DOM Z PAPIERU



sobota, 29 września 2012

Po Katyniu był Wołyń

Trzy tygodnie blogowej ciszy. Sporo. Nie czas i nie miejsce na jesienne melancholie, więc z trudem wygrzebuję się na grzędę (czytaj - "wyższą półkę" przydzieloną mi przez los, czyli Kasię) i zakładam kajdany historii. Z letargu wytrąciło mnie spotkanie autorskie.
Ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski z wykładem na temat ludobójstwa na Wołyniu. Ksiądz o kresowych korzeniach mówi niewygodną prawdę. Atakują go rządzący, bo nie chce zastosować się do narzuconej etykiety poprawności politycznej. Strofują go zwierzchnicy kościelni, bo im też nie szczędzi gorzkich słów. Rzeczowy, bezpośredni, nie unikał trudnych pytań. Zdumiał mnie zakres jego działalności. Pierwsze miejsce to służba duchownego w archidiecezji krakowskiej, a  pełni też rolę duszpasterza Ormian od Przemyśla do Zgorzelca. Pamięta o dzieciach niepełnosprawnych. Znajduje czas na pisanie felietonów dla "Gazety Polskiej". Przy tym wszystkim jest wierny pamięci o Kresach. Dziś zostanę przy tym temacie.
Przywracaniu pamięci poświęcił dwie książki: Przemilczane ludobójstwo na Kresach i widoczna na zdjęciu - Nie zapomnij o Kresach.
Pokaz slajdów i słowa. Ciągle powracające motto: Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary. A wołać głośno powinny, bo miała miejsce rzeź okrutna. Prawie dziesięciokrotnie większa liczba ofiar niż w Katyniu. Eufemizmy - tragedia, prowokacja czy lansowana symetria "walki polsko-ukraińskiej" - zakrywają zaplanowaną zagładę polskiego narodu. Propaganda lansowana przez GW stawia tezę o równowadze zbrodni. Tymczasem było to wyrzynanie ludzi tylko za to, że byli Polakami. Bo jaką formację wojskową prezentowało miesięczne dziecko wyrwane z becika i rozbite o ścianę? Ksiądz tylko wspomniał o losie jedenastu członków rodziny, którzy zginęli z rąk banderowców. W książce doczytałam, jak pozbawiono życia prababkę. Jedna z moich prababek, stara już wówczas kobieta, której nie udało się uciec do lasu, została przez upowców najpierw nadziana na zaostrzone kije (wbito jej te kije w uszy i kazano "słuchać, jak to do niej Polska idzie", potem podpalono benzyną, a na końcu wrzucona do studni i zasypana stosem kamieni. [s.22]
Nieliczni ocaleni jeszcze dzisiaj mówią przez łzy.
Unikalne zdjęcia. 6 godzin - 1050 osób - Nim wstał świt, oni już byli u Boga.. Dziś w tym miejscu rośnie trawa i nie wolno postawić choćby krzyża. Ruiny kościoła i osmolone ściany - wołają kamienie, gdy milczą ludzie. Nagrobek na polskim cmentarzu i napis czerwoną farbą - "Śmierć Lachom!". Jeszcze jedno - ołtarz polowy, z obu stron powiewają flagi z niemieckimi swastykami, mszę odprawia ksiądz greckokatolicki... Padają słowa o haniebnej roli księży greckokatolickich, którzy znaleźli się w szeregach SS Galizien i UPA. (Rodzinna wieś ojca i dziadków - w Korościatynie na Tarnopolszczyźnie bandy UPA bestialsko wymordowały prawie 170 osób, w tym głównie kobiet, dzieci i starców, a akcją ludobójczą kierował jeden z księży wspomnianego wyznania wraz ze swoją córką oraz synem innego duchownego).
