DOM Z PAPIERU



sobota, 19 listopada 2011

Ja i kryminał? Czemu nie?

Stęskniłam się za czymś zwyczajnym, co ma początek i koniec, co nie wymusza dalszych poszukiwań, zamawiania, wertowania. Tak pisałam w komentarzach.   I tak zrobiłam. Musiałam. Bo jestem ciągle w biegu, bo doba za krótka. A Sny Janusza Koryla to w sam raz lektura na jeden dobry wieczór. Męska rzecz. Gęsta.

Pierwszy obraz makabryczny - noc, środek lasu, ciało wisielca, czarny gawron zawzięcie dziobiący nieruchomą głowę... Brrrr... Wciąga. To tylko sen!
Ksiądz Eugeniusz budzi się z bijącym sercem. Jednak koszmar dopiero się zaczyna, bo proboszczowe sny ... się spełniają! Co jest najgorsze? Że nasz bohater wie, a pomóc nie może. Jak ma zachować się wobec osób, z którymi się spotyka, rozmawia, a przewiduje, że spotka ich los z sennych majaków? Czy podać komunijny opłatek Jagodzie, który zgwałci i udusi niewinną, spokojną dziewczynę? Cóż zrobić, gdy widzi właściciela żółtego poloneza pochylonego nad kupą złomu, nieświadomego, że potrąci śmiertelnie kobietę? Prorocze sny stają się przekleństwem. Mówić głośno? Nie mówić? Policja? Prasa? Może kogoś uratuje? Czy można oszukać przeznaczenie? Ujawnienie faktów wywołuje psychozę wśród mieszkańców małego miasteczka, a ich życie na beczce prochu zamieni się w czekanie na eksplozję.
Pewnie jesteście ciekawi, jak to się skończy. Zdradzę więc, że ostatnie zdanie zapachnie... lawendą.
Aż mnie korci, żeby napisać, że autor z Podkarpacia, że prowadzi po znajomych kątach. Myślę jednak, że Janusz Koryl zasługuje na to, by być polskim, a nie tylko rzeszowskim pisarzem. Chwała mu za to, że ożywił prowincję, dał zaistnieć barwnym typom, jak np. Salicyl. Dobiera akuratne słowa, nie rozcieńcza, by zwiększyć objętość. Jest sobą. Niekonwencjonalny. W prozie i w poezji. I niech tak zostanie.

Janusz Koryl Sny, Wydawnictwo DREAMS, Rzeszów 2011
Publikacja nagrodzona przez internautów jako najlepsza książka na jesień.



23 komentarze:

  1. Czytałam niedawno. Fajny, mocny kryminał, thriller (?). Zazdroszczą autografu autora. Osobiste spotkanie z pisarzem, zawsze odmienia spojrzenie na jego książki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ Sardegno, rzadko czytam kryminały, a tu niespodzianka. Cieszę się, że głośno o nim poza Podkarpaciem. Postaram się teraz dotrzeć do poezji, bo - jak piszesz - spotkanie z autorem to zachęta do kolejnych spotkań z jego twórczością. A poezja jest mi bliska szczególnie.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również rzadko czytuję kryminały, jak już to raczej te z historią w tle. Ale jak mi się nawinie pod rękę to nie powiem nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. W kontekście makabrycznego początku, przywodzącego na myśl kruki i wrony Żeromskiego, bardzo mnie zaintrygowało ostatnie lawendowe zdanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~ Gosiu, dawno temu - owszem - czytałam. Teraz czas płynie inaczej i dokonuję ostrej selekcji lekturowej. W ciągu ostatnich kilku lat zaliczyłam ledwie jednego Mankella i kupiłam kilka tomów Marininy. Grzecznie czekają w kolejce. Tak więc obecna lektura to krok w stronę małej ojczyzny. Ba, następny zakup to "Ziarno prawdy" Miłoszewskiego, a to też kryminał! Podobieństwo? Tak, bo z Sandomierzem w tle. Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Lirael, miło, że jesteś.:)
    Co do mroczności sceny, to atmosferę oddaje book trailer na stronie wydawnictwa. A lawenda? Autor chyba zna "sekretny język kwiatów", bo i tu nasza ulubiona roślinka występuje w nieciekawym kontekście. Wspomniany Salicyl czka piżmą i lawendą.

    OdpowiedzUsuń
  7. A to zaskoczka, nie słyszałam. Baaardzo mnie zainteresowałaś, bo w odróżnieniu od Ciebie, lubię dobre kryminały i sięgam po nie chętnie. Myślałam, że wiem o wielu, nawet jeśli nie czytałam, a o tym autorze nie słyszałam. A i fabuła wydaje się wielce ciekawa. Poszukam

