DOM Z PAPIERU



niedziela, 19 stycznia 2014

Ocalić go od zapomnienia

Któż ja jestem? Płochy blask na ścianie,
a to moje polskie pożegnanie.

Rzeczy miłe, ponure i jasne,
dobrej nocy! Ja za chwilę zgasnę.

Światło moje cichnie jak muzyka.
Ten promień niech zostanie. Ja znikam.
Ile dziś w nas strof Gałczyńskiego? Kto z całym przekonaniem zaśpiewa, że nawet kot na dachu miauczy, kochany jest K.I.Gałczy?
Dziś występuję w roli adwokata diabła, bo zdaję sobie sprawę, że poeta pupilkiem PRL-u był, pisał pokornie wiersze, jakich od niego żądano, odpłacał za możliwość drukowania, za mieszkania... A jednak zaciekawia, jako lirnik się broni. Owocem jego życia była poezja. Próbuję go zrozumieć. 
Okazją do powrotu i wejrzenia w ten poplątany życiorys stała się książka Niebezpieczny poeta Anny Arno. Autorka zadanie domowe odrobiła solidnie. Ponad czterysta stron słownej woltyżerki, zgrabne przeplatanie historii życia z poetyckimi strofami. Ubogaciłam się. Trzy pokolenia Gałczyńskich mam w paluszku... Już po lekturze wstępu prawie wiem, z kim mam do czynienia, bo rozkwita bukiet określeń: hochsztapler, słodki szarlatan, wędrowny kramarz, poeta-alkoholik, pies-na-forsę, a przy tym liryczna osobowość nie z tego świata. Taki chłopiec z deszczu. 
Tylko że ja nadal nie znam odpowiedzi na nurtujące mnie - zasadnicze - pytanie: jak to się stało, że poeta piszący dla "Prosto z mostu" - pisma o charakterze narodowym - został po wojnie piewcą komunistycznej ideologii?
Zastanowiło mnie, że już na pierwszej stronie pojawia się fragment mówiący o tym, że poeta pisze
nie na czyjąś próżną chwałę,
lecz by zarobić ździebełko
na bułeczkę i masełko.
Czy to jest najważniejsze? Według autorki tak, bo motyw zarobkowania pisaniem pojawia się i nasila z każdą stroną coraz bardziej, jakby wszystko tłumaczył. Na 66. stronie czytamy już: Poeta potrzebuje pieniędzy i jest gotowy na kompromis.[...] Gałczyński kreuje wizerunek sprzedajnego artysty, któremu obojętny jest profil pisma, byle wypłacano mu honorarium.
Autorka biografii nie dopuszcza nawet możliwości, że Gałczyński mógł myśleć i czuć inaczej. Wytrwale  wyłuskuje takie i podobne cytaty, i wrzuca, wrzuca... Pozbawia go w ten sposób prawa do własnych poglądów, dotykania polityki, wypowiadania się na bieżące tematy. O co ten szum?  O to, że "Prosto z mostu" wydawał Stanisław Piasecki, postrzegany jako zjadliwy antysemita, a jego pismo stało się wylęgarnią myśli narodowej, wręcz faszystowskiej. Zresztą oddaję głos autorce:
[s.164] z premedytacją podnosząc kwestię żydowską, [endecja] prowadziła w konsekwencji do swoistego "żydocentryzmu", nakazując rozpatrywać wszystkie wydarzenia w nierozerwalnym związku z tą właśnie kwestią. Obraźliwe przesądy funkcjonowały nie tylko w antysemickich pamfletach, ale też w obronie przeciw nim. Notorycznie atakowany przez antysemitów Julian Tuwim po mistrzowsku przedrzeźniał ich repertuar. Jak jednak zauważył Piotr Matywiecki, nawet cytowanie tych parodii "jest dziś trudne - bo smakowitość przykładów odbiera im grozę. - itd. To tak jakbym czytała "Wylęknionego bluźniercę - 2" Urbanka! A na następnej stronie: Gałczyński tkwi w szponach impresaria, a "Prosto z mostu" staje się coraz bardziej agresywne.
Czy tak pisana biografia może być obiektywna? Ani linijki o sytuacji w kraju po zamachu Piłsudskiego, gdy Strzembosz, Weyssenhoff, Grabski, Dołęga-Mostowicz czy wreszcie Gałczyński piszą o krytycznie o elitach niepodległej Polski, o "zagłodzonych inteligentach", zdemoralizowanych karierowiczach. Gdzie wiersze Wciąż uciekamy, Pięć donosów czy Zima z wypisów szkolnych? Arno odnosi się jedynie do Pieśni szalonej ulicy (znanej jako marsz ONR-owców), ale i tu wspomina o niejednoznacznej interpretacji. To wszystko to jedna wielka pomyłka Gałczyńskiego, który pogrążył się jeszcze słynnym Listem Do Przyjaciół "Prosto z mostu". Tego już nie darowano mu nigdy, nawet upadek na kolana przed Tuwimem niczego nie zmienił (s.172). W końcu długotrwała nagonka (bo w powojennej Polsce nastąpił ciąg dalszy) doprowadziła poetę do grobu. Gałczyński ubezwłasnowolniony, bo żądza pieniądza i nadmiar alkoholu pozbawiły go osobowości. Nie podoba mi się taki portret.
To jeden zarzut wobec autorki.
 Kolejny to brak płaszcza psychologicznego. Są koleje losu poety okraszone wierszami, wypowiedzi bliskich i wrogich osób, ale sam poeta w kącie stoi. Nie wiem, jaki był, o czym myślał, w co wierzył... Wypowiada się tylko - i to wybiórczo - w wierszach. Arno nie oddaje głosu nawet córce! To następna moja uwaga.
Zielony Konstanty Kiry Gałczyńskiej to jakże inna wersja życia poety! Córka wspomina, cytuje Natalię, dociera do nowych faktów, dokumentów, miejsc. Bo miejsca też mają swoją pamięć. Dziennikarka sięga do bibliotek przyjaciół poety, do ich niepublikowanych wspomnień. Na karty książki wkraczają malarze, pisarze, recenzenci i krytycy. Mówi sam mistrz, który odsłania nam tajemnicze lata spędzone w oflagu. Kira nie omija tematów drażliwych i tak pisze o Kostku-bracie, który mieszka teraz w Australii z córkami ... Kirą i Sarą. A w rozdziale "Czas klatki" nawiązuje do trapiącego mnie tematu, czyli do współpracy z redakcją "Prosto z mostu". W PRL-u to już nie był grzech młodości, to był grzech śmiertelny. (s.347).
Tę biografię kończą wypowiedzi skwapliwie zbierane przez córkę. Nie wszystkie to laurki.

