DOM Z PAPIERU



piątek, 30 grudnia 2011

Karpowicza portret wielokrotny

Joanna Roszak W cztery strony naraz. Portrety Karpowicza

Co sądzić o człowieku, o którym mówią: ostatni poeta niemożliwy, marzyciel z czwartego wymiaru, ekstremista awangardy, poeta najdziwniejszy z dziwnych, Wielki Syntetyk języka, Einstein poezji, poeta osobisty, samotnik z Oak Park, Tymek odwrotny...

Nic, tylko siąść i czytać.
Otwieram tom Joanny Roszak, składający się z rozmów i wspomnień o Tymoteuszu Karpowiczu. Wyłaniający się bohater jest skomplikowany, jakby niedzisiejszy.  Interlokutorzy zafascynowani poetą zgadzają się, że był wrażliwy i uczuciowy, perfekcyjny i heroiczny, uparty i niezależny, surowy, ale sprawiedliwy, nigdy się nie mizdrzył... Podkreślają atrybuty przyjaźni, jakimi niewątpliwie były pasjonująca przygoda intelektualna i głębokie zaangażowanie emocjonalne.
Najpierw jednak chłonę a, b, c...

Urodził się w 1921 roku w Zielonej koło Wilna. Nie ukrywał nigdy chłopskiego pochodzenia. Wcześnie przejął trud utrzymania rodziny. Trud podwójny, bo chłopiec pozbawiony lewej ręki, uczył się sprawnie posługiwać narzędziami.  Litewski chłop, który ze wszystkim da sobie radę - śmiał się wielokrotnie.        W przyszłości sam urządzał kolejne domy i ogrody. Stały się one obszarami eksperymentów i doświadczeń, jednocześnie będąc dowodami na pokonywanie własnych słabości.
Samouk wysoko postawił sobie poprzeczkę. Po wojnie na krótko zatrzymał się w Szczecinie, później wybrał Wrocław. Tu przeżywa złote lata. Praca na uczelni, entuzjastyczne recenzje pierwszych tomików. Ambitny, oczytany asystent, piszący godne uwagi wiersze - mówią. W redakcji "Odry" zasiada niczym Jan Chrzciciel - promuje najmłodszych, wprowadza ich do cechu. Oceniał, pomagał, drukował. Jego ślady widać w twórczości K.Miłobędzkiej, S.Barańczaka. Rafał Wojaczek złożył mu hołd dedykacją - Mistrzowi słowa polskiego. Będą o nich mówić "karpowiczątka". Był reżyserem naszej świadomości - stwierdzi po latach jeden z poetów. Uczył, jak postępować z językiem. Zwracał uwagę na środki wyrazu, przede wszystkim na słowo. Mówił własnym tonem, nie wyrażał gromadnych doświadczeń. Jego twórcze przykazanie brzmi: Nie piszemy dla kogoś. Piszemy dla siebie! Tylko dla siebie. Wtedy dopiero jesteśmy wolni. Definiując poezję, chętnie przytaczał słowa Carla Sandburga: Poezja to dziennik życia zwierząt morskich, które chodzą po ziemi, a chciałyby latać. Jak wiele te słowa zdradzają! I próbka jego poezji:

Ominąłem język ojczysty
W wieży Babel
wymieniłem rzecz czarnoleską
na syntezę mowy

I jego credo: Bez odnowy języka nie da się odnowić wyobraźni poetyckiej. Zaliczany jest do grona poetów lingwistów, choć sam bardzo nie lubił tego zaszufladkowania.

To jednak nie koniec jego życiopisania. W 1972 roku ukazuje się kontrowersyjne Odwrócone światło; chwilę potem Poezja niemożliwa - rzecz o Leśmianie; dramaty zebrane. Trudne, inne, niezrozumiałe? Teraz mówią o nim: intelektualny poeta nie ma nic do powiedzenia!; wielkie rozczarowanie; w Polsce zrobił, co mógł, więc ucieka przed niespełnieniem. Zapętlił się życiowo i artystycznie...

