"Popiół i diament" - czy ktoś z nas nie przeczytał tej powieści?
19 sierpnia jej autor obchodziłby urodziny. Kim był Jerzy Andrzejewski? Przed wojną przedstawiciel nurtu chrześcijańskiego, a rozgłos przyniosła mu książka "Ład serca". Wyrósł z tradycji niepodległościowej, co nie przeszkodziło mu w okresie stalinowskim pisać tekstów propagandowych. Po okresie poparcia dla socrealizmu przeszedł do opozycji demokratycznej. Pisarz kontestujący - prawicowy - katolicki - komunizujący - prawicowy... - prawdziwy festiwal zachowań. Pisarz chimeryczny, miotał się jak nikt. Za "Miazgę" oczekiwał Nagrody Nobla, ale sławę przyniosła mu powieść "Popiół i diament", której nie potrafił się wyrzec i która jest uważana za najlepiej napisaną w jego dorobku. Był czas, że uznano ją za świadectwo epoki, porównywano do "Przedwiośnia" Żeromskiego. To był gorący temat - kapitulacja Niemiec i lata po wyzwoleniu. Co dalej? - rozgorzała dyskusja narodowa. Dziś niby wiemy, że to powieść tendencyjna, zniekształcająca rzeczywistość, ukazująca zakłamany obraz powojennej Polski. Dlaczego piszę "niby"? Bo przejrzałam ściągi, streszczenia, recenzje, opinie, dyskusje na forach i jestem przekonana, że powieść nadal (w mniejszym lub większym stopniu, zresztą podobnie jak film) organizuje zbiorowe myślenie o tamtych latach. O ile można znaleźć informacje dotyczące fabuły, trudniej się dopatrzyć zafałszowań i dokonać jednoznacznej oceny moralnej. Książka i film są uznane za kultowe. Bezrefleksyjnie.
Komentarz do tych utworów stanowi "Diament odnaleziony w popiele" Krzysztofa Kąkolewskiego. Bardzo cenię tegoż autora (w tle zdjęcia kilka innych pozycji) i książka zasługuje na spopularyzowanie. Obnaża kłamstwa powieści i filmu. Wskazuje pierwowzory. Mówi o czerpaniu materiału przez Andrzejewskiego z ubeckich materiałów. Przede wszystkim jednak autor kieruje naszą uwagę na bohaterów.
Nagromadzenie, spiętrzenie bohaterstwa, nieszczęść i szlachetności po stronie komunistów, podłości, tchórzostwa i zbrodni po stronie niekomunistów, dochodzi w książce Andrzejewskiego do swoistej kumulacji. [s.14]
Komuniści to: Szczuka - więzień kilku obozów koncentracyjnych, bohaterski organizator ruchu oporu, więzień sumienia, człowiek kaleki (a więc budzący współczucie); jego żona Maria - zginęła w obozie, podobnie jak żona przyjaciela, a także jego synowie; Smolarski - zabity niewinnie, stracił dwóch synów; Gawlik - wrócił z robót, potem też zabity. To postacie dodatnie, sympatyczne.
Niepodległościowcy: Kossecki - okrutny kapo w obozie; pani Kossecka - ograniczona kura domowa; Andrzej - syn kapo, okrutnik; Szretter, Janusz, Drewnowski; Święcicki... Są odrażający, budzą grozę.
Dochodzimy do głównego bohatera - Maćka Chełmickiego. To bohater, który utracił wiarę w sens walki. Zakochał się i zapragnął normalnie żyć. Jednoznacznie - godzi się na zniewolenie.
W tym momencie odejdę od streszczania. Najciekawsze u Kąkolewskiego jest to, że odnalazł "Maćka"!
