DOM Z PAPIERU



sobota, 11 lutego 2012

Zima jest porą lalek

Zima jest porą lalek. Zamknięci w czterech ścianach naszych domów, zmarznięci, okutani w szale, chowamy się do środka siebie. Zagrypieni, bladzi i bezbronni - stajemy się lalkopodobni. [s.157]

Oto Roma Ligocka. Nie ukrywam, że do tej pory książki autorki obchodziłam szerokim łukiem. Nie dlatego, że złe, nie. Uważam, że holocaust ma ogromną obudowę literacką i czuję jej przesyt.  Gdyby tak w lustrzanym odbiciu znaleźć cierpienia Polaków pod okupacją, rzezie na Wołyniu czy prawdziwe losy zaplutych karłów reakcji, byłabym szczęśliwa, że dziejowej sprawiedliwości stało się zadość.

Ale jest spotkanie DKK i jest książka Czułość i obojętność. Przeczytałam z ciekawością. Kolejne rozdziały to odpowiedzi na pytania znane z kwestionariusza Prousta. Zwyczajne i niezwykłe, przybliżające nas do autora i nie. Ulubiona potrawa? Fiołki czy róże? Kolor? Zaleta i wada? Co lubisz u kobiety? Co u mężczyzny? Jak chciałbyś umrzeć?... Niektóre teksty były wcześniej drukowane w miesięczniku Pani, inne powstały dla potrzeb niniejszego wydania. Jaki obraz autorki się wyłania?
Wydaje mi się, że to kobieta nadzwyczaj wrażliwa i samotna. Podejmuje z czytelnikiem grę słowami. Rozplątuje poplątane odpowiedzi, rozmawiając sama ze sobą. Przywołuje we wspomnieniach postacie, których nie ocaliła od zapomnienia w poprzednich książkach. Pokazuje nam swoje różne oblicza. Raz jest lalkomaniakiem, raz siostrą miłosierdzia opiekującą się odchodzącym gejem, by potem stać się mamą gotującą wspaniały polsko-żydowski rosół, a innym razem hodowcą białych róż. Zawsze jednak jest człowiekiem. Chwilami bardzo nieszczęśliwym. Jako pisarka porusza się swobodnie na pograniczu literatury i życia, zdając sobie sprawę z tego, że w momencie zniknięcia literatury zostanie tylko bełkot. Ach, być Anną Kareniną lub Nataszą Rostową! (dlaczego nieszczęśliwą? - myślę). Uchyla rąbka rozmigotanego życia (jakie piękne określenie!), gdzie niedookreślona rzeczywistość zanurza się w marzeniach. Kim być? Może drzewem, które nie tęskni, ma korzenie, nie daje się łatwo przesadzić ani ściąć? Czasem chowa się w spokojny, niezniszczalny i przewidywalny świat Agaty Christie. Innym razem zaraża się ludzkimi zmartwieniami i marnuje czas na bezużyteczne użeranie się z losem. Wszak empatia w dzisiejszych czasach to wada czy zaleta?
Niestety, zakrada się i codzienność. Rozdzialiki przemawiają z nierówną siłą. Np. Podsłuchanych rozmów mogłoby nie być. Niczego nie wnoszą, są podane innym językiem. Podsumowując - to udana próba literacka - a wartość książki podnoszą subtelne szkice postaci rozsypane wśród tekstów. Roma Ligocka jako malarka też bardzo mi się podoba.

I oto dlaczego biorę udział w spotkaniach Dyskusyjnego Klubu Książki. Moje czytelnicze wybory wpychają mnie w utarte koleiny, a książki "zadane" - jak nazywam te klubowe - pozwalają sięgnąć po inną literaturę i poznać autorów, których bym sama nie wybrała. Robi się ciekawiej i bardziej kolorowo w moim literackim światku.

Lektury tygodnia

Oto jak spędziłam tydzień.
Przebudzenie A. de Mello czytam wielokrotnie, by inaczej popatrzeć na spotkanych ludzi i zdarzenia z ich udziałem. Otrząsnąć się, wzmocnić, bronić się. Trzeba mi było tu i teraz.