Karpowicz wybiera Amerykę i los Norwidowy. Odtąd swoje życie będzie stylizował na dolę autora Vade-mecum. Będzie szył ten los z niezrozumienia, odrzucenia, wygnania, poszukiwania. Jednak żył, tak jak chciał. Pisał dla siebie, do szuflady (jak Norwid). Jego jedyną ojczyzną stały się hermetyczne, poetyckie eksperymenty (to znów mit Norwida).
Zaczyna się trudny, ale jakże barwny amerykański okres. Praca na uniwersytecie, działalność na niwie kulturalnej. Tu - chyba najważniejsze - międzynarodowe konferencje, a rolach głównych: Norwid oczywiście, ukochany Leśmian i Przyboś.
A w życiu prywatnym? Nasz poeta do końca kreował jedność swojego życia i dzieła. Całe swoje życie przerabiał na kształt poetycki - napisał o Przybosiu, ale i o sobie przecież. Zatem okopał się w swojej intelektualnej twierdzy. I to dosłownie. Świadomie budował Okopy Świętej Trójcy. Pierwszy wał stanowił tańczący płot, po przekroczeniu którego goście musieli przedzierać się przez malinowy chruśniak. Drugi system obrony to ściany domu, niewpuszczające do środka światła. Trzecim elementem systemu samoobrony były legendarne fiszki - zapisy, papiery, wycinki... Cały świat tekstów. A wokół kartoteki ściany obudowane półkami z ośmioma tysiącami książek, z których każda była dla właściciela rozbudowaną fiszką.  Żył wśród cytatów. Czego dotknął, zamieniał w literaturę. Bał się postawienia kropki i właściwie wydał za namową przyjaciół już tylko jeden tomik poetycki Słoje zadrzewne (w finale Nike przegrał z poezją Różewicza). W domu w Dębowym Parku mieszkał z Marylką - szarą myszką, która pewnie dobrze czuła się w cieniu wielkiego męża, nie absorbując sobą otoczenia. Po jej śmierci już tylko trwał. Przeżył ją o rok. Przyjaciele opisują jego wygląd w ostatnich dniach: Ma teraz długie, siwe włosy i brodę, nie myje się i nie sprząta. Wygląda jak Norwid.

Mam wrażenie, że poeta nie powiedział jeszcze wszystkiego. Norwidowy los to również czekanie na późnego wnuka, odbiorcę, dla którego jego wiersze kiedyś okażą się olśnieniem. Warto przywrócić Karpowicza czytelnikom.

Zafascynował mnie ten poeta i człowiek. Co może zadziwić? Podobał mi się coraz bardziej w miarę upływu lat - że kochał i cenił tych samych poetów, że potrafił żyć po swojemu, że dążył do absolutu, że był erudytą, że  cenił słowa jako wartości... Oj, dużo tego.  Tak wiele, że zamówiłam książkę Spychalskiego i Szody Mówi Karpowicz. Będę chciała dotrzeć do poezji. Z okazji 90. urodzin w grudniu ukazał się pierwszy tom utworów wybranych.




Wszystko to dzięki Kasi - mojemu dobremu duchowi z Irlandii - która zabawiła się ze mną w mikołajki. Zgodnie z przewidywaniami był to jedyny książkowy prezent pod choinką. Właściwie to podwójny, bo zawitał też do mnie Krzysztof Kotowski, jakiego nie znacie. Bardzo liryczny. Przesyłka okraszona pięknymi, ciepłymi słowami, które wędrują do raptularza jako zakładka. Kasiu, dziękuję:)))


Wszystkie cytaty pochodzą z książki lub dołączonego filmu: Joanna Roszak, W cztery strony naraz. Portrety Karpowicza, Biuro Literackie, Wrocław 2010

11 komentarzy:

