DOM Z PAPIERU



poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Zrozumieć orle szlachectwo duszy polskiej

Zostawił po sobie pięknie wypełnioną żołnierską kartę. To żołnierz niepodległości, walczący w czasie Wielkiej Wojny i później w 1920 roku. Syn szlachecki z Ukrainy przeszedł cały bojowy szlak korpusu pod dowództwem gen. Dowbora Muśnickiego, by następnie wyruszyć do oddziałów polskich na dalekiej północy. Walczył w szeregach Murmańczyków, zwanych "Lwami Północy", a do Polski wrócił z hallerczykami. Przegrał jednak walkę z gruźlicą i to w wieku 27 lat. Pewnie pamięć o nim rozmyłaby się, gdyby nie kilka opowiadań i garść wierszy. Jaką musiały mieć siłę te literackie dokonania, skoro Kornel Makuszyński - poruszony śmiercią literata - nazwał go pisarzem wspaniałym i obłąkanym Polską żołnierzem, a jego zbiór opowiadań Koń na wzgórzu - arcyksiążką i jednym ze spiżowych pomników mowy polskiej. Wspominał go po latach ks. kardynał Stefan Wyszyński jako żarliwego syna Kościoła, ale też autora wymienionych opowiadań. Popularny i ceniony byłby do dziś, gdyby nie cenzury - najpierw hitlerowska, później komunistyczna. Jaki ładunek polskości musiały nieść utwory młodzieńca, skoro milczenie trwa i próżno szukać opinii, recenzji, choć wspomniana książka jest dostępna dzięki LTW (Łomianki 2008).
Eugeniusz Małaczewski znalazł jedyny znany mi kącik w opracowaniu Joanny Wieliczki - Szarkowej. To ten rozdział zainspirował mnie do sięgnięcia po Konia na wzgórzu. Warto było!
Opowiadania o różnej dramaturgii. Początek to groteskowa "bitwa narodów" w knajpce na pięterku gdzieś blisko koła podbiegunowego. Gdy po raporcie karnym dzielni wojacy trafiają do kozy, ściany rozsadza radosny śpiew:
Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród!...
Dla mnie to kolejne potwierdzenie, że "Rota" była prawdziwym polskim hymnem.
 Małaczewskiemu zawdzięczamy też opisanie losu Baśki z Murmańska. Dzisiaj głośno o niedźwiedziu Wojtku - żołnierzu Armii Andersa - a o losie polarnej niedźwiedzicy przygarniętej i wytresowanej maskotce Murmańczyków ciszej. Wróciła do Polski, zdążyła dygnąć przed Piłsudskim, ale nie przeżyła "Córka Regimentu" spotkania z polskimi chłopami, którzy mieli chrapkę na jej piękne futro.
Inne opowiadanie serdeczne to "Blokhaus pod Syrenką". Świetnie Polacy poradzili sobie z budową, która miała zabezpieczyć ich przed srogą zimą polarną. Nie ciosali bierwion stężałych od mrozu, jak to czynili chociażby Szkoci. O nie. Polak myśli. Targali zdobyczne belki przez zaspy śnieżne, nie zważając na popiskujące tuziemki, którym rozebrali "banię". Gdy forteca stanęła, jęli ją ulepszać. Centralną ozdobą była syrena wykonana z takim zapałem, że przestępującym z nogi na nogę zimnokrwistym Anglikom ślina ciekła z kącików ust.
W tymże blokhauzie przyszło Murmańczykom spędzać pamiętną Wigilię - w jej trakcie dowiedzieli się, że jest już Polska wolna i wielka. I z gardzieli, założonych szlochem szczęścia, wyrwała się - razem u wszystkich - pieśń, zrodzona w godzinie najgłębszej niedoli Narodu. [...] A słowa: Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz! - rozległy się pełnią takiego triumfu, a zarazem groźby niezłomnej, że zdawało się, iż po nich nastąpi coś wspaniałego [..] jakiś widomy znak, cud. I wracał do kraju oddział Murmański - żołnierz otrzaskany ze śmiercią, dzielny do wypitki i do wybitki, okryty chwałą w oczach wojsk ekspedycyjnych całej Europy.

