DOM Z PAPIERU



sobota, 30 marca 2013

Miał fart po mieczu i po kądzieli

Za siedmioma górami, siedmioma rzekami, żyła sfera (mówiąc językiem dzisiejszym: środowisko) ludzi rozumiejących się w pół słowa, zrośniętych ze sobą, choć bardzo różnych, a niekiedy skonfliktowanych i pełnych wzajemnych urazów. Łączyło ich wiele: pokrewieństwo, etos, język, ubiór, pamięć zbiorowa, obyczaj, parę innych rzeczy...

Antoni Kroh sam siebie nazywa  hybrydą, arką przymierza między dawnymi a nowymi laty. Opisuje wymarłe pokolenie, schyłkowców.  Odchodzili, zabierając ze sobą cenne informacje - z wyjątkiem okruchów, którymi mimochodem się podzielili. Teraz autor brodzi, wodząc i nas, po starorzeczach, wte i we wtamte, bo tak mówią kresowiacy. Brak tu akcji i chronologii, a powstały obraz polskiego ziemiaństwa migoce niczym bezcenna mozaika. Raz mamy przed oczyma wojenne powidoki, za chwilę sypią się rodzinne anegdoty w staroszlacheckim stylu, to znów ciekawostki obyczajowe,  wspomnienia... Kroh w swej gawędzie mimochodem dotyka znanych nazwisk. A to Melchior Wańkowicz, któremu młody Antoni sekretarzył, to znów Władzio Tatarkiewicz czy słyszymy echa Prusa. Z uśmiechem czytałam przytyki, bo sama to i owo o niektórych panach pisałam.

Tak odkrywamy szlachecko-inteligencki etos, który pozwolił trwać w heroicznej walce o dzieci i o siebie. Gdy utracono majątki i przestały grzmieć wojenne działa, polska rzeczywistość okazała się nadal wroga. Przedwojenna elita, warstwa przywódcza, najlepiej wykształcona, która podjęła gigantyczny trud budowy państwa, nagle musiała przepraszać za swoje pochodzenie. Już za Bieruta w szkołach wpajano nienawiść do szlachty: warcholstwo, pijaństwo, egoizm, wyzysk chłopów, nadmierne przywileje, przekupstwo, sprzedajność... - legły u podstaw upadku państwa polskiego i umożliwiły rozbiory. Staropolski szlachcic, ucieleśnienie wszystkich wad narodowych - wywijający szabelką, zapijaczony, ciemny degenerat, który przefrymarczył ojczyznę - to systematycznie wpajany stereotyp, mocno i dziś utrwalony. Podobnie mówiono i o ziemianach. Zatem musieli ukrywać swoje pochodzenie, głęboko schować herby, imać się zajęć często poniżających. Matka autora usłyszała w pracy dowcip. Koledzy spytali ją, czy zna bajkę o dupie. Gdy zaprzeczyła, kazali jej przeczytać własny życiorys. Półinteligenci z tytułami naukowymi, a ile wiedzy w ich wiedzy? Gdy tymczasem wiedza przeciętnego ziemianina okazywała się niepraktyczna, a nawet niebezpieczna. To ona jednak pozwalała rozpoznać się w napływowym tłumie "inteligencji pracującej". Inteligenci przedwojenni mieli wewnętrzny, wyrazisty język środowiskowy, wpajany w domach uparcie i konsekwentnie. Niepotrzebne były akcje "Cała Polska czyta dzieciom". W dworkach po prostu się czytało. Naturalną była nauka kilku języków obcych. Godzinami ćwiczono kaligrafię, a znajomość ortografii była jednym z przejawów patriotyzmu. Rodzinny i środowiskowy savoir vivre, podobnie jak język, różnił się od tego za progiem. Niedopuszczalne było picie z butelki, podobnie jak mówienie "smacznego" przed posiłkiem.  To były czasy! Dziś w naszej nostalgii potrafimy tylko domy dworkopodobne budować.

I tak na sześciuset stronach.  To tylko pan Kroh potrafi malować zbiorowy portret, porównując go do wielkiej rzeki z wyjątkowymi rozlewiskami, przykosami, starorzeczami i wysepkami, które wyłaniają się i znikają. A my się przyglądamy z ciekawością. Przepiękna książka. Może przytoczę opinię Mariusza Szczygła (strona autorska), który zawsze odmawia, gdy proponują mu udział w jakimś publicznym spotkaniu obok Antoniego Kroha. Powód? Nie wyobraża sobie, aby ministrant miał się wypowiadać przy papieżu. To piękny ukłon cenionego pisarza wobec starszego kolegi po piórze. Cóż więcej mogę dodać?


Pewnie tylko świąteczne życzenia.
Niech w te Dni Wielkanocne będzie Wam ciepło, dobrze i kolorowo.








Cytaty pochodzą z książki:
Antoni Kroh, Starorzecza, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2010



12 komentarzy:

  1. Na półce mam nieprzeczytany "Sklep Potrzeb Kulturalnych", więc - zachęcona - będę musiała zapodać sobie tę przyjemność czytana.

    Ileż czułości jest w tych chłodnych zajączkach:) Czułej Wielkanocy Tobie i bliskim Ci ludziom:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Obie książki mi się podobały i nawet przez moment zastanawiałam się, która bardziej. Chyba jednak nie ma co ważyć. Jedna i druga zasługują na czas i uwagę.
      Dziękuję za życzenia i też wspaniałych, uśmiechniętych Świąt:)

      Usuń
  2. To książka jak znalazł dla mnie:)
    Bogusiu życzę pięknego świętowania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Zdecydowanie tak, polecam:)
      I też wesel się i raduj w te dni Wielkiej Nocy:)

      Usuń
  3. Radosnego świętowania Bogusiu, niech zabrzmi Alleluja.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dziękuję, Aniu. Trudno mi być radosnym, bo po raz pierwszy dzieci daleko, ale postaram się zgrać nastrojem z życzeniami. Niech Ci się święci ten Wielki Dzień:)

      Usuń
  4. Tę książkę mam na uwadze od jakiegoś czasu. Może uda mi się ją w końcu przeczytać, bo na pewno jest tego warta podobnie jak "Sklep potrzeb kulturalnych".
    Życzę spokojnych, pełnych ciepła Świąt Wielkiej Nocy. Wesołego Alleluja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Po lekturze "Sklepu...", a jeszcze bardziej po spotkaniu w Krakowie nie miałam wątpliwości, że z przyjemnością będę grzać się w cieple bijącym od autora. Na prawo i lewo ogłaszam, że warto.
      Widać, że zima dała mi się we znaki, bo tyle tego ciepła dziś używam:) No to... ciepła życzę;) I dużo, dużo radości świątecznej:)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Spodoba ci się:) A następna lektura? Umawiamy się na Sienkiewicza?

      Usuń
  6. Kiedyś natknęłam się w internecie na bardzo dobre recenzje "Sklepu potrzeb kulturalnych" tego autora i od tej pory się za nim rozglądam... na razie bezskutecznie, ale nie tracę nadziei :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Też recenzowałam "Sklep potrzeb kulturalnych" 5 lutego 2012. Książka tak mi przypadła do gustu, że na krakowskich Targach Książki popędziłam wprost na spotkanie z autorem. Bardzo ciepły człowiek. Polecam spotkania te czytelnicze i te prawdziwe:)

      Usuń

Komentarze mile widziane.