Gdy wiosną 1943 roku stanęli nad rozkopanymi grobami w Katyniu, chyba nie spodziewali się, że ta chwila zmieni ich życie na zawsze. Niemcy - chcąc nagłośnić mord na polskich oficerach - zaprosili jako świadków trzech polskich literatów. I to nie byle jakich. Byli to: Ferdynand Goetel, Jan Emil Skiwski i Józef Mackiewicz. Dziś wspomina się głównie Mackiewicza, który jednak w świadomości większości Polaków zaistniał dopiero po wojnie. O dwóch pozostałych cisza. Zadeptani milczeniem. Jeśli już przez myśl przemknie nazwisko, to w parze z etykietką "kolaboranta" lub "antykomunisty".
Od kilku miesięcy czytałam książki ich autorstwa lub na ich temat, szukałam w sieci... Próbowałam zrozumieć, co czuli, żyjąc daleko od kraju, samotni, pozbawieni możliwości publikowania, w izolacji intelektualnej, "skazani na nieistnienie"...
Józef Mackiewicz - żył najdłużej, więc jeździł, pisał, głosił, walczył. Sprawa zbrodni katyńskiej została tą najważniejszą, o której chciał mówić. Był wyrzutem sumienia dla naszego panteonu literackiego, który mówił, że inaczej nie można było żyć. Cieszę się, że jest czytany. Cenię Mackiewiczowskie nagrody (Krasiński, Wencel, Rymkiewicz, Isakowicz-Zaleski...), a 11 listopada będę czekać na docenienie Tadeusza Płużańskiego. O wielu z nich pisałam, bo tylko prawda jest ciekawa.
Ferdynand Goetel - o nim już znacznie ciszej. Młodość spędził w Rosji (podobnie jak dwaj pozostali literaci!) i na własne oczy przekonał się, co niesie rewolucja bolszewicka. Warto sięgnąć po książkę "Przez płonący Wschód", w której opisuje brawurową ucieczkę z Turkiestanu opanowanego przez bolszewików. ARCANA - to wydawnictwo dba o spuściznę literacką i wydaje cykl, z którego mam dwa tomy: "Patrząc wstecz" i "Nie warto być małym". Zastygły wspomnienia, często z gorzką nutą pisane. Zostaje nam myśl, że trzeba być wielkim, a przynajmniej o tę wielkość zabiegać. Postać autora niesłychanie barwna, a biografia to gotowy scenariusz filmu sensacyjnego. Np. taka piękna scena: jest rok 1945; do krakowskiego mieszkania pisarza przychodzi oddział żandarmerii przyprowadzony przez Adama Ważyka (też w mundurze). Żona kłamie, że mąż wyjechał do Warszawy i rodzina natychmiast - pozbawiona złudzeń - postanawia uciekać za granicę. Taki los spotkał wszystkich trzech literatów - znienawidzeni przez władze Polski Ludowej, osądzeni jako antykomuniści - tułali się na emigracji. Nie mogli mówić prawdy, która była niewygodna dla wszystkich stron! W kraju objął ich zakaz cenzury.
Wszystkie biblioteki, księgarnie, świetlice otrzymują wykazy książek, podlegających niezwłocznemu wycofaniu, a po usunięciu z tych miejsc powinny trafić do składów makulatury, do pieca, na wysypisko śmieci... Rękę do tego przyłożyli również koledzy/koleżanki literaci.
Zaraz po wkroczeniu Sowietów do Polski rozesłano listy gończe za Goetlem i Skiwskim. Śledztwo prowadził krakowski prokurator Roman Martini. Głównym celem postępowania było zgromadzenie dowodów kolaboracji z Niemcami polskich pisarzy (Goetla i Skiwskiego). Zeznawała polska elita intelektualna. Warto przypomnieć, że był to czas, gdy władza wabiła intelektualistów, więc przesłuchania toczyły się jak dość swobodne rozmowy. Więc z satysfakcją czytam, jak czołówka świata literackiego wypowiada się na temat kolegów po piórze. Niektórzy krótko wymigują się słowami: nie wiem, nie słyszałem, nie miałem kontaktu, ale są i tacy, co atakują zajadle. Przeraża to bezpośrednie oskarżenie o kolaborację z Niemcami przez tych, którzy sami współpracowali z okupacją sowiecką! Przecież było nawet określenie "polskich pisarzy sowieckich" zarezerwowane dla Leca, Jastruna, Ważyka, Pasternaka... To Andrzejewski i Dąbrowska nie podali Skiwskiemu ręki, czym rozpoczęli ostracyzm, a sami czerpali garściami od nowych okupantów. Wracając do książki z pieczęcią IPN-u - jej bezsporny atut to przytoczone bez komentarza protokoły z procesu. Będę do nich wracać, ilekroć "dotknę" twórczości wspomnianych osób. A Martini śledztwa nie dokończył. Zginął w 1946 roku w niewyjaśnionych okolicznościach. Podobno zachował się jego list z informacją, że nie podejmuje się wyjaśnić sprawy Katynia, gdyż nie była to zbrodnia niemiecka.