Jednak przeważają opowiadania tragiczne w swojej wymowie. Armię ukochały nie tylko głód, niewygoda, ale przede wszystkim okrutna wojenna śmierć. Wstrząsający jest epizod z dwoma legionistami. Bracia Zwadowie, niegdyś akademicy krakowscy, spędzają noc w celi więziennej w Wołogdzie. Wiedzą, co ich czeka, bo taki los spotkał tysiące Polaków przedzierających się na Murmańsk, aby "połączyć się z bandami Anglo-Francuzów i wraz z nimi zatopić nóż w plecach rewolucji". W raschod! - Rozstrzelać niezwłocznie! 
Tylu pięknych słów o Polsce nie czytałam dawno!
A kiedyś, po latach, wstanie z gruzów Wielka Polska i nas, bezimiennych, pomści ogniem i żelazem. Potem, jak przyjdzie jakaś rocznica [...] to o nas, poległych w tej wojnie, wspomną ryczałtem i zrobi im się przyjemnie i ciepło na sercu od łezki patriotycznego mazgajstwa. A my, bracie, będziemy leżeć w tej obcej ziemi, równiutko ułożeni, i żadnej już krzywdy nikt nam nie wyrządzi. (s.117)
Zwadowie wychowani w czasach, gdy religijność była wyśmiewana, a tradycja ojców z młodych głów wyparta przez europejską filozofię, wykalkulowaną przez Żydów i duchowych ich bastardów, nie słali do Boga modlitwy, co by wysłana wracała, jak cicha gołębica, składająca na zrozpaczonej piersi oliwną gałązkę łagodnej pociechy. Lecz, że byli żołnierzami na ordynansie u niewskrzeszonej Rzeczypospolitej, oto na ich pierwszą myśl o Niej przyszła - Ona, Najjaśniejsza, Wspaniała, Wyśniona... (s.118)
To tak, jakby Rzeczpospolita była świętym słowiańskim dębem, który konarami rozrósł się ponad całą ziemię naszą. Pokolenie polskie to liście tego dębu. Sto razy i więcej zazieleni się, zżółknie i opadnie listowie, ale dąb stoi, jak stał, i szumi wyniośle. Rodzili się, żyli i marli na polach bitew i po katorgach Polacy, ale Polska nie minęła i nie przeminie nigdy. [...] A święty nasz Dąb okryje się drogocenną zielenią młodzi, która dorasta, zapatrzona na wielkie zdarzenia w Ojczyźnie. Kiedyś Polska musi być skrzydlata dwojgiem mórz, wrośnięta w swe dawne ziemie pod republikańskim berłem sprawiedliwych i wolnych rządów. (s.119)

I jeszcze cytat tak aktualny dziś, że nie dowierzam, czytając!
Tylko to mi w głowie pomieścić się nie może, żeby znalazł się kiedykolwiek w gromadzie polskiej człowiek, co by mógł - strach pomyśleć! - wyciągnąć rękę do naszych katów po ich dłoń, lepką od naszej krwi. Przecież wyciągnąć trzeba ją będzie przez nasze - rozumiesz? - nasze mogiły!... (s.121)

Jeszcze z rozdziału "Państwo ponurej anegdoty" - s.132.- gdzie interlokutor przestrzega przed idącą na Polskę hordą najdzikszą z wszystkich hord w dziejach ludzkości!
Wy wszyscy chowacie wasze starannie uczesane głowy i półgłówki w przesądzie o europejskości naszej Ojczyzny, niby struś, który kryje łeb w piasek na widok niebezpieczeństwa. Pieczołowicie wysiadujecie swoje strusie jaja interesów i ambicji, niepomni, że od Wschodu szturmuje Wielki Cham, który chce zrobić z was i tych waszych jaj krwawą jajecznicę!...

I kreśli autor obraz mordów bolszewickich. Dwór, gdzie rozpiłowany mężczyzna, dziewczyna wybierająca śmierć w studni, gdy ucieka przed pijanymi Ukraińcami, zakopane żywe ofiary, legioniści z wyciętymi lampasami (pasy zdartej żywej skóry)... Nawet zwierzęta nie uszły z życiem, bo łabędzie zbyt kojarzyły się z pańskimi Lachami, za co zapłaciły zduszeniem w widłach wierzb. Wreszcie tytułowy koń - perszeron ze złamaną nogą, więc nie mógł pójść, a żal było zostawiać skórę. Więc wzięli ją ze sobą, a zwierz został jak żywy męczeński pomnik...

