Bagdad, 8 maja 1943 rok.
Na słupach ogłoszeniowych Al-Raszyd Street pojawiły się trójjęzyczne afisze: polskie, angielskie i arabskie. Na deskach Teatru im. Króla Faisala ma miejsce premiera sztuki Tu jest Polska pióra Herminii Naglerowej. Jest to także inauguracja działalności Teatru Dramatycznego Armii Polskiej na Wschodzie. Sala wypełniona po brzegi. Wyróżniają się arabscy goście w białych burnusach i polscy żołnierze w angielskich mundurach khaki. Na premierze obecni byli m.in. gen. Anders i min. Malholmme. Co mogli myśleć Arabowie, oglądając sztukę, której akcja dzieje się w polskim miasteczku, a na scenie miotają się esesmani? Jednak spektakl odniósł sukces i po scenerii baśniowego Bagdadu powędrował do naturalnych amfiteatrów na pustyni, gdzie stacjonowały polskie oddziały. Tam - niczym Tyrteusz - zagrzewał do walki z Niemcami, pokazując terror panujący w kraju. To sztuka w swej wymowie antyfaszystowska, mieszcząca się w służebnym nurcie teatru.
Jedno jest pewne - nie będzie nam dane odczuć tego, czego doświadczali żołnierze w czterdziestym trzecim roku. Ten spektakl nigdy nie zagości na dzisiejszych scenach. Polska telewizja woli wydać pieniądze podatników na zakłamane niemieckie seriale niż sięgnąć po sprawdzony, ale według niektórych tendencyjny i propagandowy tekst Naglerowej. Bo tu wrogowie Polski pokazani są takimi, jakimi byli: bezwzględni, okrutni, butni, pyszni... I mieli określoną narodowość.
Jan: Nasze sny śpieszą się. Wyprzedzają wydarzenia. Nie można przecież bezczynnie znosić tego, co się dzieje. Walka z Niemcami to walka z potworami, nie z ludźmi. [s.24]
A co mówią o Niemcach sami esesmani?
SS-Leute: Nie ma dziś narodu na świecie, który by się nas nie bał. Tyle zwycięstw - ciągle idziemy naprzód. Teraz na wschód i cała Europa nasza. Potem Azja, Afryka, Ameryka. Cały świat dla Niemców. A dopiero potem pokój. Wielki, niemiecki pokój.[s.29]
I dalej: Dobrze jest być Niemcem. Szczęśliwy, kto się urodził Niemcem. Wszystkie inne narody są plugawe i nikczemne. Zmieszana krew, nieczysta. Będą nam służyć. Co powiesz o Polakach, Hans? [...] Banditenvolk. [s.30]
Jeszcze parę zdań o sztuce, bo tekst praktycznie nieosiągalny. Autorka prezentuje nam losy niewielkiej grupy mieszkańców prowincjonalnego miasteczka okupowanego przez Niemców. W czterech aktach pokazuje stosunek okupantów do Polaków i z drugiej strony - nasze postawy i zachowania. Charaktery bohaterów z konieczności są uproszczone i malują się w białych i czarnych barwach. Ten obraz rozbija Łużanka - volksdeutsch - który wymierzy sobie w końcu judaszową karę. Każdy akt zamyka celna słowna puenta, a cytat ujęty w tytule wypowiedzą raz polskie, raz niemieckie usta. Zabrzmią jak dzwon - Tu jest Polska! Podziwiać należy sprawność techniczną, jaką wykazała się Naglerowa, bo w tak skromnym objętościowo scenariuszu zmieściła ogrom wojennej rzeczywistości: więzienia, obozy, łapanki, egzekucje, represje obejmujące inteligencję, wysiedlenia, losy Żydów, a przede wszystkim istnienie sieci konspiracyjnej, bo naród poddał się patriotycznemu obowiązkowi i obok mężczyzn walczyły kobiety i dzieci, często płacąc cenę najwyższą.
Anna: Jest nas coraz więcej. Po tych aresztowaniach - reakcja niespodziewana. Nie zastraszenie, ale gniew. [s.36]
Zygarowa: A choćby i nie miało być inaczej - nam nie darować im krzywd. Nie wiem, co się stanie po nas, ale my w wojnie - z nimi. Do ostatniego tchu - w wojnie!
Anna: Ja myślę, pani Katarzyno, że to zostanie w pamięci po wiek wieków i już nigdy nie będzie darowane. My Polacy umiemy przebaczać, zapominać. Ale już nie im! Przekażemy to dzieciom, wnukom. [s.37]
Czy przekazaliśmy?
Herminia Naglerowa przeszła szlak bojowy 2. Korpusu. Nigdy nie wróciła do Polski, wybierając status emigranta. Za niezgodne z sumieniem narodowym uznała drukowanie w Polsce "opanowanej przez Sowiety i rządzonej przez władze narzucone z Moskwy". Emigrację traktowała jako służbę wobec ojczystego kraju. W 1956 roku na antenie Radia "Wolna Europa" odpowiedziała "Dlaczego nie wracamy do kraju? Głosy pisarzy polskich w wolnym świecie". Świadoma sytuacji napisała też:
Nie należy łudzić się: w krótkim czasie będziemy pisarzami bez czytelników.
Jej twórczość ocalała dzięki staraniom przyjaciela - Tymona Terleckiego. Po wojnie w Polsce nie wydano ani jednego jej utworu. Recenzowany egzemplarz ukazał się w dziesiątą rocznicę śmierci w Londynie.
W takiej sytuacji chwała Wydawnictwu Uniwersytetu Rzeszowskiego i pani Annie Wal, że mamy monografię poświęconą Naglerowej. Znajdziemy tu szczegółową biografię pisarki i analizę jej utworów. Rzetelna, dociekliwa praca, aczkolwiek bardzo poprawna...
A serial "Nasze matki, nasi ojcowie" jak burza przeszedł przez Europę, Amerykę i dostał nagrodę Emmy.
OdpowiedzUsuńTo wystarcza za komentarz do tego co nasi rządzący czynią, by pamięć o prawdzie II wojny światowej nie rozmywała się a co groźniejsze nie ulegała przekłamaniu, jak to się dzieje na naszych oczach.
Ponad 25 lat żyjemy w kraju quasi demokratycznym skoro do tej pory nie przebiła się do opinii publicznej twórczość Polaków na emigracji. I to tak ważka twórczość. Aż dziw bierze, że w kraju, w którym wciąż się nam przypomina, jakim to jesteśmy demokratycznym krajem nikt po tę sztukę jeszcze nie sięgnął.
Jak zwykle z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twój post....życzę dobrego dnia.
~ Aniu, sztuka przednia, tylko zainteresowanie żadne. Tak "nasz" rząd zadbał od dziesięcioleci o prawidłowy dobór lektur - rozreklamował płyciznę, bestsellerami okrzyknął greyów i jemu podobne, a wartościowe lektury wyrugował z pamięci czytelniczej. Amen.
OdpowiedzUsuńDużo, dużo ciepła wszelakiego życzę;)
I ten proces nadal trwa.......już się biorą za szkoły podstawowe...zaopatrzą biblioteki szkolne jakies badziewia / dość tego mają na zbyciu / i dzieci będą to czytać....
Usuń~ I szykuje się nowy kanon lektur! Dzieci mają się wypowiadać, co chciałyby czytać. Pajdokracja. Póki co, podałam swoje propozycje lekturowe na stronie MEN:)
Usuń