Jan Emil Skiwski - o nim przeciętny czytelnik nie wie nic albo słyszał, że był kolaborantem, a nawet zdrajcą. Jak zostaje się w Polsce pisarzem wyklętym, zapomnianym, pogardzanym? - odpowiada na to pytanie Maciej Urbanowski w monografii Człowiek z głębszego podziemia. Życie i twórczość Jana Emila Skiwskiego.
Dziesięć lat studiów poświęcił tej postaci, zaintrygowany starciem nazwiska z literackiej mapy. Znany w Dwudziestoleciu krytyk literacki, pisarz, a nawet poeta, po wojnie przestał istnieć w świadomości zbiorowej. Nie znano jego miejsca pobytu, a nawet brak było wiadomości o miejscu pochówku. Już na 26.stronie mogłam przestać czytać, bo ustaliłam przyczynę niepamięci - niezmiennie wrogi wobec komunizmu. Jednak czytałam. Już nie tylko o Katyniu. Wyławiałam rodzynki, które gdzieś tam odpowiadały na nurtujące pytania.
Np. Przekonanie, że to właśnie szlachcie zawdzięcza polska kultura to, co najbardziej istotne i trwałe było zresztą bardzo charakterystycznym i niezmiennym rysem światopoglądu Skiwskiego. Na poły żartując, pisał Wańkowiczowi: ... uważam kategorię szlachectwa za zupełnie realną w Polsce. Szlachta stworzyła całą kulturę polską, co tu gadać. Mogę nie rozróżnić w polu pszenicy od buraków, mogę siadać na konia z prawej nogi, ale nie przekreśla to faktu, że należę do warstwy historycznej narodu. [s.22] - to tak przy okazji dyskusji o Wańkowiczu czy Gombrowiczu i ich poglądach na ten temat.
Skiwski krytycznie odnosił się do twórczości Żeromskiego. Negatywnie ocenił też Zmory Zegadłowicza, Sklepy cynamonowe Schulza i Ferdydurke Gombrowicza. No, nie spodziewałam się poparcia z tej strony. O jego "salonie odrzuconych" pewnie jeszcze napiszę, bo zapowiada się Rok Schulza.
Wracając jednak do monografii, suto okraszonej cytatami. Powoli rysuje się nam skomplikowany portret literata, którego raz zaliczono do endeków, raz do klerków. Podkreślano zygzakowatą linię polityczną, jego ruchliwość intelektualną. Może jednak to bycie klerkiem, dla którego celem jest kultura, a nie prawa czy lewa strona polityczna, zadecydowało o przejściu na pozycje proniemieckie. Osobna, ekscentryczna pozycja przysporzyła mu samych wrogów.
Może wspomnę o klerkizmie, bo dla mnie było to nowe doświadczenie (będące w obiegu intelektualnym w międzywojniu), a ważne w dookreśleniu pozycji bohatera.
