Dokładnie jak na tym zdjęciu - Archiwista z Łubianki Travisa Hollanda dotyczy Rosji, ale z polskimi dziejami w tle. Sięgnęłam po tę książkę, by pochylić się nad narodem rosyjskim, który ucierpiał i poniósł straty jak żaden, który niemo świadczył, że system pożerał nie tylko wrogów, ale i swoich zwolenników. I widać w tej powieści twarz Rosji: zniszczoną, zrozpaczoną, udręczoną żalem po utraconych dzieciach. (s.157)
Chociaż brak bezpośrednich opisów zadawanych tortur i okrucieństw, dusi atmosfera tych dni i lat (akcja toczy się w Moskwie w 1939 roku). Rozmiary terroru przenikają między wierszami i prawie słychać szepty, wyczuwa się strach przed donosami, znikaniem, a smak śmierci czai się co krok. Ludzie oswojeni z bliskością śmierci widzą polowanie na szpiegów i prowokatorów, zdając sobie sprawę, że za chwilę i oni mogą zniknąć w otchłani. Wie o tym również Paweł Dubrow - pracownik Łubianki. Miał pod opieką literackie archiwum, a jego obowiązkiem było zarchiwizować każdą teczkę, by ostatecznie dokonać "odchwaszczenia". Zarekwirowane przez NKWD rękopisy, listy, niedokończone dzieła literackie wędrowały do podziemnej spalarni.
Kiedy Paweł pospiesznie wrzuca jedną z teczek w ogień, różowa tasiemka rozwiązuje się, rozsypują się kartki - wiersze, zauważa Paweł, setki wierszy. Na marginesie jednej ze stronic, przez którą jak przez łupinę cebuli prześwitują płomienie, tłoczą się maleńkie pięknie naszkicowane ptaszki. Paweł wyobraża sobie, że siedziały na parapecie za oknem poety. Kartki zwijają się, pochłania je ogień. Po chwili wszystko - poeta, wiersze, ptaszki - znika. Potem, kiedy jedzie w górę rozklekotaną windą, Pawłowi trzęsą się ręce. (s.28)
Jedno z opowiadań ma zmienić bieg życia tytułowego bohatera. Paweł, tylko dla porządku, ma wyjaśnić sprawę autorstwa. Kiedy jeszcze pracował w Akademii Kirowa, w klasie pełnej chłopców, czytał im Armię konną. Podobała im się. Teraz ma zobaczyć więzionego od dwóch miesięcy autora - Izaaka Babla.
Jest nieogolony. Siniak pod jego prawym okiem już blednie, usta pisarza pokrywa cieniutka warstwa przypominająca zaschniętą sól. Zmięty kołnierzyk koszuli krzywo wystaje spod klapy wygniecionej marynarki. Poza tym - co najbardziej Pawłowi przeszkadza - Babel nie ma okularów. Nie wiadomo dlaczego, Paweł sądził, że zobaczy pisarza takiego jak na zdjęciach zdobiących obwoluty jego książek. (s.10)
To było krótkie, ale znaczące spotkanie. Właściwie nic się nie działo. Więzień przyznał się, że jest autorem pokazanego tekstu, a w zamian powiedziano mu, że dostanie go z powrotem. Wstrząs spowodowany tym wydarzeniem wpływa na dalsze wypadki. Paweł wykrada i ukrywa rękopis. Zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Widzi, co się dzieje z przyjaciółmi. Wie, że nie zatrzyma miażdżącej machiny, ale próbuje działać... Tu się kończy większość recenzji.
Ja poszłam dalej. Szukam informacji o Izaaku Bablu. Był, działał, tworzył, m.in. wspomnianą Konną armię i Dziennik 1920. Uznany za trockistę, rozstrzelany w 1940 roku.
W jego biografii przykuł moją uwagę fakt, że walczył w wojnie polsko-bolszewickiej w szeregach armii konnej Budionnego. Do konarmii nikt go nie wcielił na siłę! Zgłosił się na ochotnika, namówiony przez Gorkiego, by udał się "między ludzi", żeby zdobyć niezbędną pisarzowi wiedzę o życiu.
