Dokładnie 65 lat po tym wydarzeniu i o tej samej porze (!) mogłam wsłuchać się w słowa pani dr Ewy Kurek - historyka od lat zajmującego się Zaporczykami. Żołnierze Niezłomni... Jednak autorka obstaje przy Wyklętych, bo niezłomnymi byli żołnierze wszystkich armii, a wyklęto naszych. Nawet martwi stanowili śmiertelne zagrożenie, a przetrwali w pamięci. Nie wolno zapomnieć, że także III RP ocenzurowała wspomnienia żołnierzy piechoty Zapory. Cóż, kolizja z polityką historyczną. Komuna padła, żyjemy niby w wolnym kraju, a temat Wyklętych jest nadal tabu i obowiązują historyków dyrektywy Michnika. Temat nie pasował do okrągłostołowych ustaleń, a krwawa Brystiger wciąż kłonicą miała ochotę wybijać Polakom honor i dumę.
Czego się dowiedziałam? Np. tego, że Armia Krajowa uznawana była za wojsko "pańskie", a 78% Zaporczyków to chłopscy synowie, którzy stawili opór komunizmowi. Jak zatem pogodzić ten fakt z wprowadzaniem "sprawiedliwego" ustroju, który uwolni chłopa spod jarzma i biedy, da mu pańską ziemię? Dziś Wyklętych nazywa się ochoczo wariatami, bo walczyli za sprawę przegraną. Zatem prosili ostatni żyjący świadkowie i żołnierze Zapory: "Nie byliśmy wariatami! Walczyliśmy o prawo do godnego umierania, a śmierć żołnierska to ta z bronią w ręku". Po rozmowach z Mikołajczykiem ujawniło się wielu, a wtedy ich miejscem były ubeckie mordownie lub Sybir. Wiedzieli, co ich czeka. Zostali wyrąbani jak las (ze słów Polskiej litanii Znanieckiego)...
Zaporczyków opisała pani Kurek z potrzeby serca. Drugi życiowy temat - stosunki polsko-żydowskie - z przekory. Gdy szukała materiałów w nowojorskim archiwum, usłyszała od polskiego Żyda, że razem z Hitlerem wymordowała Żydów. Rozsierdzona zajęła się tematem i do dnia dzisiejszego ów Żyd nie wie, ile kłopotów narobił pobratymcom! Główny błąd badających wzajemne relacje polegał na tym, że przez wieki nie uczyliśmy się ich języka. Dlatego autorka sięgnęła do źródeł żydowskich, co chroni ją przed sądowymi dochodzeniami. Oskarżający bowiem musiałby najpierw podważyć rzetelność tych materiałów. Oglądam mapkę klasztorów, w których znalazły ratunek żydowskie dzieci. Jak w tym świetle wyglądają zarzuty o nieudzielanie pomocy przez Polaków?
Zagładę przeżyli niemal wyłącznie Żydzi zasymilowani i na podstawie ich relacji budowany jest obraz zgładzonego żydostwa polskiego. Umarli nie mają głosu. Do zamordowanych polskich chasydów tak naprawdę nie chcą się przyznawać przede wszystkim sami Żydzi. Dlatego w żydowskich wspomnieniach znika obraz przedwojennych gett, nędzy, ciemnoty, zaniedbania. Znikają polscy chasydzi. (s.46)
Nie wiedziałam też o ustawie Knesetu z 1950 roku, zgodnie z którą Żyd ratujący siebie ma prawo wydać na śmierć swoją rodzinę! Żyd nie może także narażać swojego życia w obronie drugiego człowieka. Jakże dalekie to od naszych chrześcijańskich korzeni! I czytam na s. 71.: Żydzi [...] przez 123 lata niewoli - poza symbolicznymi wyjątkami szacowanymi na mniej więcej niż 1-2% - nie okazali Polakom solidarności i nie włączyli się w walkę o odbudowę wspólnego państwa, pierwsi stanęli w szeregu tych, którzy usiłowali sięgnąć po płynące z niepodległości profity, z żądaniem współwłasności Państwa Polskiego włącznie.
Bo oto ledwie rok po odzyskaniu niepodległości polski sejm musiał zająć się żądaniem Związku Posłów Narodowości Żydowskiej dotyczącym utworzenia autonomicznych prowincji!
Jakże inaczej - po podaniu do publicznej wiadomości tego faktu - wygląda sprawa publikacji w Dwudziestoleciu i oskarżenia o antysemityzm chociażby narodowców; ich pism ze sztandarowym "Prosto z mostu". Jak inaczej można odebrać lekturę takich książek, jak chociażby Tuwim-wylękniony bluźnierca Urbanka, o której pisałam niedawno. Źródła żydowskie krzyczą...