Czy zdołamy zasypać zionącą na cały świat przepaść zdziczenia i nienawiści, której na imię bolszewizm? - Przeciw ich duszy, okropnej, jak ów koń na wzgórzu, odarty ze skóry - musimy wystawić zwyciężające wszystko Boże człowieczeństwo duszy.


Walczył za Polskę, śpiewał dla Polski i umarł z myślą o Polsce - Artur Oppman na wieść o śmierci Małaczewskiego.
 






17 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Wart chłopak przypomnienia, jak mało który! Choćby po zamieszczonych wyimkach wiadomo, że go sławić nikt nie będzie.
      A wiesz, że swoją "literacką mapę Polski" wstrzymałam, gdy miałam pokazać i opisać Chatę Żeromskiego w Nałęczowie? Już sobie wyobraziłam, jak muszę stawać do walki z blogosferą, bo nawet jak czerwony, to przecież chciał dobrze, o oświatę ludową walczył, ochronki zakładał, a socjaliści dawniej to w ogóle dobrzy byli... A jak pięknie pisał! O Nobla się otarł...Czy spotkałaś gdziekolwiek słowo krytyczne o nim? Muszę to jednak przemyśleć. Same dobre pomysły podsuwasz;)

      "Mazurka" ustalił Piłsudski, bo otoczony był masonami... Naród wiedział, co dobre. Potem wyczyszczono literaturę z wpływów narodowych i religijnych i tak zostało do dziś. Patrioci i świadkowie zginęli lub wymarli... Tylko za co ci chłopcy w bolszewickiej Rosji życie oddali? Żeby choć Małaczewski wymienił się w kanonie z Żeromskim, ale by się działo!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. ~ "Przedwiośnie" to jeszcze mój synek miał na maturze, a teraz nie wiem, czy ostał się w kanonie. Czerwony kolor (lub różowe popłuczyny) ulubiony przez większość czytelników. Wystarczy zerknąć na wpisy na blogach - niech tylko nadejdzie jakaś rocznica, np. urodziny jakiejś Szymborskiej czy lecie jakiegoś Miłosza, to zaraz laurki zaczną się sypać. Albo "must read", gdy ukażą się nominacje do Nike.
      A wspomnij patriotę - takiego Małaczewskiego chociażby - to "nie moja bajka" - napiszą albo otoczą ciszą, niczym cenzura komunistyczna.
      Chajna miałam dawno temu w rękach, ale szczegółów nie pamiętam wiele. Aż strach czytać, bo okaże się, że nie było w rządzie patriotów i społeczników, a taki strzał Eligiusza Niewiadomskiego miał inną rangę. Tylko narodowcy by się ostali. Za to czerpałam wiedzę z pierwszej ręki, gdy zagłębiłam się w "Dziennikach" Dąbrowskiej. Ile ona słów serdecznych poświęciła tym szlachetnym ludziom! Długo by tak można...

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. ~ Temat masonów każdy woli omijać. Ciekawe, że w Dwudziestoleciu wszyscy wiedzieli, kto jest kim i wolno było o tym głośno mówić. Dziś ledwie Wildstein się przyznał. A wspomnij ludziom, że Kościuszko czy Dąbrowski byli masonami, to gotowi widły wyjąć w obronie czci, choć to wiedza ogólnie dostępna.
      LTW zawsze i wszędzie. Mówiłam na stoisku targowym w Krakowie, że wykupiłabym z chęcią wszystko:) Następne targi coraz bliżej...
      Że Żeromskiego wyrzucają, to pewnie nie z braku miłości do niego, a do książek w ogóle. Obok mojego śmietnika byli Sienkiewicz, Kraszewski... Przecież zamiast książkowego regału lepiej wygląda wypasiony telewizor:(

