DOM Z PAPIERU



niedziela, 26 maja 2013

Prawda krzepi

Książka wyczekana. Wyszukiwałam fragmenty, oglądałam i czytałam dostępne wywiady z autorem. W końcu dotarła i ... zamarłam. Nie myślę o innej i żadnej nie pożądam. Ta wypełniła całą przestrzeń literacką, którą oddycham. O czym to dzieło? To spojrzenie na sens egzystencji w polskim wymiarze. Lekcja najnowszej historii, ale opowiedziana na nowo, bez zakłamań. To nie tak, że główny bohater jest pomnikowy, szlachetny, jednowymiarowy. Wręcz przeciwnie - jest niejednoznaczny, nosi w sobie cień zła. W kolejnych odsłonach poznajemy jego czarne i białe plamy na życiorysie. Spogląda wstecz, rozdrapuje rany, ale bez poznania przeszłości nie widzi przyszłości. I o tym ta książka, że nie sposób uciec od pamięci, ponieważ to ona buduje człowieka. Nawet jeśli chcemy zapomnieć, to nas dopadnie. Bo jest najważniejsza.

Henryk Harsynowicz w 1983 roku otrzymuje paszport w jedną stronę i z rodziną wyjeżdża do Kanady. Zostaje wypchnięty z Polski, ale jego serce nie przeskoczyło biało-czerwonego szlabanu. Inaczej żona. Wykrzyczy mu w końcu, że chce posmakować życia bez historii i polskiego przekleństwa, polskich przeraźliwych klęsk. Chce bawić się, zaszaleć. Doprowadza do tego, że syn Konrad wyrzeka się ciążącej polskości i jest mu wszystko jedno, kim jest. Wszak narodowość dzisiaj nie ma znaczenia, a ojciec to dziwak z polskiego getta, pochłonięty żałosnymi problemami. Henryk zostaje sam z trzema pudłami książek. Obstaje przy klasyce, bo do współczesnych autorów nie ma zaufania, a też razi go niechlujstwo językowe u licznych. Jego egzystencja jest jałowa, ale nieskomplikowana, bezpieczna, przezroczysta. Boi się Polski, lecz wraca, gdy otrzymuje spadek po ojcu.

Jaka ojczyzna jawi mu się po latach?  Wielogłosowość zapewnia nam autor dzięki wprowadzeniu kolejnych postaci, stąd przesuwają się nam obrazy od czasu drugiej wojny aż do dnia dzisiejszego. Słuchamy tych z prawa i tych z lewa.

A zaczęło się od podrabiania słów, bo prawdziwe odrodzenie Warszawy było dla komunistów niebezpieczne. A Warszawa miała być sowiecko-świecką stolicą-świetlicą, muzeum ateizmu i donosu, a nie sercem Polski. [s.58]

W Polsce kwitła działalność konwentu oligarchów wywodzących się jak jeden mąż ze służb specjalnych PRL, trzymających swoje prywatne, sejmowe stajnie. Wejście do Unii odbyło się na kolanach, jakby przyjmowano zużytą dziwkę do luksusowego burdelu, a nie spore państwo do wspólnoty równych.  Elity lansowały zachowania zgodne z postkolonialną mentalnością i z rozkoszą godziły się na mianowanie Polaków w miejsce Niemców na czołowych antysemitów i barbarzyńców Europy. [s.67]
I na następnej stronie: Mamy do czynienia z fundamentalnym celem polityki państwa niemieckiego - z planem odwrócenia ról. Z katów w prześladowanych, z ludobójców w wypędzonych, z podpalaczy, złodziei i szabrowników w odartych z majątku. Kto im zabrał faterland, ich ukochane Prusy i Wrocław? Polacy, którzy wzbogacili się na wojnie.

Każdy Polak ma życiorys obejmujący ponad tysiąc lat.[...] Amputować sobie skrzydlate, sielsko-rycerskie i dumne dzieciństwo Pierwszej Rzeczypospolitej, bolesne dorastanie podczas zaborów i powstań, ułańską szarżę dwudziestolecia niepodległości i zapaść drugiej wojny światowej?[s.345]

Może Polska chce nam coś powiedzieć? Może boi się, że wszyscy już ogłuchli i nikt jej nie usłyszy? Że Polacy tak stępieli, że słyszą już tylko  histeryczny wrzask własnej obojętności? [s.320]

