DOM Z PAPIERU



niedziela, 18 marca 2012

Nie czytam dobrych książek

Nie mam czasu. Czytam tylko bardzo dobre. Dzisiaj w roli głównej...


Diane Setterfield Trzynasta opowieść

To klasyka wśród książek o książkach. Ponieważ opisana jest już na tysiąc sposobów, ograniczę się do przytoczenia refleksji z mojego raptularza.

- Biedny jesteś - powiedziałam i poklepałam R. po plecach. - Gdy nie czytasz, to świat jest taki płaski, bez trójwymiaru.
Przytaknął, pochylony nad talerzem.

Wciągnęła mnie Trzynasta opowieść. Kolejne opowieści wynikają jedna z drugiej, snują się jak wyciągane z tajemnej szkatułki. Książka, początkowo bardzo osadzona w rzeczywistości, stopniowo przenosi nas w przeszłość, dotyka bliźniaczych światów. Wciąga tak, że oderwana w celu wykonania jakiejś prymitywnej czynności, patrzę dookoła nieobecnym wzrokiem i zastanawiam się, skąd się tutaj wzięłam.
Bohaterki zmknięte w świecie książek; obie okaleczone historią swoich narodzin. Jedna zawierza drugiej i tak staruszka-pisarka odkrywa bolesną tajemnicę córce antykwariusza. Przywoływane kolejno etapy biografii zaciekawiają, ale też stają się coraz bardziej nieprawdopodobne. Trzy dziewczyny wychowane, a właściwie chowane w zrujnowanym zamku, odizolowane, bez wpływu cywilizacji, bez kontaktu z ludźmi... Czy w takim środowisku może wyrosnąć wielka pisarka? No cóż, to literatura.

Atutem książki jest świetnie nakreślony portret Margaret, która rosła wśród książek, a te zastąpiły jej ludzi. Bo przecież jest coś takiego w słowach. We wprawnych rękach, zręcznie pokierowane, biorą cię w niewolę. Owijają się jak pajęczyna wokół członków, kiedy już cię tak spętają, że nie możesz się ruszyć, przebijają ci skórę, wnikają w krew, paraliżują myśli. W tobie odprawiają swoje czary. Antykwariat stał się jej domem i miejscem pracy. Był [...] lepszą szkołą życia niż jakakolwiek inna, a później moim własnym uniwersytetem. Był moim życiem. - opowiada. A rolę wielką w tym życiu odegrał ojciec, który przyglądał się poczynaniom córki, pozwalał szperać na półkach i dokonywać własnych wyborów.

Powracam myślą do swojego dzieciństwa. Jestem jaka jestem dzięki przeczytanym książkom. To one nauczyły mnie świata i - co najważniejsze - odróżniania dobra od zła. Niczym u Pruszkowskiej (Przyślę Panu list i klucz) ojciec i dwie córki zatopione w lekturze. I podkradanie sobie stosików. Od taty kryminały, wojenne, historyczne, podróżniczo-przygodowe... Potem weszłam w sferę młodzieżówki i pierwszych miłości. Gdy nasyciłam romantyczną duszę, przyszła pora na przyjrzenie się klasyce. Do tego zawsze na deser tomik poezji. Wybory coraz bardziej przemyślane, choć już wtedy kierowałam się w stronę literatury polskiej.  Do tego prenumerata "Życia Literackiego", fakultet humanistyczny... Tyle radości! Żałuję, że nie zostawiłam chociaż śladu po tym czytelniczym transie. Dziś tylko okruszki we mnie. Nieprzeliczalne. Tkwią, prowadzą na strome i niewygodne ścieżki, uwierają, gdy "zalegam", zapalają czerwoną lampkę, gdy trzeba dokonać trudnego wyboru.  Dają uczucie jaskółczego niepokoju, jednak potrafią też spowodować trzeźwy ogląd. Dorobek mojego życia w głowie i w sercu.

Odeszłam daleko od Trzynastej opowieści, ale chwała jej za poruszenie czułych strun i przypomnienie sobie roli książek w moim życiu.