Jan Lechoń: Zbydlęciały Gałczyński, nie wiedząc już, czego od niego chcą i co bredzi, doszedł do takiej zwrotki: Oto nasza myśl szopenowska/ Oto nasza warta stalinowska. (luty 1952)

Jacek Trznadel: W roku 1947 ogłoszony zostaje w Krakowie wyrok śmierci na Franciszka Niepokólczyckiego (niewykonany) i jego towarzyszy z komendy WiN (wykonany), a tu w "Przekroju" Gałczyński niefrasobliwie nadal kpi sobie z polskich Hamletów. W następnych latach giną po więzieniach bohaterowie AK, a Gałczyński drukuje pamflety przeciwko Ciemnogrodowi. (1996)

Jarosław Mikołajewski: Kryterium oceny poezji jest jedno: czy porusza i przemienia. Po lekturze "Dzieł wybranych" wiem na nowo, że tę miarę spełnia co najmniej kilka poematów i kilkanaście wierszy Gałczyńskiego. To wystarczająco dużo, żeby powiedzieć, że mieliśmy poetę światowego formatu, który bywał niedoskonałym człowiekiem. (2003)

Którą biografię polecam? Obie. A najlepiej niech poeta przemówi sam!

22 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że czasami autor biografii wszelkie zebrane lub (opuszczone fakty) dopasowuje do swojej wizji pisarza, nie postrzegając kantów owego kołacza. Może i tutaj tak było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Miałam wrażenie, że autorka nie darzy sympatią poety. Jednak i tak nie żałuję czasu, bo fakty z pamięci umykają, a te przypomniane są ciekawie. Interpretację zrobiłam sobie sama;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Umieram z ciekawości, żeby już poczytać archiwalne "Prosto z mostu", ale wtyczka jakaś mi potrzebna. Kupiłam sobie wybór publicystyki Piaseckiego pod tym samym tytułem, jednak jakieś neutralne, wygładzone i nijak jadu antysemityzmu nie mogę wycisnąć z tej książki.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. ~ To trzeba przeczytać i dać odpór tym, którzy taki jad sączą! Myślę, że dokształcę się, bo ciut wolnego przede mną:)

      Usuń
  3. Lektura biografii Arno przede mną, leży na półce i czeka na swój czas. Wiem jednak, jaka była reakcja na tę książkę pani Kiry, bo pisał o tym w grudniu ubiegłego roku, na łamach "Dziennika Polskiego", Paweł Głowacki. Warto się z zapoznać z jego krótkim, ale mistrzowsko napisanym felietonem:

    http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1297956-skarpetki-i-wiersze.html

    Podpisuję się pod jego słowami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Przeczytałam wskazany felieton i uśmiecham się od ucha do ucha, bo doszliśmy do tej samej konkluzji! Liczy się Słowo! I niech tak zostanie. Boję się nieco, jak spojrzą na mój wpis stali bywalcy, że robię z siebie "pseudo-patriotkę", a tu masz ci los - piewca komuny lubiany... A, co mi tam.

