DOM Z PAPIERU



niedziela, 17 listopada 2013

Instalowanie się komunistów w Polsce okiem Miłosza

Zaintrygowało mnie wypłynięcie na powierzchnię mniej znanej powieści Czesława Miłosza - Zdobycie władzy. Poeta zawsze szukał formy bardziej pojemnej i  książka jest tego dowodem. Powstawała w 1952 roku, gdy Miłosz miał już za sobą  dramatyczną decyzję o opuszczeniu kraju. Fabuła obejmuje lata 1944-1950, więc czas gorących przemian w "wyzwolonej" Polsce. Główny bohater jest oficerem ludowego wojska, bo na Andersa się nie załapał. Piotr Kwinto  realnie patrzy na sowietyzację kraju i dojrzewa do decyzji o opuszczeniu go. Galerię towarzyszących mu postaci tworzą: Baruga - łowca dusz, socjalista Artym, Foka - Cisowski - powstaniec warszawski, Michał Kamiński z NSZ, Wolin z NKWD, Żyd Winter, "Kord" reprezentujący leśnych, profesor Gil tłumaczący Tukydydesa... Jeśli przyjmiemy, że to powieść "z kluczem", łatwo rozszyfrujemy, że rozmowa Wolina z Kamińskim przebiegała  podobnie do tej, w trakcie której zawarto umowę z Bolesławem Piaseckim, dając mu własne czasopismo.  Baruga łudząco przypomina Jerzego Borejszę, a sam Piotr to alter ego autora. Co z tego wynika? W powieści-worku (określenie Miłosza) wrzucone są i mieszają się szczegóły dotyczące tych postaci i echa wydarzeń z ich udziałem, tj. powstania warszawskiego, "rozładowywania" lasów, przejmowania ziemi dworskiej przez chłopów, procesu szesnastu, holocaustu, masowych  aresztowań... Czyta się z zaciekawieniem.

A teraz garść moich uwag.
Powieść adresowana była do zachodniego odbiorcy i powstawała z myślą o udziale w konkursie literackim. Sukces czytelniczy i przekłady na inne języki dały możliwość poznania powojennej rzeczywistości Europy Wschodniej. Zatem czytelnicy mogli przeczytać takie teksty:

(s.16) - ... limuzyny, futra, klejnoty i pekińczyki, które towarzyszyły ucieczce dawnego rządu, kiedy armia niemiecka zmiażdżyła polską armię, były symbolem; powrót do władzy tej warstwy był niemożliwy.

(s.20) - Trudna sprawa, jeżeli w tej okolicy nie było innej partyzantki niż londyńskich faszystów. 

(s. 21-22)
- Szliśmy na południe, żeby potem zawrócić na wschód. To była jedyna szansa. Tylko tam można było znaleźć czerwonych partyzantów. AK nie przyjmowało Żydów.
- Nie?
 - Nie. Szliśmy nocami. Było nas pięciu. Trzech mężczyzn i dwie dziewczyny. Wpadliśmy w obławę Narodowych Sił Zbrojnych. Michał w Warszawie był teoretykiem tego szlachetnego ruchu. Naród, tradycja, walka z Niemcami, katolicyzm i tak dalej. Publikował swoje brednie w ich pismach podziemnych. Ale w praktyce działalność ich oddziałów polegała na czyszczeniu kraju z Żydów i komunistów, co dla nich jest, jak wiesz, tym samym. Ich obława wygnała nas z lasu na pola, gdzie czekali niemieccy żandarmi. Tamci czterej poszli i zginęli. Było małe jeziorko. Wskoczyłem i  zanurzony wystawiłem tylko usta między trzciną, żeby oddychać. 

(s. 33) - Powstanie oczywiście nie mogło wybuchnąć, wiadomo było, że jest odwołane. W tej sytuacji byłoby nonsensem.