Jednak główna część spotkania to dziś, a nie wczoraj. Walka o pamięć zdaje się być beznadziejną. Tragedię pokrywa się milczeniem. Gloryfikuje się Banderę, stawiając mu pomniki, nazywając jego imieniem ulice. Kibice ukraińscy rozwijają czarno-czerwone flagi o jednoznacznej wymowie: czerwona krew, czarna przemoc. Pochody i manifestacje młodych w podkutych butach, z naszytymi swastykami. Tłoczy się im do głowy, że Bandera był bohaterem. Historia pełna przemilczeń i przekłamań, wynoszenie bandytów do rangi bohaterów, nie wróżą dobrze przyjaźni sąsiedzkiej. Nasze władze tkwią w pułapce politycznej poprawności. A tylko prawda wyzwala, nie półprawda albo przemilczenia. Jak ksiądz odpowiada na pytania o przyszłość? Pierwszy krok to postawienie krzyży w miejscach kaźni. Można też znaleźć wspólnych dla Polski i Ukrainy bohaterów, np. Petlurę. W kraju - uczczenie ofiar poprzez nazywanie ulic, zawieszanie tablic pamiątkowych, lekcje w szkołach.
Kilka chwil rozmowy poświęcił autor 183 księżom rzymskokatolickim, którzy zginęli z rąk OUN-UPA. Dziś kościół nie chce ich beatyfikować, by nie rozdrażniać Ukraińców. Znów odzywa się poprawność polityczna.
Żaden artysta, reżyser nie chcą zająć się tym tematem. Niemcy nakręcili np. "Ucieczkę" ukazującą exodus Niemców z Prus Wschodnich w styczniu 1945 roku. Marsz kolumny uciekinierów, ginących zarówno od porażającego zimna, jak i kul radzieckich żołnierzy, jest pokazany bardzo realistycznie. Widz, czy tego chce, czy nie, utożsamia się z uciekinierami, szczerze im współczując. (s.147) A kto mówi o Polakach wypędzonych z Wołynia?
Podobnie rzecz ma się z filmem pokazującym katastrofę statku Gustloff. Kolejny film - "Drezno" o bombardowaniu miasta w 1945 roku. Dalej - "Anonima - kobieta w Berlinie". Po obejrzeniu produkcji można dojść do wniosku, że ofiarami wojennej zawieruchy byli nie Żydzi czy Polacy, ale Niemcy, którym niewyobrażalne cierpienia zadawali barbarzyńscy Słowianie. (s.148) A nasza sztuka filmowa? Tu też nas biją Ukraińcy gloryfikujący UPA, np. "Żelazna sotnia", gdzie żołnierze AK ukazani są jako zbiry spod ciemnej gwiazdy, palący ukraińskie wioski, zabijający dzieci, gwałcący kobiety, a z pomocą przychodzą ukraińscy szlachetni banderowcy. Odsyłam do książki Nie zapomnij o Kresach.
Zamęczyliśmy księdza. Bo pytano i o Annę Walentynowicz (nota bene Kresowankę), o 27 Dywizję Wołyńską AK, a nawet o generała, co to się kulom nie kłaniał, tylko słaniał. Samorządowcy chcieli koniecznie usłyszeć opinię księdza na temat współpracy z miastem partnerskim na Ukrainie. Tak przeszłość mieszała się z teraźniejszością.
Potem jeszcze dedykacje i cenne słowa.
W domu od razu weszłam na stronę: www.isakowicz.pl
Znalazłam m.in. listę ważnych książek o Kresach. Trzeba czytać.
Aby tradycje kresowe i pamięć o ludobójstwie nie odeszły w zapomnienie.