- Więc pan żyje? Nie mogę uwierzyć, że pana widzę, że z panem rozmawiam. Jak to było? Jak się pan wymknął? Scena agonii na śmietniku, gdy Maciek Chełmicki kopie nogami, jest tak sugestywna i od tak dawna wryła się w pamięć, że i mnie zasugerowała. Byłem pewien, że pan nie żyje. Po tym, co pan zrobił, nie miał pan prawa żyć, nie mógł pan żyć, nie może pan żyć. [s.45]
Tak autor zaczyna rozmowę ze Stanisławem Kosickim, który stał się pierwowzorem bohatera powieści. Boże, jak czytałam z zapartym tchem o tym harcerzu Szarych Szeregów, późniejszym żołnierzu AK, oddającym trzy celne strzały, które zmieniły jego życie! Później ucieczka, w której towarzyszy mu Basia. Młodzi zakochują się. Raz zobaczył na Basi płaszczu wesz i zgniótł ją. Dopiero potem w więzieniu dowiedział się, że wesz na czyimś ubraniu oznacza zdradę. Cela śmierci.
Dziwnie było sobie uświadomić, że 19 lat ma być całym życiem. A to nieprzeżyte? Co miało się w nim zdarzyć? Kim miał być? Kim by był? Straszliwa tajemnica, której nigdy nie pozna. Kto byłby jego żoną?(...) Jakie imię by nosiła? Jakie to ciekawe! Miałby dzieci? Ile? [s.89]
Dalsze losy Stasia to agonia rozłożona na pięćdziesiąt lat. To nieprawda, że wszystko działo się dawno temu. Żyłaś już. Żyłeś.
Krzysztof Kąkolewski, Diament odnaleziony w popiele, Wydawnictwo Von Borowiecky, Warszawa 2008
Przyznaję się bez bicia, że ja książki nie czytałam, ale na swoją obronę powiem, że widziała film, który dobrze zapamiętałam, mimo że seans miał miejsce wiele lat temu.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony nie powinno się zapominać o tendencyjności i nie traktować powieści niczym wzorzec metra z Sevres. A z drugiej...nie przekreślać, bo czyta się całkiem dobrze i wiele prawdziwych dylematów utrwala. Tyle że ta kumulacja jest nieszczęśliwa. Ale Wajda wybił się na prowadzenie i myślę, że trudno dziś czytać Andrzejewskiego bez twarzy Cybulskiego. A to nieco naprostowuje wymowę. Ciekawe te nałożenia.
OdpowiedzUsuńSięgnęłam po powieść (ponownie) w ubiegłym roku. I kilka fragmentów bardzo pozytywnie przyjęłam. Pamiętając filmowy fragment z cytatem z Norwida, świetne wydało mi się błądzenie Maćka po cmentarzu (w oczekiwaniu na pogrzeb Szczuki) i czytanie epitafium na grobie równolatka, który zginął w dawniejszej politycznej zawierusze (1864).
Odkryciem jest dla mnie to, co piszesz o Kąkolewskim. Może kiedyś przeczytam, warto by było. A co z tą wszą? Basia zdradziła? Czy ich oboje ktoś trzeci?
:) Rewelacyjna nazwa wydawnictwa. I jak wciąż blisko do Wajdy. :)
Książkę zapewne czytałam w szkole, bo chyba była lekturą. Jednak Popiół i diament to dla mnie przede wszystkim film Andrzeja Wajdy. Chyba nie odebrałam jego treści tak, jak życzyłby sobie tego autor. Widziałam w "PiD" los młodego pokolenia żołnierzy walczących w powstaniu,płacących najwyższą cenę za prawo do godnego życia. Młodych ludzi, których wybory zdeterminowane zostały historią. Ludzi, którzy wywalczywszy wolność stawali się pionkami na szachownicy historii. Ludzi, w których życie wmieszała się polityka (ta dziwka, która temu daje, kto więcej zapłaci). A uosabiała ten tragizm postać Maćka Chełmickiego. Nie miałam pojęcia, że Maciek miał swój pierwowzór. Ciekawe byłoby poznać losy postaci, którą autor "wykorzystał" literacko.