Armia Budionnego - na te słowa każdemu Polakowi otwierały się oczy z przerażenia. To nie była żadna kawaleria, jak się próbuje czasem dziś przedstawiać, tylko banda siepaczy, rabusi, postrach Rosji. Ubrania mieli przeróżne, zdobyczne, ale czapki jednolite - czarne, barankowe - ich znak rozpoznawczy. Nigdy nie brali jeńców. Pojmanych i rannych okrutnie wycinali w pień. Polskich oficerów rozrywali końmi. Wsławili się spaleniem szpitala z 600 rannymi i personelem w Berdyczowie, a we wsi Bystryki zamordowali 700 żołnierzy 50 Pułku Strzelców Kresowych (rzeź opisana przez Babla w Dzienniku - wydanie polskie z 1998 roku s.144).
Czytam i myślę. Zbliża się rocznica bitwy, która ocaliła Europę. Po lekturze powinnam współczuć bohaterom przeczytanej książki, a ja stoję w okopach po przeciwnej stronie. Kto bronił Warszawy? Na ratunek zagrożonej stolicy idą z całej Polski ochotnicy, wysłano na front nawet szkolną młodzież. Ludność modli się do Boga, by zatrzymać bolszewików. Bitwa zaczęła się w nocy z 12 na 13 sierpnia ostrzałem artylerii (gdzie był wtedy nasz drogi wódz?). Została wygrana dzięki ofiarnym polskim żołnierzom przy wsparciu nieprzewidzianych, korzystnych, "cudownych" wydarzeń. Za największego autora i bohatera obrony uznaję generała Rozwadowskiego.
Stale umniejszana jego rola i wymazywanie z pamięci nieodparcie nasuwa mi obrazy z książki - zniszczyć wszelkie dowody, zepchnąć w otchłań, kazać zapomnieć... Mamy dwóch bohaterów wojny polsko-bolszewickiej: oficera politycznego Konarmii i polskiego generała. Któremu z nich należą się pamięć i cześć? Kiedy przeczytam książkę o generale broni Tadeuszu Jordanie Rozwadowskim? Kto będzie jej autorem? Pytania retoryczne.
Podziwiam Twój zapał w dążeniu do wyszukiwania informacji. Też twierdzę, że należy drążyć i wciąż poszukiwać. Pozdrawiam Cię gorąco.A co to za rzeźba obok książki?
OdpowiedzUsuń~Bibliofilko, dlatego tak dużo czasu mija od recenzji do recenzji. A obok - Kościuszko. Stoi sobie przy dziejach, choć mu nijak do omawianej książki. No ale na koniu i to jego stałe miejsce. Tak przy okazji to też jeszcze postać przeze mnie do rozgryzienia. Krańcowo różne opinie o nim. Pochwaliłam się u Ciebie "Empireum"! Z uśmiechem od ucha do ucha - pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Kościuszko. A "Empireum"- gratuluję zdobyczy, rasowy z Ciebie bibliofil-poszukiwacz :)
OdpowiedzUsuń~Bibliofilko, poruszyłam niebo i ziemię, a przy okazji odzyskałam dawną znajomą. Jesteśmy umówione na Targi Książki w Krakowie. Mam znajomości w Wydawnictwie Nobilis! Jeszcze tylko wrzesień, październik i...będę w raju.:)
OdpowiedzUsuńA ja sobie myślę, że jak tak dokładnie wyszukujesz informacji, szperasz po źródłach to może ty napiszesz kiedyś biografię, lub powieść biograficzną gen. Rozwadowskiego.
OdpowiedzUsuńMoja wiedza na temat tamtych zdarzeń jest mizerna, ale dzięki Tobie nie jestem już kompletną ignorantką.
