24 listopada mija 120. rocznica urodzin Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej. Zajmuje zasłużone miejsce na literackim Parnasie. Wszak stworzyła nieprzemijający wzorzec kobiecej liryki miłosnej. Wciąż jest poetką dnia dzisiejszego, powiernicą zakochanych. Miejsce w sercu to piękne schronienie dla poety.
A ja zgubiłam środek. W czasach wzdychań, zalotów, rozstań i powrotów była mi bliska. Płakałam w poduszkę z chmielu, snem leczyłam bezmiłość, plątałam się w szklanej wodzie, w sieci wodorostów, żyłam bez powietrza i pragnęłam serca z lodu...
Potem odeszłam w prozę...
Towarzyszyła mi, gdy uczyłam się pierwszych głupich miłości. Teraz jest ze mną, gdy uczę się pięknie starzeć.
Mam przed sobą Ostatnie notatniki. Szkicownik poetycki II.
Podzwonne napisał Tymon Terlecki. Po śmierci przyjaciółki otrzymał od jej męża - Lotka - trzy ostatnie ocalone zeszyty z zapiskami. Dobrze, że je opublikował. Niektórzy nie mogą mu tego darować. Bo Lilka nadal powinna zostać w naszej pamięci jako czarująca panna z rodziny głośnej talentami. Dla mężczyzn - personifikacja kobiecości otulona w czar poezji. Dla kobiet - wróżka, czarodziejka, koliber, genialny dziwoląg stworzony przez Naturę. Takiej Lilki w Notatnikach już nie ma.
Jest rok 1945. Szpital w Manchesterze. Samotność i ból. Słaba znajomość angielskiego, zatem zdana na łaskę i niełaskę nurse. Brak możliwości finansowych, by w pojedynkę walczyć z chorobą.
Cierpię potwornie. Na sercu, nerwach, dumie, instynkcie, imaginacji. Madzia oddala się coraz bardziej. Moja Madziu, jakąż masz dzisiaj okrojoną siostrę! Dziadówkę pod kościół!
Zamęt chorowania. Nastroje przechodzą w przerażenie. Blednie od smutno-poważnych spojrzeń lekarzy. Jednak i wtedy próbuje jeszcze tworzyć. Początkowo poetycki nastrój przechodzi w ból strachu. Notuje zmiany w wyglądzie. Ma świadomość stawania się kobietą bez glamour. Podaje coraz bardziej drastyczne szczegóły. Fizjologia. Leki. Czas wlecze się czyśćcowo.
Stan taki nie wymaga obaw - bowiem są same obawy. Nerwy mam w stanie kraczącym i wirującym w kółko jak postrzelane ptaki.
Znosi wszystko z pokorą.
Pokora wszystko zabija. Pokora to popielaty welon. Sama go sobie uszyję i sama narzucam.
Dziewiątego lipca 1945 roku zakończyła życie, mękę, twórczość.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska Ostatnie notatniki. Szkicownik poetycki II, Toruń 1993
Wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania. Polecam też piękny rozdział w książce Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej Sławomira Kopra (o całości wkrótce).
Koniecznie zdobądź mały tomik wojennych listów Jasnorzewskiej - jeden zamieściliśmy kiedyś w Płaszczu i dostaliśmy po głowie, że smutny. No smutny, nie mógł być inny.
OdpowiedzUsuń~ Zacofany, oczywiście już wpisuję. Parę cytatów z listów było w komentarzach Terleckiego, to mam przedsmak. Też czasem się zastanawiam, czy nie przesadzam ze smutkami u siebie. Ciągle jakieś rozliczenia, smugi cienia, a tu młodość aż kipi na blogach. Dojrzeją do smutków, dojrzeją...:)
OdpowiedzUsuńOdrobina refleksji jeszcze nikomu nie zaszkodziła:) A i jakiś kryminał dla odprężenia ostatnio u Ciebie widziałem, więc nie rób sobie wyrzutów:D
OdpowiedzUsuńJej poezja zawsze robila na mnie wrazenie. A ze Szkicownika podobal mi sie fragment o Adamie i Ewie, chyba... O tym jak to on tworzyl maszyny, przerazajace stowry, a ona je ozdabiala.... Ech, a tak bym sobie poczytala teraz..