Wraca też motyw karuzeli postawionej przez Niemców pod murami getta (s.40). Oj, to wydarzenie obudowano już bogatą literaturą! (Borowski, Moczarski, Szczypiorski, Edelman, Krall). Sam poeta stworzył Campo di Fiori, gdzie możemy zauroczyć się klasycznym heksametrem i przeczytać m.in.:


[...]Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.
[...]

 

Tak oto Miłosz poetycko  rozprawił się z Polakami. Samotność ginących zestawił z bawiącymi się radośnie parami. Tymczasem świadkowie wydarzeń stwierdzają, że karuzela była unieruchomiona od początku pacyfikacji getta. Już Jerzy Lerski pisał o wózkach zastygłej w bezruchu karuzeli, co potwierdził W.Bartoszewski - "Zeszyty Historyczne", Paryż 1985, z.71, s.229.

Pewnie ciekawi was ostateczna wymowa powieści. Miłosz roztacza przygnębiającą wizję, pełną złudzeń i iluzji.  Możliwości dane Polakom to śmierć, izolacja, ucieczka, kolaboracja z systemem. Nie ma innego wyjścia! Walec historycznej konieczności zmiażdży każdą próbę walki i nikt mu się nie przeciwstawi. Mówi bohater: Kto chce przeżyć, musi umieć milczeć.

Czy naprawdę? Czy nie można było dołączyć do walczących z sowietyzacją kraju? Gdy Miłosz tworzył (wspólnie z Andrzejewskim) scenariusz Robinsona warszawskiego, mieszkał wtedy przy alei Niepodległości, a z zajmowanego lokalu widział okna mokotowskiego więzienia. Pisał w Zniewolonym umyśle:

(s. 112) - Za oknem było podwórze z młodymi drzewami, a za podwórzem wielki gmach, zamieniony niedawno w siedzibę policji bezpieczeństwa i więzienie. Zauważyliśmy na parterze, w zakratowanych oknach, dużo postaci młodych mężczyzn. Niektórzy próbowali się opalać umieszczając twarz w promieniu słońca; inni łapali hakiem z drutu papierki, które wyrzucano przez okno na piasek z sąsiednich cel. Stojąc z Alfą w oknie obserwowaliśmy ich milcząc.

Milczenie - to wybrana droga do wolności. Chory, jak wszyscy, na zachodniość - wybrał emigrację. Czytam, czytam i coś mi świta, coś mi się przypomina. "Katyń" Wajdy! I jego młody bohater - student. Jeśli nie zataisz faktów ze swojej biografii, nie będziesz milczał, będziesz próbował jakiejkolwiek formy walki, czeka cię tylko śmierć! Innego wyjścia nie było! - to przekaz obu twórców wywindowanych na piedestał. 

 

Nie klękam nabożnie przed noblistą. Zbliża się dziesiąta rocznica pochówku na Skałce. Może warto wznowić narodową dyskusję, zanim legenda poety zbrązowieje. Zanim rynek zaleją takie produkcje, jak chociażby Sergiusz, Czesław, Jadwiga Nurowskiej, w której odwraca się uwagę od rzeczy najważniejszych! Pisarka skupia uwagę na romansie, który ponoć stał się zaczątkiem nienawiści Piaseckiego do Miłosza, aby odwrócić nas od prawdy, dlaczego tenże Piasecki nazwał poetę poputczikiem! Szukającym prawdy o nobliście polecam dwie książeczki profesora Jana Majdy. "K.Wojtyła, W.Szymborska, Cz.Miłosz" zawiera rozdział, który został zamieszczony i rozszerzony w kolejnej pozycji - "Antypolskie oblicze Miłosza". Możemy po tej lekturze zobaczyć narodowo obcego kosmopolitę, który czuł zawsze awersję do Polaków i marzył o uczynieniu z naszej Ojczyzny siedemnastej republiki Związku Radzieckiego (rozmowa z Herbertem). Wciągnięto go na siłę do panteonu wielkich Polaków, gdy on sam czuł się zawsze Litwinem piszącym po polsku. Jeszcze może na zakończenie wiersz Plagiat Justyny Trembeckiej, który w zestawieniu z Miłoszowym  Który skrzywdziłeś...  nabiera nowego wymiaru (s.134):