Na to twoje odliczanie i ... będę w raju - aż mi się buzia uśmiechnęła. Ja też odliczam, jeszcze tylko 19 dni i witaj Paryżu :)
~Guciamal, to cieszę się, że zasiałam dobre ziarno. O Rozwadowskim trudno będzie napisać, a wydać to już niemożliwością. Żałuję ogromnie, bo kiedyś na jakimś rynku staroci było coś wydane przez rodzinę, ale trudne, grube, gość nie chciał się targować i nie kupiłam. Ale głupia byłam! Teraz już wierzę zawsze intuicji i kupuję - choćby za ostatnie pieniądze.
OdpowiedzUsuńParyż? Ach! Ja planuję, ale dopiero następne wakacje. Wybiorę spośród: Włochy, Francja, Chorwacja, Turcja. Zobaczę, jaka będzie okazja i towarzystwo.:)
W "Niemocy" Babel wymieniony jest obok Gorkiego, jako jeden z pisarzy wtedy (w latach 50-tych) dozwolonych wydawanych , czy wręcz promowanych. Jakoś to współgra z drugą częścią twojego posta.
OdpowiedzUsuńZresztą, od lat mam tego Babla, na mentalnej liście "muszę przeczytać". Z pół roku temu sobie nawet ściągnęłam jakiegoś Babla z podaja. Po Twoim tekście zaczęłam się zastanawiać skąd ja tego Babla wytrzasnęłam. Wyszło na to, że z prasy, ktorą czytałam w młodości, a do której juz nawet nie zaglądam.
No i wychodzi na to, że człowiek nawet, jeśli mu się wydaje, że się już przeformatował, to nadal jest sformatowany, jak kto inny sobie tego życzy:(.
~Izuś, do "Niemocy" chyba muszę wrócić. Czytałam serię zachłannie, szybko, gdy dostałam z wydawnictwa. Pewnie też nie miałam świadomości co do wszystkich nazwisk i wydarzeń. Babla czytać nie będę. Sporo mają dziewczyny na chomiku, duże fragmenty zamieszcza gość na stronie niniwa2.cba.pl. Łatwo kupić tom drugi z serii "Współczesna literatura rosyjska" wydawany przez "Politykę" (Armia konna i inne utwory). Jednak są to teksty okrutne, porażające, np. o traktowaniu kobiet w konarmii, likwidowaniu zakładników. Nie przebrnę. Jeśli czytam, to ewentualnie o polskiej rzeczywistości. Tu czuję wewnętrzny przymus. Nie damy się sformatować.:)
OdpowiedzUsuńBabla poczytywałam jakiś czas temu. Teraz też ocieram się o okolice twoich poszukiwań. "Wojna nie ma nic w sobie z kobiety". To się nazywa iść za ciosem, bo jak mawiała czytelniczka znakomita - książka powadzi do książki. Od kobiety w Berlinie do kobiet w armii czerwonej. O wrażeniach ... kiedyś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkoro wydać byłoby niemożliwością, to może jak już coś wyszperasz to pisz tutaj, a my sobie poczytamy. Trzeba gdzieś ocalać od zapomnienia chociaż strzępy naszej historii.
OdpowiedzUsuńSłonecznej, czytanej niedzieli
~ Monotemo, jak Ci obiecałam, zajmuję się pojednaniem polsko-niemieckim. Na topie mam teraz "Obwód głowy" i "Wróżby kumaka". Ale marne szanse, żebym uwierzyła, że "ten dobry Niemiec" to nie sprawa poprawności politycznej. Jeszcze kawałek wakacji, to może zdążę. Pa:)
OdpowiedzUsuń~Guciamal, wykopałam w sieci jedną biografię - "Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski. Żołnierz i dyplomata" Mariusza Patelskiego. Uffff, mogę spać spokojnie, a w wolnych chwilach czytać i drążyć nowe tematy.:)
OdpowiedzUsuńDni kilka temu obejrzałam ponownie "Wróżby kumaka", książki nie czytałam. No cóż, niczego nie chcę udowadniać, bo krew mnie zalewa na wspomnienie sprawy z Nart. Jakby nie kręcił to i tak du... tfuj, problem niemiecko-polski wyłazi. Może powtórzyć za bohaterką kumakową: nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i wrzucić sobie na luz?