Wspominając inne spotkania pani Kurek podkreśla, że zawsze wypływają trzy sprawy: Żyd z jasełek, trefny "księży" język i mord rytualny. A nasze spotkanie odbywa się kilkanaście metrów od sandomierskiej katedry, więc warto pójść, by zobaczyć ów sporny obraz.
Zasłonięty przez osiem lat. W końcu wrócono go zwiedzającym z tabliczką, że przedstawia rzekomy mord rytualny. Może po renowacji będzie bardziej wyrazisty.
Błyszczy, razi nowością wśród nobliwych obrazów, posągów, fresków. I wyjaśnia...
Chętnie przeczytałabym uczciwie napisaną książkę na drugi temat.
OdpowiedzUsuńA odnośnie pierwszego, chłopski rozsądek zawsze był w cenie. To niedorobieni inteligenci, sfrustrowani bankruci stali na pierwszej linii walki o tzw. sprawiedliwość bez liczenia się z kosztami życia.
~ Wydaje mi się, że książka jest napisana jak trzeba. Kupiłam ją wcześniej, nie w trakcie spotkania i mam pełno podkreśleń z wykrzyknikami. Może wiedziałam mało, może wpadałam w pułapki stereotypów... Ewa Kurek daje rzetelny obraz współżycia polsko-żydowskiego począwszy od czasów Kazimierza Wielkiego. Zaznacza, co wpływało na nasze relacje i od kiedy pojawiła się moda na wmawianie nam antysemityzmu. Z pewnością książka nietuzinkowa.
UsuńCzęści wystąpienia o Zaporczykach wysłuchałam z wytężoną uwagą, bo Dekutowski z tej ziemi - z Tarnobrzega. Okrężną drogą dotarłam do niego. Spotkanie z panią polecam!
Bardzo potrzebny post, naprawdę
OdpowiedzUsuń~ Jestem pod wrażeniem spotkania, które skłoniło mnie do uważnej lektury. Tylko czasu zbyt mało na dwa tak ogromnie ważkie tematy.
UsuńPS. Byłem w katedrze sandomierskiej, ten obraz widziałem :)
OdpowiedzUsuń~ Czyli byłeś całkiem niedawno albo ... w dzieciństwie;) Ja zaczęłam interesować się obrazem, gdy "zniknął". Ze szkolnych wycieczek mam mgliste wspomnienia i chyba bardziej interesowała mnie wtedy "zielona budka";)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń~ Przede wszystkim historyk i to dla mnie - amatora - ważne. Wdał się w dyskusję jakiś pan inżynier i nie miał argumentów (chciał zabłysnąć, gdy zebrała się publika). Czuję też, że uczestnicy nie wykorzystali potencjału spotkania. Marazm sandomierski? I od razu myślę, czy w moim lesie kij w mrowisku nie zrobiłby lepszej roboty. Pani Kurek jest bardzo elokwentna i emocjonalna, co lubię:) Też podkreślała wielokrotnie, że impulsem do zajęcia się jakimś tematem były rozmowy z samymi Żydami. Np. jej znajoma stwierdziła, że jeśli Żydzi byliby w polskich butach w czasie II wojny, to nie kiwnęliby palcem dla ratowania nas. Jestem wdzięczna losowi za informację o spotkaniu:)
UsuńMyślę, że ludzie przyszli posłuchać i... coś w nich zostanie. Będą sobie zadawać pytania i żałować, że jeszcze tylu informacji im brakuje.
Usuń~ Nutto, to wersja optymistyczna. Oby:)
UsuńBardzo ciekawy post :) Nie do końca rozumiem treść tabliczki dodanej do obrazu. Zgodnie z nią wynika, że Żydzi nie mogli dokonać mordu rytualnego, bo zabrania im tego religia. Idąc tym tropem można stwierdzić, że zarzut o np. kradzież wysunięty przeciw katolikowi jest na pewno fałszywy, ponieważ Pismo Święte zabrania tego. Nie twierdzę oczywiście, że mordy rytualne miały miejsce. Po prostu argumentacja jest dla mnie nielogiczna.
OdpowiedzUsuń~ Sprawa mordu rytualnego przetoczyła się przez Europę i to dawno temu, a teraz została przyklejona wyłącznie do Polski. Użyłeś bardzo logicznego argumentu! Trzeba by sklonować de Prevota i spytać, co miał na myśli. Nie ja będę rozstrzygać, jakie jest znaczenie martyrologicznego cyklu obrazów w katedrze, ale... Mnie z kolei od lat zastanawiał fakt, że w ogóle ten obraz zasłoniliśmy, bo tego od nas żądano. Czy jakikolwiek inny kraj pozwoliłby sobie, by rządzić się w ich miejscach sakralnych? Czy kościół katolicki mógłby wnosić uwagi dotyczące np. malowideł w meczecie czy w synagodze? Nie tylko dawno temu, ale i dziś wolno bezcześcić symbole chrześcijan... Ale to takie moje dywagacje.