Który skrzywdziłeś Polaka dzielnego,
Świętości jego wszelkie wyszydzając,
Klakierów grono wokół siebie mając
Na pomieszanie podłego i cnego,

Choćby przed tobą wielcy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Pochwałą mediów czci twojej hołdując,
Radzi, że Naród łatwo przechytrzyli -

Nie bądź bezpieczny. Naród zapamiętał.
Chciałeś go zgładzić - odrodzi się nowy,
Potępi podłe wiersze i rozmowy.

Lepsze ci były milczenia okowy,
Niż mowa gorzka nienawiścią cięta.

Czesław Miłosz Zdobycie władzy, "Pojezierze", Olsztyn 1990

Czesław Miłosz Zniewolony umysł, KAW, Kraków 1989



30 komentarzy:

  1. Książkowcu, nie wiem czy "Zdobycie władzy" wypłynęło bo miało jeśli mnie pamięć nie myli po '89 roku co najmniej trzy wydania ale że to słaba książka to fakt. W domu było wydanie Instytutu Literackiego w Paryżu ale nawet mimo nimbu jaki w "tamtych czasach" roztaczał, "Zdobycie władzy" zawsze jakoś mi się kojarzyło z "Kolumbami rocznik 20" Bratnego, tyle tylko, że objętość, na szczęście nie ta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Książka miała współczesnym objaśnić mechanizm wprowadzania i utrwalania władzy totalitarnej, czyli był to 1953 rok. W Polsce tak naprawdę poznawaliśmy Miłosza dopiero po przyznaniu Nagrody Nobla. Chyba jednak warto sięgnąć po powieść, bo w każdym dziele autor zostawia kawałek siebie. Jak mówi Piotr, że "kiedyś marzył o utrwaleniu siebie na zawsze przez jakieś wiekopomne dzieło", więc nie opuśćmy żadnego, bo możemy przegapić. "Kolumbowie" oddają część prawdy w pierwszym tomie, potem już z górki.

      Usuń
    2. Tak, podobno miała to być reakcja na "Popiół i diament" ale wątek powstańczy kojarzy mi się właśnie z "Kolumbami", a z tym oddawaniem w nich "części prawdy" jest trochę jak z "jajeczkiem częściowo nieświeżym" :-)

      Usuń
    3. ~ Nie było chyba w historii literatury tak chimerycznego pisarza jak Andrzejewski - raz katolicki, za chwilę komunizujący, znów prawicowy - miotał się okrutnie. Gdy zajrzałam do "Zniewolonego umysłu", by zacytować fragment o uwięzionych akowcach, przeczytałam cały rozdział o Alfie. Dużo jadu, ale i prawdy. Nie to co Miłosz - zawsze po lewej stronie.

      Usuń
  2. Świ8etny wpis, przypomniałem sobie fenomenalny język polski w klasie maturalnej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Ja też swój czytelniczy żywot w dużej mierze zawdzięczam poloniście. Dzięki niemu czy przez niego nie mogę siąść spokojnie przed telewizorem;)

      Usuń
  3. Kiedyś czytałam "Zdobycie władzy", ale już nie pamiętam treści, rozmów bohaterów. Znak, że to nie była wartościowa książka.
    Miłosz lubił tylko siebie. A na Skałce już zostanie, Polacy nie mają w zwyczaju wyrzucać zmarłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ A ja dopiero niedawno dowiedziałam się o jej istnieniu. Może dlatego, że moja matura była jeszcze przed Noblem.
      Niech sobie leży i wykłóca się nocami z Wyspiańskim, Asnykiem, Polem czy Kraszewskim, byleśmy doń nie pielgrzymowali.