OdpowiedzUsuńInformuję, że moja skromna osoba znana pod nickiem Książkówka, postanowiła zmienić miejsce swojego, recenzenckiego blogowania. :) Już jutro (tj. 14.08.) pojawi się mój pierwszy wpis na blogspocie. Adres do mojego, nowego blogu to:
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowka.blogspot.com .
Bardzo proszę o zmianę na ten właśnie adres w zakładkach/obserwowanych blogach. Z góry dziękuję i pozdrawiam serdecznie! Ewa-Ksiązkówka
~Monotemo, problem jest mi bliski, bo urodziłam się na Dolnym Śląsku i wiem, co się tam mówi. Nie mogę też spokojnie słuchać tego, co w mediach. Na dodatek na blogach fala za falą zachwytów nad jakimś pisarczyną użalającym się nad ofiarami, jakie ponieśli Niemcy. Oni oczywiście nie byli winni tylko naziści. Może trzeba właśnie mówić, żeby - jak napisała wyżej Iza - nie dać się sformatować. Jeśli kogokolwiek skłonię do refleksji po recenzji, to uznam to za sukces. Czas traciłabym, czytając sagi o wampirach. Jeszcze może zdążę. Dobrze pamiętasz słowa wypowiedziane przez Jandę. Gdy pisałam post o hymnie, to też sugerowałam, że to "Rota" powinna nim być.:)
OdpowiedzUsuń~Ewo, witaj na blogspocie. To dobry wybór, chociaż czasem też coś szwankuje. Dobrze, że od razu tu się zdecydowałam, bo pół roku temu nie miałam pojęcia, co wybrać. Oczywiście zmieniam adres w zakładce.:)
OdpowiedzUsuńTeraz się odmula historię to może i o Rozwadowskim książki się doczekamy?
OdpowiedzUsuńA z innej beczki, dam znać, kiedy otworzę swojego bloga Z babskiej p. ale na razie musi zostać zamknięty, bo jakiś życzliwy Polak nadał do mojej byłej pracy, że napisałam coś o nich i mam problemy. Nie wiem jak to się stało, bo nikomu tu nie mówiłam o moim blogu. Ale jakoś się musiało wydać. No nic, dam znać w każdym razie
~Kasiu, to przykre. Oczywiście zaglądam i tam, nie tylko książkami życie mebluję. Też nieraz zastanawiam się, że ukrycie się za nickiem i brak zdjęć są bezpieczne. Cenię sobie bezpośredniość i szczerość. Mnie jest - tak jak i chyba Tobie - łatwiej rozmawiać z tymi, którzy mnie widzą. Wolałabym oczywiście też innych widzieć, no ale każdy ma swoje zdanie i prawo. Jak się okazuje, dobrze na tym wychodzą. Najbardziej przykre, że to Polak się spisał. Wierzę, że będzie dobrze.:)
OdpowiedzUsuńPradoksalnie Bablem nieco mnie zaciekawiłaś, przesuwam go z 200-setnego miejsca w kolejce na 175. Na szczęście to opowiadania więc
OdpowiedzUsuńNiestety "Obwód głowy" odniosłam do biblioteki przeczytawszy połowę. Same kwestie przewałkowane 100 razy w mediach, za to innych mi tutaj brakujePPP.
Super recenzja. Przypomnienie Opowiadań Babla i tragedii wojny 1920 roku ma wartość sama w sobie. Powiązanie tego z notą o Holandzie budzi moją zazdrość, że sam na to nie wpadłem.