UsuńJeśli mnie pamięć nie myli, w katedrze św. Michała i św. Goduli w Brukseli są podobne wyjaśnienia. Tablica w Sandomierzu została zamieszczona z inicjatywy Rady do spraw Dialogu Religijnego Konferencji Episkopatu Polski.
Usuń~ Coś długo zastanawiali się nad treścią. Wydaje mi się, że taki raban mógłby być w odniesieniu do obrazu współczesnego, ale to jest historia! (to tak jakby dziś atakować Matejkę za Hołd pruski albo ruski!) Jako dziecko - nie wspomnę, ile lat temu, ale kilkadziesiąt - w czasie wycieczki oglądałam ten obraz i nie miałam żadnych skojarzeń. Bardziej przerażał krucyfiks, a w następnym kościele mumia wojewodzianki sandomierskiej. Wydaje mi się, że larum przyniosło więcej zainteresowania sprawą mordu rytualnego niż gdyby obraz wisiał sobie spokojnie bez tej ośmioletniej przerwy.
UsuńWiadomo, kościelne młyny mielą powoli :-) Obraz oglądałem bardzo dawno i jego treść nie była tajemnicą - ja przeczytałem o nim u ks. Bulińskiego, Gdy zwiedzałem katedrę nikt się nim nie interesował, zresztą tak wisiał (pewnie dalej jest w tym samym miejscu), że nie za wiele mogłem na nim dojrzeć :-).
Usuń~ Jakość obrazu jest zbliżona do tej na zdjęciu. Gdyby nie napis, trudno byłoby doszukać się konkretów. Podobno ma być poddany renowacji, ale mam mieszane uczucia, bo takie działania na sąsiednich malowidłach skończyły się - jak dla mnie - nieciekawie. Obrazy wyglądają jak dzisiejsze. Poprawa werniksu wyostrzy to, co wielu uwiera. Mam identyczne odczucia co do odbioru dzieła przed laty:)
UsuńJak zwykle dzięki Twojemu blogowi poszerzam swoja wiedzę, tym razem o stosunkach polsko-żydowskich, i dowiaduję się o ciekawych książkach na ten temat. Mam nadzieję, że przybliżysz nam jej treść. Ta historia z obrazem niezwykle intrygująca. Mimo że byłam w Sandomierzu, nie widziałam tego obrazu. Następnym razem, gdy wejdę do katedry, skieruję swoje kroki między innymi w jego kierunku.
OdpowiedzUsuń~ W tym obszarze to sama muszę się sporo dokształcać. Książka Kurek bardzo mi pomogła:) W Sandomierzu są dwa obrazy przedstawiające mord rytualny i już nawet nie pamiętam momentu zerowego, gdy zaintrygowana zaczęłam szukać. Jeśli nie słyszałaś tej historii, to mogłaś przejść obojętnie obok bordowej kotary i rusztowań. Przez chwilę wisiał tam portret papieża; ot, prowizorka... Etatowy przewodnik poglądy ma bardziej w lewo niż w prawo, ale prowadzi obok obrazu, macha ręką i pędzi dalej. Obawiam się, że malowidło niedługo zniknie znowu, tym razem pod pretekstem renowacji.
UsuńNie słyszałam o tej historii z obrazem i dlatego nie byłam czujna, gdy zwiedzałam katedrę. Zatem po raz kolejny stwierdzam, że trzeba mieć samemu oczy i uszy szeroko otwarte.
UsuńOch, chętnie bym się przespacerowała po Sandomierzu:)
~ To tak jak napisałam w odpowiedzi dla Marlowa - gdyby obraz spokojnie wisiał, nie wzbudziłby tylu kontrowersji. Po zasłonięciu ludzie fotografowali kotarę!
UsuńSandomierz kocham i chyba jest coś z tymi czakramami. Uwielbiam chodzić nawet bez celu i jadę tam, gdy tylko wyjrzy sobotnie słońce:)
Czytałam, że Ewa Kurek miała sprawę w sądzie. Powołała się na zeznania procesowe, które podważyła rodzina zeznającego. Nawet nie wiem jak ta sprawa się skończyła. Chyba jednak dla autorki dobrze, skoro wciąż pisze i zaprasza na spotkania autorskie.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę spotkania.
