Przygotowałam się solidnie. Miałam plan hali i kolejne godziny spotkań autorskich. Po pół godzinie poddałam się i dałam się nieść fali.
Buszowałam do ostatniej złotówki. Oto moje zakupy. Wszystkie z dedykacjami. Doszłam do wniosku, że pozostałe skarby mogę nabyć w przyszłości, a spotkanie z autorem to rzecz jedyna i niepowtarzalna.
i nie zmieścił się ze względu na format:
U góry od lewej prezentują się:
Wojciech Cejrowski Rio Anaconda i Gringo wśród dzikich plemion - kocham p.Wojtka za jego konserwatyzm w poglądach, za WC Kwadrans i ogólnie za całokształt. Wyznałam tę swoją miłość, chociaż w "taśmociągu" trudno było zaistnieć.
Sławomir Koper Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej - dołączył do trzech pierwszych zadomowionych tomów. A rozmowa z autorem zajmująca!
Graham Masterton Dżinn - tak, to dalej ja. Zakup dla syna, bo to nie mój klimat.
Ewa Kopsik Uciec przed cieniem - prawdopodobnie smutna bardzo, ale liczę na kilka odkryć. Ta książka ma być jednym z nich.
Agnieszka Lingas - Łoniewska Bez przebaczenia i Zakręty losu - tyle o nich słyszałam! Autorka - przemiła. Nie z tych, co zawodowo uśmiech przyklejają.
Anne B.Ragde Ziemia kłamstw i Raki pustelniki - mam nadzieję na wyśmienitą lekturę. Czasem zawierzam intuicji i pozwalam książkom się wybrać. Może będzie jak rok temu z książką Ukryte godziny, kiedy niespodziewanie znalazłam perełkę.
Alan Bradley Zatrute ciasteczko - kupiłam pierwszą z serii, bo jeszcze nie jestem "zatruta" miłością do Flawii, a jeśli się tak stanie, dokupię. Tym bardziej, że ostatnia część ma okładkę w moim ulubionym kolorze.
Jarosław Kret Mój Egipt - mam już Moje Indie, czytało mi się jak najlepiej, więc dlaczego nie? Autor przesympatyczny.
Janusz Koryl Sny - nowość, intrygująca. Na dodatek z Podkarpacia. Musiałam to mieć!
Marek Harny W imię zasad - stęskniłam się za kryminałami. Są niewymagające. Mają początek i koniec. Wciągają logiką.
Ewa Stadtmuller ( wiem, pisownia) Niechaj cię strzegą dobre anioły - do anielskiego wyzwania.
Zeszyty Literackie
Jacek Dehnel Fotoplastikon - dołączył do Lali . Nie wiem, czy podoba mu się towarzystwo Dmowskiego, ale według mnie to bardzo dobre towarzystwo!
Co jeszcze? Mnóstwo zakładek, folderów, katalogów, kalendarzy... A te łakocie dla duszy to lawendowe blaszane pudełko ze "skrzydlatymi słowami" do losowania.
I specjalnie dla Lirael, która nie mogła przybyć do Krakowa - tadaaaam - sam Alan Bradley!
Uprzedzam pytania. Nie, nie piszemy wspólnie dalszych części przygód Flawii. Próbuję wytłumaczyć, co to za litera "ł".
Tyle. Biegnę do moich skarbów. Jak tu wytrzymać rok do następnych targów?
Cudeńka, zazdroszczę :)A hasło tragów jak najbardziej trafne: książki nigdy nie znikną! Pozdrawiam Cię gorąco
OdpowiedzUsuńI czemu się wcześniej nie przyznałaś, że będziesz?
OdpowiedzUsuńJa też byłam wczoraj (tzn. w sobotę) na Targach...