Ciekawym zabiegiem stylistycznym był bankiet - niczym w Oziminie Berenta - gdzie przy rozsyłaniu zaproszeń brakło politycznego filtra, co stworzyło możliwość rozbebeszania wspomnień przez gości.  Pojawia się w dyskusji postać Ciemnookiego Namiestnika, zwanego także Hodowcą Wron, co to uratował pokój w Polsce 13 grudnia roku pamiętnego. Nie mogło braknąć Wałęsy negocjującego z SB. Przez uchylone drzwi wpadają strzępy historii - bunt internowanych działaczy Solidarności, rzeź wołyńska, "wyzwolenie" Gdańska przez krasnoarmiejców,  ubecki mord... Rozwiewam jednak wątpliwości, że są to wątki dominujące. Można przeczytać tę książkę, pominąć je całkowicie i śledzić fabułę. Takie recenzje też się pojawiają, a czytelniczki piszą o dłużyznach i o tym, że ręce bolą od trzymania tomu (ponad 400 stron przecież!). Okropności wojny pojawiają się niejako "przy okazji", bo sam Henryk dobiega sześćdziesiątki, zatem był dzieckiem PRL-u. A rozwikłanie zagadki jego tożsamości podczas wędrówki od urzędu do urzędu, by odzyskać polskie dokumenty, jest dostatecznie zajmujące. Znajdziemy tu miłość, religię, wątek kryminalny... - do wyboru.

Dlaczego ta powieść we mnie tkwi? Bo mówi o gorzkiej polskiej rzeczywistości, w której rozgrywa się walka o pamięć. Elity chcą niepamięci, uciekają od przeszłości lub opowiadają ją po swojemu, a tu o odzyskiwaniu korzeni, rekonstruowaniu świadomości. I co wielokrotnie autor powtarza w wywiadach - język i pamięć czynią z nas ludzi. No właśnie - język! Autor opanował do perfekcji operowanie słowem i z kart przebija, że polszczyzna jest mu droga nade wszystko.

Jan Polkowski jest człowiekiem pięknym - stwierdził prof. Ryszard Legutko. Pozostaje mi tylko przytaknąć.
Zamówiona książka przyszła z miłym dodatkiem - płytą krakowskiego rapera. Mój kontakt z hip hopem jest sporadyczny, ale Tadka słyszałam wcześniej, gdy wypowiadał się na temat profanacji pomnika Inki. Nie wiedziałam, że to syn Jana Polkowskiego. Teraz rozumiem, skąd zainteresowanie wątkami polskiej historii. Z przyjemnością słucham rapowanej opowieści o rotmistrzu Pileckim (wczoraj rocznica mordu) czy Żołnierzach Wyklętych. Dziękuję!

Dobre książki trzeba promować, dlatego pozwolę sobie podać link do recenzji  Agnesto, która napisała bardzo profesjonalnie. Może ja w emocjach zgubiłam, co ważne. Może nie zachęciłam jak należy... Przeczytajcie sami i oceńcie, czy warto rozglądać się za powieścią:)
Jeszcze jedna recenzja - pełna, ukazująca skomplikowaną, wielowątkową strukturę powieści i zanurzonego w niej bohatera. Ola napisała tak, jak ja chciałabym. Każdy po tej lekturze powinien pobiec do księgarni za rogiem, by kupić, zasiąść i delektować się czytaniem:)
Mam nieprzepartą chętkę, by zamieścić kolejną wartościową recenzję. Iwona dołączyła do zachwyconych powieścią. Miło być w tak doborowym towarzystwie:)

30 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dla ciebie z pewnością:) Cytowałabym i cytowała, tylko nie wiem, jak z tym prawem autora, więc wyhamowałam. Zadowoliła mnie lektura, wypełniła, że już nie wiem, co zaplanować do czytania na długi weekend. Może poznęcam się nad Miłoszem? Dam ludziskom odpocząć od martyrologii. Ogłaszam przerwę w serwowaniu pigułek patriotycznych!!!
      Zaniepokoiło mnie jedynie, że Polkowski jest nominowany do Nagrody im. Szymborskiej za tomik poetycki. Co on tam robi?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Naprawdę jest aż tak dobra? Tytuł mnie zniechęca, okładka również, ale fabuła jest ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dla mnie to książka z najwyższej półki! Wbrew pozorom śladów krwi tam niewiele, a można pasjonować się odkrywaniem osobowości przez głównego bohatera; można też pomyśleć nad kondycją współczesnego człowieka... Wiele recenzji pomija wyłowione przeze mnie cytaty, wątki, a i tak ich autorzy uznają lekturę za wciągającą. Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Może warto podkreślić, że tytuł może mylić - tu nie chodzi o ślady krwi dosłowne - jak w krwawym thrillerze czy kryminale, ale o więzy krwi, pokrewieństwo, dziedzictwo....