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    8. ~ Henryk - nasz z hymnu. Nawet po polsku nie umiał mówić, a zrobiliśmy z niego patriotę wielkiego kalibru. Po prostu zawodowo parał się żołnierką, a gdy pracy w polskiej sprawie brakło, to wrócił do włoskiej masonerii. Nie ma nasz hymn szczęścia do pozytywnych postaci:(

      Usuń
  2. "Dom z papieru" to szczególne miejsce. Tu zawsze o tym, czego nie znajdę gdzie indziej...
    Małaczewskiego nie znam, to znaczy nie znałam do teraz.
    O Baśce z Murmańska, polarnej niedźwiedzicy też nic nie słyszałam. Okazuje się jednak, że niedźwiedzica ma nawet swoją stronę internetową!
    http://www.baskamurmanska.pl/
    Tam można pobrać plik z książką Małaczewskiego "Dzieje Baśki Murmańskiej. Historia białej niedźwiedzicy."
    Już wiem, co będę czytać w czasie świątecznej przerwy od pracy. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Miło:)
      Małaczewski wpadł do mnie przypadkiem i został. Takich gości chętnie adoptuję i obdarzam miłością;)
      Po lekturze jednego z opowiadań będziesz mieć próbkę stylu autora. Wciąż nie mogę się nadziwić, skąd ci piękni dwudziestoletni posiedli taką wiedzę, znajomość świata i umiejętność pisania podziwianą po latach. W całości to trudna (bo źle się czyta przez łzy), ale ważna lektura. Dziękuję za zainteresowanie, bo chciałabym o autorze krzyczeć:)

      Usuń
  3. Zeromski, jak ja cierpialam, kiedy musialam go czytac, no szczerze mowiac duzo nie wycierpialam, bo chyba tylko jedna jego ksiazke dokonczylam.
    Cos znalazlam ciekawego, apropo powyzszych wpisow
    http://polski.blog.ru/148859491.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dobiorę się do skóry Żeromskiemu z pewnością. Też cierpiałam, gdy Judymowi kazał zostawić Joasię dla dobra innych, a sam autor wtedy co robił? Napiszę.
      Ale jakże wdzięczna ci jestem za link!!! Ciągle mam mało czasu, żeby wyszukać bliźniacze blogi, bo przecież są. Już wiem, dlaczego nie mogę uświadczyć Doboszyńskiego i od miesięcy bezskutecznie klikam na allegro, by upolować jego "Słowo ciężarne". To były przenikliwe umysły w Dwudziestoleciu! Widzieli świat prawdziwy, gdy jeszcze umysły nie były zagazowane takimi gazetami jak dziś. Wymazano ich całkiem z literackiego obiegu i grób zawalono najcięższym kamieniem - ciszą. Ale podjęłam trop niczym mój foksterier i nie odpuszczę. Niedługo 3 Maja...
      DZIĘKI:)))

      Usuń
  4. Gdzie znajduje Pani takie stare egzemplarze jak "Krauzowie i inni" z 1946 roku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Witam w papierowym domu:)
      Książka pojawia się czasem na allegro. Bałam się kupić, bo czytałam o trzech tomach, a tu widziałam jeden, ale na szczęście okazało się, że to trzy w jednym. Chyba jednak dużo trudniej trafić na informacje o Naglerowej, bo komuś bardzo zależy, żebyśmy o niej zapomnieli. Jej "Kazachstańskie noce" powinny być lekturą.
      Cieszę się niezmiernie z zainteresowania autorką, bo po to bloguję. Nie szukam poklasku i nie piszę o bestsellerach z empiku, a każda piękna postać przywrócona do życia jest dla mnie bezcenna. Pozdrawiam wiosennie:)

      Usuń
  5. Zauwaz, ze na dole artykulu sa tez linki do innych artykulow, ktore sama dopiero mam zamiar przeczytac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Linki to wisienka na weekendowym torcie:)))
      Czas akuratny, bo zbliża się kolejne fetowanie 3 Maja, więc przypomnę sobie "Wieszanie" Rymkiewicza, coś tam o ostatnim królu Łojka... Tylko zaraz znajdą się obrońcy wychowani przez media...

      Usuń

Komentarze mile widziane.