Taki tytuł sugeruje zbiorczą recenzję i tak jest. Każda z przedstawionych pozycji zasługuje na odrębny wpis, ale chyba lepiej wspomnieć o kilku niż zachwycać się jednym tytułem.
Antoni Libera Niech się panu darzy
Trzy nowele i trzykrotnie dojrzały mężczyzna jako bohater. Każdy z nich może wypowiedzieć słowa: Tak życie zatoczyło łuk i oto wracam do punktu, z którego wyszedłem. Mierzą się z przeszłością i choć czują się spełnieni, w tym co było, szukają sensu surowego szczęścia. Lejtmotywem jest czas. W pierwszej noweli osią jest zaskakująca rozmowa telefoniczna w bożonarodzeniowym okresie; w drugiej powrót do lat, gdy powstawał Żoliborz i mamy do czynienia z pewnego rodzaju hołdem złożonym tej części stolicy; ostatnie opowiadanie dotyczy wspomnień ze szkoły muzycznej, gdy wykonanie Toccaty Schumanna zadecydowało o życiowym wyborze. Chciałoby się, żeby te nowele były jedynie prologiem, a tu dalszy ciąg nie następuje. Libery wciąż mało.
Zofia Reklewska-Braun Urodziłam się pomiędzy...
Pomiędzy pokojem a wojną, dobrobytem dworu a nędzą komunizmu, miłością a nienawiścią... Bez swojego miejsca i czasu na ziemi. Wydziedziczona. To proza autobiograficzna. Autorka przywołuje z oddali sytuacje, krajobrazy, ludzi i przeżyte z nimi zdarzenia. Najpierw obserwujemy "wbieganie w życie" w dworku w Mirogonowicach na Sandomierszczyźnie. Trwa wojna, więc znikają mężczyźni, dwór raz po raz nawiedzają bandyci - zawsze nakarmieni. Czego nie zniszczyli Niemcy, Rosjanie, dopełnili "swoi". Kolejne doświadczenia to miejska bieda i klasowa nienawiść rówieśników. Bo drażni inność języka, kultury, obyczajów, zachowań i systemu wartości. Ziemiaństwo staje się zatopioną Atlantydą. W czasach pogardy ratuje religijna atmosfera domu, twarde i zasadnicze rozdzielenie dobra i zła oraz dziesięcioro przykazań w wieczornym rachunku sumienia. W książce splatają się dzieje kilku rodów, pojawiają się znane nazwiska. Zachwycają mnie imiona i zdrobnienia: Jadwisia (Isia - zamordowana przez moczarowców), Klotylda, Hala, Ludwik, Tunia, Innocenty, panna Busia, wuj Broniś, Róża, Aniela, Ignacy, Wincenty, Cecylia... Długo bym mogła o tej pięknej książce. Dlaczego po nią sięgnęłam? Bo autorka jest matką cenionego Grzegorza Brauna. Chciałam poznać dom i "przepis" na wychowanie tak pełnego i pięknego człowieka.
Marta Sztokfisz Chwile, których nie znamy
Gdy panował modny bigbit o hałaśliwym brzmieniu, pojawił się On - skromny, ujmujący, w staroświeckim surducie, błękitnooki wrażliwiec. Marek Grechuta - bo o nim mowa - wzbogacił szarobure socjalistyczne życie liryczną nutą. Czarował ten świat magnetycznym głosem, roztaczał blask. Swoje życie z nadziejami, lękami, emocjami i uczuciami opowiadał nam w piosenkach. Teksty czerpał od najlepszych. Wprowadził "pod strzechy" strofy Mickiewicza, Leśmiana, Wyspiańskiego, Gałczyńskiego, Nowaka, Czechowicza, Micińskiego... Dzięki niemu odkryłam chociażby poezję Zycha, który stąd - z Podkarpacia - a cicho dokoła. Sztokfisz przeprowadziła mnóstwo wywiadów, zebrała solidny materiał, co dało nam przebogatą biografię. Prowadzi nas od lat dziecięcych Marka w Zamościu, poprzez młodość i dojrzałe życie w ukochanym Krakowie. Nie unika trudnych tematów, o których kiedyś wyłącznie szeptano. Dla mnie to bardzo ważna książka. Wszak gdzieś w nas błyszczą gwiazdy poezji..., choć o tym na co dzień nie pamiętamy.
Władysława Pawłowska Ucieczka z Sybiru
On - przystojny polski oficer Jan Baptysta Pawłowski, porucznik służby stałej 22 Pułku Ułanów Podkarpackich.
Ona - Władysława - bogata jedynaczka z ziemiańskiej rodziny, zostaje żoną polskiego oficera i matką ich jedynego syna Jędrusia.
Krótko trwało ich szczęście. Spotkał ich los typowy dla tysięcy Polaków. Oficerowie do Katynia, a żony na Sybir. Dziadkom udało się schować małego Andrzejka, gdy do drzwi załomotali enkawudziści. Kazachstan staje się miejscem pobytu młodej mężatki i matki. Mordercza praca i ćmiący głód nie mogą zabić myśli o pozostawionym dziecku. Tęsknota granicząca z obłędem każe jej uciekać "z domu niewoli". W bohaterskiej ucieczce pomaga jej wiara w Bożą opatrzność. To niezwykła książka, a walor jej podnoszą dołączone listy Władzi i Janka. Listy z Kozielska...