OdpowiedzUsuńTak jak Ewa książki nie czytałam ale film widziałam i to nie jeden raz :)
OdpowiedzUsuń~Ewo, książka jest niezła artystycznie, więc spokojnie można przeczytać. Z filmu pamięta się na ogół scenę z płonącymi zniczami i bezsensowną śmierć na wysypisku śmieci. Jednak książka Kąkolewskiego jest dla mnie najbardziej odkrywcza i prawdziwa. Polecam.:)
OdpowiedzUsuń~Tamaryszku, trudno się nie kochać w Maćku Chełmickim. Zawsze gdy jestem przejazdem we Wrocławiu, to biegnę na peron, gdzie zginął Cybulski i staję z zadumą przed tablicą. Nawet Marlena Dietrich polubiła Maćka!
OdpowiedzUsuńJednak niezmiennie stoję na straży prawdy i dlatego przypominam, że taka książka jak "Diament odnaleziony w popiele" istnieje i czyta się nie gorzej niż powieść Andrzejewskiego.
Co do Barbary - widzieli się w więzieniu, a prawdopodobnie została z oficerem śledczym. Gdy Stanisław miał 66 lat, dopiero wtedy unieważniono wyrok i miał wgląd w akta. Poznał wtedy nazwisko oficera i tych, którzy go sypnęli. Nie chiałam zdradzać treści książki, ale Jan Szymański (przybrane nowe nazwisko Stasia) przeżył represje trwające kilkadziesiąt lat. Zdradziła go nawet żona (wstąpiła do partii, "sypała"), utracił kontakt z dziećmi - syn uznał go za zbrodniarza. Kosicki wydał w 1993 roku własnym nakładem wspomnienia "Wojna, wojna, wojenka", by dać świadectwo prawdzie. Piękny, trudny życiorys. Jestem pod wrażeniem, tym bardziej, że znam z własnego życia los Ak-owca po wyjściu z więzienia (Tata) i jak to się nakłada na dalsze życie rodziny. Był czas, że też wstydziłam się, że Tata siedział w więzieniu. Oj, ten PRL, nie opuści mnie.:(
~Guciamal, prawie wszyscy mieliśmy w szkole tę lekturę, bo indoktrynowano nią kilka pokoleń Polaków. Jestem z ciebie dumna, że nie odebrałaś treści zgodnie z intencją autora!:)
OdpowiedzUsuńa u Kąkolewskiego dużo szczegółów, np. o Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie zginął Jan Foremniak (pierwowzór Szczuki). Kim był? funkcjonariuszem radzieckich służb specjanych mianowanym wojewodą kieleckim, postacią jednoznacznie negatywną. To nie był też planowany zamach, jak przedstawiają autorzy "Popiołu...", tylko przypadek. Staś miał udzielić pomocy prześladowanej rodzinie. Nawet nie wiedział, kogo zabił. Byłam wielokrotnie w Kielcach, widziałam wzgórze z krzyżem, które widział z celi śmierci Staś (potem uwolniony w słynnej akcji "Szarego"). Długo błądzę po śladach moich literackich bohaterów...:)
~Agnieszko, echa powieści lub filmu tkwią w każdym z nas. To dobrze, bo pamięć o powojennych wyborach powinna trwać.:)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam tej lektury w szkole, więc książki nie czytałam :( Ale film oglądałam i faktycznie trudno nie kochać się było w Macku, a te dwie sceny z filmu są już kultowe. Gdy będę miała więcej czasu, to chętnie przeczytam książkę K.Kąkolewskiego
OdpowiedzUsuń~Bibliofilko, to dużo czasu życzę. Nie będzie stracony. A Kąkolewskiego polecam w całości, np. "Co u pana słychać?" to rozmowy z byłymi nazistami wysokiej rangi o tym, jak po latach widzą swoją przeszłość wojenną. Lubisz historię, to mogłoby Cię to też zainteresować.:)
