O nie! Ona jest cała moja. Bo o mnie i innych dojrzałych kobietach.
Sonia Raduńska Solo
Jesteśmy jak śliwki węgierki wiszące na drzewie w październiku; trochę już podmarznięte, zmarszczone, ale najsłodsze i gęste od treści.
Przeczyta to jakaś małolata żądna sensacji albo singiel zwabiony tytułem i zawiodą się. Egzaltowana, ekshibicjonistyczna, nademocjonalna! - zaczną utyskiwać, a potem napiszą niepochlebne recenzje. A ta książka na nie nie zasługuje. Wyjątkowo! Dlatego powinna trafić wyłącznie w dobre ręce! Zauroczonych Białymi zeszytami Soni Raduńskiej (Jolanty Włoch) nie trzeba przekonywać, bo to dalszy ciąg dziennika Soni. Nasza Sonia - psycholog, była żona, matka dorosłych już dzieci, a przede wszystkim kobieta - snuje opowieść o radości ze zwyczajności życia. Gdzie przynależne miejsce mają pies i kot, gdzie bez pośpiechu można sączyć martini i gapić się na morze bez poczucia zmarnowanego czasu. Łaska bezmyślności i bezcelowości. Zachwyca poetycka proza i czytać bez ołówka się nie da. Może parę wyimków? Proszę.
Obudziłam się szczęśliwa tym najprostszym, pierwotnym gatunkiem szczęścia, które wymaga tylko świadomości istnienia.[...]Naoddychałam się, nauśmiechałam, pozwoliłam rozpuścić się napięciom w mięśniach.
Przekwitam. Więc to już. A kiedy patrzę na swoje zdjęcia z Grecji, widzę dziewczynę. Widać, że nie smarkatą, widać, że dorosłą, ale doprawdy nieminioną. Grecja była w samą porę. Zwieńczenie pełni. Teraz księżyca ubywa.
Mniej pracować, mniej kupować, wydawać mniej, za to rozważniej. Więcej odpoczywać, spacerować, spotykać się, przyjaźnić, kochać, zagapiać, lenić się, ślamazarzyć, bawić się ze zwierzętami, rozmawiać z nieklientami, BYĆ!
I jest wybór: albo napiszę ponurą prawdę, albo będę dzielnie łgać. A materia, utkana na mój przyodziewek z dzielności i pogody, poprzecierała się i przez dziury prześwituje zmęczenie, zwątpienie, smutek. Raptem pojedynczość boli i raczej pachnie bezmiłością i opuszczeniem niż wolnością.
Czas strat i egzaminu dla mnie: czy dojrzałam do ich przyjmowania. Strata Psa i Kotki. Strata młodości, szczupłości, zwinnego - bezbolesnego, gładkiego - ciała.[..] Przyjmuję wszystko łagodnie. Tylko obszar za mostkiem cięższy, ciaśniejszy.
Oswaja śmierć. Gdy żegna kolejnych bliskich, zastanawia się, czy będąc w szpitalu, chciałaby znać prawdę o zbliżającym się końcu. Tak. Jednym ludziom powiem "przepraszam", innym "dziękuję". I posprzątam na biurku. Przytacza słowa Astrid Lindgren: Trzeba żyć tak, żeby się przyzwyczaić do śmierci. Tak myślę tra la la. I te ostatnie "tra la la" są esencją!
Dużo mówi o samotności, z którą staje twarzą w twarz. Zna prawdę. Zamyka ją w metaforze: Chłodna nagość niedzielnej samotności.
Nie boi się marzyć, ale gdy po występie powiedziała do Tancerza Tanga, że świetnie tańczy, ten odpowiedział, że jego mamie się nie podoba. Głupie młode serce! Tragizm przemijającej kobiecości.
Mówi o sobie: Moja dusza inaczej wyobraża mnie sobie i nie umie rozpoznać się wśród tych zmarszczek. Jakim intymnym zajęciem jest oglądanie własnych fotografii, zwłaszcza tych najnowszych...
Bogactwo tej książki to również mnogość cytatów i odniesień. Raduńska szuka swoich zdań u innych, przeplata cudze i swoje przemyślenia. W innych książkach złościłam się, że są wypełniaczami, tutaj - pasują i tworzą harmonijną kompozycję. Nie wszystkie przywołane głosy są przeze mnie uznawane za autorytety (przyznaję), ale słucham ulubionych: Holoubka, Kondrata, Myśliwskiego, Mertona, Osieckiej, Maraia... Tekst upstrzony jest także rzucanymi tu i tam cudnymi miniaturkami haiku. Nie brakuje wypowiedzi o książkach i czytaniu w ogóle. Tu głos zabierają Eco, Fadiman, Miller... Czy przyszło Wam np. do głowy, że książka ma ciało? Ciało, które chce być dotykane, pieszczone, głaskane, ma nie tylko czytelnik. Ciało ma także książka. Co na to miłośnicy audiobooków i innych tworów książkopodobnych?