      Usuń
  3. Z tego co piszesz to książka wygląda raczej na deklarację polityczną autora i dosyć uproszczoną ale jasną wizją historii współczesnej. Nie moje klimaty :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Nie namawiam, bo chyba to rzeczywiście nie twoje klimaty. Co do uproszczonej wizji, to taka bardzo by mi odpowiadała, bo jak może pamiętasz, lubię widzieć świat w biało-czarnych barwach i nazywać wszystko po imieniu. Tymczasem główny bohater był działaczem Solidarności, ale wcześniej przez chwilę kolaborował; ochoczo korzystał z pieniędzy tatusia - oficera; tenże z kolei zapisał się nieciekawie w pamięci wielu osób. Pochodzenie Henryka też do końca jest zagadką i niespodzianką. Chyba nie doceniasz Polkowskiego. To nie pismak. Chylę czoła przed erudytą. Klimat społeczno-polityczny oddał w powieści kapitalnie.

      Usuń
    2. Też nie mam nic przeciwko nazywaniu rzeczy po imieniu ale to wcale nie znaczy, że świat jest czarno-biały. Polkowskiego nie żebym nie doceniał - nie znam go, a w ocenie powieści opieram się tylko na Twoim opisie. Jeśli chodzi o uproszczoną wersję polityki to miałem na myśli te fragmenty, które cytujesz a dotyczące np. UE i Niemców - zabrakło tam tylko światowego spisku Żydów, masonów, Banku Światowego i MFW i takie "kwiatki" jak ten gdzie "Elity lansowały zachowania zgodne z postkolonialną mentalnością i z rozkoszą godziły się na mianowanie Polaków w miejsce Niemców na czołowych antysemitów i barbarzyńców Europy." Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać :-).

      Usuń
    3. ~ Wspominałam, że autor oddał głos różnym osobom, co nie znaczy, że z każdym się identyfikuje. Co do wejścia do UE, to mam podobne zdanie, że po dłuższych negocjacjach mogliśmy dołączyć na innych warunkach. I nie mów, że nie słyszałeś o roszczeniach, wypędzonych, polskich obozach koncentracyjnych, o obrazie akowców w aktualnie emitowanym w Niemczech serialu i stu jeszcze innych rzeczach. Ale nie odbiegajmy od tematu. To nie jest blog polityczny i wolałabym o książce. Może kiedyś jednak dasz jej szansę;)

      Usuń
    4. Obawiałam się takiej jednolitej deklaracji i wizji, o których napomknął Marlow, ale nie, tu jest ich wiele - wiele postaci, wiele głosów, wiele postaw.

      Usuń
    5. ~ Może zasugerowałam cytatami? Jednak podkreślam, że to książka dla wielu.

      Usuń
  4. Właśnie do mnie dotarła ta książka:) Od środy zaczynam czytanie :)Mam nadzieję, że również mnie poruszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Bardzo jestem ciekawa, bo opinie są różne, czasem wręcz rozczarowujące. Ja może - widzę to teraz - zbytnio położyłam nacisk na historię, a tam dochodzenie, ile człowieka w człowieku. Ile odczytań, tyle interpretacji. Rzadko wracam do lektur, ale tę powtórzę z pewnością. Czytaj i pisz!

      Usuń
    2. Twoja recenzja jest niesamowita. Napisana w taki sposób, że nie trzeba zadawać dodatkowych pytań. :) No i wybrałaś dobre cytaty. Tego o Unii Europejskiej też szukałam, ale ostatecznie dałam sobie spokój. :)

      Usuń
    3. ~ Dziękuję:) Wrażenia okołoksiążkowe ciągle żywe. Z cytatami na podorędziu to jest tak, że czytam zawsze z ołówkiem w ręku (odkąd bloguję).
      Piękna książka nam się trafiła:)

      Usuń
  5. Nie wiem czy mogę liczyć na ksiąŻkę do recenzji od wydawnictwa, ale obiecała nam ją siostra męża, która jak szczęśliwie się dla nas składa jest żoną redaktora naczelnego wydawnictwa. Ciekawa jej jestem ogromnie.
    Bo to nie pismak - jak napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Aniu, jak tak blisko, to dotrzesz do książki. Warto czekać:) Cieszę się, że kiedyś mogłam autora poznać osobiście. Jestem po lekturze tomików poetyckich, a teraz czas prozy. Chciałoby się jeszcze:)