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Kasiu, to nie tak, że nie lubię kryminałów. Moja młodość to A.Christe, C. Doyle, seria 07 i filmy Hitchcocka... Teraz po prostu muszę wybierać, bo czasu coraz mniej, więc weszłam w dzienniki, biografie, historię... Jednak te wybory są bardzo zajmujące, a jedna lektura pociąga za sobą kolejne, dlatego piszę o odskoczni, która ma początek i koniec. Taką możliwość mi dają kryminały. Zauważ, że piszę w liczbie mnogiej! A tak. W poniedziałek odbieram w empiku Miłoszewskiego - kolejny kryminał, a język ponoć wspaniały. Na krakowskim targowisku próżności zdobyłam też Harnego. Kryminalnie u mnie na całego! Podzielę się emocjami.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~ Lirael, tak myślałam intensywnie o lawendzie, że piżmo odmieniłam podobnie. Oczywiście powinno być - czka piżmem i lawendą. Jak zwał, tak zwał, ale nieładnie mu się odbijało.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dużo jest debiutów i trudno ogarnąć nowości wydawnicze, a przede wszystkim preferowane gatunki. Pisarze nie muszą tylko mieszkać w największych ośrodkach kultury kraju.
    Miłoszewski dla Ciebie jest lekturą obowiązkową;)
    A lawenda pojawiła się u mnie na zdjęciu w nietypowej odsłonie.
    Pozdrawiam w niedzielne przedpołudnie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. ~ Nutto, nie ogarnę - i chyba nie ja jedna - nowości wydawniczych, dlatego dobrze, że są blogi.
    Co do miejsca zamieszkania, to ze smutkiem stwierdzam, że Podkarpacie jest postrzegane jako gorsza kategoria i trzeba być naprawdę kimś, żeby zaistnieć. Chociaż w stolicy jest tygiel kulturowy, ale bywanie w świecie i kontakty przekładają się na popularność. Widać to jaskrawie chociażby w teatrze. Gdy jestem w naszej "Siemaszkowej", czapkuję, gdy aktorzy dają z siebie wszystko, a kraj o nich nie słyszał. Warszawiak zagra w podrzędnym serialu i jest "gwiazdą". Tak chyba jest w każdej dziedzinie sztuki. Dobrze to widać chociażby w karierze Stasiuka, który startował z Warszawy, zanim utknął w Beskidach. Zawsze w Warszawie będzie "swój", a nie "przywłoka" (taki na prowincji termin funkcjonuje).
    A kolejny kryminał z Sandomierzem w tle - odbieram w poniedziałek.:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sparafrazuję tytuł tego wpisu- Ja i kryminał? Raczej nie. Nie przywykłam do czerpania radości ze strachu, a mimo całego zamiłowania do napięcia, jakie niewątpliwie towarzyszy kryminałom, straszna otoczka jest równie często spotykana. Może to kwestia usposobienia, bo znacznie bardziej wolę z ciekawością śledzić romanse moich książkowych przyjaciół :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. ~ Kasiu, jak widzisz, to pierwszy kryminał, który zagościł u mnie. Sama nie wiem, dlaczego czytam. Dawniej mówiłam, że ćwiczę logiczne myślenie. Potem zaczęłam czytać od końca, żeby zredukować napięcie. To już sama nie wiem. Odmiana? Potrzebna, bo zasklepiam się w podobnych wyborach czytelniczych. Czasem trzeba opuścić koleiny. Pozdrawiam z Podkarpacia:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dla kogoś, kto "zna " cię tylko z bloga to faktycznie zaskoczenie:).

    OdpowiedzUsuń
  15. ~ Izuś, wybieram różne lektury, tylko piszę o wybranych. Tyle entuzjazmu wśród kochających kryminały, że aż zrobiło mi się głupio. Zresztą "Sny" to nawet bardziej thriller. Cienki, na wieczór akuratny. W telewizji bym okrucieństw nie zdzierżyła, ale książkowe mogą być. A z jaką sympatią patrzę teraz na miejscowych żuli! Chociażby dla takich wrażeń warto było:)

    OdpowiedzUsuń
  16. No i proszę - przeczytałaś kryminał i nawet czerpałaś z tego faktu przyjemność. Świetnie. Lubię kryminały, choć za mrocznymi raczej nie przepadam. Tak jak Lirael zaintrygowało mnie zestawienie makabrycznego początku i tej końcowej lawendy. Może to mnie skusi by przeczytać?

    OdpowiedzUsuń
  17. ~ Balbinko, przeczytałam i to z przyjemnością. Jak inne zjawisko. Pędzę, pędzę, a tu nagle stop i inny świat. Wcale nie gorszy. Dla mnie zawsze priorytetem był język. Jeśli dobry, przeczytam każdy gatunek literacki. A lawendą się nie sugeruj, facet pił perfumy. Po prostu.:)

    OdpowiedzUsuń
  18. No kochana w szoku jestem, bo zawsze pisałaś, że nie gustujesz w kryminałach, a tu takie zaskoczenie :) Cieszę się, że się nie zawiodłaś i kryminał dobrze się czytało. Swoją drogą tego tytułu nie znam, a ja kryminały lubię, więc powinno obić mi się o uszy.

    OdpowiedzUsuń
  19. ~ Anetko, piękno tkwi w różnorodności. A tak naprawdę, to czasem jestem już tak zmęczona, że leżę w łóżku i chcę tylko być w innym świecie z książką. Z ambitną literaturą tak się nie da, bo muszę mieć kartkę i ołówek. Zatem wykluczam relaks. Ba, zdradzam nawet, że uśmiecham się już do następnego kryminału!:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Masz rację - przenoszenei w inny świat za pomocą ksiązki jest najważniejsze, tego właśnie najczęściej potrzebujemy :)

    OdpowiedzUsuń
  21. ~ Anetko, to zawsze była dla mnie najpiękniejsza droga w świat. I jest zresztą nadal. Ucieczka od szarości, bylejakości, codzienności,samotności, bezmiłości.... Nie wyobrażam sobie życia bez książek. Kolorów życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  22. "Chwała mu za to, że ożywił prowincję" - pięknie o tym wszystkim piszesz, Twoje notki są przepełnione takimi perełkami :)

    OdpowiedzUsuń
  23. ~ Bibliofilko, dzięki:)
    Wychodzi mi tylko przy dobrych książkach, które przeżywam. Jeśli nie spodoba mi się, trudno i darmo, nie spłodzę nawet marnej recenzyjki.:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.