OdpowiedzUsuń"Popiół i diament" czytałam oczywiście w liceum i o zgrozo niewiele pamiętam. Już wtedy zbuntowana nie przypominam sobie abym zachwycała się książką, choć dziś mi trudno wypowiadać się o ówczesnych wrażeniach i odczuciach. Za to jestem Ci wdzięczna, iż wspomniałaś o książce Kąkolewskiego. Jak to się stało, że nie odkryłam jeszcze tego pisarza? Widocznie zbyt rozmywam się ze swoimi lekturami. Muszę odszukać jego książki i poczytać, bo tematy, które podejmuje wydają się być bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuń~Balbinko, cieszę się, że wzbudziłam zainteresowanie książką Kąkolewskiego. To twórca reportaży godny uwagi. Coraz trudniej mi czytać kompletną fikcję, a wolę czas poświęcić na takie poszukiwania. Co wcale nie znaczy, że już nie sięgnę po nic lżejszego! Po prostu taki czas i nastrój. Miłych połowów:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, diamenty nam się posypały. :) "Popiół i diament" jest pełen zakłamań, ale pod względem literackim to książka udana. Scena, która chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci, to szyderczy taniec w hotelu "Monopol".
OdpowiedzUsuń~Lirael, literatura będąca "na służbie" im lepsza, tym skuteczniejsza. Jakie następne diamenty wygrzebiemy z popiołu lub z pyłu zapomnienia? Podoba mi się to.:)
OdpowiedzUsuńPowieść jest znakiem czasów, ale zawsze można wyłuskać prawdę schowaną w tendencyjnej propagandzie. Pamiętam tę lekturę, a Zbyszka Cybulskiego uwielbiam.
OdpowiedzUsuń~Nutto, tyle dziewczyn jej nie czytało, a myślałam, że przestała być lekturą dopiero co...
OdpowiedzUsuńChyba warto i tak polecać, bo to naprawdę dobrze napisana powieść.:)
Książkowcu,
OdpowiedzUsuńza moich czasów Popiół i diament lekturą nie był (były za to "bramy raju" i chyba "ciemności kryją ziemię", tzn, że musiał być wycofany w 1 połowie lat 90-tych. Co więcej nie widziałam też filmu ( i od czasu, kiedy teoretycznie wiem, że jest zakłamany, wcale nie chce mi się uzupełniać tych zaległości). Pozostaje mi zatem zapoznanie się z Kąkolewskim:).
~Izuś, trudno będzie zainteresować się bohaterem, który nie podbił Twojego serca. Mnie zaszokowało to, że pierwowzór żyje. Wszelkie doświadczenia tych czasów skazywały go na śmierć po wielokroć, a tu... W każdym razie jeśli kiedyś wzrok zatrzyma Ci się na książce Kąkolewskiego, to przekartkuj.:)
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu,
OdpowiedzUsuńpomyślałam sobie, że historia człowieka, którego życiorys spopularyzowano w formie wykręconej na lewą stronę, może być ciekawa sama w sobie:).
~Izuś, no to książka dla Ciebie. Stanisław Kosicki zmarł w 1997 roku i przeżył, oj, przeżył. Generalnie ludzie lokują prześladowania w głębokim PRL-u, a to było całkiem niedawno, jak napisałam i to jest dopiero straszne. Jak można człowiekowi zniszczyć życie w demokratycznym kraju! Masz zacięcie historyczne:)
OdpowiedzUsuńNo to mnie już zupełnie zaintrygowałaś:). I jak ja mam w tej sytuacji skupić się na książkach, które mam w domu?:)
OdpowiedzUsuń~Izuś, na pocieszenie to książka ma ledwie 120 stron! Też mam identyczne dylematy. Do końca sierpnia muszę dla wydawnictwa stworzyć zamówione scenariusze, a tu "Empireum" czai się na półce. Nie mówi do mnie, ale krzyczy! I czaruje! A co wezmę do ręki, to wyrzuty sumienia mną targają. Ech, życie książkoholików...:)
OdpowiedzUsuńCzy po znajomości starych lektur można ustalać wiek piszącego? A może tylko osobiste wyzwanie czytania prawie całej twórczości ważnych pisarzy?