W II RP klerk stał się synonimem intelektualisty, wyróżniającego się niezależnością sądów, troską o ich wysoki poziom, bezinteresownością, dystansem wobec doraźnych walk i mód umysłowych oraz politycznych. Dodawano do tego przekonanie, iż klerk działa w osamotnieniu, podejmuje i broni poglądów nie tylko "wiecznych", ale też "trudnych", nie wahając się przy tym głosić prawd niepopularnych. [s.140]
Bo - wracając do sprawy Katynia - Skiwski pojechał tam z własnej woli (Goetel i Mackiewicz mieli zgodę władz podziemnych), a po powrocie natychmiast udzielił wywiadu drukowanego w gadzinówkach. Przytaczano jego słowa: Kiedy wybierałem się w podróż, byłem przygotowany na złe rzeczy, lecz to co później zobaczyłem w rzeczywistości, to straszliwe oskarżenie bolszewizmu, przewyższa w swym okrucieństwie wszelkie wyobrażenie. [s.75] Mówił też: Wykonawcami wyroku na polskich oficerach, jak ujawniło śledztwo, byli w głównej mierze Żydzi. [s.76]
Po Katyniu zaczął narastać bojkot osoby Skiwskiego. Po katyńskim wstrząsie tenże ośmielił się podjąć legalną współpracę z niemieckimi władzami okupacyjnymi. Wiosną 1944 roku ukazało się pismo "Przełom" z zasadniczą tezą: w obliczu coraz wyraźniejszej perspektywy wkroczenia na ziemie polskie armii sowieckiej nakazem chwili jest udzielenie przez Polaków wsparcia Niemcom i porzucenie dotychczasowej polityki. [s.89]
Kolaboracja z Niemcami przeciw inwazji sowieckiej - to pomysł na inną rzeczywistość Skiwskiego.
Co było potem? Już w skrócie - proces i wyrok dożywocia w 1949 roku. Skiwski zmienił nazwisko na Rogalski; wraz z rodziną wycofał się do Niemiec, później Włochy i ostatni etap - Wenezuela. Nie było już miejsca w powojennej Polsce dla niego i dla jego książek. Zdawał sobie sprawę ze swojego osamotnienia w poglądach. Tęsknił za ojczyzną. Zmarł na atak serca 2 marca 1956 roku.
Pamiętajmy o nich. Byli ofiarami Katynia.
Temat szeroki. Tym, którym mało, polecam niezmiennie "Erraty do biografii" - jeden odcinek to "Świadkowie Katynia", a o poszczególnych literatach są odrębne filmiki. Wypowiada się tam m.in. autor omawianej monografii - Maciej Urbanowski. Wszystki cytaty pochodzą z książek:
1) Maciej Urbanowski Człowiek z głębszego podziemia. Życie i twórczość Jana Emila Skiwskiego, Wydawnictwo Arcana, Kraków 2003
2) Stanisław M.Jankowski, Ryszard Kotarba Literaci a sprawa katyńska - 1945, Wydawnictwo Towarzystwa Naukowego "Societas Vistulana", Instytut Pamięci Narodowej, Kraków 2003
Trudne tematy poruszasz.Nie pochwalę się wiedzą.Znany mi jest i to jedynie z nazwiska Mackiewicz.Jestem tworem lat, kiedy w szkole nawet nie zająknięto by się na temat tych pisarzy.)
OdpowiedzUsuń~ Obie jesteśmy tworami tych lat i potwierdzam, że w szkole o powyższych pisarzach nie mówiono. Tym bardziej czuję wewnętrzną presję, by ich wspomnieć. Nie dla siebie byli w Katyniu. Ale za tydzień Targi Książki w Krakowie, więc będzie przyjemnie i może nowości popchną mnie w objęcia lżejszych lektur. Pochwalę się:)
UsuńJestem pełna podziwu dla Twych zainteresowań i czytam Twoje posty z dużym zaintrygowaniem, gdyż dowiaduję się z nich wciąż coś nowego.)
Usuń~ Cieszę się, że ktoś chce czytać, szczególnie w odniesieniu do postów z historią w tle.
UsuńGoetel stoi na półce jeszcze nieczytany, ale najważniejsze, że mogę zacząć w każdej chwili.
OdpowiedzUsuńWłaściwie należałoby się przychylić do postulatu, który niedawno czytałam, by napisać na nowo historię literatury polskiej, takiej, która zawierałaby odwołania do twórczości Polaków różnej orientacji politycznej i religijnej i uwzględniającej twórczość poza granicami kraju.
~ Najważniejsze, że jest, że nazwany. A ja zaliczyłam przedwczoraj 11 minut i 44 sekundy wspaniałej rozmowy z Panem Gabrielem Maciejewskim. Upewniłam się, że o nową historię warto walczyć, a na dodatek że trzeci tom "Baśni..." już się toczy.