I ze sporą grupą blogerów udało się spotkać:)
A Janusz Koryl uczył mnie polskiego w ogólniaku i do tej pory pamiętam zadanie "Nie ufaj ludziom, którzy zaglądają przez dziurkę od klucza" - dostałam za niego 5, bo powiedział mi, że dobrze piszę (jak na uczennicę). I grałam też rolę w jego przedstawieniu w szkole - pamiętam, że występowałam w szlafroku w kolorowe maziaki i że się śmiał ... - bardzo Go lubiłam, ale nie dyrekcja, bo był niekonwencjonalny;
OdpowiedzUsuńBoskie nabytki, boskie!:) Targów zazdroszczę bardzo. Niestety za daleko dla mnie:( A na Targach książeczki są dużo tańsze?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Zazdroszczę Ci tego, że mogłaś tam być. Mnie się nie udało, ale może kolejnym razem?:)
OdpowiedzUsuńAnne B.Ragde Ziemia kłamstw i Raki pustelniki - REWELACYJNY wybór.
OdpowiedzUsuńCejrowski i Dehnel - teżżżż!!
O reszcie nic powiedzieć nie mogę.
Ja jednak nie pojechałam. Nie wiem, czy żałować, czy nie. Chyba jednak nie. Dzikie tłumy jednak mnie zniechęcają. Duchota i długie kolejki też. Mimo mojej miłości do książek - wolałam dziś siedzieć wygodnie w fotelu - z książką.
Pozdrawiam!
Twoja biblioteczka pięknie się wzbogaciła. Wyobrażam sobie, że taki pobyt na Targach książki jest tym, czym dla mnie pobyt w teatrze muzycznym.
OdpowiedzUsuńMam pomysł, jak wytrzymać do przyszłorocznych targów- wycieczka na wyspy greckie :)
Nie znam tych tytułów, chociaż niektórych autorów, owszem. Zazdroszczę Targów, niestety w tym roku zahaczyłam wprawdzie o Kraków ale przed a teraz nie mogłam. No cóż, będzie okazja za rok, jak mniemam :) Gratuluję wytrwałości i owocnych łowów. Jasne, że książki nigdy nie znikną, najpierw trzeba by wybić wszystkich ich miłośników a to chyba niewykonalne ;]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
~ Bibliofilko, mam nadzieję, że nie znikną. Przynajmniej za mojego żywota. E-booki, audiobooki - pogodzę się z nimi, gdy oślepnę. Wierzę, że kupiłam dobre czytadła na zimowe wieczory. Pozdrawiam z usmiechem od ucha do ucha.:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę atmosfery, książek, spotkań, autografów... niestety mnie tam w tym roku nie było, nie dojechałam mimo iż plany były :( Chciałam bardzo spotkań Jacka Dehnela i Julię Hartwig. Ale cóż, życie płata różne figle. Może uda się za rok. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń~ Anek, widziałam na FB, że dziewczyny się umawiały, ale na rynku. Miałam zamiar chodzić między książkami do zamknięcia. No niestety finanse wykruszyły się wcześniej, a kartą praktycznie nie można było płacić... Mogłyśmy się spotkać. A może gdzieś potknęłyśmy się? Jeśli nie, to za rok z pewnością. Czy przypadkiem nie licytujesz książki Urbanowskiego na allegro? Po pierwsze temat, po drugie historia, a po trzecie jakoś znajomo wyglądający nick. Czyżbyśmy polowały na tę samą książkę? Ja już upolowałam. Papapapa:)
OdpowiedzUsuń~ Jedzenioholiczko, nie wiedziałam, że autor był nauczycielem. Chwilę rozmawiałam z nim, bo był na zaprzyjaźnionym stoisku Wydawnictwa Dreams, ale tematów szkolnych nie było. No to zasięgnę języka. Z tego, co piszesz, ciekawy człowiek. Tacy w szkołach powinni być. Książką chętnie się podzielę. Do zobaczenia:)
OdpowiedzUsuńJa byłam i na Targach i na Rynku później też:)
OdpowiedzUsuńNic to - w przyszłym roku Targi pewnie też będą to się wcześniej umówimy:)
A na Allegro to nie ja...