      Usuń
  4. Kapitalny post! Arcyciekawy! Gdy studiowałam, miałam klapki na oczach, do tego stopnia, że z kolegą ustawiłam się w krakowskim Empiku kolejce do Miłosza po autograf. Podpisywał wtedy tomik "Druga przestrzeń". Dopiero później dowiadywałam się coraz więcej o poecie i jego stosunku do Polski i Polaków. Dziś już nie jest moim autorytetem i mistrzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Beatko, to chociaż możesz zarobić na allegro;)
      Dawno miałam zamiar napisać choć słowo o nobliście, a teraz wspomnienie nieznanej mi powieści zmobilizowało do działania. Pamiętam czas dyskusji po emisji filmu "Obywatel poeta" i równoległego wywiadu w GW z Katarzyną Herbertową w związku z kłótnią poetów. To było przeżycie! Dziś już takich temperatur nie ma:( Wszyscy są jednomyślni i zgodni, że poetą wielkim Miłosz był. Nawet jeśli nie czytają, to wiedzą, bo im to powiedziano, a "opiniotwórczym" gazetom się wierzy. A ja sobie zgromadziłam jakieś tam "Rodzinne Europy" i "Pieski przydrożne", gdyby mi ktoś próbował wmówić, że prof. Majda wyrwał zdania z kontekstu. Szukać u źródeł - jak słusznie zauważyła ostatnio Nutta:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Nie da się odbrązowić. Ten proces utrwalony przez, jak słusznie zauważyłaś, autorytety przebiega tylko w jedną stronę. Mit tężeje i nie do ruszenia jest. Nieznajomość twórczości nie ma znaczenia.

      Usuń
    4. ~ To zbyt posępna wizja, żeby miała się ziścić. Jednak wciąż mam nadzieję, że głos prawdy się przebije. "Nieznajomość twórczości nie ma znaczenia" - powiadasz. To może ja puszczę najważniejsze fragmenty "Rodzinnej Europy" w odcinkach! Już się poświęcę i odłożę te leżakujące romansidła i kryminały;)

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. ~ Co ja robię! Odwodzę cię od epoki wiktoriańskiej!
      Jeśli już, to może najpierw sięgnij po "Rodzinną Europę" - powstała wcześniej i pisarz jeszcze nie myślał o tym, gdzie go pochowają.

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    8. ~ Kiepsko u mnie z filmami:( Nie pamiętam.
      Za to dziś na FB znalazłam artykuł Piaseckiego o Miłoszu. to się nazywa zbieżność! Polecam lekturę, bo lata minęły, a temat aktualny.
      http://konserwatywnaemigracja.com/2013/11/18/byly-poputczik-milosz/

      Usuń
  5. Jak zwykle świetny post.Pozwolił mi w jakimś stopniu poznać poglądy Miłosza. Nie pochwalę się znajomością ani jego osoby, ani twórczości. Jakoś nie uległam miłoszomani chociaż sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że jestem tylko zwykłym szarym konsumentem literatury. Na dodatek wychowanym w socjalistycznej szkole. I niestety nie miałam szczęścia mieć takich polonistów, czy historyków, jak Wy. Być może nie bez znaczenia był fakt, że chodziłam do liceum w mieście Nowe Tychy, które podobnie jak Nowa Huta miały być miastami socjalistycznymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Ile wspólnego, Aniu! Też jestem z socjalistycznej szkoły, gdzie o Miłoszu nie mówili. Moje miasteczko też z epitetem "Nowa", żeby było wszystko wiadomo:) Jednak polonista był ze starej krakowskiej szkoły, więc zmuszał do myślenia. Wstyd było nie czytać "Życia Literackiego" i nie chodzić na filmowe premiery.
      Miło mi, że przydają się te moje przemyślenia:)

      Usuń
    2. Przydają się i to bardzo. To tak jakbym znów do szkoły chodziła. A książki Miłosza może powinnam przeczytać.

      Usuń
    3. ~ Ja też wciąż się uczę. I do szkoły chodzę;)
      Z Miłoszowych lektur np. "Dolina Issy" mi się podobała. Chyba że wolisz poezję.