OdpowiedzUsuń~Nutto, myśli moje znów pobiegły dwutorowo - wyznaczanie wieku po komentarzach - kto miał tę lekturę w szkole. Młodzież już nie. Druga myśl -mój wiek według lektur. Rzeczywiście nie interesują mnie specjalnie nowości krzyczące z półek w księgarni. Zdarzyło mi się kupić sporo książek po blogowych zachwytach, a mnie się nie podobały. Gdy szukałam przyczyny, to najczęściej był to wiek recenzentów. Nawet wpisałam w raptularzu złotą myśl, że mniej byłoby nietrafionych wyborów, gdyby ludzie upubliczniali wiek. To mrzonka oczywiście, ale coś w tym jest. Licealistka ma teoretycznie dużo czasu przed sobą i czyta wszystko (a blogują w większości młodzi). Ja już dawno weszłam w smugę cienia i muszę wybierać, bo nie zdążę. To mój nieustajacy problem - nie zdążę... I to nie tylko w czytaniu. Tak jak wybrałam motto pod zdjęciem - kocham wszystko, co stare...:)))
OdpowiedzUsuńCoś jest na rzeczy z wiekiem bloogujących. Oczywiście zdarzają się wyjątki, potwierdzające regułę. Jest też tak, że każdy ma swoje upodobania. Ale muszę potwierdzić, że czasami kupuję - wypożyczam książki gorąco zachwalane na bloogach, które mnie po prostu nudzą. Rzadko o nich piszę, bowiem często nie jestem w stanie ich przeczytać, szkoda mi na nie czasu.Zdecydowanie wolę sięgnąć po klasykę niż nowinki, choć oczywiście wszędzie są wyjątki. A co do lektury PiD ja nie pamiętam, czy czytałam, czy była moją lekturą właśnie z powodu zaawansowanego wieku.
OdpowiedzUsuń~Guciamal, wiek zdecydowanie determinuje lekturowe wybory. Co ja wspólnego mogę mieć z nastolatką? Chyba tylko wtedy, gdy przeczytam coś z młodzieżówki. Nawet jeśli dziewczę dojrzale pisze i sięga po ambitne lektury, to interesuje ją tu i teraz (broń Boże, wczoraj), jakieś sagi, świat wampirów, seriali, chick lit - najkrócej. Ponieważ blogujących w moim wieku jak na lekarstwo - albo jeszcze mniej - klasyka jest po prostu bezpieczna i ma gwarancję jakości. Nie znaczy to, że nie pojawiają się świetne nowości, ale trudno jest mi je wyłowić. Szukam.:)))
OdpowiedzUsuńAno właśnie, z tym wyławianiem nowości. Kiedy przyszło do nominowania do Złotej Zakładki okazało się, że choć nominować mogę, bo bloga prowadzę już jakiś czas, to nie mam co nominować, bo z wydanych w 2010 roku przeczytałam zaledwie parę książek, a i te uważam za mało wartościowe. Więc klapa. Obiecałam sobie, że w tym roku przeczytam parę nowości polecanych na bloogach, co do których mam większe zaufanie, aby za rok móc sobie zagłosować, a poza tym mam już jedną książkę, którą uważam za bardzo dobrą, by nie rzec świetną i chcę na nią zagłosować (wydaną w tym roku). A poza tym dobrze poszerzać horyzonty. Mnie romansidła, kryminały (a zwłaszcza te pełne krwi, spermy i okrucieństwa), thilery psychologiczne, fantastyka mało interesują, ale powieści obyczajowe, historyczne, biografie i .... aż boje się przyznać, ale uwielbiam Dan Browna. Lubię go poczytać tak dla odprężenia, relaksu, zamiast babskich czytadeł. A młodzież czasami potrafi zaskoczyć, dlatego zaglądam na różne bloogi i z chęcią czytam co młode pokolenia sądzi na temat czytanych przeze mnie książek. Powodzenia w szukaniu i udanych wyborów Tobie i sobie życzę.