~ Papryczko, ja miałam ok. 170 km. Też kawałek, ale Ty chyba miałabyś bliżej do Wrocławia. Co do cen to z przykrością stwierdzam, że wiele było porównywalnych ze sklepami. Dziwne, bo przecież księgarnie też zarabiają, a tu towar bezpośrednio z wydawnictw. Jednak parę było w konkurencyjnych cenach, dodawali gratisy. Widać, że niektórym zależało na klientach i dobrych opiniach czytelników. Od paru miesięcy odkładałam zakupy na tę okazję, ale będę czekać dalej i polować na allegro. Na razie i tak mam co czytać, a czasem za rok ceny spadają o połowę. Pięknie było. Pozdrawiam z rozmarzeniem:)
OdpowiedzUsuń~ Ewuś, następnym razem to może się umówimy? Cieszę się bardzo, że byłam, chociaż daleko i wpisuję imprezę jako stałą do kalendarza. Serdeczności:)
OdpowiedzUsuń~ Oleńko, cieszę się z wysokiej oceny Anny B.Ragde, bo to był wybór intuicyjny. Namawiały panie z wydawnictwa, ale taka ich rola, żeby się uśmiechać i reklamować.
OdpowiedzUsuńW Cejrowskim zakochana jestem permanentnie. Dehnela kupiłam do kompletu, a że kocham wszystko, co stare, więc i zdjęcia z "Fotoplastikonu" mnie ujęły.
Nie napiszę, żebyś żałowała, bo to chwyt poniżej pasa. Rzeczywiście tłumy były straszne, ale to jedyne, co toleruję. Nawet w stanie wojennym obchodziłam kolejki szerokim łukiem. Wolałam nie jeść normalnie niż stać w kolejkach. Tylko książki są w stanie przesłonić mi wszelkie niedogodności. I tak za rok pojadę. Z nadzieją na spotkanie - uśmiech:)
~ Guciamal, po przedstawieniu muzycznym zostają przeżycia duchowe, a tu również materialne. Dreszczyk jednak niezapomniany, skoro za rok chce się znowu opuszczać ciepły fotel, kubek z kawą i wyruszać ciemną nocą.
OdpowiedzUsuńPodróże są dobre na wszystko. Ech, przezimować, a potem łapać dobre wiatry... Ciepło pozdrawiam:)
~ Basiu, Kraków jest dobry na wszystko. Mogłabym tam być codziennie. Targi mają w moim sercu miejsce szczególne i wybić się nie damy. Czekam na podsumowania, ile osób w tym roku wzięło udział w imprezie. Za rok - będę dąć w trąby wcześniej. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń~ Virginio, naprawdę przeżycie niezapomniane. Niestety nie udało mi się dotrzeć do Julii Hartwig, a przecież poezja jest mi szczególnie bliska. Miałam spotkanie wyróżnione w kajeciku, ale poddałam się i po kilku godzinach chciałam już tylko tlenu. Cieszę się z tego, co mi się udało. Będziemy próbować za rok. Serdeczności ślę.:)
OdpowiedzUsuń~ Aniu, napiszesz coś na blogu o targach, o spotkaniu...? Znałyście się wcześniej?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie kupujesz "mojej" książki. To o Skiwskim - postać kontrowersyjna, różnie oceniana. Ciekawa jestem spojrzenia kogoś, kto ma wiedzę historyczną.
Szaleństwo prawdziwe!!! Niebezpieczeństwo, że książki znikną raczej nam nie grozi. Co najwyżej zniknąć (i to szybko) mogą w takich okolicznościach nasze oszczędności :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBogusiu, rozpływam się w zachwycie i zielenieję z zazdrości! Jednocześnie. :)
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że wyjazd był udany i zazdroszczę licznych nabytków. "Fotoplastikon" jest niesamowity, jestem przekonana,m że Cię zachwyci!
Za zdjęcie z Bradleyem nie wiem jak dziękować, przesyłam tysiąc uścisków! Na fotografiach robi przesympatyczne wrażenie, myślę, że jest dokładnie taki w rzeczywistości.
Jeszcze raz z całego serca Ci dziękuję, sprawiłaś mi ogromną radość!!!
Może w przyszłym roku uda mi się pojechać.
Właśnie piszę, tylko zdjęcia wchodzą strasznie wolno...