Ludzie znikają, kiedy umierają. Ich głosy, śmiech, ciepło ich oddechu. Ich ciało. A w końcu także kości. Wygasa pamięć o nich. To okropne i naturalne zarazem. Niektórzy jednak unikają unicestwienia. Bo istnieją nadal w książkach, które piszą. Możemy ich odkryć na nowo. Ich usposobienie, ton ich głosu, ich nastroje. Pisanym słowem mogą nas rozgniewać albo uszczęśliwić. Mogą pocieszyć. Mogą wprawić w zakłopotanie. Mogą odmienić. Mogą to wszystko, chociaż są martwi. Jak muszki zastygłe w bursztynie, jak zwłoki zamarznięte w lodzie, to, co zgodne z prawami natury powinno było przeminąć, przez cud atramentu na papierze zostaje zachowane. Jest w tym coś z magii.

To piękna, magiczna książka. Wybaczcie, że wybrałam cytaty przylegające do mojego nastroju, ale tak czuję.  I coś weselszego. Wiosna idzie!

Widok za oknem. Życzę gościom odwiedzającym papierowy dom, by wiosenny nastrój utrzymał nasze marzenia w mocy.:)))

32 komentarze:

  1. Książki zmieniają człowieka, kształtują. Najpierw my je czytamy, żyjemy z książkami, potem one są już w nas. Ja również żałuję, że tak późno zacząłem pisać bloga, że nie spisywałem swoich odczuć, refleksji z tylu lektur choćby w jakimś dzienniku czy pamiętniku. Ale może na wszystko przychodzi właściwy czas. Tak jak i Ty przechodziłem w życiu okresy fascynacji poszczególnymi gatunkami literackimi, teraz uważnie dobieram lektury, mniej książek mi się podoba, staram się jednak szukać, nie ograniczać do już sprawdzonych pisarzy. wiem też, że wszystkiego i tak nie przeczytam. Poruszyłaś bardzo ważny i ciekawy temat, pewnie kiedyś na blogu spróbuję to szerzej opisać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też żałuję, że wcześniej nie założyłam bloga. Od dawna czułam, że czytając książki mogę od nich opowiedzieć innym. Ale lepiej późno niż wcale. Książki również ukształtowały moją osobowość. Zawsze były obecne w moim życiu i tak już zostanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ Zbyszku, ja na pociechę mam swój raptularz, więc nie zniknę cała. Niestety - tak to dziś widzę - niszczyłam wszelkie wcześniejsze pamiętnikarskie formy. O blogach mowy nie było. Z czasem chce się ocalić odchodzącą przeszłość, stąd pewnie kariera wszelkiej maści pamiętników, biografii, wspomnień...
    Będę wypatrywać Twoich przemyśleń. Chętnie zobaczę rozprawki z czytelnictwem w tle u każdego mola. Czekam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ Awiola, książkoholicy tak mają. Z czasem przestaje nam wystarczać samo czytanie i chcemy się dzielić z innymi. Często się zastanawiam, co nas typuje do bycia molem książkowym, skoro - jak piszesz - już w dzieciństwie ma się bakcyla i to coś. Dobrze, że są blogi, uffff...
    Wiosennie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też bym chciała czytać tylko bardzo dobre książki, staram się, ale niestety nie zawsze to wychodzi. Bo czasu mi chyba brakuje tak jak wszystkim na te trochę słabsze.