~ Do tej pory na okładce widnieje napis "ocenzurowano". Proces o zniesławienie wytoczyła rodzina. Poszło o fragment zeznań Zaporczyków, gdy wspominali o tym, jak Władysław Siła-Nowicki przyznał się do współpracy z UB w 1945 roku (mecenas był powinowatym samego Dzierżyńskiego). Sąd uznał, że pomyliła się stenografka sądowa... Ataki na panią Kurek są z obu stron. Spokojnego życia nie ma, o nie! Jaki temat, takie życie.
UsuńNie lubię, gdy wmawia się nam na siłę antysemityzm nawet w błahej sprawie. A Żydzi posługują się tym hasłem jak ktoś coś napisze/powie, co im nie odpowiada. Sprytni są, a my się na to nabieramy... Też słyszałam o tym temacie mordów rytualnych, ale na osobach dorosłych... Bardzo się denerwuję jak w Polsce nagrywa się filmy typu "Pokłosie", zmusza się opinie publiczną do myślenia o tych skrajnych, nielicznych przypadkach zamiast mówić o tym ilu Żydom pomogliśmy. Inteligentna kobietka, że korzysta z żydowskich źródeł. A znasz książki Jerzego Roberta Nowaka? Też bardzo wartościowe dzieła pisze i porusza niepoprawne politycznie tematy. Byłam kiedyś na jego wykładzie.
OdpowiedzUsuń~ Wydaje mi się, że pani Kurek wybrała jedyny możliwy dziś sposób pisania o relacjach polsko-żydowskich. Byłam wstrząśnięta, gdy przeczytałam o niemożności rozliczenia policji żydowskiej w gettach albo o poświęceniu członków rodzin dla ratowania siebie. Autorka przytacza też opisy dzielnic żydowskich (m.in. z "Przedwiośnia" Żeromskiego), o których też pamięć ma zginąć. Cymesiki! J.R.Nowaka słucham, kseruję - kiedy się tylko da. Wszystkim pokłosiom i pogrosiom mówię nie! Jako ciekawostkę podam fakt, że Ewa Kurek jest z pochodzenia kielczanką, więc i o pogromie kieleckim wspomniała. Zachęcam gorąco do wysłuchania, gdy się pojawi blisko:) A jeśli daleko, to jest jeszcze YT:)
UsuńAntysemityzm jest nam wmawiany teraz z taką siłą przekonywania, gdyż jak sądzę chodzi o odszkodowania dla Żydów w niebagatelnej kwocie ponad 60 milionów dolarów. Tylko wyłącznie w tej sprawie kilka lat temu pojawił się w Warszawie prezydent Obama, który obiecał swym amerykańskim Żydom / notabene palcem nie kiwnęli w sprawie Żydów mordowanych przez Hitlera /, że im tę sprawę załatwi.
OdpowiedzUsuńOstatnio Izba Lordów zobowiązała / nie wiem czy dobrze pisze, ale chyba sens jest taki/ swego premiera do włączenia się w tą sprawę a zatem poparli roszczenia Żydów.
Musi się zatem nakręcać spiralę antysemityzmu.
Obraz, o którym piszesz jest jednym z elementów intrygi w "Ziarnie prawdy" Miłoszewskiego.
A o beczce do toczenia krwi z porwanych dzieci gojowskich sama słyszałam w dzieciństwie od swojej ciotki.
Żydzi byli zamkniętą społecznością i to było powodem różnych opowieści i strachów i wywoływało nieraz dramatyczne sytuacje.
Dobrze, że takie książki powstają jako niezbyt głośna byc może, bo skrywana, ale przeciwwaga tego co się nam próbuje na siłę wmówić.
Usuń~ Aniu, o tym wszystkim pisze Ewa Kurek. O sprawach roszczeń napisał też Ireneusz T.Lisiak w książce "Nie musimy płacić Żydom". Spotkanie rozwiało bardzo dużo wątpliwości, bo moja wiedza mizerna, przyznaję... Jeśli rządzący nie zajmą konkretnego stanowiska, to nawet stuprocentowe przekonanie Polaków nie zmieni niczego. Niestety to nie są moi wybrańcy:(
Usuń"Ziarno prawdy" chwaliłam na blogu i też zastanawiam się, czy nie pójść śladami Miłoszewskiego, fotografując miejsca wymienione w powieści. Spodobał mi się ten cykl - z Herbertem, Brownem... W sobotę spacerowałam śladami Myśliwskiego i jego "Widnokręgu". Literacki ten Sandomierz:)
Szkoda, że mam daleko do Sandomierza, ale nie tracę nadziei, że kiedyś tam trafię.
Usuń~ Dziś w Polsce nigdzie nie jest daleko, a Sandomierz wart jest wycieczki. Tylko w Szczecinie nie byłam;) Jeden najazd turystów był po ojcu Mateuszu, a drugi pewnie pojawi się po Szackim. Uwielbiam przejazd nocą, gdy podświetlona jest skarpa:)
Usuń