      Usuń
  6. Co za zbieg okoliczności ;-) Ciekawa jestem jak odbierzesz moje ujęcie. Skupiłam się na bohaterze, stylu, języku itp. O tematyce- ogólnie. Nie czułam się na siłach opisywać spraw historycznych, chyba miesiąc by mi to zajęło... tyle tu ważnych, dających do myślenia treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Przeczytałam bladym świtem w biegu, a teraz po raz kolejny. Porządny kawał roboty:) Myślę, że skuszą się ci, którzy ode mnie uciekali pewni, że to nie dla nich książka, bo historia ani polityka ich nie interesują. Usiłowałam dopowiedzieć, że może wciągnąć fabuła, poszukiwania bohatera, ale tobie wyszło to akuratnie. Gratuluję udanej recenzji. Pozwoliłam sobie uzupełnić post, podając link do twojej opinii. Może być? Serdeczności:)

      Usuń
  7. Podrzucę jeszcze jedną recenzję, moim zdaniem trafną:
    http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/2013/05/jan-polkowski-slady-krwi-recenzja.html?showComment=1369600126676#c953131876085872529

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Całkiem zgrabnie dziewczę sobie poradziło i chyba w podobnym duchu:) Brawo:)
      Wydaje mi się, że Wydawnictwo M strzeliło kilka nietrafionych goli podczas rozsyłania recenzenckich egzemplarzy, bo jeśli ktoś narzeka, że ręce bolą od trzymania książki, to chyba nie przeczytał ze zrozumieniem zawartości. To tak na marginesie po wycieczce do wujka Gugla;)
      Piękna książka, warta powrotów, a nawet zabrania na bezludną wyspę. Cieszę się, że liczba zachwyconych czytelników rośnie:)

      Usuń
    2. Właśnie dlatego podesłałam, bo zgrabnie napisane i w podobnym duchu.
      Wydawnictwo M przesyła książkę jak dany recenzent wyrazi na nią chęć. Ja się zadeklarowałam świadomie, choć nie bez obaw.
      Przyznam, że nieco zdziwiła mnie obecność tej książki tu i ówdzie..w sensie, że wydał mi się czytelnik dość przypadkowym...
      Ale promocja spora, chyba....

      Dziękuję za podlinkowanie ;-)

      Usuń
    3. ~ Tak, już przed ukazaniem się książki głośno o niej było. I bardzo dobrze. Niech ludzie czytają, co dobre i polskie:)
      Link jest naturalną ciągłością...:)

      Usuń
  8. Wpadłam tylko na chwilkę, nie czytając Twojej recenzji, aby się nie sugerować, gdyż jestem jeszcze w trakcie lektury powieści Polkowskiego;) Jeszcze tu wrócę. Wyobraź sobie, że w swoim rodzinnym domu znalazłam "Myśli nowoczesnego Polaka". Książęczkę tę kupiłam jeszcze w latach 90. razem z książką o Mickiewiczu.:) Zupełnie o nich zapomniałam! Ależ się ucieszyłam. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Beatko, to przedziwna książka, która wywołuje skrajne opinie, więc moja recenzja pewnie nikogo nie przekona. Trzeba samemu przeczytać i o to chodzi! Bardzo jestem ciekawa twojego czytania, a pewnie już na spotkaniu połknęłaś bakcyl:)
      Dmowski w modzie? Poszukiwany? Super:)
      Słonecznie pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Jestem świeżo po lekturze i dlatego jeszcze raz zajrzałam, by przeczytać Twoją poruszającą recenzję. Nie potrafiłabym lepiej oddać istoty tego utworu. Wspaniała, ubogacająca proza! Z pewnością wrócę jeszcze kiedyś do niej. To jednak z takich nielicznych powieści, która potrafi jak drzazga utkwić w człowieku.

      Usuń
    3. ~ Wiedziałam, że książka ci się spodoba!!! To powieść dla nas:)
      Znalazłam ostatnio pasujące słowo: ALETOFOBIA - strach przed prawdą. Prawda, że przylega do powieści?

      Usuń
  9. Och, dziękuję... Prawda jest taka, że mnie ta książka zatrzymała na dłuższą chwilę i nie pozwalała przestać o niej myśleć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Ta książka powinna jak lawa przetoczyć się po blogosferze. Trudno zostać wobec niej obojętnym. Poza tym pięknie piszesz. Twoje pisanie+świetna książka - czego chcieć więcej? Długo będziemy czekać na następną dawkę literatury tej miary. Pozdrowienia z Puszczy Sandomierskiej:)

      Usuń

Komentarze mile widziane.