    Książka wydaje się wspaniała, ciekawa jestem, czy i mnie by tak wciągnęła.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Książkozaurze, książkę kupiłam kilku osobom w prezencie, bo zadowoli różne gusta. Nie streszczałam, bo nowość to nie jest. Jest tu kryminalne rozwiązanie zagadki (gdzie zniknęła tytułowa trzynasta księga?), jest romans, sensacja... Chwilami książka mroczna, przypominająca powieści gotyckie. Czyta się z wypiekami. Tylko mnie dywagacje poprowadziły w stronę czytelniczej inicjacji. Polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niemal dokładnie takie same myśli cisną mi się do głowy, kiedy czytam książki. To, że dzięki nim, ich twórcy żyją nadal (non omnis moriar), Tyle, że odnoszę to także do malarzy, rzeźbiarzy, architektów, do wszystkich twórców. Oni odeszli, a ich dzieła żyją i nas inspirują, pobudzają do przemyśleń. Jakże mi żal osób, które nie mają pasji. Pamiętam, jak po powrocie z koncertu życia napisałam do koleżanki, jak mi żal tych wszystkich, którzy tego nie mogli przeżyć, a jeszcze bardziej, tych, którzy będąc tam nie mogli tego współodczuwać. Oczywiście, ilu odbiorców, tyle odczuć, ilu czytelników, tyle wrażeń z przeczytania książki, są one podobnie, a jednak u każdego nieco inne. Też mi żal, tych którzy nie odnajdują radości z czytania, a jeszcze bardziej, tych, którzy twierdzą, że nie lubią czytać. To niemal tak, jakby nie lubili myśleć. I to też racja, że z wiekiem coraz bardziej przemyślanie wybiera się lekturę. I to ważne, aby każdy odnalazł swoją ścieżkę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż mi się głupio zrobiło, bo mam ją na półce i oczywiście odkładam na później, a jak taka dobra, toż to grzech.
    Książki, gdybymm ich nie czytała, bylabym zupełnie inną osobą

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka to niesamowity nośnik emocji, wiedzy oraz życia. Wielu autorów to ludzie, którzy posiadają duży bagaż doświadczeń i dzięki niemu łatwiej (a zarazem trudniej) wykreować nowy świat, bohaterów, którzy żyją, oddychają, przeżywają. Właśnie dlatego czytam książki, gdyż pozwalają spojrzeć na życie z innej perspektywy - szerszej, choć nie zawsze właściwej, ale na pewno dającej do myślenia.
    A co do zapisków to pamiętam, że jak byłam dziecięciem miałam swój zeszycik, gdzie skrupulatnie zapisywałam każdą przeczytaną powieść - datę, czas itp. Szkoda, że nie uzupełniałam tego własnymi przemyśleniami, gdyż chętnie powróciłabym do moich "notatek". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. "Gdy nasyciłam romantyczną duszę, przyszła pora na..." - pięknie napisane, znowu istna 'perełka' :) Ja również mam sporo książek, które ukształtowały mój charakter i podobnie jak u Ciebie - fascynacje pewnymi gatunkami były zależne od wieku :) Pozdrawiam też wiosennie i cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  11. ~ Gosiu, widzę, że z wiosną nie tylko w mej duszy czułe struny zadrgały. Każdy ślad zostawiony po sobie jest ważny i dlatego podziwiamy sztukę; masz rację, że dotyczy to różnych dziedzin. Ale ilu z tych wielkich odchodziło z rozpaczą, że życie starło ich na pył i nic po nich nie zostanie. Dzięki Bogu stało się inaczej i mamy co podziwiać. Mam też nadzieję, że tych bardzo dobrych książek nam nie braknie.:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ Kasiu, o ile Cię znam - a już trochę - książka z pewnością Ci się spodoba! To mnie jeszcze upewnia w przekonaniu, że warto sięgać po starsze wydania, a nie gonić za nowościami, bo ile takich odkryć jeszcze przed nami!
    Wiesz, ostatnio w szkole dzieci rysowały diagramy i zaznaczały, na ile to, kim są, zawdzięczają komuś, czemuś... I zaznaczały kolorami dom, religię, przyjaciół, media... Teraz myślę, jaką część koła zajęłyby u mnie książki. Hmmm... Czy książkom można zawdzięczać zbyt wiele?

