Dziś przedstawiam trzy książki jednego autora. Proszę państwa, oto Mateusz Wyrwich - politolog, dziennikarz, pisarz. Znany też z tego, że w 2011 roku odmówił (wraz z żoną) przyjęcia z rąk prezydenta Krzyża Kawalerskiego.
Nie honor nam przyjąć Krzyża Kawalerskiego od tego, który nie znalazł miejsca na Krzyż przed pałacem prezydenckim.
Gdyby spytać przeciętnego Polaka, z czym kojarzy mu się pojęcie "obozy koncentracyjne", z pewnością powiedziałby o drugiej wojnie i prawdopodobnie o Niemcach. Niewielu jest świadomych tego, że obozy prosperowały nadal. Jeszcze w czasie trwania wojny Sowieci przygotowali listy z nazwiskami tych, którzy byli potencjalnym zagrożeniem dla wprowadzanego ustroju. Masowe aresztowania, eksterminacja i ludobójstwo wymuszały ciągłość stosowania metod, w tym wykorzystania istniejących więzień, baraków i tworzenia nowych. Pierwsze transporty Akowców poszły na Wschód. Słuch o nich miał zaginąć. Pozostający w kraju mężczyźni mogli pójść do lasu lub byli wcielani do LWP. Skalę zjawiska pokazuje chociażby obława augustowska w 1945 roku, gdzie 43 tysiące sowieckich żołdaków "czyściło" teren z polskiej partyzantki. Co zrobić z taką liczbą schwytanych? Strzał w tył głowy lub tańsze - podrzynanie gardeł, jak w Trzebusce na Podkarpaciu. Pozostali trafiali masowo do obozów.
Kto dziś mówi o sowieckich obozach koncentracyjnych w Polsce? Lewica wstydzi się tych faktów. W latach 1944-1956 około miliona Polaków znalazło się w więzieniach lub obozach (liczba Polaków tuż po wojnie to 23 mln). To była likwidacja polskich elit i niepokornych. Ale nie tylko. Za kratki można było trafić za spekulację (np. sprzedaż kilku kg śliwek ze swego ogrodu), za przeglądanie zachodnich komiksów, za palenie cygar, za kolorowe skarpetki lub kurtki armii amerykańskiej, za leki z UNRRY bez lekarskiego potwierdzenia... Profilaktycznie też zamykano rodziny Akowców i trzymano ich jako zakładników. Dlaczego? Terror i złamanie Polakom kręgosłupa narodowej tożsamości. Z pewnością, ale był też plan trzyletni, który przewidywał uwięzienie ok. 25 tys.ludzi rocznie! Tak, wiemy wszyscy, że były plany gospodarcze, w tym 6-letni, który nie powiódłby się, gdyby nie tani robotnicy. Naprędce tworzono Obozy Pracy Więźniów, stąd ich mnogość na Śląsku, bo kopalnie, i na terenie COP. Że nie były to tylko obozy pracy, ale koncentracyjne, o tym mówią świadkowie Wyrwicha. O brutalnych śledztwach, o traktowaniu przez sadystycznych komendantów, o śmiertelności wśród więźniów... W późniejszych rozliczeniach liczbę ofiar niemieckich zawyżono, by zatuszować sowieckie zbrodnie. Narodowy spis przeprowadzono dopiero w 1950 roku, by ukryć ludobójstwo. Trudno oszacować liczbę obozów - było ich około 300, a 1200 z podobozami (jak np. Jaworzno - filia Auschwitz).
Według rozmówców największe zbrodnie były popełniane w Powiatowych Urzędach Bezpieczeństwa. Śmierć bez sądu! Bo zatrzymanego, który nie chciał mówić, wypuszczano za potrzebą, strzelano mu w plecy i wpisywano w papierach próbę ucieczki. To z tymi miejscami wiążą się wspomnienia "kobyłki Andersa", więziennych "skrzypiec", zrywania paznokci, solenia ran, wlewania terpentyny do nosa... Oprócz półmilionowej armii sowieckiej okupującej nasz kraj, oprawcami byli też polscy komuniści, dla których Kreml był stolicą. Wspomagali ich pospolici zomowcy czy ormowcy. Za obrzucanie obelgami i kamieniami partyzantów wiezionych z więzienia na salę rozpraw, przebranych dla zohydzenia w niemieckie mundury, nagradzani byli puszkami z UNRRY. Milczy komunistyczna historia.
Jeszcze krótka informacja dla tych, którzy - wbrew ostrzeżeniu! - przeczytają. Książka "Łagier Jaworzno. Z dziejów czerwonego terroru" traktuje najwięcej o obozach właśnie, z akcentem na sytuację młodzieży, która w tym obozie była poddawana eksperymentowi według doktryny Makarenki. Próba okazała się nieskuteczna, bo kwiat polskiej młodzieży nie poddał się odmóżdżającym zabiegom.