Noce i dnie mojego życia J.Antczaka - jakże się rozczarowałam! Reżyser zaczął wspomnienia od łódzkiej filmówki, prześlizgnął się po filmowych Nocach i dniach, potem opisał perypetie wyjazdowe. Barańskiej tam prawie nie ma. Są za to laudacje na miarę Oskarów - dla aktorów i filmowców. Są próby rozgrywek w środowisku. Oj, szkoda. A przecież Barbara Niechcic to ja. Najpierw pensja i marzenia. Potem zamążpójście. Wieś, dzieci, praca, zero kultury i kontaktów towarzyskich. Histeryczne duszności i płacz rozrywajacy piersi. Mężowe chcenia i jej niechcenia. Wieczna tęsknota za miłością, a tu trzeba ziemniaki obierać. Troska o dzieci, byt i uciekające życie. I samotność. Miłość, a może bezmiłość? Taki piękny film, a główna aktorka potraktowana marginalnie! W jakim stopniu utożsamiała się z rolą? Czy wygrała tą rolą pozycję w świecie czy dostała się do szufladki? Czy żałuje wyjazdu z Polski? Tysiąc pytań bez odpowiedzi...

Miłosz. Biografia A.Franaszka - cegła z biblioteki. Mnóstwo zdziwień! Bałam się, że to będzie laurka wystawiona z okazji Roku Miłosza, jednak chylę głowę - za  ogrom pracy autora i styl pisania - podziwiam. Księgę  kupić muszę, by popracować nad nią z ołówkiem w ręku i poświęcić jej więcej czasu. Wtedy będę w stanie napisać recenzję. Oto dlaczego nie cierpię bibliotek.

Czułość i obojętność, Roma Ligocka - Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009
Wszystkie cytaty pochodzą z tej książki. Zdjęcie autorki wykonane na Targach Książki w Krakowie (2011).

14 komentarzy:

  1. A w mojej książeczce lalka siedziała na obitym aksamitem krześle. Miała pomalowaną buzię i wyglądała na dekadencką zabawkę XX wieku - tak napisała Agatha Christie:)
    Niewiele czytałam pani Ligockiej: "Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku" i niektóre felietony z "Pani". Nie ciągnie mnie do jej pisania, ale i nie odpycha, po prostu - nie spotykamy się zbyt często. Masz rację, pisząc, iż DKK czasami każe nam sięgnąć po książkę, z którą nam nie po drodze, ale i tak po przeczytaniu czasami dostrzeżemy w niej coś bliskiego.
    Pozdrawiam w to mroźne popołudnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Uważam, że holocaust ma ogromną obudowę literacką i czuję jej przesyt. Gdyby tak w lustrzanym odbiciu znaleźć cierpienia Polaków pod okupacją, rzezie na Wołyniu czy prawdziwe losy zaplutych karłów reakcji, byłabym szczęśliwa, że dziejowej sprawiedliwości stało się zadość." => Zgadzam się z tym fragmentem w 100 proc. Niektórzy twórcy próbują podejmować te tematy (np. rewelacyjna "Róża"), ale to wciąż za mało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam przesyt jeśli chodzi o holocaust; "chowamy się do środka siebie" - świetne i takie prawdziwe. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ Nutto, czyli zbieżność tematów u autorek i to przywołanych.:)
    Słyszałam dużo pochwał, ale ta próbka literacka mi wystarczy, by mieć własne zdanie. Dobre, ale znam lepsze. Ciepło pozdrowień na czasie, bo noc atakuje temperaturą minus 24. A wyszłam przed chwilą do kiosku i zamknięty "z powodu wysokich temperatur". Chyba termometr mi się zbiesił. Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~ Karolino, witaj w progach papierowego domu. Bałam się akurat o to zdanie, bo w przypadku zbierania pochlebnych opinii i jednej pod prąd, mogłabym się spodziewać innych reakcji. Nauczyłam się po roku blogowania, że w kontrowersyjnych sprawach nie zabieram głosu u innych, ale u siebie piszę "od siebie". Miło, że nie jestem odosobniona w swoich poglądach. Widziałam zapowiedzi "Róży" i już boję się okrucieństwa, ale chyba trzeba będzie obejrzeć. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Bibliofilko, tematykę holocaustu spotykam nawet tam, gdzie bym się nie spodziewała. Biorę lekką książkę, niwinną, a tu cios. Nie neguję ogromu cierpienia, ale te proporcje!
    W tej książce - echa wojny są, ale wyciszone.
    W czasie zimy mogłabym być lalką, niedźwiedziem, borsukiem, jeżem, bocianem itd., itd. Byle do marca:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam większość (a może wszystkie) książki pani Romy. Z początku nie mogłam zrozumieć ciągłego wracania do tego "samego" tematu. Wydawało mi się, że już wystarczy, że ile można, że trzeba dalej żyć. Dopiero przeczytawszy Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku zrozumiałam, że taka przeszłość determinuje całe życie, że być może i chciałaby pisać o czymś innym, ale nie potrafi, nie może. Ja lubię jej książki za tę wrażliwość i poetyczność, a czasami za przyziemność. Co do filmu Róża - recenzja na zaprzyjaźnionym blogu http://babkafilmowa.blogspot.com/2012/02/roza-rez-w-smarzowski.html Po jej przeczytaniu nie wiem, czy mam ochotę wybrać się na ten film. Dziękuję za opinię na temat książki Antczaka. Też oczekiwałabym od niej więcej opowieści na temat Nocy i dni.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Gosiu - wojna, śmierć, zagłada rodziny - odciskają się piętnem i to widać w utworach. Dokładnie jak piszesz. Chociaż tu ledwie echa wojny, a rzecz o teraźniejszości.
    "Róży" już się boję. Łatwiej znoszę obraz wyobrażony sobie pod wpływem lektury niż podany przez reżysera.
    Czekam na promyki słońca, które z zziębniętej lalki przeistoczą mnie znów w ludzką istotę. Ciepełko ślę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam żadnej z książek Ligockiej. Może kiedyś przełamię swój opór, który wynika prawdopodobnie z tego, że tak jak Ty czuję przesyt w związku z ogromną ilością książek i filmów na temat Holocaustu... A przecież nie unikam tematów martyrologicznych. Wczoraj skończyłam czytać historię o Pileckim. Niebawem się podzielę refleksjami.
    Spodobał mi się cytat o lalkopodobnych:) Obawiam się, że też jestem jedną z takich postaci wskutek siarczystej zimy. Ciepełka życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ Beatko, witaj w ten mroźny wieczór. Oby ostatni taki srogi. Myślałam, że tylko ja wyczuwam nadmiar pewnej tematyki na rynku. Jednak tę książkę można spokojnie wieczorem poczytać.
    Ciekawa jestem, jak Włoch poradził sobie z naszym bohaterem i pewnie - szerzej - z polską historią. Będę wypatrywać. Ciepło, cieplutko pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hey, Bogusiu:)
    Buziaka za słowa o Niechcicowej!
    Ja ją uwielbiam. Choć wiem, że irytuje.