    OdpowiedzUsuń
  13. ~ Okonakulturę, zgadzam się w pełni z tym, co piszesz i myślę jednocześnie, dlaczego nie wszyscy ludzie tego doświadczają? Przecież kiedyś cokolwiek czytali, dlaczego zatem zaprzestali? Może nawet zaczynali od tych samych lektur. Jedni łapią przynętę, inni nie. Ciekawy problem. Może trzeba kiedyś wrzucić temat na jakieś dyskusyjne forum.
    Ja kiedyś zapisywałam w kalendarzyku wszystkie tytuły filmów, na których byłam w kinie. Też zapiski się nie zachowały. A o książkach to już w ogóle. Skąd wiedziałam, że ze mnie "książkowiec" wyrośnie?:)

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ Bibliofilko, ta moja romantyczna dusza wprawiała czasem w zakłopotanie panie bibliotekarki, bo uczyłam się wszystkiego, dosłownie wszystkiego z książek. Nadmieniam, że z powodu wspólnych lektur z tatem, były to czasem pozycje z innego przedziału wiekowego. Dlatego wpadł mi w oko cytat o antykwariuszu, który wybory czytelnicze zostawiał córce i przymykał oczy na to, z jakiej półki wyciąga tom. Miałam przez to kłopoty, bo gdzieś zgubiłam po drodze literaturę dziecięcą i dopiero odkryłam ją dla własnych pociech. W ten sam sposób mam luki w literaturze dla dziewcząt. Gdy ktoś wspomina na blogu cykl o Ani, to ja cykl Tomków. I tak dalej... To były piękne czasy:)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Bo wydaje mi się, że dążenie do więcej, lepiej, dalej, do uchwycenia, tego co wydaje się nieuchwytne, do wypowiedzi, która pozwoliłaby stać się zrozumianym, usłyszanym, współodczuwanym (jest takie słowo?) jest jak najbardziej naturalnym. A z drugiej strony może chcemy za dużo, może nie umiemy się cieszyć tym co mamy? Lubię twoje wpisy, bo chociaż raczej czytujemy innych pisarzy, zawsze możemy sobie troszkę podyskutować na tematy około literackie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. ~ Gosiu, współodczuwanie - jest, to piękne i akuratne słowo.
    Myślę, że cechą wspólną naszych blogowych wpisów jest szczerość. I to nie tylko widoczna w słowach, ale głównie w emocjach. Trudno przejść obojętnie, gdy ktoś się pięknie zachwyca albo gani, ale zaraża entuzjazmem, mówi od serca. Kilka takich blogerek cenię szczególnie właśnie za to, a nie za zbieżność lektur. Miłe te dzisiejsze dyskusje i wpisy:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja musiałam odstawić inną ksiązkę o książkach z Twojej listy;) Mam na myśli "Miasto Śniących Książke". Jak tylko uporam się z nawałem obowiązków zawodowych, wracam do niej! A następna na liście będzie oczywiście "Trzynasta opowieść". Przedtem będę musiała ją zdobyć jakoś. Może w niedzielę ktoś przyniesie ją na wymianę?:)
    Pozdrawiam z wiosennego Krakowa:)

    OdpowiedzUsuń
  18. ~ Beatko, "Miasto..." jest w innej konwencji i - chociaż głośne - nie każdemu przypadnie do gustu. Ja z trudnością wchodzę w fantastyczne światy. Co do "Trzynastej opowieści" nie mam wątpliwości i poluj, jeśli tylko się da. Ale Ci dobrze z tymi wymiankami! Na Rzeszowszczyźnie też słoneczko się uśmiecha:)

    OdpowiedzUsuń
  19. O tak, baaardzo mi się przyjemnie czytało "Trzynastą opowieść"! A książki to dla mnie jak oddychanie, nie byłoby, to bym chyba padła. Uschnięta i zupełnie wyjałowiona.