"W celi śmierci" mówią świadkowie historii, którzy żyli ze świadomością KS, zamienionej później na dożywocie. Ich los nie dopełnił się wyłącznie w celach. UB nigdy nie pozwolił zapomnieć...
"Ogłoszono mnie szaleńcem" to zbiór reportaży historycznych opartych na opowieściach ludzi, którzy walczyli z sowiecką okupacją w latach 1945-1989. Znajdziemy tu świadectwa z późniejszego okresu niż w poprzednich książkach, m.in. z czasu "Solidarności".
Wiedzę o autorze i jego książkach można poszerzyć, oglądając na YT pięć odcinków "Rozmów niedokończonych - Żołnierze Wyklęci", gdzie M.Wyrwich był gościem TV Trwam. W trakcie programu można posłuchać piosenki Lecha Makowieckiego, który wydał dwie płyty: "Katyń, 1940" i "Patriotyzm".
Zakończę słowami Autora:
Jestem przekonany, że wszystkim tym znanym i nieznanym ludziom należy się szacunek, i pamięć, i wielkie narodowe - Bóg zapłać.
PS
Wątki osobiste...
Książka Krzysztofa Szwagrzyka dokumentuje funkcjonowanie obozu w Jaworznie. Jest tam zdjęcie mojego Taty, który młodocianym już nie był, ale pracował w kopalni jako więzień OPW (Obóz Pracy Więźniów), gdy na mocy amnestii uzyskał skrócenie wyroku - polityczni z wysokimi wyrokami pozbawieni byli pracy.
Dziś mieszkam w innej części Polski, ale od tematu nie da się uciec. Mój blok budowali więźniowie OPW, bo rozkwitał Centralny Okręg Przemysłowy.
Więc niech nikt mnie nie przekonuje, że to było dawno temu, bo ściany mówią!
OdpowiedzUsuńTo dla Ciebie bolesne wspomnienia.
Dobrze, że o tym piszesz. Gdy się dowiedziałam kilka lat temu o tych obozach sowieckich otwarłam szeroko oczy ze zdumienia. W jak zakłamanym świecie żyłam przez mnóstwo lat.
Jeżeli chodzi o działalność UB w Powiatowych Urzędach to o tym słyszałam od swojej św.pamięci wujka, AK-owca , byłego partyzanta, który dwukrotnie był więziony. Raz w Nowym Sączu siedział a drugi raz w Brzesku. Wujek opowiadał kim byli UB-cy prowadzący przesłuchania i jak postępowali. A można tam było jak piszesz trafić za wszystko. Nawet, gdy żona spodobała się któremuś z UB mąż jej mógł trafić za kratki. To były okrutne czasy, czasy gdy władzę przejęli ludzie bez wykształcenia, nie mający żadnych kwalifikacji, wystarczyło by byli "ideowcami" a chętnych było wielu.
~ Prawda, że wciąż za mało na ten temat? Dlatego można kłamać na temat naszej historii ile wlezie, bo świadkowie odchodzą, a młodych to nie obchodzi, oni nie są "polityczni". Ostatnio w jednym z podręczników ukazała się informacja, że katastrofa smoleńska "zbliżyła" narody polski i rosyjski i poprawiła relacje! Tak oto na naszych oczach manipuluje się faktami.
UsuńTwoje wspomnienia stawiają cię w rzędzie tych, którzy wiedzą z pierwszej ręki, ale co zrobić, żeby uwierzyły "niewierne Tomaszki"? Nam to już nic, ale oni obudzą się za późno.
Bóg zapłać za piękną lekcję historii! Aż za gardło ściska, szczególnie wątek o Twoim ojcu... Dobrze, że o tym wspomniałaś.
OdpowiedzUsuńJestem wdzięczna za przybliżenie sylwetki M. Wyrwicha. Przyznam się, że o nim nie słyszałam i jestem zdzwiwiona, bo uważnie śledzę tę tematykę związaną z najnowszą historią. Bardzo chciałabym jego książki przeczytać, bo reportaże historyczne to jeden z moich ulubionych gatunków literackich. Może będą w bibliotece te tytuły.
~ Beatko, o książce "W celi śmierci" wspominała Ala, więc wyciągnęłam Wyrwicha z zasłoniętego rzędu do przodu. "Łagier Jaworzno" mam od dawna właśnie ze względów rodzinnych. Skoro o autorze cicho, to znaczy, że czytać trzeba. Prześwietliłam biografię (a jakże!)i wyszło, że trzeba podać dalej:)
UsuńGdy zaczęłam szukać wiadomości o obozach, to okazało się, że jako nastolatka chodziłam na dyskoteki do budynku, który też był zamieszkiwany przez więźniów! O naszych mieszkaniach w bloku ciągle ktoś z lekceważeniem mówił (malarze, płytkarze...), że partactwo, ściany krzywe, niedoróbki, bo wiadomo - więźniowie... Gdy pytam, czy wie, jacy to więźniowie, milknie. A dziś czuję, że dotykali tych ścian i myśleli może o dziewczynie, o mamie, o ulubionej jabłonce czy rzece...