OdpowiedzUsuń~ Zacofany, dobór lektur u mnie zawsze jest "pod wpływem", więc sięgam bez wyrzutów i jak widzisz - rozstrzał czytelniczy spory. Chyba tylko wampiriady do mnie nie trafią. :)
OdpowiedzUsuń~ Dabarai, ja właśnie wczoraj pochyliłam się nad zgubionym gdzieś kiedyś środkiem. Pozwoliłam sobie na całe poetyckie popołudnie i echa wspomnień wróciły. Jeśli bym odłożyła, to nie wiem, kiedy bym spotkała się z jej poezją ponownie. Na zakochanie się już bym nie liczyła. Dziś - urodziny - czas ku temu najlepszy:)
OdpowiedzUsuń@Książkowie: nigdy nie mów nigdy:) Może się kiedyś skusisz na jakiegoś Pratchetta, tam się wampiry kręcą:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, gdzie ta młodośc na blogach, wszak wampiry tylko młodo... wyglądają:).
OdpowiedzUsuń~ Zacofany..., nigdy nie mówię nigdy, ale wampiry mnie...śmieszą! No, może dzieciom kiedyś kupię i uchylę rąbka.
OdpowiedzUsuńU Pratchetta to mają być śmieszne wampiry:)) Ubawisz się podwójnie:P
OdpowiedzUsuń~ Izuś, coś wampiry mnie oplątują:)
OdpowiedzUsuńA młodość? Jak popatrzyłam na spotkanie blogerów w krakowskiej kafejce po targach, to za rok z pewnością się nie pojawię. Jeśli żartowaliby z babci, to pół biedy, ale jakby zaczęli mi per pani mówić, to klęska. Gdzie tu sprawiedliwość? :)
~ Zacofany..., wezmę pod uwagę przy nadwyżce czasowej. Powody do zdrowego śmiechu na wagę złota:)
OdpowiedzUsuńTo ja mam nadzieję, że nigdy nie dojrzeję do smutków. Swoją ich porcję przeżyłam za młodu. Co innego refleksja, nostalgia, zamyślenie.
OdpowiedzUsuńCo do młodego wieku blogerek- zrobimy sobie kiedyś alternatywne spotkanie dinozaurów i obiecuję, że nie powiem do ciebie pani :)
~ Gosiu, smutków i radości nie przewidzimy. Czasem przyglądam się znajomym i pod górkę mają cały czas. Ale też zależy od dawki wewnętrzego słońca.
OdpowiedzUsuńSpotkanie blogujących dinozaurów bardzo mi się podoba.:)))Ciekawe, kto by się jeszcze dołączył - he he:)
Bóg zapłać za dobre słowo i dużo uśmiechu, żeby pokrył smuteczki.
To prawda, iż nie przewidzimy, co nam zapisano w wielkiej księdze życia, ale uważam, że tak jak piszesz wiele (bardzo wiele) zależy od radości, jaką mamy wewnątrz. Nie zapomnę mojego taty, jak słabiutki, wymizerowany kolejnym pobytem w szpitalu tańczył ze stojakiem do kroplówki i śpiewał "bo ja jestem macho, niech kobiety mi wybaczą" - potrafił rozbawić cały oddział. Jego wewnętrzne słoneczko grzało wiele osób wokół i takim chciał być zapamiętany i takim go pamiętam.
OdpowiedzUsuńCo do spotkanie, jak mawia moja koleżanka, nie ważna ilość, ale jakość :))
Po przeczytaniu szkiców o życiu Lilki, nabrałam dużej sympatii do Stefana Jasnorzewskiego.
OdpowiedzUsuńWybacz, ale ja teraz daruję sobie taką pozycję. Wczoraj dorwałam nowiutką książkę Łysiaka "Satynowy magik", więc nic innego nie zaprząta już mojej głowy :)
OdpowiedzUsuń~ Nutto, napisał do rodziców:"Znalazłem egzotyczny kwiat, którego nie opuszczę". Jak napisał, tak zrobił. Taki Lotek!:)
OdpowiedzUsuń~ Bibliofilko, smutna rzecz, ale bardzo prawdziwa i dla mnie akuratna. A o nowym Łysiaku nie słyszałam!!! Szukam! Dobrze, że czuwasz:)
OdpowiedzUsuń