OdpowiedzUsuńWidać, że książka pokazuje, jak sowiecki system "zjadał" swoich najwierniejszych synów. Jakoś nie potrafię stanąć po drugiej stronie by współczuć agresorom, choć mogę zrozumieć zwykłe ludzkie żale wywołane jedynie niecnym postępowaniem wobec nich w ich domu. Ostatnio ta poprawność polityczna daje się nam we znaki. Mam nadzieję, że zajrzałaś do artykułu Logosviatora o Schindlerze, w którym obnaża prawdę o tym "bohaterze" wykreowanym przez film - lin podał w moich komentarzach o Wierze Gran.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zupełnie odrębnego komentarza wymaga jednak opinia o "naszym wodzu" i gen. Rozwadowskim. Mam poważną obawę, że w Twojej nocie odzywa się odległe echo przedwojennego jeszcze sporu o autorstwo koncepcji bitwy warszawskiej i uderzenia znad Wieprza. Podążasz za koncepcją endecką, niestety generalnie niesłuszną. Po pierwsze od strony koncepcyjnej to nie był żaden majstersztyk, bo widział to każdy, kto zobaczył mapę sztabową. Zasadnicza trudność polegała na decyzji i wzięciu za nią odpowiedzialności o wycofaniu z frontu kilku wielkich jednostek i przeniesieniu ich nad Wieprz. Oznaczało to wzięcie odpowiedzialności za ewentualną utratę Warszawy i dalsze panoszenie się Budionnego na południu. Piłsudski wziął na siebie ciężar tej odpowiedzialności, licząc się np. z wejściem bolszewików do Warszawy. Skoncentrował się na przygotowaniu kontruderzenia znad Wieprza (i tam właśnie był), słusznie upatrując, że losy wojny tam się właśnie rozstrzygną.
OdpowiedzUsuńCo do Rozwadowskiego, to pamiętam, że istnieje jego przedwojenna jeszcze biografia. Myślę jednak, że kluczowe są pamiętniki Tuchaczewskiego i Piłsudskiego wzbogacone o Sikorskiego i gen. Romera.Taki zestaw daje już pogląd na sprawę.
~Izuś, nie dałam rady czytać Babla! Może zanim skusisz się na większe całości, przeczytaj fragmenty. Gdy doszłam do słów: "Rżnąć Polaków!" - zrobiło mi się słabo. Nad udowadnianiem poglądu, że to Niemcy, a nie naziści byli naszymi okupantami - pomyślę. Dla nas to jasne, ale czy dla wszystkich? Może faktycznie dać sobie spokój, bo jak ktoś zachwyca się "Seksem w wielkim mieście", to i tak go nie przekonam. Będę rozważać, a że wakacje mają się ku końcowi, a tu parę dobrych książek czeka, to może...:)))
OdpowiedzUsuń~Nutto, dotarłam, dotarłam do Schindlera! Nawet dziś miałam z kimś okazję o tym porozmawiać. Przez tę moją "stratę czasu" recenzje coraz rzadziej publikuję. Sama się zastanawiam, czy w ten sam sposób nie napisać chociażby o "Przesłuchaniu" Bugajskiego. Gdy dotyka się ważnych spraw, to aż się nie chce wracać do byle czego. :)))
OdpowiedzUsuń~dijkstra-jg, dzięki za słowa uznania. W skojarzeniu pomógł mi los, bo gdybym wcześniej czytała, to mogłoby być różnie. A tak biorytm mam akurat korzystny.