UsuńWażny i potrzebny post, bo dużo się z niego dowiedziałam, szczególnie o Skiwskim. o którym nawet na studiach polonistycznych się nie wspomina. A oglądałaś "Erratę do biografii - świadkowie Katynia"? Podaję ci link:
OdpowiedzUsuńhttp://www.tvp.pl/vod/dokumenty/historia/errata-do-biografii/wideo/swiadkowie-katynia/4285244
Myślę, że warto sobie uzupełnić ten post tym filmem.
A z p. M. Urbanowskim miałam zajęcia na studiach. Na Gołębiej było w moich czasach sporo wspaniałych wykładowców. Nie wiem, jak jest teraz.
Pozdrawiam!
~ Właśnie od "Erraty..." zaczęło się moje zainteresowanie wielką trójką. Podaję na końcu posta informację. Zajęć z p.Urbanowskim zazdroszczę, bo kupuję wszystko, co firmuje swoim nazwiskiem i zabiera mnie na peregrynacje prawą (czytaj właściwą) stroną literatury.
UsuńStęskniłam się za powieściami, takimi zwyczajnymi:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń~ Wiesz wyjątkowo dużo! Zapraszam cię jako wykładowcę na tajnych komletach:)
UsuńSkiwskiego próżno szukać, publicystyka rozproszona, powieści nie chcieli wydać, dramaty się nie zachowały... Sporo cytował Urbanowski i można sobie wyrobić opinię o możliwościach intelektualnych literata. Przed wojną stawiany był na równi z najlepszymi, a z pewnością pisał o niebo lepiej niż Goetel. Z zaciekawieniem czytałam. Ilu takich jeszcze?
Pozdrawiam cieplutko:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDokładnie to samo co o wspomnianych pisarzach. Antykomunista, więc o nim cisza. Mam przed sobą "Przez kraj ludzi..." wydane przez LTW Łomianki (o którym to wydawnictwie wspominałaś), ale też zaczęłam czytać "Lenina", którego mu wybaczyć Sowieci nie potrafili i z grobu literata wyciągali, dentystę sprowadzali, żeby upewnić się, że to wróg leży. Pewnie też napiszę coś. I jak tu odetchnąć, gdy tyle ciekawości w dookolnym świecie? Scenariuszy gotowych ci u nas dostatek, a filmowcy śpią.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń~ No proszę, kolejny raz sprawdza się, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o ... skarb! Myślałam, że już gorsza rzecz niż etykietka antykomunisty nie mogła się w tamtym czasie trafić. O Giżyckim nie słyszałam wcale:( Obiecuję nadrobić podczas lektury Ossendowskiego, a najpewniej "Lenina", bo bardzo dobrze się czyta. A ty opisz te sensacje! Ludzie zasypiają przy dziesiątej recenzji nowości, a w zanadrzu takie hity masz:D
UsuńO wyciąganiu Ossendowskiego z grobu, Giżyckim i baronie Ungernie było (śladowo wprawdzie) w "Obławie" Siedleckiej.
UsuńNowości? Zapomnij o nich, coś co dopiero co było na topie, dziś jest po 9,90 w Weltbildzie:).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń~ A ja opuściłam kiedyś, kiedyś Dolny Śląsk, a tam kopalnie złota! Z poleconych książek - jestem już posiadaczką jednej, a druga "się licytuje". Ceny przecudne. Z podglądu treści zapachniało mi "Tomkami..." Szklarskiego z dzieciństwa. Mniam, mniam:)
UsuńKsiążkowcu, dzięki twojemu postowi wiele się dowiedziałam o pisarzach,o których zapomniano. Chciano by inni zapomnieli. Co się udało. Przyznam szczerze nie słyszałam o panu Skiwskim.
OdpowiedzUsuń~ Bardzo dużo odkryć dokonałam dzięki Urbanowskiemu. W jego zbiorach esejów aż mnoży się od nazwisk, cytatów. Mam i podczytuję "Oczyszczenie", "Dezerterzy i żołnierze" - kopalnia pychotek! Polecam:)
UsuńNazwisko Skiwskiego dosłownie mignęło mi na blogu khavira.salon24.pl, który to ostatnio opublikował moje teksty o Mackiewiczu.
OdpowiedzUsuńA Goetel niby az tak wykęty nei jest, ale dostępność książek równa zeru:(.
