Wesoło na niektórych blogach i żeby nie było, że ja taka poważna jestem. Uwaga, będzie niecenzuralnie.
Para zakochanych spaceruje po parku:
- Kochany, pocałuj mnie jak Romeo piękną Julię...
- To znaczy?
- Hmmm... a może przytul jak Abelard swą Heloizę...
- Czyli jak?
- Jak?! Srak! Czytałeś, k..., coś w ogóle?
- Tak! "Naszą szkapę". Ugryźć cię w dupę?
Najpierw rechotałam (wiosna w końcu), a potem przyszedł czas na refleksje. Może jesteśmy ostatnim pokoleniem, które śmieje się z takiego dowcipu? Kim dla dzieci za kilka lat będą wymienieni bohaterowie? Tego nie dowiedzą się w szkole. Czym zaowocuje wprowadzana reforma programowa? Czy wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że szkolne poznawanie literatury w porządku historyczno-literackim albo przynajmniej chronologicznym to już przeszłość? Teraz uczeń będzie miał do czynienia z analizą tekstu w kontekstach. Pracować będzie na wybranych fragmentach, bo czytanie całości to ideał. Skoro sami nie czytają, to nauczyciel przytoczy wybrany urywek i będzie się o nim dyskutować. Wszak nie można stawiać dzieciom bariery nie do pokonania! Młodzi siedzą w komunikatorach, a książka to przeżytek. Sytuacja prawie beznadziejna, jednak - metoda eksplikacji tekstu przywędrowała do nas z Francji, a tam z czytelnictwem nie jest najgorzej, to może i u nas... No bo skoro nie czytają...
Jeszcze jeden kawał, bo o książce. Znacie? Znamy. No to posłuchajcie:
Rozmawiają dwaj faceci:
- Co kupimy Gieniowi na urodziny?
- Może książkę?
- Eeee... książkę to on już ma.
A wy znacie jakieś książkowe dowcipy? :)
Znamy :-))
OdpowiedzUsuń- Jaśnie Panie...
- Tak, Janie?
- Do biblioteki włamali się złodzieje.
- A co czytają?
Dowcipów nie znam, ale myślę, że teraz już byłaby nieczytelna reklama sprzed lat: "Ociec, prać?"
OdpowiedzUsuń~Monotemo, to lubię!:)
OdpowiedzUsuń~Nutto, ta reklama już jest nieczytelna. Z ostatniego tygodnia: opisuję reprodukcję "Zbierające kłosy" J.F.Milleta; podpowiadam słowo - ściernisko; widzę niewiedzę w oczętach i dopytuję - wiesz, co to jest ściernisko? dziecię potakuje: tak, San Francisko!
To potworne. Sama boję się tego w jakim kierunku to wszystko zmierza. Jak bardzo ograniczone stają się nowe pokolenia, zamykające się w ramach teraźniejszości, wśród elektroniki wypłukanej doszczętnie z uczuć. Straszne.
OdpowiedzUsuń~Kasiu, pod płaszczykiem humoru mój lęk też widać. Najgorsza jest świadomość, że chyba niewiele możemy zrobić. Pozdrawiam z papierowego domu :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJednak możemy coś zrobić! Przecież działalność blogowa, propagowanie literatury jest jak najbardziej inicjatywą dążącą do poprawy polskiego czytelnictwa! Procent ludzi czytających jest przeraźliwie niski, ale przeglądając blogi, serwisy internetowe poświęcone czytelnictwu jakoś wierzyć mi się nie chce w te liczby, w każdym razie jest mnóstwo osób książek nietykających ale ile jest ludzi, którzy słowo pisane miłują i zaliczają się do grupy moli książkowych- to jednak pocieszające :) Jeżeli chodzi o Szklany klosz to nie ukrywam, iż też byłam odrobinę rozczarowana. Szczególnie początkiem- życie z koleżankami których priorytetami są ładne ciuszki, figura, elitarne wieczorki, trochę kiepsko. Ale po czasie odkryłam, iż to nie było bezcelowe, w taki sposób najlepiej można było ukazać stadium choroby psychicznej, to że nawet posiadając tak wiele można przejść na dno, w przypadku Sylvii- na dno siebie samej. Przytoczone przez Ciebie cytaty również należą do moich ulubionych, masz rację zdań perełek jednak trochę tam jest.