OdpowiedzUsuńCo do drugiego komentarza. Nie ukrywam, że w pojedynku Dmowski-Piłsudski biorę stronę narodowców. Nie są bez skazy (np.Traktat Ryski), dużo złego im się przypisuje, ale idea piękna i aktualna. Tyle narodów walczy i broni swojej tożsamości, a my z polskości dumni nie jesteśmy. Piłsudskiego nie cenię, a tym bardziej jego opracowania na temat bitwy, w której udziału nie brał - przynajmniej w najważniejszych momentach. Chyba już każdy wie o dymisji złożonej na ręce Witosa, co pachnie załamaniem nerwowym i dezercją, i już. Po decydującej fazie bitwy dołączył do dreptania po rosyjskich tyłach. Uwielbiam dzień 15 sierpnia, bo zasiadam wtedy przed telewizorem i z satysfakcją śledzę pocących się historyków, którzy usiłują zaakcentować decydujący wpływ "naszego drogiego wodza", a nawet jeśli wspominają o planach i rozkazie, to tłumaczą, że gdyby coś się nie powiodło, to winą obarczyłby naród naczelnego wodza. Pójdźmy dalej - po zamachu majowym - dlaczego gen.Rozwadowski (inni też, np. Zagórski) ponieśli takie straszne konsekwencje? Czy tylko dlatego, że stanęli po stronie legalnej władzy? A może za dużo wiedzieli? Nikt nie lubi świadków swojej słabości. O samym Piłsudskim można długo. Pisałam na Twoim blogu, że nie jestem historykiem z wykształcenia, ale akurat tej postaci poświęciłam duuuuużo czasu. Nie uważam, że był to czas stracony. Stawiam go w jednym rzędzie z Wałęsą czy nawet Lepperem. Co ich łączy? Ot, zagadka. Pozdrawiam:)))
bardzo ciekawa dyskusja. Nie jestem tak obcykana w historii, żeby te szczegóły pamiętać, ale czytam z wielkim zainteresowaniem, bo lubię się uczyć od mądrzejszych w temacie. A wasze 'spory' tylko tę dyskusję czynią bardziej pogłębioną i poznawczą dla takiego 'lajkonika' jak ja.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą serce rośnie, kiedy widzi się wymianę zdań w sieci bez uszczypliwości i inwektyw. Wiem, ze na tym blogu próżno by było tego szukać i nigdy by to nie miało miejsca, ale to takie wytchnienie od stresu zaglądania gdzie indziej, gdzie nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać
~Kasiu, dzięki za miłe słowa. Mój dyskutant jest bliżej historii, bo ja poznaję tylko wycinkowo - to, co mnie interesuje albo boli. Akurat XX-lecie i PRL to moje pasje. Nie wyobrażam sobie innej dyskusji z ludźmi na poziomie. Przyjmuję nawet skrajne poglądy, jeśli ktoś argumentuje, myśli po prostu, nie musi być ze mną w jednym chórze. Każda mądra rozmowa ubogaca. Nurkuję wtedy w poszukiwaniach, by zweryfikować opinie. Nie toleruję tylko tępego uporu - nie, bo nie. A temat sprzyjania endecji czy sanacji od lat podgrzewa temperaturę dyskusji. Też mam chyba niezbyt naukowe podejście do historii - od strony literatury. W sprawie Piłsudskiego wypowiadali się np. Sienkiewicz czy Prus. Jak nie liczyć się z ich zdaniem, jeśli ich cenię, lubię, ponadto wtedy żyli i na własne oczy widzieli, jak dzieje się historia. Dali temu wyraz w swoich ostatnich powieściach, które dziś pomija się milczeniem. Też może kiedyś się do tego odniosę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko.:)))
Książkowcu, sugerujesz, że Piłsudski nie wysiadł z pociagu socjalizm na stacji niepodległość?
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nawet ostatnio nad sprawą "dwóch trumien", ale w tej chwili IMO wpływ tego sporu na współczesną Polskę jest żaden, więc jakoś się nie zagłębiłam w temat, choć idee, oczywiście zawsze można zrewitalizować.
A wpadłam, co by donieść, że widziałam dziś tablicę poświęconą gen Rozwadowskiemu tutaj: http://www.parafia-kamionek.waw.pl. Niestety , nie miałąm aparatu na stronie zdjęcia też nie ma:(.
~Izuś, dobrze, że ktoś jeszcze tu czy tam, w jakimś zakątku, o prawdziwych patriotach i bohaterach pamięta.