  1. Tak się cieszę, że dotarła, że sprawiła radość. A słowa jak najbardziej zasłużone :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ Kasieńko, jak nie kochać poezji? A sama książka - rarytas. Co otworzyłam rozdział, wysypywały się perełki. Wszak wypowiadali się poeci, a ci język mają szczególny. Bałam się pisać zbyt entuzjastycznie, żeby przesyłka nie musiała wracać na Zieloną Wyspę (żartowałam!). Jeszcze raz dziękuję i muszę zacząć maglować polskiego Mikołaja, żeby za rok się lepiej spisał. Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja także cieszę się, że książka sprawiła ci tyle radości. Nie będę się silić na mądry komentarz, bo nie znam się ani na poezji ani na twórczości Kasprowicza (wstyd). Życzę w Nowym Roku wielu takich pięknych wzruszeń czytelniczych, a także podróżniczych.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ Gosieńko, też nie znałam twórczości Karpowicza. Nawet zajrzałam do podręczników z liceum i pada tylko jego nazwisko, bez śladu wiersza. Zatem skąd znać? Po filmie i lekturze książki zafascynował mnie głównie jako człowiek. Za życzenia dziękuję i wzajemnie szczęśliwości życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z czytaniem poezji w ostatnich latach u mnie krucho ( sięgnęłam jedynie po Szymborską i ks. Twardowskiego ). Może jednym z moich czytelniczych postanowień na przyszły rok powinno być częstsze czytanie poezji ? W Nowym Roku życzę spełnienia marzeń tych życiowych i tych czytelniczych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już same określenia Karpowicza, które zacytowałaś bardzo zachęcają do poznania jego twórczości, kapitalne! Najbardziej mi się podoba "Tymek odwrotny". :) Świetne. Ja też czasami jestem odwrotna. :)
    Mam nadzieję, że wiele moli książkowych w postanowieniach noworocznych uwzględni czytanie poezji. Przynajmniej podczytywanie. Naprawdę warto i cieszę się, że tak pięknie o tym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~ Ronjo, z poezją to chyba u wszystkich tak. Niby jej potrzebujemy, a chętniej sięgamy po powieści. Zatem postanowienie jak najbardziej do realizacji. Jeszcze starorocznie pozdrawiam i nowych pragnień w zestawie z ich realizacją życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Lirael, cieszę się bardzo, że jest odzew, bo poezji generalnie się nie czyta. Karpowicz mnie ujął właśnie swoją indywidualnością i innością. Tak żyć pod prąd! Mnóstwo szczegółów było w książce, nie chciałam nudzić, ale on cenił tych samych twórców, co ja! Pięknie opisane są starania na rzecz ruchu kulturalnego wśród Polonii, np. konferencje dofinansowywał ze swojej kieszeni. Wtedy też współpracował z nim Stan Borys i nagrywał płytę do wierszy Norwida... Oj, dużo by pisać. Jeśli wpadnie Ci gdzieś w oko, nie przechodź obojętnie. Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mirosław Spychalski pisze...
    Szanowna Pani, ze wzruszeniem przeczytałem Pani wpis o Tymoteuszu Karpowiczu.Pozwalam sobie dać do niego link na stronie poświęconej TK jaką założyłem na facebooku. Gdyby miała Pani kłopot z dotarciem do Mówi Karpowicz, to służę pomocą. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo dobrego w Nowym Roku. Mirosław Spychalski

    OdpowiedzUsuń
  11. ~ Pan Spychalski:)
    To ja jestem bardzo wzruszona, że mnie Pan znalazł w takim blogowym gąszczu. Recenzowałam z potrzeby serca, bo z zasady nie piszę o książkach, które mi się nie podobają. Właściwie mi żal, że Karpowicz jako poeta jest tak mało znany. Aż zajrzałam do podręczników z literatury i jest tylko wymieniony z nazwiska obok lingwistów i niezmiennie podaje się jako reprezentatywne wiersze Białoszewskiego.
    Jednak przede wszystkim spodobał mi się jako człowiek i moje zainteresowanie nim wzrosło w momencie, gdy w Polsce właściwie się od niego odwrócono. Fragmenty wywiadu w domu w Oak Park i wypowiedzi Karpowicza na temat życiopisania zapierają dech w piersiach! Cudownie, że Panowie się tym tematem zajęliście i wyrwaliście z niepamięci. Książkę zamówiłam w "Biurze Literackim" i mam nadzieję, że dotrze. Jeśli nie, to będę pukać do wskazanych drzwi. Z przyjemnością szukam strony na FB, bo spotkania z Tymkiem odwróconym nie zamierzam na tej notce zakończyć. Jeszcze raz dziękuję za odwiedziny w papierowym domu i takich odkryć w przyszłości życzę jak najwięcej.:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.