Albo archetyp - DOM - zdefiniowany na nowo. Dom to miejsce, w którym trzyma się książki.
Autorka zadaje fundamentalne pytania dotyczące egzystencji, ale również zastanawia się, jaka poru roku panuje w niebie? Też uważam, że lato jest darem nieba i ziemi, a jesień to pora roku od macochy. Szare wilki - pyszne określenie listopadowego stanu duszy.
Czy jest coś, co mi się w książce nie podoba? Owszem. Praktyki buddyjskie. Hasła pacyfistyczne. Wojna iracko-amerykańska, która rozrywa snutą liryczną pajęczynę...
Jednak zwycięża myśl: NIE PĘDŹ. BĄDŹ. Tylko tyle. Aż tyle.
A nie mówiłam, że to nie jest książka dla Was?
Sonia Raduńska, Solo, Wydawnictwo Dobra Literatura, Słupsk 2011 - wszystkie cytaty pochodzą z tej książki.
Książka daje początek "Serii z różą".
Mhm,podoba mi się!;)
OdpowiedzUsuń~ Witaj w papierowym domu, Miravelle. Mnie książka baaaaardzo się podoba, ale tak na wszelki wypadek, to przestrzegam.:)
OdpowiedzUsuńPrezentuje się nader ciekawie- cytaty, istna poezja :)
OdpowiedzUsuń~ Kasiu, cała książka taka, proza zaplątana w poezję. Niektórzy to lubią, tym polecam.:)
OdpowiedzUsuńŚliwki węgierki...Najlepsze. Niech się chowają gładziutkie renklody.
OdpowiedzUsuńO przemijaniu pisać pięknie to sztuka. Banały depczą po piętach i smuteczki różne są pod skórą. Raduńskiej nie znam. czy to autorka jest psychologiem, czy postać? Z sympatią o niej myślę, poddaję się Twojej sugestii.
Chociaż ja ostrożnie podchodzę do kobiecych kręgów, do nasiąkania kobiecością wiedźmowatą, wspieraną przez inne kobiety etc.
Trochę się przełamuję, bo jednak wiedźma (ta, która wie) to ciekawa alternatywa na przyszłość. Ale bronię się przed nazbyt babskim spojrzeniem.
Ale tu chyba jest ok.
Dlatego, Bogusiu, mam ochotę Ci podkraść tę zawłaszczoną Sonię solo.
Pozdrawiam:)
~ Tamaryszku, książka siedzi we mnie głęboko, bo całe popołudnie spędziłam na przeglądaniu rodzinnych zdjęć. Oczywiście diagnozowałam postrzeganie siebie. Ogląd dzisiejszy jest zdecydowanie pozytywny.:) Co do autorki, to jest psychologiem, ma gabinet w Gdyni - jak książkowa Sonia. Sytuacja rodzinna też identyczna. Trudno zatem schować się pod płaszczykiem fikcji literackiej. "Białe zeszyty" i "Kartki z białego zeszytu" były głośne przed kilkoma laty, mniej więcej wtedy, gdy Anna Janko podbijała czytelniczy rynek "Dziewczyną z zapałkami". Zbieżność formy (dziennik) i tematu (samotność) są zadziwiające. Ale uwielbiam takie kobiece, poetyckie pisanie. Rzeczywiście u Raduńskiej jest "wiedźmowaty krąg", jak to wyczułaś, jednak tak wspierających, przyjaznych kontaktów można zazdrościć. Styl pisania bardzo mi odpowiada i mniej więcej tak samo wygląda mój raptularz - strzępy, impresje, odczucia, odwołania, intelektualny chaos... Boję się polecać wytrawnym czytelnikom, dlatego chyba ten tytuł dzisiaj. :)))
OdpowiedzUsuńZw wstydem wyznaję, że nie znam twórczości Raduńskiej, a nawet, o zgrozo!, nie obiło mi się o uszy jej nazwisko. "Białe zeszyty"? Nic mi to nie mówi. A napisałam - ze wstydem - bo wydaje mi się, że porusza ona sprawy bliskie memu sercu. W niektórych zamieszczonych przez Ciebie cytatach widzę siebie jak w lustrze. A urzekł mnie ten o DOMU. Muszę szybciutko nadrobić zaległości. Tylko skąd brać na to czas?