37 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Ale masz szczęście, że możesz słuchać! Koleżanka z pracy opowiadała mi o dziadku, który wrócił z Sybiru i chciał opowiadać o tym, co było, a nikt nie miał czasu ani ochoty go wysłuchać. Teraz już jest za późno:( Wołyńskie ludobójstwo było wyjątkowe i żadne niemieckie zbrodnie nie mogą się z równać z tamtym okrucieństwem. I w mojej rodzinie opowiadano tak straszne rzeczy, że do tej pory nie przekroczyłam wschodniej granicy. Isakowicz też wspominał o Hermaszewskim (jest zdjęcie w książce), ale w takich przypadkach wprost nie mogę uwierzyć, jak po takich doświadczeniach można pójść na współpracę. Ksiądz też otwarcie mówił o popieraniu banderyzmu przez cerkiew, a to w aspekcie ostatnich wydarzeń, czyli podpisania listu o pojednaniu. Cyryla uważa za narzędzie polityczne w rękach Putina. Dużo, oj dużo wczoraj się dowiedziałam. Z pewnością to nie koniec mojej przygody z tematyką i literaturą o Kresach.

      Usuń
  2. O dziwo w tym temacie średnio się orientuję, ale muszę to koniecznie nadrobić, jako "fanka" historii. Koniecznie będę musiała przybliżyć sobie tę historię. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Też mam wrażenie, że wiem wciąż za mało. Zatem razem do boju! Mam zamiar zaliczyć co nieco z blogowej listy księdza, a najpierw dotrę do wcześniejszej książki o Kresach jego autorstwa. Teraz roztrząsam sprawę Katynia, ale przecież nastają długie wieczory. Pozdrawiam również cieplutko:)

      Usuń
  3. Trzeba pamiętać, nie wolno nam zapomnieć żadnej podłości i żadnej zbrodni, niezależnie od tego, kto był ofiarą, a kto katem. Polityczna poprawność? - to chyba coś co gubi nasz kraj, chcemy być politycznie poprawni, a zawsze to my dostajemy po tyłku. I wygląda na to, że żadnej nauczki nie wyciągnęliśmy z lekcji historii.
    Dobrze, że się odezwałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Gosiu, gdyby nie ten marsz na kolanach i przepraszanie wszystkich z prawa i z lewa, pewnie nasza rzeczywistość, a i historia, wyglądałyby inaczej. Każdy ma prawo do dokumentowania i wyjaśniania swojej przeszłości. Wyobraź sobie, że na wielu slajdach autor miał angielskie napisy, bo na Zachodzie się o tym mówi, tylko u nas nie wolno! Zapomina się często, że na Wołyniu mordowano też Żydów, tylko że oni nie milczą jak my. Polityka naszych kolejnych rządów jest dla mnie niezrozumiała. Każdy inny kraj wziąłby w obronę swoich obywateli, tylko nasi nie. Chyba słowo "nasi" trzeba wziąć w cudzysłów.
      Ale wróciłam. Jestem, jesteście i to jest piękne:)

      Usuń
  4. Świetnie napisane są "Czerwone noce", wspomnienia Henryka Cybulskiego, dowódcy samoobrony Przebraża. Czyta się je dobrą jak powieść sensacyjną, chociaż to nie najlepsze określenie dla tego rodzaju książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Nie czytałam, poszukam. Dla mnie powieść sensacyjna brzmi pozytywnie, bo aż prosi się o zainteresowanie czy wzięcie na warsztat, choćby filmowy. Dotykałam tematyki kresowej. Czas wziąć się poważnie. Boję się tylko, że nie rozpoznam autorów, czy wart czytania jeden z drugim, czy nie.

      Usuń
    2. Nie wiem czy nadaje się na film nie dlatego, że jest słaba ale ze względu na ilośc drastycznych historii.

      Usuń
    3. ~ Zgadza się. W przypadku ludobójstwa na Wołyniu pokazana rzeczywistość mogłaby przerosnąć wyobrażenia. Niby media nas oswajają z okrucieństwem, ale dziś usłyszałam od jednej osoby, że przerwała oglądanie "Róży" ze względu na brutalność scen. Ja też unikam filmowych adaptacji, bo przez książkę łatwiej mi przejść, a sceny z filmu na długo, a czasem i na zawsze, wryją się w pamięć. Pamiętam moje oglądanie z zaciśniętymi powiekami spektaklu o rotmistrzu Pileckim. Jednak film dotrze do większej grupy, bo kto dziś uczy się historii z książek? Niedobitki jakieś.