      Usuń
    4. Wolę prozę. Moje życie jest do gruntu prozaiczne. Poezję nie zawsze rozumiem, ale tomik wierszy jego mam.
      Wypadałoby więc coś naszego Noblisty przeczytać.
      Może o Issie pomyślę.

      Usuń
    5. ~ Oj, Aniu, nie trafiłaś jeszcze na swój wiersz! On tam gdzieś na ciebie tęsknie czeka, ukryty w kwiatach, śpiewach...;)
      Wspomniana powieść to dzieciństwo autora, opisane w powolnym tempie. Film Konwickiego już mniej mi się podobał. Jednak słowo znaczy więcej niż obraz.

      Usuń
    6. ~ Aniu, jeszcze jedno! Wiesz, że Holewiński został laureatem Nagrody im. Mackiewicza? Ale miałaś wyczucie:) Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak wziąć się za jego powieści.

      Usuń
    7. To świetnie, bo to wyeliminuje Twoje wątpliwości a ja będę z niecierpliwością czekać twych opinii. A ja również sięgnę po inne jego książki. Miałaś wątpliwości co do tego dlaczego akurat te dwie kobiety z Fordonu a ni inne wybrał do swej książki a on to tłumaczył tym, że o jednej z nich pisał scenariusz filmowy a film jednak nie został nakręcony i żal mu było tego scenariusza i dlatego powstała książka.

      Czytany szeroko nie jest niestety a na LC spotkałam taką pinię o książce niejakiego Markahttp://lubimyczytac.pl/ksiazka/182433/szwy/opinia/13195874#opinia13195874

      Usuń
    8. ~ A to się Mareczek opisał! Tak jak pisarz przemyca do powieści swoje poglądy polityczne - o czym przywołany Mareczek wspomina - tak samo czyni on sam w przytoczonej recenzji. Oczywiście mamy wolną Polskę i bawmy się... Tylko czemu tak gorzko? Przeczytam z ciekawości, ale kolejka niczym w PRL-u;)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Weź pod uwagę, że słowa te wypowiadali bardzo różni ludzie, bo i ubek, i Żyd, i powstaniec... Chodzi o to, jak odebrali te słowa zachodni czytelnicy. Może takie wyrażenia jak "londyńscy faszyści" przykleją się jak teraz chociażby "polskie obozy koncentracyjne" i niczym się nie dadzą zmyć. Najbardziej przeraża mnie fakt bezsilności i że nic nie można było zrobić. Czyli śmierć tysięcy chłopców zamęczonych przez UB i lata młodości odebrane w więzieniach były niepotrzebną ofiarą? ON widział na własne oczy, może słyszał krzyki torturowanych i siedział sobie spokojnie, pisał... Czy ktokolwiek w Polsce nie wiedział, co się dzieje? A samotność ginących? Czyli Polacy nie udzielili pomocy i patrzyli spokojnie na holocaust. Przedekował okupację w archiwum, potem trochę służby w dyplomacji i wybór wygodnego życia. A my go na rękach nosimy niczym bohatera, bo zrobił kuku w stronę władzy. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego - skoro czuł się Litwinem - w Wilnie nie zamieszkał pod koniec życia, tylko wybrał Kraków. W obu kościołach na początku i na końcu konduktu pogrzebowego były zasieki. Dlaczego?...

      Usuń
    2. Widać w Wilnie było więcej pekińczyków ;)
      (Ten fragment jakoś wyjątkowo zjadliwy, prawda?)

      Usuń
    3. ~ W tym samym fragmencie o niemieckich wojskach, które miażdżyły polską armię, ale o sowieckich już nie. Czy tylko przed Niemcami uciekali rządzący?
      Wilczury zostały w kraju i były tresowane, by pilnować Polaczków. Elita była już nieużyteczna niczym te pańskie psiątka.

      Usuń

Komentarze mile widziane.