    Też z niej jestem utkana.
    Lubię Barbarę literacką i tę filmową, z cudną Barańską.

    Co do książek:
    1) Szkoda, że Antczak skręcił nie w tą uliczkę.
    2) De Mello! mam sentyment. A teraz podczytuję książki Macieja Bennewicza, wspaniałego coacha, który na swym blogu nieraz się na De Mello powołuje. (adres, gdybyś chciała, znajdziesz u mnie w blogosferze).
    3) Ligocka - nie czytam wszystkiego, ale "Tylko ja sama" pozwoliła mi zawrzeć znajomość, którą cenię.
    4) A Franaszek budzi szacun, ale przeraża objętością. Przeraża tylko słabeuszy, ale tymczasem jestem w tej grupie.
    Pa.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ Tamaryszku, tak się cieszę, że nasze czytania znalazły tyle punktów wspólnych! Moja miłość do Barbary mimo upływu lat nie maleje, a wręcz przeciwnie. Przekopałam się dla niej przez tomiszcza "Dzienników" Dąbrowskiej, a każda powtórka w tvp przykuwa mnie do fotela.:)Franaszkiem byłam zaskoczona, ale akcje Miłosza poleciały w dół. Chyba autor biografii nie takiego efektu oczekiwał. Zapraszam do klubu mniejszościowego:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Bogusiu- odnośnie książki p. Rolickiego. Jeśli chciałabyś napisać do wydawnictwa w kwestii egzemplarza recenzenckiego, to dysponuję namiarem. Napisałabym maila, ale nigdzie go nie ujawniasz, a zFB różnie bywa...

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ Witaj, Izuś. Może faktycznie wystawię adres. Boję się spamów, ale czasem potrzeba. Dziękuję za zainteresowanie. Unikałam do tej pory współpracy z wydawnictwami, żeby zachować możliwość (i obiektywność) pisania tylko o dobrych książkach. Jeszcze śledzę blogową dyskusję o tej współpracy i utwierdzam się w przekonaniu, że słusznie robię, chowając się w swojej skorupce. Jednak książka dobra i chętnie skorzystam z Twojej pomocy. Mój adres: ksiazkowiec@poczta.fm
    Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam prawie wiosennie:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.