      Usuń
  5. Może Niemcy i Ukraińcy mają twórców lepiej wykształconych, takich,dla których sprawy własnego kraju są ważniejsze. Może to bylejakość wykształcenia się odzywa.
    Historię tworzy się w dalszym ciągu, a my przegrywamy, planując tylko bałwochwalcze biografie. Polak nie szanuje swego kraju. Wystarczy poczytać zdania najgłośniejszych frustratów na forach, komentarze.
    Polakom każe się zapomnieć o krzywdach, ale druga strona śmiało sobie poczyna z interpretacją wybranych faktów. Może pierwszy krok to popularyzacja odpowiedniej literatury, artykuły w prasie,które szybciej trafia do odbiorców. Na telewizję nie liczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Nie znamy historii i nie szanujemy kraju. Fakt. Jednak wczoraj na spotkaniu bardzo ucieszyłam się, że zobaczyłam sporo młodych ludzi. Na telewizję też nie liczę (już pisałam o wyrzuceniu telewizora z domu), ale siłę widzę w internecie.

      Usuń
  6. Podziwiam ks. Isakowicza właśnie zamówienie takiej niewygodnej prawdy. Opowiada szczerze o wszystkim, pilnuje prawdy historycznej, a to wiele dla mnie znaczy. Dziękuję za wpis.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Biję się w piersi, że podchodziłam do niego zbyt sceptycznie. Może za często pokazywali go w telewizji, na dodatek w kontekście chociażby homoseksualizmu czy niesubordynacji wobec przełożonych, dlatego bardzo ucieszyłam się, że przyjechał na moje odludzie z wieściami o Kresach. Teraz jestem cała po właściwej stronie. Mam taką nadzieję;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. ~ Kupiłam też "Chodzi mi tylko o prawdę", ale już poszła w dobre ręce. Każda książka to cegiełka na rzecz Fundacji im. Brata Alberta, o której wspominasz.
      Szkoda, że tak mało Isakowicza na blogach (właściwie na moim blogrollu u nikogo się nie pojawił). Trudno w tym życiowym biegu samamu dokonać wszystkich odkryć. Na spotkaniu odebrałam go tak jak ty - bardzo pozytywnie. Skromny, ciepły, a przy tym wszystkim stanowczy, zasadniczy.
      Nazwisko Szeptyckiego padało co rusz; w książce też wywoływany wielokrotnie jak zły duch. A "Uważam Rze" leży na stosiku. Kiedy ja się odnajdę?

      Usuń
  7. Czytam felietony księdza Isakowicza-Zaleskiego w GP i śledzę jego działalność na rzecz upamiętniania ludobójstwa na Polakach. Tematyka ta nie jest mi obca, ale chciałabym lepiej ją pogłębić, więc książkę ks. Isakowicza-Zaleskiego będę mieć szczególnie na uwadze. Ach, ileż to wspaniałych, cennych lektur podsuwasz. Z targów krakowskich wyjdę jako bankrut! Listę mam coraz dłuższą...

    Ta wszędobylska polityczna poprawność to jest jakiś nowy rodzaj zniewolenia umysłów ludzkich, bardzo niebezpieczny... Niełatwo jest przed tym się bronić i w tym kontekście (i nie tylko tym) ks. Isakowicz-Zaleski jest wielkim i odważnym człowiekiem.

    Dobrze, że wróciłaś do blogosfery. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ No to poczytamy razem:) To nie pierwszy raz, gdy spotkanie autorskie zaważyło na moim stosunku do piszącego. Byłam na stronie GP, przeczytałam kilka felietonów księdza. Lepiej późno niż...
      A słowo "poprawność" wywołuje u mnie alergię. Nieuleczalną.
      Myślisz, że "małe wydawnictwo" będzie na targach? Wprawdzie Kraków, czyli na miejscu, ale ich nie pamiętam. Byłoby wspaniale! Cieszę się, że czekałaś. To jest najpiękniejsze w powrotach:-D

      Usuń
  8. Są tacy co chcieli by by najlepiej zapomnieć o tym co było i tym przeszkadza ks.Isakowicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Teraz jestem mądrzejsza. Na stałe wprowadzam zasadę, że im bardziej media się na kogoś krzywią, tym więcej chcą ukryć. Prawdy o Kresach nie wymażą z pamięci Polaków.

      Usuń
    2. Jedno jest pewne obecnym mediom oficjalnym wierzyć nie można.To one decydują o czym można ,a o czym nie , mówić i kto się liczy, a kto nie w społeczeństwie.Już to kiedyś przećwiczyliśmy.Historia kołem się toczy, tylko dzisiejsza propaganda jest jeszcze agresywniejsza.