      Usuń
  4. Jak już to wolałabym czytać Zielonego Konstantego.
    Niestety moja wiedza o poecie była tylko szkolna i na ty etapie pozostała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Też głównie szkolne wiersze mi w uszach dźwięczą, ale poezja zawsze miała w moim sercu miejsce szczególne, choć tego na blogu nie widać. Pracuję nad tym:)

      Usuń
    2. A poza tym nigdy nie myślałam akurat o Gałczyńskim jako o poecie powiązanym nowym porządkiem w kraju.

      Usuń
    3. ~ Trudno ominąć ten okres, bo wiersze ku czci Stalina są i będą. Jednak nawet zamawianym wierszom patriotycznym potrafił nadać liryczny, niepowtarzalny charakter. Co można zarzucić "Pieśni o fladze" czy "Kronice olsztyńskiej"? Piękne:)

      Usuń
  5. Prawda, że to przygnębiające? że wybitni twórcy jako ludzie okazują się znacznie mniej wybitni. Marna to pociecha, że to nie tylko wyłącznie nasza rodzima przypadłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Gałczyński jest tym wyjątkiem, kiedy odstępuję od zasady integralności człowieka. Dzieje się tak, gdyż podejrzewam, że dorobiono mu tę woltę polityczną. Miał poglądy w międzywojniu jakie miał, a potem do Polski musiał wrócić, bo nakaz wewnętrzny. Czekały go gorzkie piguły, które łatwiej przełknąć po kielichu...

      Usuń
    2. Dorobiono? Nikt mu przecież nie przystawiał pistoletu do głowy gdy pisał chociażby "Umarł Stalin", a przełykanie po kielichu miało u niego już wówczas dłuuuugą tradycję. Że wybrał Polskę a nie emigrację - żaden powód do wstydu, nie on jeden zresztą, choć byli tacy, którzy zdawali sobie sprawę z tego co się święci i wybrali emigrację. Świetny poeta, marny człowiek, smutna prawda ...

      Usuń
    3. ~ Nie dorobiono? To dlaczego autorka tak uparcie trzyma się tego tematu. I właśnie wciąż mnie nurtuje pytanie, jak można było przejść z prawej strony i skręcić tak skrajnie w lewo? Tak inteligentny człowiek robi to wyłącznie dla pieniędzy?! Może:(
      Niestety mam zjawisko projekcji i chciałabym widzieć u innych to, co sama cenię. Że pił, to nie da się ukryć. Rzadko mamy choćby zbliżone opinie, a teraz potwierdzam słowa i o poecie, i człowieku...

      Usuń
  6. Biografii Arno jeszcze nie znam. Za to przeczytałam polecany tu przez Beatę świetny felieton z "Dziennika Polskiego" Pawła Głowackiego.

    Dla mnie Gałczyński zawsze będzie poetą wielkiego formatu. Kilka lat temu podążyłam jego śladem i odwiedziłam leśniczówkę Pranie na Mazurach. Miejsce o niezwykłym klimacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Gdy odkryłam twój blog, to właśnie wtedy Pranie odkryłam. Chyba nawet wpis zostawiłam z emocji pod innym wpisem;) Pamiętam. Też marzę o tym miejscu i wciąż sobie obiecuję.
      Cenię jego poezję, podobnie jak drugiego lirnika - Broniewskiego. Obu łączyła skłonność do alkoholu, bo jak żyć w takim ustroju, gdy wszystko przeciw człowiekowi!

      Usuń
  7. Uwielbiam jego poezje, więc po obydwie biografie sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ "Zielony Konstanty" z 2011 roku jest wersją rozszerzoną i tę polecam. Z Arno uzupełniają się, bo niosą inny ładunek. Miło widzieć, że jest nas więcej ceniących mowę wiązaną:)

      Usuń
  8. Witam, Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award. Jeśli masz ochotę wziąć udział w zabawie, zapraszam - http://ksiazkiprzykawie.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Tysiące domków i mój znalazłaś:)
      Chęć do zabawy mam wpisaną w geny, więc czemu nie?

      Usuń

Komentarze mile widziane.