Moja wina... Popełniłam grzech zaniechania... Widziałam
linki zachęcające do obejrzenia „Zmartwychwstania” Lusi Ogińskiej, ale po
kliknięciu okazywało się, że to niemal trzy godziny oglądania! Jeszcze wtedy
nie przypuszczałam, że to czas obcowania z ARCYDZIEŁEM... Moja wina... Zatem
biegnę z zadośćuczynieniem...
Zamysł artystyczny przedni. W bronowickiej chacie po stu
latach odbywa się kolejne wesele. Taki kaprys miał pan młody – polonista, a że
z nauczycielskiej pensyjki nie podołałby, pomaga bogaty teść. Wśród gości
rasowy polityk, zaraz potem bankier, jest i modelka, reżyser, poetka, ksiądz,
jak również wynajęty na tę okazję prosty chłop. Bawią się znakomicie, a żywe
dialogi oddają kondycję obecnych elit. Padają słowa dotyczące wyznawanych
wartości, życia politycznego, ale i rodzinnego. Bo już w trakcie wesela
tajemnicą poliszynela staje się zdrada, jakiej dopuściła się panna młoda, a
dopiero co poślubiony Jasiek rozpacza, że chciał budować dom na zgniłym
fundamencie. Jeśli taka rodzina, to jaka ma być Polska? „Kłamstwo, fałsz,
nepotyzm – to wasz polski patriotyzm!” – wykrzykuje. Zdrada domu i zdrada
ojczyzny to ta sama zdrada!
Słowom tym zdają się wtórować goście „z tamtych stron –
gdzie się czas w wieczności topi”. Po północy do weselnej izby pukają echa
historii i snują się zmory, widziadła, zjawy...
Quo vadis, homine? – pytają... Przyszłość płacze krwawymi
łzami, jest pusta i gniewna. Wieszczy, że nie będzie ludzi, jeno uczłowieczone
zwierzęta. Na dźwięk trąbki ożywa też przeszłość. Budzą się z letargu bestialsko
pomordowani, zgładzeni, powieszeni, usieczeni... Ruszyli z wiecznego
odpoczynku, bo zbudziła ich płacząca polska dusza. ”Chcemy odpowiedzi – po co
my umarli?!” – to głosy żywych sumień, czujących swąd zdrady. A żołnierz prosi:
TYLKO PAMIĘĆ W SERCU MIEJ... Jakże przejmująco brzmią słowa:
„Dzisiaj mnie ojczyzna woła... Słyszysz? Dzwon u kościoła!
Larum, larum gra. To ojczyzna woła, łka. Bronić trza!”
Polska nas uwiera i boli. Ale sama niczym skrzywdzona matka
szlocha, bośmy wszystko zatracili, a syny na niej suknię rozdzierają... Chociaż
świt nadzieją pachnie. Jedynie poetka poddaje w wątpliwość niepodległość Polski
i prorokuje złowróżbnie...
Im bliżej końca dramatu, tym bardziej treści patriotyczne zagęszczają
się. Do korowodu dołącza tajemniczy skrzypek i już otwarcie szydzi z weselników
– nie opuści chaty, bo został tu zaproszony, żeby grać! „Cała Polska w tych
ścianach! Całą Polska pijana!” – i zabawia się z gośćmi, mami... Niknie głos
rozsądku: „My nie możemy spać!” Zamknięci w chaosie, bezwolni, a szatan krąży i
zaciska pętlę na szyi... I niczym w chocholim tańcu podążamy za diabelskim
skrzypkiem.
„Wy możecie Polskę mieć, ale wam się nie chce chcieć!
Wykopaliście jej grób, na nic teraz łzy, skamlanie.
Polska to szatański łup!”
Czy uratuje nas pojawienie się w finale Chrystusa? Czy
wytarguje z diabłem polską duszę?...
To dzieło porównywalne z kreacją Wyspiańskiego. Scenariusz
Lusi Ogińskiej podparł mistrzostwem reżyser Bohdan Poręba, a grą zaszczycili
(pod groźbami!) wspaniali aktorzy krakowskich scen. Atutem spektaklu jest muzyka
Piotra Kiziora – chwilami monumentalna, często niespokojna, wręcz diaboliczna,
wzbogacona kurantami, dzwonami, tykaniem zegara. Należy się tej sztuce wpis
serdeczny. Nadchodzi CZAS WIELKIEGO PATRZENIA...
Ja już kiedyś zaczęłam oglądać, ale to jak na mnie długo.
OdpowiedzUsuńMusze się zmobilizować i wytrwać...choćby oglądając na raty...
~ Aniu, też zwlekałam, ale jak zaczęłam... wsiąkłam... Zarezerwuj sobie godziny prasowania albo pieczenia:) Im dalej, tym ciekawiej i piękniej! Finał wywołuje gęsią skórkę! Tak się cieszę, że się zainteresowałaś!
Usuń