OdpowiedzUsuńMiałam jakieś przeczucia co do Krakowa. Od wczoraj wiem, że niestety nie uda mi się wyjechać na targi. Dostałam zawiadomienie z OKE o kursie na egzaminatora (wiesz przecież co to znaczy). Czekałam ponad rok, więc teraz chyba nie zrezygnuję. A zajęcia są akurat w sobotę i niedzielę. Mieszkam zbyt daleko by pojechać tylko na jeden dzień. Tak więc taka piękna okazja przeszła mi koło nosa. Chyba, że jednak zrezygnuję z kursu????!!!!!
~ Balbinko, jeśli lubisz poetycką prozę, książki bez akcji, temat kobiecości i szukania swojego miejsca, to polecam "całą" Sonię Raduńską. "Białe zeszyty" jeszcze niedawno widziałam w taniej książce. Jeśli zaczniesz, czas przestanie istnieć.:)
OdpowiedzUsuńCo do Krakowa - buuuuu...:( Trzymałam kciuki za zdrowie rodzinki, ale żeby za edukację - nie pomyślałam. No cóż, jeśli przypominasz śliwkę węgierkę w październiku, to kurs odpuść. Jednak nie sądzę. Pewnie jesteś słoneczną, lśniącą renklodą, zatem hajda na kurs! W końcu za rok targi też będą. Kto raz złapie bakcyla, nie odpuści. Zamieszczę relację stosikową i autorską jako pocieszenie. Trzymaj się i niech Cię nogi niosą w dobrym kierunku:)
Metrykalnie temat mi bliższy niż nie jednej blogerce, a mentalnie... nie wiem. Jestem, spełniam się w tym, co kocham, nie oglądam się wstecz, nie wybiegam w przyszłość, żyję tu i teraz, a jednocześnie są we mnie i wspomnienia i nie obce mi marzenia. Oswajam się z tym, że dopadają mnie różne ograniczenia, ale też wydaje mi się, że między ponurą prawdą, a dzielnym łganiem jest jeszcze cała masa doznań. I chętnie przeczytam Solo.
OdpowiedzUsuń~ Gosiu, bardzo ładnie opisałaś stany różniste. Książka - jeśli nie teraz - to za parę lat. Z pewnością dla każdej kobiety, która na pytanie: Ile masz lat? - odpowiada: - 30 plus vat. Dobre książki się nie starzeją i cierpliwie czekają. A może w międzyczasie przeczytać bliska osoba.:)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się rady, czyli po prostu być - nawet śliwką węgierką.
OdpowiedzUsuńMoże spotkam i tę książkę, bo wybrałaś smakowite cytaty.
Tak mi strasznie żal tego Krakowa. Cały czas zastanawiam się czy się nie złamać i nie zrezygnować z kursu. Tylko, że poczucie obowiązku bierze przewagę na przyjemnością.
OdpowiedzUsuńA tak się cieszyłam, że może uda nam się spotkać i porozmawiać przy dobrej kawie.
~ Nutto, cytaty - wydaje mi się - są reprezentatywne, więc...
OdpowiedzUsuńCiepły, jesienny promyk ślę:)
~ Balbinko, wszystko się może zdarzyć... Uśmiech proszę:)
OdpowiedzUsuń'Chłodna nagość niedzielnej samotności' - piękna metafora...
OdpowiedzUsuń~ Bibliofilko, cieszę się, że Ci się podoba. Smutne, ale rzeczywiście ładne.:)
OdpowiedzUsuńA moze to ksiazka dla mnie?
OdpowiedzUsuńOdkad odszedl moj tata mam problem z tematem smierci i samotnosci. Mysle, ze nie umiem juz teraz oswoic smierci, bo bac sie nie boje ale nie umiem zaakceptowac tego, kiedy odchodza Ci, bez ktorych normalnie zyc sie nie da...
~ Bookfo, witam w papierowym domu.:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się udało. Co do książki, to pozwala godzić się ze światem, oswajać trudne do przejścia momenty. Dla mnie jest piękna. :)
czytałam tylko Kartki z białego zeszytu, tę w srodku, zrobiła na mnie wrażenie. Po tę też sięgnę, niech no tylko znajdę w sobie odwagę, zeby wejrzeć w siebie za Raduńska, bo ona daje do myślenia czasem więcej, niż by człowiek chciał
OdpowiedzUsuńNiestety wlaśnei praktyki buddyjskie sprawiły, że "Zeszyty" karnym szykiem wróciły na biblioteczną półkę. może gdy będę miała więcej cierpliwosci na oddzielanie ziarna opd plew dam im ponowną szansę. Pozdrowienia:).