OdpowiedzUsuńCo do "naszego drogiego wodza" - wielu broniąc go twierdzi, że się odciął od socjalizmu; wtedy się po prostu śmieję. Nie zajmowałabym się nim, ale muszę przy okazji obchodów 11 Listopada o nim mówić albo słuchać. Nawet mam popiersie wodza na półce! Kupiłam jeszcze w czasach nieświadomości, a teraz stoi ku przestrodze.:)
Książkowcu podziwiam Twoje recenzję i chylę przed nimi czoło, są tak dopracowane i tak starannie wyszukujesz informacje, że za każdym razem coraz większy szacunek i sentyment mam dla Twojego bloga. Mimo że nie jestem obeznana z tematyką, to miło dowiedzieć się czegoś cennego i mądrego i powtarzam za przedmówcami: to piękne że można w Internecie podyskutować na tak wysokim i kulturalnym poziomie :)
OdpowiedzUsuń~Anetko, chociażby dla Twojego komentarza warto blogować, więc Tobie i paru osobom bardzo, ale to bardzo dziękuję. Patrzę na komentarze i serce rośnie, że mam z moim gościem całkiem inne zdanie na temat, a można po prostu wymieniać opinie, podawać źródła i rzeczowo rozmawiać. Nawet przyznać się do słabości, bo wiem, że historyk ze mnie żaden. Życzyłabym sobie dalej takich odwiedzin i dyskusji. Chyba to jeden z najważniejszych sensów blogowania - przyjrzeć się książkom z różnych stron. Z ciepełkiem w sercu ruszam do łóżka. No i z książką oczywiście. Dziś złowiłam w empiku "Afery i skandale Drugiej Rzeczypospolitej", więc temat będę pogłębiać. Trochę zbyt popularne, ale dobrze się czyta.:)
OdpowiedzUsuńMnie także to pozytywnie zaskakuje, że tak spokojnie można dyskutować na poziomie i nikt nie obrzuca się błotem. Aż serce rośnie tym bardziej, że tyle się mówi, że w anonimowym Internecie ludzie piszą świństwa, a tu proszę miłe zaskoczenie, oby tak dalej i oby tak najdłużej :) Tytuł brzmi intrygująco... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Anetko, :)))
OdpowiedzUsuńHeloł ;) jak tam "Empireum"? Kiedy wrażenia? ;))
OdpowiedzUsuń~Bibliofilko, przyjechała z Niemiec Anielka - mój najmłodszy skarb i zawładnęła moim życiem. Tęsknie patrzę na książki i tyle. Będą do końca sierpnia, potem popłaczę za nią i wrócę do codzienności. Nie wiem, gdzie uciekły wakacje - tyle sobie obiecałam, a tu recenzji jak na lekarstwo. W ciągu roku, wbrew pozorom, miałam więcej czasu. No cóż, niedługo szkolny dzwonek.:)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Archiwistę z Łubianki", zainteresowałm się wtedy Bablem , choć nie przeczytałam niczego jego autorstwa.Nie łączyłam powieści z rocznicą bitwy, bo czasowo daleko było od tego, spieszyłam się z recenzją. Natomiast przywiązuję ogromną wagę do naszej historii, jej znajomosci przez Polaków( bo czasem mi wsyd za innych,że "ykają" , gdy nawet o bardzo oczywistym zdarzeniu mowa).Zawsze na blogu umieszczam wpis upamiętniający ważną rocznicę , ostano właśnie o 15.08, gdzie gen .Rozwadowski zanlazł swoje miejsce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Szamanko, witam w papierowym domu. Super, że znalazłaś interesujący nas obie post. Chciałam przeczytać Twoją wypowiedź, ale adres odsyła do "Prywatnika", a tam są tylko cztery wpisy z ubiegłego roku - bez Rozwadowskiego. Wspominasz coś o drugim blogu. Proszę o namiar. Chętnie zajrzę. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńO! nie myślałam,że do tego nieudanego tworu odsyła. Chyba to skasuję, powstał bowiem, gdy miałam jakieś depresyjne myśli:)
OdpowiedzUsuńPodaje Ci namiary http://www.swiatksiazek.blox.pl
Będzie mi miło, jeśli zawitasz w moje progi:)Pozdrawiam.
~Szamanko, "świat książek" znam, a jakże! Zasiądę z kawką i chętnie poczytam. :)
OdpowiedzUsuń