Wracam na Kołymę. Nie mogę stamtąd uciec. Czytam zeznanie, które przed skamieniałym sumieniem świata składa Anatol Krakowiecki. O nim w następnym poście.
Same zacne książki! Chciałabym je mieć i przeczytać. Przed chwilą się dowiedziałam o nowej książce Łysiaka, ma się też ukazać nowe wydanie "Kondotierów" Gana-Ganowicza! Tyle wspaniałości, a portfel szczuplutki...
OdpowiedzUsuńTo nie wszystko! Jak zapewne wiesz, już wkrótce nakładem Wydawnictwa Prohibita ukaże się II, rozszerzone, wydanie książki "Pisarz dla dorosłych. Opowieść o Józefie Mackiewiczu" wyróżnionej w 2009 roku w literackiej nagrodzie im. Józefa Mackiewicza.
UsuńŻyć, nie umierać!:)
~ Ha! Czy to ta nowa książka za stówę? Długo będzie nieosiągalna..
UsuńA w Multibooku (księgarnia wspomnianego wydawnictwa) czekam na cztery książki, a właściwie czekamy razem, bo książka o Mackiewiczu ma być gotowa za dwa tygodnie! Zamówiłam też "Berka" Wielguckiego, "Wałęsę..." Cenckiewicza, Srokowskiego "Barbarzyńców...". Ale literatura! Będzie się działo! Z portfelem podobnie, bo jesień w ogóle bardzo owocna. Do tego stopnia, że opuszczę tegoroczne targi:( Wypisałam już sobie ulubionych autorów sobotnich i niestety.
Piękny wybór lektur i prezentacji fotograficznej książek (ach, ta sowa). Pan Libera równie interesująco potrafi o książkach opowiadać w rozmowie z panem Weissem w radiowej Jedynce.
OdpowiedzUsuń~ Wykradam czas na czytanie, więc muszę wybierać. Libery czeka jeszcze "Błogosławieństwo Becketta", ale to po Kołymie. Lubię go czytać, słuchać, oglądać, zatem dziękuję za podpowiedź:)
UsuńSowa przyleciała do mnie z Londynu i rozgościła na fotelu, żeby ulżyć plecom podczas pisania. Mądre, użyteczne stworzenie;)
Znam to, tyle książek czeka na półkach, tyle chciałoby się mieć na własność, ale kupienie wszystkich - niemożliwe!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowała Zofii Reklewskiej-Braun "Urodziłam się pomiędzy..."
Zdjęcia - tak pomysłowe, szczególnie dwa pierwsze - też nie pozwalają przejść obok tych tytułów obojętnie.
Przed snem byłam naprawdę na pięknym "Kiermaszu rozmaitości."
~ Kupienie to jedna niemożność, a znalezienie im miejsca to druga. Ponieważ nie mogę liczyć na bibliotekę, mimo wszystko kupuję.
UsuńKsiążka Reklewskiej-Braun przypomina mi trochę "Starorzecza" Kroha. Też z nostalgią i ciekawie opisane radzenie sobie przedstawicieli ziemiaństwa w powojennej rzeczywistości.
Miłych snów, książkowych oczywiście:)
Jak zwykle świetnie skondensowany post.Też bym tak chciała potrafić napisać o książce. Ując to co najistotniejsze.
OdpowiedzUsuńLektura znakomita. Każda kusi. Libery jeszcze nie znam.
A Marek Grechuta to moja durna i chmurna młodość. Niezapomniane lata 60-te. Tez ciekawa jestem jego biografii, gdyż z dużym smutkiem dowiedziałam się po jego śmierci , że 20 lat cierpiał na depresję, która zabrała go nam i jego śpiewaniu.
Lubię słuchać do dzisiaj jego stare piosenki, ale i te nowe takie jak Kraków http://www.youtube.com/watch?v=qKV3KATvl74.
Dobrego niedzielnego popołudnia życzę Ci.
~ Dziękuję:) Czasem myślę, że krótko jest napisać trudniej. O samym Grechucie bym pisała, cytowała... Jego odejście przeżyłam najmocniej. Prawie wszystkie utwory znam na pamięć. Był tak zjawiskowy, charyzmatyczny i inny, że dziś nikt nie jest w stanie go zastąpić. Na scenie tylko nędzne cienie. Miał muzykę i poezję we krwi. Jeśli go również lubiłaś, to książka dla ciebie! Pozdrawiam i pięknego spaceru życzę:)
UsuńOczywiście, że trudniej i dlatego mnie to nie wychodzi.
UsuńI dzisiaj są ciekawi wykonawcy np. Antonina Krzysztoń lub Turnau , ale ich po prostu nigdzie nie słychać. Dobrze, że na you toube można ich posłuchać.
A co do Grechuty zgadzam się całkowicie. Drugiego takiego mieć już nie będziemy.Grechuty już mieć nie będziemy.
Piosenki Grechuty, w których świetnie łączy się tekst z muzyką, są ponadczasowe. Lubię słuchać.
Usuń~ Aniu - Turnau, Krzysztoń - cenię, słucham, ale nie śpiewam. Grechuta to moja młodość i może dlatego tak z sentymentem podeszłam do książki.
Usuń~ Nutto, cieszę się, że i młodsi słuchają:)
Libera! Ach - aż sobie zdjęcie powiększyłam! Prawda to, że ciągle go mało; (
OdpowiedzUsuń~ To moja stara miłość, już od "Madame". Pozdrawiam:)
Usuń