OdpowiedzUsuń~ Kasiu, jeśli czytałaś wcześniejszą książkę Raduńskiej, to i po tę sięgniesz. Kiedy? Już za parę lat, za lat parę...He he:)
OdpowiedzUsuń~ Izuś, mimo wszystko więcej za niż przeciw. Mnie akurat taka książka rozrachunkowa samej z sobą była w tej chwili bardzo potrzebna. Nazwane po imieniu problemy wieku, zobaczenie siebie w cudzym lustrze... O tak.:)
OdpowiedzUsuńToteż nie mówię nie, za jakiś czas może spróbuję:).
OdpowiedzUsuń~ Izuś, pod wpływem lektury zamówiłam dalsze pozycje. Właśnie odebrałam przesyłkę - "Strach przed pięćdziesiątką" E.Jong. Czyli temat we mnie tkwi.:)
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu
OdpowiedzUsuńObawiam się, że będziesz musiała podzielić się "Solo";) Ta książka jest także moja;)
Podobała mi się podobnie jak jej poprzedniczki i widzę, że mamy niemal identyczne wrażenia. Może napiszę coś na ten temat pod koniec tygodnia.
Tymczasem pozdrawiam;)
~ Czytanki.anki - dzielę się z radością. Chciałam - stosując prowokację - spowodować czytelniczą lawinę. Książki Soni Raduńskiej są tego warte, żeby nie przegapiła ich żadna wrażliwa dusza. Będę czekać na post! Serdeczności ślę:)))
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że Twój tekst miał być prowokacyjny i chyba Ci się udało wywołać zamierzony efekt;)
OdpowiedzUsuńKsiążki Raduńskiej na pewno warte są uwagi, bez względu na wiek, tak myślę.
~ Czytanki.anki - no to witam w klubie fanów Soni Raduńskiej. Czekamy na czwartą część? Czekamy!:)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej - czekamy;)
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńCzy możesz mi polecić książki o podobnej tematyce? Jestem oczarowana pisaniem Soni Raduńskiej, ale niestety dotychczas wydane jej książki już przeczytałam, a chciałoby się więcej...
~ Witaj w papierowym domu.:)
OdpowiedzUsuńSonnia Raduńska wydała trzy książki i pewnie póki co, to wszystko. Zbieram namiętnie wszelkie dzienniki i biografie, ale tu jest rzeczywiście inny klimat. Porównywalny może z "Dziewczyną z zapałkami" Anny Janko. Jeśli nie znasz, to na 200% spodoba Ci się.
Czytałam też "Niech wieje dobry wiatr" Olsson - ale to nie jest już polska rzeczywistość i zbyt dużo nieszczęść spada na głowy głównych bohaterek. Nie jest też to dziennik. Kobieca, polska literatura - stojąca ciut wyżej niż Szwaja, Kalicińska - to może Hanna Kowalewska i jej "Julita i huśtawki"; parę książek Barbary Kosmowskiej... Zależy, jakie książki lubisz.
Dalej z polskiej: kupiłam ostatnio "Notatnik" 1/2 A.Kamieńskiej; zabieram się za książki Krystyny Januszewskiej; poetyckim językiem napisana "W zwierciadle swej kobiecości" - o Halinie Poświatowskiej pozycja K.Karaskiewicz; samej Poświatowskiej "Opowieść dla przyjaciela".
Jestem w trakcie czytania A.Ragde "Ziemia kłamstw" i dalsza część "Raki pustelniki" - dobrze się czyta, piękny język, taka rodzinna saga.
Jeśli coś spodoba Ci się z tych wyborów, daj znać.
Pozdrawiam cieplutko.:)
PS: praktyki buddyjskie - też mi się nie podobały!
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twym postem oboma rękami / to samo nam się podoba, to samo nie podoba /, ale niestety nie udało Ci się ją zachować, jak widzę tylko dla siebie...bo nas więcej takich....które nadają na podobnych falach.
OdpowiedzUsuńI to jest fajne.
Ileż to czasu minęło od ostatniego komentarza do mojego.....prawie trzy lata....pędzi on nam, oj pędzi.
Usuń