    OdpowiedzUsuń
  20. ~ Dabarai, dopadł nas bakcyl i nie opuszcza. A tak byłoby wygodnie leżeć z pilotem w ręku, bez myślenia, bez pragnienia, bez marzenia...:)))

    OdpowiedzUsuń
  21. "Trzynasta opowieść" podobała mi się, wręcz rzuciła na mnie czar. Pamiętam, że nieco rozczarowała mnie końcówka. Odniosłam wrażenie, że autorka trochę straciła impet. Ale podobnie jak Ty przeczytałam z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  22. Każda książka, nawet ta zapomniana po jakimś czasie, zostawia ślad, sygnał swego zadomowienia się w nas, naszych poglądach, zgodach i dyskusjach ze światem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Intrygująco zatytułowałaś ten post:)"Trzynastej opowieści" jeszcze nie czytałam , choć w domu miałam. Niestety poganiano mnie w bibliotece , byłam więc zmuszona ją oddać. Dlatego czasem nie lubię bibliotek. Książki czytamy różne w zależności od wieku , zaintersowań, nowych poszukiwań. Zawsze jednak lektura cieszy ,wiedzie do kolejnych , pozwala poznac świat i ludzi. Dla mnie książka to istotna część mego życia.Nie wyobrażam sobie dnia bez lektury. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. ~ Lirael, gdy sięgam po starsze książki, zawsze mam wrażenie, że wszyscy je znają. Dlatego i tutaj książka stała się tylko trampoliną do wspomnień. Okazuje się jednak, że dla tych, którzy przeczytali, to miłe wspomnienie, a i nowych czytelników można zachęcić. Dawno o niej nikt nie pisał. Ot, przydało się.:)

    OdpowiedzUsuń
  25. ~ Nutto, tak, zgadzam się, ale chyba tylko te dobre i najlepsze odciskają piętno na duszy. W każdym razie czar "Trzynastej opowieści" wciąż działa.:)

    OdpowiedzUsuń
  26. ~ Szamanko, tytuł pewnie przekorny, bo wśród lektur bardzo dobrych i dobre się zdarzają. Jednak kiepskim mówię zdecydowane nie. Dawniej ambitnie męczyłam się nad jakąś nowością, żeby móc podyskutować, a teraz już mi nie zależy i chciałabym, żeby w ręce wpadały mi tylko te najlepsze. A za "Trzynastą..." goń! O bibliotekach myślę dokładnie tak samo albo jeszcze gorzej. Prezentuję zakupowe stosiki i wcale się nie martwię, że wiele z nich czeka. Uwielbiam im się przyglądać i mieć wybór. Są piękne.:)

    OdpowiedzUsuń
  27. "Jestem jaka jestem dzięki przeczytanym książkom. To one nauczyły mnie świata" - i nadal uczą. nadal kształtują, nadal ubogacają! Za to je kochamy :)

    Muszę ją przeczytać, muszę.
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  28. ~ Oleńko, książka wspaniała, ale uprzedzam, że to przede wszystkim powieść, a wątek czytelniczy wypreparowałam, bo urzekły mnie fragmenty. Jednak gwarancja sukcesu czytelniczego gwarantowana.
    Podkreślanie mojej nadbudowy wynika stąd, że całe moje świadome życie to PRL. Książki były zamiast... Zamiast wszystkiego. Nie wiem, czy dziś taki schemat ucieczki do wyimaginowanego świata miałby rację bytu. Ja książki uwielbiam. Oddycham nimi... Dalszy ciąg zna każdy mól. Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Zdaję sobie sprawę, ale mimo to - ufam Ci. :)

    OdpowiedzUsuń
  30. ~ Oleńko, miłej lektury w wiosennym słonku:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Uwielbiam książki o książkach, choćby nawiązania były tylko fragmentaryczne. A tej jeszcze nie czytałam. Zapisuję tytuł i dziękuję, poczytałam posta, potem komentarze i okazuje się, że jest mnóstwo ludzi takich jak ja, zauroczonych od maleńkości słowem pisanym.

    OdpowiedzUsuń
  32. ~ Agnes, to również moja ulubiona półka. Z pewnością Ci się spodoba. Czasem mam wątpliwości, gdy coś polecam i oceniam wysoko. W tym przypadku - żadnych. Co do zauroczeń we wczesnym wieku to wydaje mi się, że potem ludzie stają się książkoodporni. Zatem tylko w dzieciach nadzieja.:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.