reporter.
    Zazdroszczę spotkania i dedykacji.
    Podziwiam styl.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ Agnesto, ach chciałabym, chciała... - damą być. Taki wpis na dzień dobry to jak porządna filiżanka kawy i butelka szampana razem wzięte. Ale spotkanie było znakomite. Serdeczności wiosenne dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, chętnie też bym poszła na spotkanie z Hugo-Baderem. Niedawno przeczytałam "Dzienniki kołymskie", parę miesięcy wcześniej "Białą gorączkę" i obie mi się bardzo podobały. Rzadko uczestnicze w spotkaniach z autorami - przyznam, że często jest mi się trudno zmobilizować, nawet jak coś ciekawego się w moim mieście dzieje, bo często te spotkania są o godzinie 17 czy 18 i musiałabym wcześniej urywać się z pracy...

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ Karolinko, zachęcam. Nie myśl, że ja tak fruwam bez oporów. Też jakieś licho w środku odciąga, że po co, że lepiej byś odpoczęła... A potem jednak idę i myślę: nigdy bym sobie nie wybaczyła! Spotkania tak uskrzydlają, tak "odchamiają", że zaraz szukam następnych. Zwykłe dni biegną i znikają w niepamięci, a taki trwa, i trwa. I cieszy. Takich pięknych przeżyć życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam, że Twoje odczucia dotyczące pana Hugo-Badera jako człowieka są takie jak moje z ubiegłego roku. Aż chce się czytać kolejne książki kogoś bez zadęcia, takiego,który lubi ludzi. Okaż im życzliwość i zainteresowanie - oddadzą ci podwójnie - to jego zasada, która okazuje się prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
  16. ~ Nutto, to mamy kolejne punkty styczne. Aż zajrzę do Twoich ubiegłorocznych postów. Mam zamiar dokupić brakujące książki (choć pan mówi, że napisał tylko jedną - "Dzienniki...", a reszta to zbiory reportaży wydane w formie książkowej). Cudownie się go słuchało. Aż żałuję, że nie poszłam na kolejne spotkanie, bo każde to przygoda z innej bajki. Pozdrawiam, dobra duszo:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hugo-Badera czytałam namolnie w G.W., więc kiedy zabrałam się za "Białą gorączkę" okazało się, że większość tekstów znam, ale jakoś mnie to nie zmartwiło. Teraz na półce czekają
    Dzienniki kołymskie". Mam nadzieję na więcej czasu choć i tak jest on prawie nieograniczony. No może tym, że jak dla każdego doba to 24 godziny

    OdpowiedzUsuń
  18. ~ Monotemo, właśnie "Dzienniki..." są moją ostatnią lekturą. Też nie dość, dlatego mam zamiar skompletować. Tak myślę, jaki wymiar mają te reportaże dla młodych, a jaki dla tych, którzy przeżyli PRL. A przecież wszyscy się zachwycają. Znaczy się - lektura wyśmienita. Toteż czasu na czytanie między głaskaniem kotka a wydzierganiem innych światów życzę.:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Z przyjemnością przeczytałam Twoją relację. Prawda, spotkanie z JHB w księgarni było inne, żałuję, że nie było mnie na obu.
    Widziałam w następnym poście nowy stos i "W rajskiej dolinie wśród zielska" Żałuję, że chwilowo nie mogłam sobie pozwolić na kupno pozostałych książek autora. Ale co się odwlecze... :)
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  20. ~ Kingo, właśnie takie same uczucia miałam po Twojej relacji. To do naszego bohatera podobne, że potrafił pójść w różnych kierunkach, a skoro był nam już dany, można było wycisnąć dzień jak cytrynę. Z książek - jedną wzięłam dla siostry, bo ma urodziny, ale i tak do czytania mam je obie. Co jeszcze? Widziałam, że więcej blogerek z Rzeszowa brało udział w spotkaniu. To miłe. Pozdrawiam wiosennie i już świątecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja także miałam ogromne szczęście być na spotkaniu z panem Jackiem, ale w moim mieście - w Łodzi. Było absolutnie wyjątkowo, sala wypełniona po brzegi, atmosfera cudowna, anegdoty prześmieszne, podobnie jak sam autor - można go słuchać godzinami. U nas dodatkową atrakcją było niesforne światło, które gasło nam 3 razy w ciągu spotkania. Oczywiście był czas na chwilkę osobistej rozmowy i autograf :)

    OdpowiedzUsuń
  22. ~ Ines, czyli wszystko tak samo. Wspaniały reporter, zachwyt, chwila rozmowy - tylko On i ja. Tylko światło bezawaryjne. Dobre:)Takich spotkań więcej Tobie i sobie życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziękuję :) mimo awarii - warto było bez wątpienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszemu ulubionemu reporterowi chyba żadna awaria niestraszna.:) Pozdrawiam Łódź i tęsknię za plątaniem się po Piotrkowskiej.

      Usuń

Komentarze mile widziane.