~ Wszystkich trzech trudno kupić, choć z różnych powodów. Mackiewicza blokują ceny. Na stronę zaglądnę, a i z przyjemnością poczytam twoje recenzje. To te blogowe? Moja wdzięczność za nie ogromna, bo w przeciwieństwie do dwóch pozostałych literatów, Mackiewicz był bardzo płodny, więc wybrać by trzeba tylko "coś" (wspomniałam ceny), a trudno szturmować wszystkie pozycje. Goetel - Arcana. Z tego wydawnictwa zamawiam bezpośrednio. Pozdrawiam z ostatnim blaskiem jesieni:)
UsuńBlogowe, nic poza tym niestety jeszcze nie napisałam. Chyba faktycznie zajmie mi to z pół roku, bo najtrudniejsze do opisania książki przede mną, a możliwości w tej chwili niestety takie sobie. Wybór moim zdaniem bardzo dobry:).
UsuńJeszcze Drogą panią wziełabym pod uwagę, tylko zwróć uwagę, że są różne wydania (z Toporską, bez Toporskiej z lat 80-tych).
A i również pozdrawiam. Już dziś czuje się, że nadciąga listopad:(.
Usuń~ Chyba tylko nasza kochana Bibliofilka kocha jesień. Ja lubię każdą porę roku, byle w ciepłym domku, z dobrą książką, z lampką wina. Za "Drogą panią" popatrzę. W każdym razie tragedia cenowa. Gdy licytowałam te z drugiego obiegu, dobry nastrój pryskał jakiś tydzień przed końcem:( Zostaje "Kontra".
Usuńhttp://allegro.pl/droga-pani-jozef-mackiewicz-i2715778645.html
UsuńSam asię nad tym zastanawiam, ale chyba bym wolała z Toporską, pomyślę jeszcze.
Nie wiem, czy zdążysz bo aukcja kończy się dzisiaj.
Przy licytowaniu staroci warto sobie ustawić cenę maksymalną, bo łatwo się zapędzić, widziałam już sypiące się egzemplarze schodzące niemal w cenach nowości.
~ Dzięki ogromne! Właśnie stałam się posiadaczką niedrogiej "Drogiej pani". Jak to dobrze, że po powrocie z pracy najpierw włączyłam komputer, a dopiero potem odkurzacz i kuchenkę! Jeśli tylko wypatrzysz kolejnych Mackiewiczów w tej cenie, to pamiętaj o mnie:) Mnie wyskakują zawsze w cenie ok. 50 i więcej złotych. Zaintrygowałaś mnie też Rembekiem. Słyszałam, ale się bałam. Jeśli jednak jest tam też ironia, to jestem na tak. Dzięki za wspieranie moich wysokich lotów;)
UsuńAno właśnie, to było niemalże rzutem na taśmę:).
UsuńWidziałam jeszcze Miasojedowa za niecałe 40 (wydaje się dużo, ale to cegiełka), ale może na razie juz jesteś zaopatrzona:).
Acha- to jest tylko pół "Drogiej Pani", drugie pół to "Kontrowersje: Toporskiej.
Za to Rembek powinien być tani jak barszcz:).
~ To już wiem, dlaczego pisałaś wcześniej, że "z Toporską". Poczytam, to będę mądrzejsza. Rembeka licytuję, bo chcę przy okazji zrobić coś dobrego dla piesków. Muszę wyhamować z zakupami, bo w sobotę Kraków:)
UsuńMyślę, ze za taką kwotę Mackiewicz nawet bez Toporskiej to i tak neizły interes. zwłaszcza, że większość "informatywnych" tekstów jest jednak jego.
UsuńPozdrów smoka:).
~ Dlatego prośba - pilnuj takich okazji:)
UsuńSmok może się nie doczekać, bo z książkami trudno wygrać;)
Ale Ty poziom podnosisz :)
OdpowiedzUsuńI jaką piękną laurkę złożyłaś Tym, "skazanym na nieistnienie"...
~ Ziarnko do ziarnka... Tu ktoś szepnie, tam wspomni i pomniki wzniesiemy:)
UsuńObiecuję sobie powrót do lektury lekkiej i przyjemnej, a właśnie przeglądam wszystkie nominacje Nagród Mackiewicza. I zapisuję... Ech, czy ja się kiedyś nawrócę?