OdpowiedzUsuńPS, ogromnie podobają mi się Twoje słowa nakreślone w "o mnie" :) Z radością poobserwuję!
~Kasiu, niepokój w sercu zasiany. Blogi prowadzą ci, którzy już bakcyla połknęli, a mnie martwi narybek. Trochę wiary nabrałam w czasie targów książki, gdy czytacze stali cierpliwie w kolejkach, połykali wzrokiem książki, dyskutowali... Wtedy przestałam się czuć jak na wyspie bezludnej.
OdpowiedzUsuńDopisałam sobie Twój blog, żeby go mieć pod
"pod ręką". Miło, że Cię spotkałam. :)
Lament widać i słychać, ale ja chyba nie czuję się powołana do szerzenia czytelnictwa wśród tych nieczytających. Jakoś nie widzę tego, że zachęcanie do lektury automatycznie wpoi miłość do literatury - vide znienawidzone lektury szkolne.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu się po prostu czytało i tyle, nikt nikomu książki nie wciskał, leżały wszędzie i czytał każdy. To i ja brałam do ręki i czytałam, ot i tyle. Trzeba świecić własnym przykładem :)
~Agnes, niektórym przykład czytających rodziców wystarczy, bo tak było ze mną. Ale z kolei dla moich dzieci to już było za mało. Za bardzo je świat pociągał. Mądre i wrażliwe społeczeńswto to nasza lepsza przyszłość. Wstydzę się, gdy rządzący nie zna hymnu albo nie potrafi napisać wyrazu z "ó" wymiennym. Stoję codziennie na przystankach i to, co słyszę, poraża mnie. Za brakiem książek w życiu idzie po prostu chamstwo. Bez lektury mądrości nie nabędą. Pewnie niewiele możemy zrobić, ale mówić o tym nie zaszkodzi. Ja już nawet zaczęłam pożyczać książki z mojej biblioteczki, chociaż serce wyje mi wtedy z rozpaczy. Czego się nie robi dla czytelnictwa. Na więcej mnie nie stać, to szczyt poświęcenia. :)
OdpowiedzUsuńPóźno, ale jeszcze się przyłączę.
OdpowiedzUsuńTo, co piszecie na temat czytania jest niepokojącą prawdą. Rzeczywiście coraz częściej spotykam się z osobami, które czytanie uważają za stratę czasu.
Podobnie jest z dziećmi i młodzieżą. Szkoła nie pomaga, bo faktycznie większość lektur czyta się we fragmentach, a o porządku historyczno-literackim można pomarzyć dopiero w szkołach ponadgimnazjalnych.
Nie pomagają też wydawnictwa oferujące streszczenia lektur. Teraz mało kto chce pożyczać książki innych niż Zielona sowa czy Greg. Nawet mój syn, który jest w drugiej klasie szkoły podstawowej mówił, że jego koledzy zamiast legend czytali ich streszczenia.
Pocieszającym jest jednak fakt, że dużo młodzieży czyta. Mam sporą taką zaprzyjaźnioną gromadkę. Ale zdaję sobie sprawę, że to kropla w morzu. Większość chwali się, że książek w ogóle nie czyta. No bo po co?!
~Balbinko, stan czytelnictwa wśród dzieci i młodzieży spać mi nie daje. A że chwalą się nieczytaniem, to jeszcze nic wobec tego, że nie czyta elita. W tej chwili to jest największe zagrożenie. Kto nie czyta, nie myśli. Jeśli nie myśli, to rządzi jak widać. Pociesza mnie fakt, że zaczyna się książki reklamować, że czasem ktoś sięgnie ze snobizmu... Dobrze, każdy powód jest ok. Zatem promujmy snobizm czytelniczy:)
OdpowiedzUsuń