      Usuń
    3. ~ Dlatego wyrzuciłam telewizor. Tyle pięknych patriotycznych stron w sieci, że tylko czytać. Wtedy dopiero zaczyna się wszystko klarować.

      Usuń
  9. Przeczytałam ten tekst i jestem zła... Jestem wściekła. Jestem bezradna. Jak można o tym milczeć...? -_-...

    A jednocześnie - dziękuję. Bo choćby takie teksty wiele znaczą. Bo można zrobić wiele. Głośno pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~"Głośno pisać" - bardzo ładnie to ujęłaś. Ja widzę siłę w internecie. Czytam na fejsbuku, na blogach i nabieram przekonania, że są odważni i mądrzy ludzie. Rząd się nie upomina, ale Polacy pamiętają. Autorytetem dla mnie jest Ewa Siemaszko, która od lat bada i opisuje zbrodnie na Kresach. Papier przetrwa.

      Usuń
  10. Czytałam autobiografię księdza Isakowicza i bardzo mnie ona wzruszyła. Uważam też, że jego książka o działaniach SB wobec środowiska księży była bardzo interesująca i zupełnie niepotrzebna była ta cała otoczka, która wtedy miała miejsce.
    O działaniach na Wołyniu wiem co nieco, na pewno za mało :( Masz świętą rację jeśli chodzi o nieumiejętność (tylko czy to dobre słowo?) uwieczniania takich tragicznych i ważnych momentów w naszej historii w filmach, książkach. Niemcy i inne nacje to potrafią. Parę lat temu gościł u mnie Niemiec, narzeczony mojej koleżanki, bardzo obyty, kulturalny, Europejczyk jednym słowem. Zwiedził najważniejsze miejsca w Warszawie, w tym Muzeum Powstania Warszawskiego, a gdy spotkaliśmy się wieczorem, jak sądzisz, o czym dyskutowaliśmy? O nalocie na Drezno oczywiście. Bo w powszechnej opinii w Niemczech ten nalot i jego konsekwencje właściwie wyrównuje krzywdy, jakich Niemcy dokonali wcześniej.
    Trzeba czytać i pamiętać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Nie mam z kim dyskutować na takie tematy, dlatego pewnie późno "wpadam" na właściwe lektury, bo sama ich szukam. Wkoło mnie jest czerwono lub różowo, a kontrowersyjne opinie wzbudzają uśmieszki. Kogo obchodzi Isakowicz-Zaleski! Albo Kresy!
      A uwiecznianie tych wydarzeń daje się temu, kto zrobi to zgodnie z polityczną poprawnością. Filmy o Westerplatte czy Katyniu chcieli kręcić całkiem inni reżyserzy, ale nie otrzymali środków. Teraz, gdy powstaje film o Syberii według powieści skompromitowanego Domino, myślę już jak najgorzej. Echa scenariusza dotyczącego Wałęsy też jeżą włosy na głowie, jak chociażby milicjanka z medalikiem na szyi - niczym Madonna - karmiąca własną piersią dziecko Lecha - ta scena przejdzie do historii!
      Dlatego w czytaniu stawiam chociaż na sprawdzone wydawnictwa, jeśli nazwiska mi nic nie mówią, np. Arcana. Kupiłam "Nadberezyńców" F.Czarnyszewicza i jest na liście ks. Isakowicza! Trafiłam. Takich wyborów nam wszystkim życzę:)

      Usuń
    2. ~ Jeszcze Drezno. Pierwszy raz czytałam u Wiśniewskiego ("Bikini"). Po samych wspaniałych recenzjach sięgnęłam, ale nie żałuję, bo wiem przynajmniej, jak można patrzeć na to samo wydarzenie z różnych stron. Żeby to chociaż pisał Niemiec! Co się dziwić twojemu znajomemu?! A potem jeszcze o paru innych książkach na ten temat czytałam...