A Szwagrzyk jest moim oczkiem w głowie. Czekam, co jeszcze dobrego zrobi, żeby przypomnieć, ocalić...
Tytuły powinny być dostępne, bo dwie z podanych książek wydał Rytm w 2012 roku. Poczekaj do krakowskich Targów Książki w październiku. Wydawnictwo ma piękną ofertę poświęconą Żołnierzom Wyklętym:)
Przeczytałam ten artykuł bez odrywania się od niego, na jednym wdechu, chyba nawet bez mrugania. Poruszane tu są tak ważne, tak bolesne sprawy. Obóz w Jaworznie, to kilkadziesiąt km ode mnie, a tak niewiele o tym wiem! Książkę zamówię - muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuń~ Cieszę się, że rozgryzamy nasze "małe ojczyzny". Dla mnie szperanie w sieci i odkrycia dotyczące mojego miasta też były szokujące.
UsuńZ zakupem książki o Jaworznie pewnie będzie najtrudniej, bo wydana była kilka lat wcześniej. Może "Rytm" pójdzie za ciosem i wyda podobnie jak dwie omawiane. Trzymam kciuki, bo warto czekać. Nie dla przyjemności, ale z poczucia obowiązku wobec Nich.
kazali i każą dalej nam celebrować dzień pabiedy
OdpowiedzUsuńpytam czyjego zwycięstwa bo na pewno nie Polski i Polaków ...
z szacunkiem
wielkim
z nutą zadumy
boleści złości
Braszka
~ Kazali i każą, bo ci sami przy władzy. Robią wszystko, byśmy zapomnieli. Internet psuje im samopoczucie;)
UsuńPozdrawiam majowo:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń~ Masz rację we wszystkim. Czytałam ostatnio ks.Józefa Sanaka "Gorszy niż bandyta. Kapłan w stalinowskim więzieniu (1950-1955)". Już nawet tu nie wspominałam, bo niektórzy pomyślą, że wariatka jakaś - maj, pachnie świat, a ta w celach śmierci siedzi, karcerach i wyjść nie może; masochistka jakaś;)
UsuńCo do zachowania się po takich przeżyciach, to można było zamknąć się w skorupce, milczeć (jak mój Ojciec - uciekł w świat książek) albo działać i głośno mówić (jak jego siostra - należała do "Jaworzniaków", jeździła na spotkania, odsłanianie tablic pamiątkowych itp.). Nie dziwię się niczemu. Sama nie wiem, czy byłabym w stanie odpowiedzieć na apel AK i walczyć dalej, gdy serce młodego człowieka rwie się do wolności, do rodziny...
A co do karnych kompanii, to Tata do takiej właśnie trafił po warunkowym zwolnieniu. Zakończył odsiadkę w Jelczu.
Milczenie o ważnych książkach i ich twórcach to już norma w naszym kraju. Komu ma na tym zależeć?
Postaram się zainteresować twórczością Mateusza Wyrwicha. Najprawdopodobniej zacznę od ,,Ogłoszono mnie szaleńcem".
OdpowiedzUsuń~ Nazwisko warto zapamiętać, a wybrana przez ciebie książka nieco mniej obciąża odczucia.
UsuńDo Wyrwicha nikt mnie już przekonywać nie musi:) Wystarczyło,że zajrzałam na blog Alicji, a teraz czekam na przesyłkę. Boję się tej lektury, bo serce strasznie boli już na samą myśl o tym, jakich spraw dotyczy.
OdpowiedzUsuńCiągle też myślę o "chichocie historii". Kiedy nie można było dotrzeć do wiedzy o powojennej rzeczywistości, zainteresowanych tematem było bardzo wielu, a teraz kogo to obchodzi?... Tłucze mi się po głowie wypowiedź profesora Andrzeja Nowaka,że "ukradziono nam nasze dzieci". Jakoś tak mi się markotno zrobiło...
~ "Ukradziono nam nasze dzieci" - niesamowicie trafne! Modne ostatnio tworzenie chybapolaków, odrywanie od korzeni, lans nowoczesnego patriotyzmu w kolorze różowym... - budzą moje niezrozumienie i opór.
UsuńTę literaturę trzeba czytać, choć boli, ale wszystko, co ważne, takie.
Jak nie my, to kto? Kto, gdzie i kiedy będzie o tym mówił?