Tak się cieszę! Nick „książkowiec” zobowiązuje, a więc wszystko co związane z
książkami, nie jest mi obce. Teraz mam swój ekslibris! Wikipedia informuje:
„Posługiwanie się ekslibrisem jest uważane za wyraz wysokiego szacunku i
dbałości o książki, jak również wysokich potrzeb kulturalnych ich właściciela.”
Ba! Raz mogę jej przyznać rację. Pierwsza próba bicia pieczęci nieprzypadkowa.
A poza tym - ile pięknych chwil przede mną! To będą najmilsze godziny
nadchodzących świąt! Opieczętować tyle miłości...
Też kiedyś sprawię sobie ex libris, ale dopiero wtedy, gdy mój zbiór będzie większy :)
OdpowiedzUsuń~ Cudnie, że podzielasz miłość do tego drobiazgu. I nie czekaj, bo od pieczętowania całej biblioteczki ręka boli ;) Pozdrawiam :)
UsuńJestem zachwycona Twoim pomysłem!
OdpowiedzUsuńTwoje książki będą teraz jeszcze bardziej Twoje :)
Polski ekslibris ma już 500 lat i z tej okazji w krakowskim Muzeum Narodowym jeszcze do 3 kwietnia można oglądać piękną wystawę - "Ekslibris polski. Między herbem a obrazem".
Może i ja kiedyś nad tym pomyślę? :))
~ Madziu, temat Twoich zainteresowań i kolejne książki Twojego autorstwa aż się proszą o uszlachetnienie ekslibrisem! Już go widzę oczyma wyobraźni:) Szkoda, że nie obejrzę wspomnianej wystawy. Jak również żal, że nikt (chyba?) w blogosferze nie wspomniał.
UsuńŚwiąteczne serdeczności:)
W swoich nastoletnich czasach zainteresowałam się ekslibrisem dzięki mojemu Tacie, któremu w ogóle zawdzięczam całą miłość do książek.
OdpowiedzUsuńTeraz przypomina mi się, że wtedy zaczęłam zbieranie ekslibrisów i kilka egzemplarzy ten mały zbiór tworzyło.
Mam również własną prościutką kompozycję (obrazek naszych imion i półek z książkami), stworzoną dla nas przez mojego męża... i tu proszę nie śmiać się - z wykorzystaniem zabawki "Mały drukarz". Ale to było w latach 70-tych, kiedy nikomu nie śniły się dzisiejsze możliwości techniczne, a my zapoczątkowaliśmy naszą wspólną biblioteczkę i chcieliśmy to podkreślić.
Nigdy nie przechodzę obojętnie obok takich znaków w książkach, które trafiły do naszych domowych zbiorów poprzez antykwariat. To zawsze jest materiał do zamyślenia się nad losem książki rzuconej w obce ręce i jej właściciela, o którym taki znak czasami może coś nam powiedzieć. Oczywiście nie wtedy, gdy jest to tylko stempelek z imieniem i nazwiskiem.
A Twój ekslibris do tego pierwszego rodzaju właśnie należy.
Pozdrawiam świątecznie :)
~ Piękne tradycje rodzinne! Ja też kiedyś miałam taki prymitywny stempelek z sową. W ogóle zastanawiałam się, czy to nie "zbrodnia" stemplować książki, że może kiedyś ktoś wolałby otrzymać czystą... Ale miłość własna zwyciężyła... Bo przecież sama też oglądam z ciekawością nabytki antykwaryczne z pieczątką albo wytłoczeniem. Zatem - niech żyje ekslibris!
UsuńPozdrowienia gorące z jajkiem i zającem :)
Już Ci pozazdrościłam. A zazdrość to brzydka przywara niestety.
OdpowiedzUsuńI tak myślę kto zrobiłby mi takie cudo....
~ Zazdrość może prowadzić do dobrego;)
UsuńAniu, miałam wysyłać zamówienie przez internet, ale okazało się, że w miejscowym punkcie wyrobu pieczątek (i coś tam jeszcze) panowie robią takie cuda. Czekam na Twój ekslibris, bo biblioteczkę też masz do pozazdroszczenia!
Zainspirowałaś mnie bardzo więc pomyślę o nim, bo faktycznie mam trochę książek, które warte by były ekslibrisa.
UsuńSwój własny znak ex libris https://www.maxsc.com.pl zobowiązuje do utrzymywania jakości produktu. Jest to bardzo wyjątkowy stempel i należy stawiać go z pełnym poszanowaniem :)
OdpowiedzUsuń