OdpowiedzUsuńJa na żywo zobaczyłam wszystkich po raz pierwszy, ale byli tez tacy co spotkali się wcześniej. Jakby nie było to na blogach rozmawiamy, więc to jakby znajomi wszyscy:)
~ Tymoteuszu, minęliśmy się. Książki nie znikną, bo wieszczą to już od dziesięcioleci i nic. Dzięki Bogu. Szaleństwo było. W ubiegłym roku wybrałam ostatni dzień - niedzielę - i chyba było spokojniej. Już czas zacząć ... oszczędzać, bo portfel chudł w zastraszającym tempie. To jedyna ciemna strona tego raju. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńja straszliwie żałuję Julii Hartwig i autografu, bardzo chciałabym zetknąć się z ta starszą Panią:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~ Lirael, tak miło! Czuję się jak Mikołaj. Jeśli chcesz, to na mejla mogę Ci wysłać zdjęcia samego Bradleya. Mój odbiór? Miły, uśmiechnięty, życzliwy. Dobrze mu z oczu patrzyło. Tak się cieszę, że byłam! Jak nie wiem co:)
OdpowiedzUsuń~Anek, czekam! Spać nie pójdę, póki nie odetchnę "Twoimi" targami! Ja zmniejszam rozdzielczość zdjęć, bo też ładowały się godzinami. :)
OdpowiedzUsuń~ Montgomerry, nie wiem, jak mogłam przegapić. Pogubiłam się w tym labiryncie i tłumie. O jednej godzinie kilka ważnych spotkań i w ciągu paru minut przemieścić się z jednego sektora na przeciwległy... Zostaną mi wiersze.
OdpowiedzUsuńNajsmutniejsze jest to, że wielu autorów czekało na nas, czytelników, a przejścia były zatarasowane, bo każdy chciał zobaczyć aktorów czy dziennikarzy. To nic. Ważne, że były chwile na rozmowy i popatrzenie sobie w oczy. Uśmiech ślę:)
Wspaniałe nabytki, zwłaszcza Dehnel, Koper, Kopsik, Cejrowski! Gratuluję samej możliwości bycie na Targach. A co do audiobooków, to mam podobne zdanie...
OdpowiedzUsuń~ Ines, powtarzam się, ale cieszę się jak dziecko. Też mam nadzieję na porządną lekturę.
OdpowiedzUsuńA przed chwilą syn dzwonił z Londynu i prawie zemdlał ze szczęścia, że ma Mastertona. Uznał to za największe szczęście w życiu. Może w końcu dzieci zrozumieją, dlaczego wolę jechać na cały dzień niż grzać fotel. Serdeczności:)
niestety w tym roku nie udało mi się być na Targach, ale zazdroszczę tych pięknych nabytków książkowych i autografów :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiesz - bo to z mojej strony też pewnie tak resentyment - te kolejne nie odwiedzone Targi... Osładzam sobie teraz cytrynę :)
OdpowiedzUsuńMoże w końcu się ruszę :)
A panie z wydawnictwa były szczere. "Ziemia kłamstw" i "Raki pustelniki" to książki warte polecenia.
Pozdrawiam! :)
~ Oleńko, właśnie czytałam relację z targów u Anek7. Jeśli tyle osób napisze z entuzjazmem, to może za rok zarazimy innych. Bałam się, że coś mi wypadnie i z rocznego czekania nici. No jak dziecko. Jeśli polecasz "Ziemię kłamstwa" i jej dalszy ciąg, to sięgnę na początku. Po innych mniej więcej wiem, czego się spodziewać. Panie były miłe bardzo i przyznały, że wydawnictwo młodziutkie, małe, ale ambitne. Muszę pilnować. Dziękuję za odwiedziny i komentarze.:)))
OdpowiedzUsuńFantastyczna relacja. Nie byłam, co prawda nie mam bardzo daleko, ale mam już za duży brzuch.
OdpowiedzUsuńPiękne masz to zdjęcie z Bradleyem!
Gratuluję zdobyczy i wrażeń. Ze stosiku znam "Gringo..." i książki A. Lingas-Łoniewskiej, miłej lektury! Bardzo jestem ciekawa "Fotoplastikonu" Dehnela, niedawno czytałam jego "Saturna" i pozytywnie odebrałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam złotojesiennie!