      Usuń
  11. Historia Kresów to historie moich dziadków między innymi, stąd o tych zbrodniach wiem od dziecka. Ale wciąż odkrywam nowe fakty, okrutne i czasem aż nie do zniesienia, aż fizycznie "boli". Ale trzeba o tym mówić głośno, kiedy nawet poprzedni prezydent zawiódł... Tylko ksiądz cały czas mozolnie próbuje i oby sił mu nie zabrakło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ A ja mieszkam w Galicji, do której sąsiedzi roszczą sobie prawa. Prawda o opisywanych czasach wśród ludzi wciąż żywa i w żadne pojednanie nie wierzę. Pamiętam fragment wspomnień, gdy dziewczyna przed pójściem do kościoła lepiła pierogi, a ukraińska sąsiadka wstąpiła, siadła na zydlu, kiwa głową i mówi: ty jeszcze pierogi lepisz? Już wiedziała, co się stanie za kilka godzin. Sąsiedzi - to jest najbardziej tragiczne. Siedzieli razem przy stole, by za chwilę wziąć do ręki siekiery i piły...

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. ~ W województwie lwowskim - dodam:)

      Usuń
  12. "Pojednanie" prowadzone metodą zamiatania spraw pod dywan kiedyś się na nas zemści. Akurat w to ludobójstwo (zdecentralizowane) zaangażowane było mnóstwo osób (wystarczy spojrzeć na ilość ofiar, żeby oszacować, że musiało ich być z kilkadziesiąt tys.), więc wiele osób ma coś na sumieniu (i potem już wie, jak kszatałtować kolejne pokolenia).
    Bardzo smutne jest to co piszesz o watykańskiej polityce beatyfikacyjnej. Smutne, że wchodzi tu w grę jakaś polityka.
    Co do samego księdza I-Z - kiedyś, przy okazji lustracji, uważałam go za takiego ptaka, co własne gniazdo kala, ale od tego czasu dożo wody w Wiśle upłynęło.
    A jego felietony uwielbiam, zero lania wody i same konkrety (np. na etmat nieżących spraw w Kościele).
    A tu z zeszłego tygodbnia: http://www.bibula.com/?p=61436
    Czy musze dodawać, że wcześniej NIE WIEDZIAŁAM, że w Ponarach było az tyle ofiar?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba pamiętać i o drugiej stronie, bo trochę też zawiniliśmy w naszych kontaktach z sąsiadami. Polecam książki panów Smoleńskiego i Motyki.

      Usuń
    2. ~ Pamiętam, tylko nie wiem, czy mamy na myśli to samo. Czy chodzi o samorzutną samoobronę przed rzezią, czy może o akcję "Wisła" sterowaną z Moskwy. Ilu w powojennym rządzie było Polaków, a ilu POP (Pełniący Obowiązki Polaka), jak np. Świerczewski czy Rokossowski? W każdym przypadku winy Polaków nie widzę. Lansowana zasada lusterka jest obrzydliwa dla prawdziwego patrioty. I bardzo poprawna politycznie:(

      Usuń
  13. ~ Ja myślę, że już się mści w relacjach z naszymi sąsiadami.
    Co do postaci naszego bohatera miałam przed kilkoma laty identyczne odczucia! Może i media umiejętnie manipulowały, tak że mnie nie zainteresował. Teraz będę głosić wzdłuż i wszerz, a książki już poszły na służbę. Bibułę czytam na bieżąco. Teraz dodałam GP. Przyznaję, że na spotkaniu ksiądz mówił o różnych ofiarach, nie tylko polskich. Nie brakło Żydów i Ormian. Ponary też wystąpiły. Będę szukać rzetelnej literatury kresowej. Już zaglądałam na stronę księdza, żeby zweryfikować posiadane tytuły. Uśmiechnęłam się, bo co nieco jest. Tylko czytać!

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze że przestrzegasz przed tą ksiązką. Ja zawsze miałem opory.
    Pozdrawiam
    pisanyinaczej... z nad morza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Przede wszystkim miło, że zajrzałeś. Wiem, że bardziej tkwisz w nowościach, a ja w tym, co dawniej, tym bardziej dziękuję. Odpoczywasz i pewnie piszesz, więc pogody na jedno i drugie:)

      Usuń

Komentarze mile widziane.