Promyk jesieni ślę, może ostatni już tego roku ułamek złota. Jak ty w ogóle możesz jesień lubić, to w głowę zachodzę;)
"Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,
UsuńSzarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych.
Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc,
Kojąc w twym słabym sercu, codzienne zgryzoty.
Jak nie kochać jesieni, smutnej, zatroskanej,
Pełnej tęsknoty za tym, co już nie powróci.
Chryzantemy pobieli, dla tych, których nie ma.
Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci". :)
I nie nawracaj się tak do końca, uwielbiam te Twoje posty, ale czasem odregować trzeba.
Pozdrawiam jesiennie :)
~ Poezja owszem. I tak myślę, że to moje niekochanie to nie jest stan permanentny. Kiedyś lubiłam jesień, ale miałam dwa kroki do pracy. Teraz miotanie wiatru, taniec-tupaniec... - wzmagają tęsknotę za ciepełkiem.
UsuńA z tematem rozwodu nie wezmę, bo właśnie zamówiłam: "Burzę od Wschodu" Dunin-Kozickiej, "Był dom" Szatkowskiej, Sapieżyny jakieś Siedliska... Czyli będą Kresy:)
A mnie tak i w duszy jakoś gra ;) cała jesień pozytywnie mnie nastraja. Ciepełko też lubię, ale nie znoszę upałów, więc taka aura jesienna dla mnie idealna.
UsuńZawsze czytam Twoje posty i zazwyczaj nie wiem co napisać w komentarzu, bo mnie własna ignorancja zatyka i nakazuje się nie wychylać. Składam pokłony:)
OdpowiedzUsuń~ Oj tam, oj tam:) Przede wszystkim miło, że czytasz, bo o to mi chodzi, żeby ktokolwiek czytał, a może i poszukał potem dalej. Moja ignorancja też ogromna i często pewnie sama błądzę. Całuski:)
UsuńA to mnie zaskoczyłaś swoim wyrozumiałym podejściem do Skiwskiego. W czym dobrowolna kolaboracja z Niemcami miałaby być lepsza od kolaboracji z Rosjanami? - przecież jedni i drudzy mordowali Polaków. To jak wybór pomiędzy dżumą a cholerą. Nie twierdzę, że tego typu postacie powinny być zapomniane - raczej przeciwnie - powinno się o nich pamiętać jako o przykładach ludzi stawiających fałszywe alternatywy i dokonujących błędnych wyborów.
OdpowiedzUsuń~ Po lekturze monografii trudno nie polubić i nie cenić Skiwskiego. Wiem, że to intuicyjne podejście, więc przejdę do faktów. Jeśli nawet można go nazwać kolaborantem czy zdrajcą, to była to zdrada z wysokich pobudek. Pisał: "Wpuszczenie Sowietów w głąb Europy poprzez polską bramę byłoby nieodwracalne. Na to jedno nie ma żadnego lekarstwa w przyszłości." A wcześniej: "Bolszewików znam, byłem w Rosji w okresie, kiedy dokonywała się komunistyczna transfuzja krwi." Czyż nie miał racji? Próbuję sobie wyobrazić powojenną rzeczywistość bez Sowietów w Polsce; tysiące ludzi żyjących jeszcze lata... Zasadnicza teza "Przełomu" brzmiała: "w obliczu coraz wyraźniejszej perspektywy wkroczenia na ziemie polskie armii sowieckiej nakazem chwili jest udzielenie przez Polaków wsparcia Niemcom i porzucenie dotychczasowej polityki." Nie wydał też władzom niemieckim żadnych tajemnic, co jest podstawowym warunkiem zdrady. Również nie dla korzyści majątkowych wydawał "Przełom". W procesie Miłosz zeznawał, że Skiwski był wówczas: "śmiertelnie chudy i wynędzniały, głodował przez cały czas okupacji."
UsuńCzy zatem możemy trwać przy etykietce przyklejonej przez komunistów, o których wyrażał się w tak zdecydowany sposób?
Nie jestem pewien czy dobrze mnie zrozumiałaś Książkowcu, nie pisałem o zdradzie a o kolaboracji. Etykietkę kolaboranta Skiwski przykleił sobie sam, dobrowolnie współpracując z Niemcami, komuniści niczego nie musieli mu imputować. Przyznaję, nie rozumiem wyższości kolaboracji z Niemcami nad kolaboracją z Rosjanami. I tak jak współpraca z Niemcami była hańbiąca dla innych była również hańbiąca dla Skiwskiego. Co do pobudek kolaboracji - zapewne było wiele osób znajdujących się w bardzo trudnej sytuacji a jednak nie współpracowali z okupantami ani rosyjskimi ani niemieckimi.