~ Agnes, dziękuję. Są rzeczy ważniejsze niż targi. Ale na targach książkowych dzieci rozpieszczają, zatem za jakiś czas... Nie myśl, że książki znikną. Mieć taką imprezę w zasięgu ręki to cudo, ale mieć blisko Kraków - to zazdroszczę do potęgi. Serdeczności z Małopolski Wschodniej, jak to dawniej zwali tę część Galicji.:)
OdpowiedzUsuń~ Agnesto, sama aż podskakuję z radości. Teraz będę mieć problem osiołka, któremu w żłoby dano. "Fotoplastikon" już mi się podoba po przejrzeniu. Promyk z Podkarpacia ślę:)
OdpowiedzUsuńBYłam w Krakowie przez ostatnie kilka miesięcy, ale juz tam nie mieszkam, w związku z tym niestety nie mogłam być na tej imprezie :( Może za rok się uda... Wspaniałe i duże zakupy zrobiła, gratuluję :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMignąła mi wprawdzie myśl, żeby wypróbować połączenie do Krakowa, ale nie mogłam raczej zdezerterować z urodzin starszaka.
OdpowiedzUsuńCo do umlautów - w polskej transkrypcji piszesz Stadtmueller:).
~ Anetko, byłam, targi zdobyłam. Puchnę ze szczęścia. Za rok po trupach...:)
OdpowiedzUsuń~ Izuś, zawsze miałam dylemat: rodzina czy świat. Dziś nie mam żadnych - rodzina przede wszystkim. Co do umlautów, to dzięki wielkie za podpowiedź - nie słyszałam nawet o takiej możliwości. Dopytam germanistkę, bo lubię być świadoma. Buziaki:)
OdpowiedzUsuńCzytam o targach na blogach i cieszę się z autorami z ich spotkań zakupów. Dzięki Wam miałam możliwość wirtualnego uczestnictwa w pawilonach pachnących książkami. Zakupy zrobiłaś udane. Nie znam chwalonego Bradleya (ale Ty też dopiero zaczynasz spotkanie), "Raki pustelniki będę musiała dokupić do mojej pierwszej części. Ileż pomysłów na zapełnienie półki:)
OdpowiedzUsuń~ Nutto, nabytki cieszą, aczkolwiek przyznaję, że skrzętnie notowałam tytuły pojawiające się na blogach od kilku tygodni, zakupy odkładając na ten wyjazd. Niestety, ceny ostudziły moje zapędy i dlatego postawiłam na spotkania z autorami. Chyba dobrze. Będę po kolei recenzować. Allegro czeka cierpliwie i nadal zostanie głównym źródłem zapełniania mojego papierowego domu. Pozdrawiam wieczorową porą:)
OdpowiedzUsuńPrzepadł mój komentarz :-(
OdpowiedzUsuńZazdroszczę zdobyczy, targów. Pan Koper w moich planach. Jakoś ostatnio w stronę historii mnie pcha Pozdrawiam.
~ Monotemo, nie wiem, dlaczego uciekł komentarz, bo nawet ostatnio zmieniałam opcje ze wstawianiem dla każdego (bo z bloxa - jak się dowiedziałam - nie można było wchodzić). Ale już po kłopocie. Pan Koper nie był oblegany i spokojnie mogłam z nim porozmawiać. Ponieważ lubię XX-lecie, dopytywałam, czy nie ma w planach rzeczy o Dmowskim. Niestety nie. Widzę, że nas obie pcha w jednym kierunku:)))
OdpowiedzUsuńGratuluję wspaniałych zdobyczy i bibliofilsko zazdroszczę:-)
OdpowiedzUsuń~ M, dziękuję:)
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję na dużo dobrego czytania. Tylko czas.:)
Witaj Bogusiu. Z wypiekami czytam Twoje wrażenia. Tyle w tym Ciebie i Twoich emocji! Na zdjeciu wygląda, jakbyś Ty dawała Alanowi B. autograf! :)
OdpowiedzUsuńA Cejrowskiemu trzeba było wyznać miłość równeiż ode mnie- za to, co piszesz oraz za jego poczucie humoru, ciętą Ripostę. Wiesz..., kupiłam kiedyś "Grongo wśród dzikich plemion" Jest tam wspomniane o ksiedzu, którego bardzo dobrze znam. W rodziale "Łowca głodny" chyba jakoś tak... :)
Pozdrawiam I sciskam mocno. KAsia
~ Witaj, KAsiu. Kraków to takie ciepłe wspomnienie wśród ciężkich chmur, jakie się nade mną rozsnuwają. Dobrze, że od kilku tygodni wstrzymywałam się z zakupami, bo już, już miałam Cejrowskiego kupić, że o innych książkach nie wspomnę. Pan Wojtek miał przed sobą tłumy, stał kilka godzin, dlatego może nie rozsiewał uśmiechów, a ja chciałam, żeby choć spojrzał na mnie przez sekundę i udało mi się. Dla mnie stał się odkryciem dawno temu, gdy emitowano w tv "WC kwadrans". Zapamiętałam pierwszego kowboja RP i trwam wiernie. Przemili byli niektórzy - Bradley właśnie, Kret, Lingas- Łoniewska, Koper... Aaaa! Przecież jeszcze jadłam ciasteczka pani Gutowskiej-Adamczyk i z panią Kasią Michalak mamy zdjęcia! Przesympatyczny pobyt, a dedykacje i pozostałe zdjęcia będę zamieszczać, gdy przeczytam i zrecenzuję stosik. Tylko ten piekielny czas, jak go dogonić?