OdpowiedzUsuń~Guciamal, nawet nie przeglądałam nowości, bo brakło mi trzech tygodni, żeby wziąć udział w nominowaniu do Złotej Zakładki. Ale może być, że tak jak Ty, miałabym problem z podaniem złotej listy. Jak zauważyłaś, nie współpracuję z wydawnictwami i gratisów nie mam. Tak chyba byłoby najłatwiej. Kupiłam kilka nowości, głównie reportaże... Na siłę by znalazł. Głównie jednak kupuję na allegro,a w bibliotece bywam rzadko (tylko DKK). Właśnie się boję, że młodzież poda swoje ulubione czytadła i wiele nie skorzystam, więc zostanę przy swoim. Na Dana Browna uśmiechnęłam się, bo po ostatnich dyskusjach i zawyżaniu poziomów blogów, to już musimy czytać tylko zacne lektury, a o kryminałach czy romansidłach trzeba zapomnieć. Oczywiście żartuję, ale coś w tym jest. "Kod Leonarda..." mam na półce, dobrze się czytało. :)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc nie zwróciłam uwagi na współpracę z wydawnictwami. Wielu blogerów ma tyle zakładek, banerów, że już zlewają mi się z szatą graficzna. Patrzę na wpisy, czasami zauważę konkurs, no i widzę sznureczki, na których dojrzę czasami interesującą lekturę, wtedy zaglądam na blooga i ewentualnie dołączam go do swoich ulubionych. Dopiero przy całej tej dyskusji o komentowaniu, o poziomie wpisów.. zwróciłam uwagę na zagadnienie, choć oczywiście widzę podziękowania dla wydawnictw za książki. Ja chadzam do biblioteki, ale nie zauważyłam w niej za wiele nowości. Dobrze, że na Browna się uśmiechnęłaś. Bo ja bardzo go lubię, kiedyś pewnie popełnię jakiś wpis w związku z tym lubieniem. Też czytałam narzekanie (na facebooku w klubie nie AK) na niejaką presję, aby czytać książki wartościowe, klasykę, tymczasem dziewczyny piszą, że skoro muszą do jednego egzaminu przeczytać więcej klasyki, niz niejeden czytelnik (niefilolog) w roku czyta, to chcą dla relaksu poczytać coś lżejszego :). Czytanie wpisów w tych dyskusjach bywa inspirujące :)
OdpowiedzUsuń~Guciamal, wysłałam na FB zaproszenie i ciekawa jestem, czy trafiłam. Patrzyłam na klub nie AK, miłość do podróży, a przede wszystkim na sympatię i życzliwość w oczach. Wszystko mi pasuje do Ciebie. Czuję się niczym S.Holmes, hehe:)))
OdpowiedzUsuńTak, dobrze trafiłaś, to ja (książki, podróże i musicale) Ja też wczoraj tak namierzałam inną fankę musicalu, z którą pewnie spotkam się niedługo na muzycznej trasie. :) Zaraz lecę zajrzeć, jakie tam zamieściłam zdjęcia, coby dojrzeć to światełko w oku- ach nie światełko, tylko życzliwość :)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam, to ksiązki nie doczytałam bo mi się nie podobala. Filmu nie oglądałam, przyznam się bez bicia :) Nie lubię zakłamania rzeczywistości w literaturze i pochwalam to, że ludzie tacy jak Kąkolewski odkrywają prawdę i ujawniają kłamstwa.
OdpowiedzUsuń~Anetko, a ja myślałam, że wszyscy to czytali. No ale i bez tej lektury masz zdanie jak trzeba.:)
OdpowiedzUsuń