Usuń~ Zgoda, był kolaborantem. Tylko dlaczego wszyscy literaci - dosłownie wszyscy - w czasie procesu obciążali go, odwrócili się. W czym byli lepsi ci, którzy we Lwowie wstąpili nawet do Związku Pisarzy Ukraińskich, brali pieniądze i ochoczo pisali hymny, a przez lata nikt im nic złego nie mówił. W czym był lepszy Ważyk, który wskazywał żandarmom mieszkanie kolegi? Dąbrowska, Andrzejewski... A do Skiwskiego jak przylgnęło, tak zostało. Potępienie działalności wojennej rozciągnięto na działalność krytyczno-literacką i odium nie zostało zdjęte do dziś. Gdy ochoczo rozgrzeszamy na prawo i lewo, jakieś grube kreski ludziom wmawiamy, Skiwskiemu tego prawa nie dajemy. Nie stawiam wyżej kolaboracji jednej albo drugiej. Obie są złe, tylko właśnie niemiecka była gorzej postrzegana, jako synonim zdrady. Literaci widzieli w Skiwskim kolaboranta, ale swojej współpracy z Sowietami nie. A on przynajmniej z wyższych pobudek współpracował (chciał Polskę ratować przed bestialstwem bolszewizmu), a nie z niskich materialnych.
UsuńJa też nie bronię tych, którzy kolaborowali z Rosjanami. Pełna zgoda co do tego, że w jednym i w drugim przypadku to haniebne postępowanie. I podobnie jak Ty (?) nie widzę powodu, dla którego anatemą miałaby być objęta jego twórczość skoro nawet książkę Niewiadomskiego wydano po jego śmierci.
Usuń~ Czyli konsens:) Niewiele byłoby do wydania, więc chwała Urbanowskiemu za myśli, które uratował.
UsuńA dziś jedna z posłanek stwierdziła, że nie było okupacji sowieckiej, bo PRL powstała na mocy układu między zachodnimi aliantami i ZSRR. I o czym tu dyskutować? Nie ma okupacji, nie ma kolaboracji. Trzeba by jej jakieś linki do poczytania podrzucić.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń~ Pani Iwona Śledzińska-Katarasińska uznała, że należy usunąć słowa o "zajęciu Polski przez Sowietów" z projektu uchwały dotyczącej 70 rocznicy powstania Narodowych Sił Zbrojnych. A później tłumaczyła posłom z PiS jak wyżej:(
UsuńA kolaboranci? Im więcej się dowiaduję, tym bardziej podejrzanie patrzę na każdego tfurcę gloryfikowanego w PRL. Dlatego kręcą dziś filmy albo piszą książki, w których usprawiedliwiają się, że nie można było inaczej. Właśnie najgorsze jest to, że nie wolno nic powiedzieć! Taki np. Kapuś-ciński, był tak wielkim reporterem, że trzeba go zostawić w spokoju. A że coś tam podpisał? Tylko myślę, że inni, którzy nie podpisali i zostali w kraju, też napisaliby równie świetne reportaże. Tak można o wielu:(
Boy to już legenda, a Polacy lubią legendy. Za to dzisiejszy salon ma się całkiem dobrze, chociaż działa na naszych oczach.
Precz, smutki. Drukuję jutrzejszy plan targowy. Może przedrę się przez kordony miłośników literatury, która wyszła spod pióra pani prezydentowej i innych medialnych postaci.
Książkowcu: której, aktualnej???????
Usuń~ Izuś, rozszerz pytanie, bo głowa moja nadal w Krakowie wśród książek i tłumów;)
UsuńKtórej prezydentowej. Ale już widze, że chodzi o DW.
UsuńBardzo ciekawy blog, interesująca tematyka, muszę częściej zaglądać :)
OdpowiedzUsuń~ Ano, witaj w "papierowym domu":)
UsuńDobre słowo w cenie, bo ostatnio za swoje poglądy dostaję i z prawa, i z lewa. Weekendowe serdeczności ślę:)