OdpowiedzUsuńPolecam Ci targi bez względu na odległość. Na wszystkich blogach (ci blogerzy, którzy targi zaliczyli) bucha entuzjazm i może za rok się skrzykniemy. Trzeba było nam wcześniej głosić dobrą nowinę. Cieplutko pozdrawiam, dzięki za odwiedziny i dobre słowa:)))
Wiedziałam, że na targach będzie super. Jak widzisz mnie zupełnie na te dwa tygodnie zupełnie "wymiotło" z blogowego (i nie tylko) światka. Ale mam nadzieję, że pomalutku powrócę. Czuję się, po tak długiej przerwie, bardzo nieswojo i "nieśmiało" - jak na początku blogowania.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wyniosłaś tyle pozytywnych wrażeń z pobytu w Krakowie, a obok wrażeń przywiozłaś tyle wspaniałych książkowych nabytków. Już czuję zapach tych szeleszczących karteczek. A jeśli okraszone są autografami to tylko podnosi ich walory.
Ja czekam na targi w Warszawie. Mam nadzieje, ze tym razem uda mi się je nawiedzić.
Pozdrawiam serdecznie.
~ Balbinko, Kraków cudowny, zgodnie zresztą z przewidywaniami. Co do bycia na blogu, to zauważ, że minęło więcej niż pół miesiąca, a ja zamieszczam pierwszą maleńką recenzję. Wpisy listopadowe są z cyklu -"Jestem". Oczywiście zaglądam do przywiezionych książek, ale czasu mam okrutnie mało. Szkoła pochłania całą moją energię, a ponadto wróciła z Niemiec córcia z moim kochanym Aniołkiem. Bez wyrzutów sumienia dzielę czas między najbliższe sercu rzeczy. Buziaki!:)
OdpowiedzUsuńZatem szczerze i prosto z mostu: nie podoba mi się. Pradziadek Dehnel był posłem PPSu i jemu też Dmowski się nie podobał. Dmowski nie podoba nam się zatem od mniej więcej stu lat.
OdpowiedzUsuńJacek Dehnel
~ Tajny Detektywie, to naprawdę Pan? Jestem zaszczycona i witam w papierowym domu. Jak wspomniałam, format spowodował, że książka nie stanęła w rządku. Ale to chyba miło być ponad? Biegnę sprawdzić, gdzie teraz Pana ulokowałam. Między "Jesteśmy" Torańskiej i "Hotelem Europa" Grzeli. Może być? Wyższa półka.:)
OdpowiedzUsuńKorzystając z okazji, nadmieniam, że czytam
książki bardzo różne, a warunkiem zakupu są styl i inteligencja autora. Nie mam książek byle jakich albo o nie wystawiam o nich recenzji, jeśli przez pomyłkę tu trafią. Kluczem doboru nie są nigdy poglądy polityczne. Sięgam po lektury świadomie. Gdy czytałam "Dzienniki" Dąbrowskiej, zżymałam się na peany na cześć Piłsudskiego (moje serce niezmiennie jest przy Dmowskim właśnie), co nie przeszadza mi kochać tę pisarkę. Po cichutku mam nadzieję, że po recenzji "Fotoplastikonu" Tajny Detektyw niczego niestosownego nie wyśledzi. Pozdrawiam serdecznie:)